Szkoły trzeba ocieplić
Nie tylko dla odbiorców prywatnych może zabraknąć węgla na zimę. Także szkoły mogą dostać za mało ciepła. Należy się liczyć, że w budynku zimą może być chłodno. Trzeba jakoś temu zaradzić.
Ilość ciepła zamawia się z góry. Odbiorca deklaruje, ile ciepła potrzebuje na zimę. Ponieważ organ prowadzący nie ma więcej pieniędzy na ogrzanie budynku, a koszty ogrzewania znacznie wzrosły, zamówi tego ciepła dużo mniej. Inaczej się nie da. Zimą w szkole może być lodowato.
Budynek trzeba by, jak radził premier, ocieplić. Są różne sposoby, niekoniecznie przez obłożenie ścian zewnętrznych płytami styropianu. Na to też nie ma przecież pieniędzy. Temperaturę wewnątrz mogą podnieść ludzie. Jeden człowiek to jak jedno żeberko w kaloryferze. Im więcej osób w budynku, tym cieplej.
Dyrekcja musi więc zarządzić obowiązkową obecność i pracowników, i uczniów w szkole w najzimniejsze dni. Bez wyjątku, oczywiście, a wtedy się uda. Na wszelki wypadek zaopatrzyłbym się w ciepły kożuch i gruby sweter z prawdziwej wełny. Kaszmir byłby jeszcze lepszy, ale nauczyciela nie stać.
Komentarze
Można zabrać z domu farelkę do pracy. Chociaż ręce da się ogrzać.
@kaesjot
Bardzo słuszna uwaga. Szczególnie powinno to dotyczyć instancji najwyższych oraz trybunałów. Tylko że „zawodowi politycy” nie dadzą sobie wydrzeć tego kawałku tortu. Byłoby to dla nich zbyt niebezpieczne.
@handzia55
To mogłoby ściągnąć karę za narażenie zdrowia i życia uczniów przy pomocy niebezpiecznego narzędzia. Jak znam miłościwie panującego w oświacie to jeszcze by wystawił rachunki za prąd. Lepiej nie kusić losu.
Mroźnego stycznia (a może lutego?) roku pamiętnego (w każdym razie po powrocie do szkół), w naszej szkole było dość chłodno. Klasa marudziła, pani od historii, twardy przedwojenny chów mówiła, żebyśmy nie marudzili bo nie w takich warunkach itd.
Na następną lekcję przyniosłem termometr, który wykazał +12 st. C 🙂 Uzyskaliśmy pozwolenie pójść do szatni po kurtki i lekcja dalej potoczyła się normalnie.
0statni Prorok
dzisiaj 17:35
Nadejdzie czas kiedy to KORNIKI beda wozily dzewo do lasu… ! ! !!
” Nie wycinaj lasu- bo i ty mozesz zostac kiedys PARTYZANTEM ” !!!!!!!!!!!
Bog zaplac !
0statni Prorok
Gostku,
nie wiem jak jest teraz ale „za komuny” funkcjonowała zapisana gdzieś zasada, że jeżeli w szkole temperatura spadnie poniżej 15 stopni C to lekcje powinny być zawieszone. Nie wiem jak jest teraz, czy takie „BHP” funkcjonuje. Wykorzystując taką sytuację, mój kolega z studiów wykorzystał ją do uzyskania zwolnienia z obowiązującego wtedy „nakazu pracy” dla kończących studia, którzy posiadali zawód uznawany wtedy jako szczególnie ważny a takim był zawód nauczyciela (może to niektórych zdumiewać, ale tak było :=) ). Gdy temperatura spadała w klasie poniżej tych 15 stopni, to zwalniał uczniów do domu. Nie dało się go za to nękać to zaproponowano zwolnienie z nakazu pracy z czego skrzętnie skorzystał.
Taniej wyjdzie przydzielić dziatwie i personelowi waciaki, walonki i uszanki. Albo jeszcze lepiej – wysłać ministerialny okólnik, zalecający wszystkim z jakichś względów zainteresowanym uczęszczaniem do szkoły, żeby sami sobie takowe sprawili.
