Dyrektorzy, nie wpuszczajcie polityków do szkół!

Jeśli chce się coś sprzedać dorosłym, najpierw trzeba przekonać dzieci. To one mają poważny wpływ na wybory rodziców. Tak w handlu, jak i w polityce.

Kampania polityczna przenosi się do szkół. Politycy szukają pretekstu, aby stanąć przed dziećmi i przekonać je do swojej partii. Liczą, że dzieci opowiedzą potem swoim rodzicom, jakim wspaniałym człowiekiem jest ten kandydat na posła.

W poprzednich latach moje liceum gościło wielu polityków. Prawie zawsze podczas kampanii. Pretekstem najczęściej był fakt, że polityk chodził kiedyś do naszej szkoły albo też zatrudnia asystenta, naszego byłego ucznia. No więc jak tu nie popierać absolwenta?

Politycy rządzącej partii zawsze mają powód, aby przyjść do szkoły. Deklarują, że przychodzą z powodu troski o dzieci. Tak czyni chociażby premier. Początek roku szkolnego to doskonała okazja. Bogusław Śliwerski zwraca uwagę kuratorom oświaty, że mają obowiązek sprzeciwiać się takim praktykom. 

Jeśli politycy chcą rozdawać dzieciom prezenty, niech robią to w innych miejscach, nie w szkołach (szczegóły stanowiska prof. B. Śliwerskiego tutaj).