Uczniowie chcą brać udział w wyborach
Uczniowie i uczennice są bardzo zainteresowani wyborami do Sejmu i Senatu. Chcieliby móc wybierać posłów i senatorów. Ponieważ większość nie może z powodu wieku, domagają się zorganizowania w szkole wyborów symulowanych.
Domagają się też lekcji wychowawczych na temat wyborów. Chcą dyskutować o polityce. Zainteresowanie jest tak duże, że raczej nie da się wybić im tego z głowy. Wychowawcy wiele straciliby na autorytecie, gdyby zakomunikowali, że wyborów ani dyskusji o wyborach w szkole nie będzie.
Pełnoletni uczniowie pchają się do pracy w komisjach wyborczych. Zgłaszają się nie tylko z powodu pieniędzy (można zarobić ok. 600 zł). Chodzą dumni, że mają prawo głosować i mogą pracować przy wyborach. Młodsi nie mogą pojąć, dlaczego oni nie mają takiego prawa. Doprawdy niezrozumiałe jest, że 90-latek może wybierać, a 17-latek nie.
O tym i o innych sprawach związanych z wyborami młodzież chce dyskutować ze sobą oraz z nauczycielami. Zakazu chyba nie ma?
Komentarze
Młodych podniecają słowa, starzy oceniają wg dokonań gdyż maja to, czego młodym brak – DOŚWIADCZENIE !
We wspólnotach plemiennych decyzja wodza musiała być zatwierdzona przez Radę Starców. Oni właśnie poprzez swe doświadczenie życiowe potrafili ocenić konsekwencje takich czy innych decyzji, szansę korzyści lub ryzyko i rozmiar strat.
Bo młodym wydaje się, że wszystko już wiedzą ale wielu z nich nie wie, czego nie wie!
Bo ci uczniowie chcieliby jak w Szwecji…
Może @seleukos wrzuci i tutaj swój tekst o tym, jak wygląda demokracja.
Tu jest komentarz do tego komentarza:
Slawczan 18 WRZEŚNIA 2023 17:29
@seleuk|os| 17 WRZEŚNIA 2023 20:31
Drogi Seleuku – dlatego Szwecja ma to co ma. W związkach uczniowskich uczą się działać przyszli rodzice i wyborcy*.
U nas tzw. trójka klasowa i szkolna są tylko po to by pomóc i wyręczać szkołę. Ale w ramach tego na co szkoła pozwala.
Uczniowie są od dziecka uczeni, że mają siedzieć grzecznie, uczyć się i nie pyskować.
Tzw. samorząd uczniowski jest bo jest, tzn. bo mamy demokrację. Ale jego rola jest równie istotna co rola rad pracowniczych za czasów nieboszczki komuny.
Zresztą samorząd…Raz wybrany i już. Co najwyżej, podobnie jak organa rodzicielskie coma być przedłużeniem i wsparciem zarządcy szkoły czyli kupić kwiatki na dzień nauczycirla.
Paternalizm w czystej postaci. Do tego dochodzą lekcje WOSu na których dzieci dowiadują się, że ,,polski parlament składa się z Izby Niższej nazywającej się Sejm oraz Izby Wyższej czyli Senatu a te składają się z 460…”. A potem pomstujemy na to durne, sprzedajne, tępe do zbydlęcenia społeczeństwo, które miast wybrać jak ci światli, rozumni mu każą i zachęcają, idzie na lep populstów i hucpiarzy.
Przecież zawsze mu ktoś mówił jak ma być, i wcale nie pytał ich wtedy o zgodę, a jeżeli nawet jakoś, taką nieśmiałością, by się wyrwało z jakim pomysłem, to zawsze dowiaduje się, że nie teraz, że nie ma po co, są ważniejsze sprawy, dajcie spokój tym głupim duperelom.
Taka demokracja jak podczas wyborów samorządu w szkole – jest w dniu wyborów a potem…nie przeszkadzać i czasem wziąć na siebie odwalenie kawałka roboty.
O tym samym piszą też Sadura i Cwalina:
https://krytykapolityczna.pl/kraj/szkolna-autokracja-stan-edukacji-obywatelskiej-w-polskich-szkolach/
Polski folwark zaczyna się w szkole. Tu szybko pojmiesz, że prawa uczniów są po to, żeby je łamać, wybory to farsa, a upokarzanie kobiet to przywilej tych na górze. Opór nie ma sensu, bo z władzą nie wygrasz, więc się nie wychylaj i nikomu nie ufaj. A jak skończysz 18 lat, idź i mądrze zagłosuj!
Brawo Gospodarzu!
Takiej nauczycielskiej zachęty uczniowie raczej nie przegapia. Miejmy nadziej, ze nie tylko w Łodzi
@ debilant of spirytus:
„e pan Tusk z PO wpisał tych, którzy będą głosować, jak Tusk nakaże,…”
No widzisz… pan Tusk miał kogo wpisać na listy, w przeciwieństwie do pana Mentzena, który musiał powpisywać różnych krewnych pana JKM bo ta jego kanapowa partyjka nie ma pewnie tylu członków żeby zapełnić miejsca na listach wyborczych….