Proponuję dodatek dla każdej rodziny posiadającej dziecko/dzieci w wieku szkolnym, aby rozwiązała ten problem we własnym zakresie. Dla dzieci w wieku młodszoszkolnym np. 300+, a wieku sztarszoszkolnym np. 400+. Z przeznaczeniem na zakup odzieży termicznej, termosów, ewent. napojów rozgrzewających (to dla starszaków). Oczywiście, bez kryterium dochodowego.
Endo,
nie wygłupiaj się.
Rozdawnictwo pieniędzy na koszt przyszłych pokoleń jest działaniem przestępczym i powinno być karane więzieniem bo odbywa się bez zgody tych którzy jeszcze nie mają praw wyborczych w tym nienarodzonych. Jest to więc ordynarne ich okradanie.
A tak na poważnie, to „szkoły radiowe” w Australii funkcjonujące w tym kraju od początku lat 50 ubiegłego wieku nie miały negatywnego wpływu na poziom wykształcenia Australijczyków. W dobie internetu płaczkowanie o tragicznych skutkach edukacji „on-line” to takie pitolenie w bambus . Trzeba się po prostu tego nauczyć, zbudować odpowiedni system edukacyjny aby był gotowy na takie klęski jak np. epidemia covid czy „zimę tysiąclecia”. To pewnie nie jest takie trudne tylko zadanie organizacji musi zostać powierzone tym, którzy to potrafią zrobić.
Proszę spojrzeć na rynek korepetycji. Jakoś świetnie się dostosował. Z pomocą niedrogiego urządzenia w postaci tabletu graficznego to dzisiaj korepetycje z przedmiotów ścisłych z zdecydowanej większości przeszły na system „on-line” i system świetnie funkcjonuje. Korepetycje można a szkoły nie można?
A niby dlaczego?
Jest chyba tylko jeden powód – na lekcjach „on-line” z przedmiotu w zakres którego wchodziłoby np. przekonywanie że węże mogą mówić ludzkim głosem, rozdawać gołym laskom jabłka w rezultacie czego te laski zakrywają sobie krocze listkiem raczej nie przeszłyby. No i tu tkwi problem. Tylko po to rzucać kasą? Żeby dogodzić mafijnej umundurowanej organizacji utrzymującej się z ogłupiania ciemnego ludu? No nie, nie ma na to zgody.
Broniarz whisky dostarczy na rozgrzewkę.
Legat,
Uważaj, bo może szydzisz lub poniżasz.
Minister wiadomych spraw ma już oko i paragraf na takich.
A propos, czytałeś „Paradyzję” Zajdla? Szczególnie te fragmenty, które dotyczą języka. Wiele jeszcze przed nami
legat
27 LIPCA 2022
18:58
Proszę spojrzeć na rynek korepetycji. Jakoś świetnie się dostosował. Z pomocą niedrogiego urządzenia w postaci tabletu graficznego to dzisiaj korepetycje z przedmiotów ścisłych z zdecydowanej większości przeszły na system „on-line” i system świetnie funkcjonuje. Korepetycje można a szkoły nie można?
A niby dlaczego?
Korepetycje są prowadzone z jednym uczniem, to po pierwsze.
Uczeń ten zwykle jest zainteresowany w tym, aby z korepetycji skorzystać, to po drugie.
W szkole w lekcji uczestniczy co najmniej 20 uczniów, z których może kilku jest skorzystaniem z wiedzy nauczyciela zainteresowanych, to po pierwsze.
Takim stanem rzeczy nie są zwykle zainteresowani rodzice tych uczniów. To sprawa szkoły twierdzą, nie ich. System wspiera tych rodziców w przekonaniu, że to sprawa szkoły. Nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za zachowanie swoich dzieci na lekcjach. W takim razie lekcja wygląda jak wygląda, to po drugie.
Endo,
nie czytałem, ale zainspirowałeś mnie i pewnie zaraz się do niej zabiorę ponieważ opisy mnie za intrygowały.
