Nauczyciele czekają na podwyżki, rodzice i uczniowie też

Miał rację Donald Tusk, gdy apelował do prezydenta o szybkie powołanie premiera, ponieważ ludzie czekają na podwyżki. W szkołach wstrzymano wiele działań, bo nauczyciele zajęli się dorabianiem do chudej pensji. Na apele dyrektora, rodziców czy samych uczniów, aby bardziej się zaangażować, odpowiadają, że czekają na podwyżki.

Wszyscy są świadomi, że nauczyciele muszą dorabiać (korepetycjami, dwoma etatami, nadgodzinami). Przewodnicząca Rady Rodziców w mojej szkole powiedziała w uroczystym przemówieniu z okazji Dnia Edukacji Narodowej, iż dziwi się, że w ogóle cokolwiek robimy za tak niskie wynagrodzenie. 

Cała sala zamarła, a mówczyni rozwijała swą myśl, że za takie pieniądze nikt normalny nie przyszedłby do pracy. Powiedziała, że dziwi się, co my tu jeszcze robimy. Dlaczego nie idziemy tam, gdzie zarabia się godnie? Osłupieliśmy. Nie odeszliśmy, bo dorabiamy. To nasz pomysł na przetrwanie w zawodzie. Nauczyciele zajęli się ciułaniem godzin. Oznacza to chałturzenie. Niedawno kolega zasnął na lekcji. Uczniowie wcale nie byli zdziwieni. Nie takie rzeczy widzieli.