Kryzys. Nauczyciele prowadzą wybrane lekcje?

Nie jest tajemnicą, że uczniowie przychodzą tylko na wybrane lekcje. Nawet nie udają, że jest inaczej. Otwarcie mówią, iż np. w piątek pojawią się na drugiej, czwartej i piątej godzinie lekcyjnej, a na pozostałych nie. Nauczyciele próbowali się tej postawie przeciwstawić, ale co mogą nauczyciele?

Rodzice pytają, czy to prawda, że nauczyciele prowadzą tylko wybrane zajęcia. Dzieci twierdzą, że tak. Nie wiem, co robią koleżanki i koledzy, mogę mówić o sobie. No więc dzisiaj miałem osiem lekcji. Postanowiłem, że pierwszej nie przeprowadzę, niech uczniowie czytają podręcznik, na drugiej uzupełniałem dziennik, dlatego kazałem samodzielnie interpretować wiersz. 

Przed trzecią lekcją wypiłem dwie kawy, więc dostałem energii i zaangażowałem się w solidne wytłumaczenie tematu. Na czwartej lekcji odpoczywałem. Na piątej pracowałem przez pół godziny, a potem wymiękłem. Szóstą i siódmą prowadziłem, jednak na ósmej patrzyłem tylko groźnie na uczniów. 

Problem pojawił się na trzeciej lekcji, którą solidnie prowadziłem, natomiast uczniowie koniecznie chcieli, abym sobie darował, gdyż za godzinę mają sprawdzian z geografii. Gdy zorientowali się, że nie odpuszczę, żałowali, iż przyszli na moją lekcję. Niektórzy nawet próbowali wyjść. Jedni do toalety, a inni tłumaczyli, że przyszli przez pomyłkę, gdyż zostali zwolnieni przez rodziców. 

Ponieważ nie lubię konfliktów, proponuję, aby uczniowie informowali swoich nauczycieli z wyprzedzeniem co najmniej tygodniowym, na które lekcje przyjdą, a na które nie. Odwdzięczymy im się tym samym. Będą wtedy wiedzieli, które lekcje zostaną przeprowadzone przez nauczyciela, a które nie. Co do jutra, to uprzedzam uczciwie, że prowadzę lekcję pierwszą, drugą, czwartą, szóstą i ósmą. Resztę odpuszczam. Gdyby komuś w tym kraju zależało, aby było inaczej, niech da znać.