Dziękuję za wskazówkę.
A z tym paragrafem to chyba dopiero kombinują żeby go wprowadzić. Ale czy zdążą?
Endo,
już kupiłem, będę miał w poniedziałek. Jeszcze raz – Dzięks.
Panie Autorze tego bloga,
niepotrzebnie Pan sobie dworuje z inwestycji związkowców ZNP. Inwestycja na czasie, ponieważ nadchodzi zima i nie będzie czym ogrzać lekcyjnych lepianek, a alkohol tani (u producenta), w sam raz się przyda do ocieplenia.
Ps. Naprawdę łatwo pomylić szkołę ze szkocką…
Kwant25,
masz wiele racji ale chyba nie do końca. W czasie szczytu ataku wirusa covida, jeszcze przed ogłoszeniem przez Pinokia, że „już nie trzeba się jego bać”,
odbywały się w różnych telewizorniach różnego rodzaju dysputy, w których brało udział np. po 6 dyskutantów, których paszcze się wyświetlały a więc można lekcję przeprowadzać i tak aby nauczyciel na dużym ekranie monitora czy smart-telewizora z dużym ekranem miał przegląd wszystkich paszcz, i tych zainteresowanych lekcją i tych nie za bardzo. Poza tym rozrywki w postaci ciągania koleżanki za warkocz albo strzelania z gumek i papierowych skobli czy pokazywania jakichś interesujących obrazków na „smaRFonach” są znacznie ograniczone. Zwyczajowo mniej zainteresowani wchłanianiem wiedzy podczas klasycznej lekcji byliby widoczni i ich niepożądana aktywność mogłaby być cały czas pod kontrolą a więc ograniczona.
Ja tak rzucam tylko myśl i mogę być w „mylnym błędzie” ale Świat pędzi do przodu i coraz mniej jest sytuacji takich do których powiedzenia – „to się nie może udać” – nie są trafne. Środki techniczne już w zasadzie są i wystarczy jedynie wiedza i pomysły, jak je skutecznie zastosować więc po trzecie primo tak się stanie prędzej czy później.
Teraz czytam, że już rząd kaczy postanowił o przerywaniu lekcji z powodu marznących pup i przechodzeniu na nauczanie on-line w razie potrzeby.
Jak mówią, po doświadczeniach covidowych, ten typ nauczania nie sprawdził się ale to nie znaczy, że nie należy szukać jakichś lepszych rozwiązań.
.
Masz rację, że korepetycje indywidualne a nauczanie klasy to zupełnie co innego, no ale w przypadku konieczności może trzeba szukać metod i rozwiązań organizacyjnych które mogłyby skorzystać z doświadczeń rynku korepetycji.
@legat
Podziel sobie Pan ekran monitora na trzydzieści części. I jednocześnie prowadząc lekcję obserwuj te trzydzieści małych okienek. Powodzenia. Dostaniesz Pan odznakę Racjonalizatora i Przodownika Pracy Nauczyciela.
legat
28 LIPCA 2022
18:56
Nawiązujesz do technicznej metody przeprowadzenia lekcji.
Swoim wpisem chciałem zasygnalizować, że nie w tym problem. Moim zdaniem problemem polskiej szkoły jest brak odpowiedzialności rodziców za zachowanie ich dzieci w szkole. Nikt nie ponosi odpowiedzialności za to gdy uczniowie nie pozwalają nauczycielowi porządnie przeprowadzić lekcji. Nauczyciel nie ma narzędzi, aby ucznia skutecznie uspokoić. Dyrekcja jest bezsilna, bo odpowiednie przepisy są martwe. Większość rodziców uważa, że to sprawa szkoły. Kuratorium nie wspiera, a rozlicza, więc najlepiej zamiatać problemy pod dywan.
