Minister edukacji powinien być bezpartyjny

PSL nie zgadza się na ministra z Lewicy, tymczasem Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) bardzo chce zająć się oświatą i posprzątać po Czarnku. Więc nie odpuści.

Hołownię naciskają jego ludzie, aby edukacji nie oddawał nikomu obcemu. Mają swojego kandydata na to stanowisko. Jednak Tusk obiecał podobno tekę ministra Krystynie Szumilas. Nie zgadza się z tym Nowoczesna, która edukację chce powierzyć Katarzynie Lubnauer. Kolejka chętnych jest długa.

Jeszcze się nie zdarzyło, aby edukacja była tak cennym łupem. Wcześniej było to raczej miejsce zsyłki. Dobrze wiemy, że Czarnek chciał być ministrem sprawiedliwości i o ten stołek zabiegał. Nie udało się, dano mu edukację i na otarcie łez również naukę.

Teraz edukacja nie jest niechcianym dzieckiem, lecz pożądanym. Musi się coś za tym kryć. Niebawem się dowiemy, dlaczego każdej partii tak bardzo zależy na zajęciu się szkolnictwem. 

Choć jeśli koalicjanci nie odpuszczą, jedynym kompromisem może być minister bezpartyjny, całkowicie niezależny fachowiec. Taki wybór byłby dowodem, że opozycji naprawdę zależy na odpolitycznieniu oświaty, a nie tylko na wprowadzeniu swoich porządków.