@izabella 18 WRZEŚNIA 2023 21:01
I o to chodzi! Jeszcze dwa cytaty:
Obawy krytyków pisowskiej krucjaty edukacyjnej są równie bezpodstawne co nadzieje jej apologetów. Program wychowania „nowego człowieka” się nie powiedzie, bo polska szkoła jest skrajnie nieefektywna i niewydolna. Dyskusja wokół podręcznika odwraca uwagę od tego, co jest istotne, a mianowicie od tego, że wychowanie obywatelskie w polskiej szkole nie działało, nie działa i nie będzie działać. Nasza szkoła nie jest wehikułem nowoczesności, ale pasem transmisyjnym przekazującym kolejnym pokoleniom brak zaufania do współobywateli, państwa i jego instytucji. Jest sferą reprodukcji relacji folwarcznej i feudalnej struktury społecznej.(…)
Praktyki polegające na celowym i systematycznym łamaniu praw uczniów są elementem socjalizacji obywatelskiej i politycznej. Wdrukowują uczniom poczucie, że także w dorosłym życiu z władzą, instytucją, państwem nie wygrasz i że przegrany jesteś już na starcie. Jedynym sposobem jest więc podporządkować się lub stosować praktyki oporu wykraczające poza reguły (kombinowanie, oszukiwanie itd.). Stosowanie tego typu praktyk powoduje, że uczniowie i uczennice nie są nawet zainteresowani zdobywaniem wiedzy o swoich prawach, bo nie wierzą w ich stosowanie
Wklejam fragment artykułu z GW, wraz z moim komentarzem. Rzecz dotyczy problemów z uczniami z Ukrainy. Moje pytanie do znawców przedmiotu – nauczyciel ma prawo postawić jedynkę za brak w tym przypadku zeszytu?
„Dyrektor szkoły: „Nasze dzieci w pewnym momencie zaczęły się buntować, że dlaczego ona może nie mieć zeszytu i nic ją za to nie spotyka, a ja dostaję jedynkę. Oni to widzą i postrzegają jako…”
Mój komentarz:
Nie wiedziałem, że w szkołach obowiązują jeszcze takie kretynizmy jak stawianie jedynki za brak zeszytu. Sądziłem, że te zwyczaje z moich szkolnych czasów (komuna) odeszły już dawno do lamusa a stopnie otrzymuje się za wiedzę.
@ sratusequi:
„„Zajęte przez agresora tereny na wschód od Wisły byłyby praktycznie nie do odzyskania; to planowanie klęski. Wysiłek obronny powinien skupiać się na granicy państwa, by nie wpuścić napastników na swój teren” – powiedział PAP gen. Leon Komornicki, były zastępca Szefa Sztabu Generalnego WP.”
Dobrze, że ukraińska armia nie miała takiego geniusza jak gen Komornicki bo mogłoby jej juz nie być a po rozbiciu jej na granicy wojska rosyjskie mogłyby bez wielkich trudności zająć Kijów.
Aby nie wpuścić w razie wojny napastników na swój teren trzeba mieć siły co najmniej równe potencjalnemu przeciwnikowi i dogodne warunki naturalne do obrony albo potężny system fortyfikacji. Polska żadnego z tych warunków nie spełnia. A jeżeli znamy historię II wojny to wiemy, że Niemcy na linii Bugu się nie bronili a ofensywa radziecka zatrzymała się dopiero na Wiśle, bo tam były znacznie lepsze warunki do obrony. We wrześniu 1939 Polska próbowała się bronić na granicy, więc Warszawy już nie miał kto bronić bo nasze siły zostały albo rozbite, albo rozproszone i nie miały już realnej zdolności obronnej.
Czyżby pan generał nie znał historii II Wojny Światowej ?
@60+
Twój komentarz jest potwierdzeniem tego, co głoszę – wiedza wynikająca z doświadczenia życiowego lepsza od wiedzy teoretycznej gdyż praktyka zweryfikowała ją. Podstawą jest różnorodność źródeł informacji na dany temat i tu przychodzi z pomocą umiejętność oceny i wyboru wiarygodności każdego z nich. Najlepszą metodą jest sprawdzenie, z którego najbardziej się sprawdzają.
Jeśli ktoś twierdzi, że tego nie da się zrobić a ja to zrobiłem to nie jest on dla mnie wiarygodny.
@60+
Wrzuciłem do wyszukiwarki hasło – ” półprzewodniki kto wynalazł” i zaraz pojawiły się strony wskazujące na Czochralskiego – chemika i metaloznawcę z Kcyni, który wtedy pod panowaniem niemieckim, dlatego swą karierę rozwijał w firmach niemieckich. Dokonał kilku odkryć, które opatentował z czego miał duże dochody.
Półprzewodnikami zajmowali się różni naukowcy i firmy ale właśnie Czochralskiego uważa się za tego, który „otworzył bramę „.
Oczywiście są też tacy, którzy innych uważają za innowatorów tego kierunku ale wg mnie jest to sprawa drugorzędna .
@60+
Kcynia to Pałuki, region między Wielkopolską i Kujawami i był znacznie zgermanizowany jako efekt bismarckowskiej Kulturkampfe.
Mój pradziadek został ok. 1890 r tam ściągnięty z południowej Wielkopolski w ten region ( 20 km od Kcyni) przez Bogdana Hutten – Czapskiego ( poszukaj we Wikipedii ) .
W czasach zaboru pruskiego to gdzie mieszkający tam Polscy mieli się uczyć szukać pracy i szans rozwoju?