Natomiast korepetycje biorą ci uczniowie, którzy jako ofiary tej sytuacji mają dzięki korepetycjom szansę opanować materiał, zdobyć na egzaminach więcej punktów i w następnym etapie dostać się do lepszej szkoły. Tacy uczniowie to ci, których rodzice są zainteresowani, ale na szkole nie mogą wymóc pożądanej sytuacji, bo są w zdecydowanej mniejszości.
@legat
Poza opiniami skorumpowanych „ekspertów” i medialnej nachalnej propagandy nic nie uzasadniało wprowadzanie tak ostrych ograniczeń pandemicznych.
Jest wiele sposobów minimalizowania skutków epidemii lecz forsowano nie te, które są najbardziej efektywne lecz takie, które przynoszą największe zyski koncernom farmaceutycznym.
W czasie pandemii covidowi przypisano w Polsce 117 tys. zgonów lecz gdyby uwzględnić choroby współistniejące to byłoby maks. 20 tys. zgonów, które mozna by przypisać covidowi. Tymczasem w okresie pandemii mieliśmy ok. 200 tys. zgonów ogółem ( bez wnikania w przyczyny) więcej niż w analogicznym okresie przed pandemią. Krótko mówiąc – szkody jakie przyniosła polityka pandemiczna były 10-krotnie wyższe od korzyści. Ale bilans środków ( wpływów i wydatków na opiekę naszego zdrowia ) NFZ za ten okres wykazał 10,5 mld zł ZYSKU ( !!!) podczas gdy w latach poprzednich zawsze był deficyt rzędu 1-2 mld zł.
W Szwecji dzieciaki cały czas miały zajęcia w szkole i żadnej tragedii nie było.
@Kaesjot
„W czasie pandemii covidowi przypisano w Polsce 117 tys. zgonów lecz gdyby uwzględnić choroby współistniejące to byłoby maks. 20 tys. zgonów, które mozna by przypisać covidowi. Tymczasem w okresie pandemii mieliśmy ok. 200 tys. zgonów ogółem ( bez wnikania w przyczyny) więcej niż w analogicznym okresie przed pandemią. Krótko mówiąc – szkody jakie przyniosła polityka pandemiczna były 10-krotnie wyższe od korzyści. Ale bilans środków ( wpływów i wydatków na opiekę naszego zdrowia ) NFZ za ten okres wykazał 10,5 mld zł ZYSKU ( !!!) podczas gdy w latach poprzednich zawsze był deficyt rzędu 1-2 mld zł.
W Szwecji dzieciaki cały czas miały zajęcia w szkole i żadnej tragedii nie było.”
Śmiało proszę tą optymistyczną statystykę przytoczyć rodzinie mojej zmarłej na COVID koleżance nauczycielce. Szczególnie ten bilans zysków i strat doda im otuchy.
@legat
Podam to Waści na przykładzie. Za pomocą narzędzia inwigilujesz Waść grupę trzydziestu inwigilowanych. Ale oni wiedzą o tym narzędziu i mogą to narzędzie wykorzystać do:
-inwigilacji siebie nawzajem
-utrudniania Waści inwigilacji
-prowadzenia swojej wywrotowej działalności indywidualnie( social media, gry itp.) jak i grupowo(wymiana informacji, social media, gry itp.).
Na poziomie teorii marksizm-leninizm się sprawdził no ale w praktyce…
kaesjot
29 LIPCA 2022
10:06
Może w tym kontekście warto by przypomnieć sobie apokaliptyczne teksty Pana Autora tego bloga, teksty zawierające opisy zagłady szkolnego świata, jeśli rząd natychmiast nie rozprawi się z pandemią.
Nie mam pretensji do Pana Autora, choć wtedy apelowałem o to, aby nie podcinał gałęzi, na której siedzimy. Nie mam, bo trudno się dziwić temu, że funkcjonuje w „Ministerstwie Propagandy”. Pana Autora wolna wola.
RedBull (ad) 10.47,
tak, wiem, to się nie może udać.
Ja to już gdzieś słyszałem, acha, tak twierdził Smerf Maruda.
@RedBull11
Ludzie umierali, umierają i umierać będą i to jest pewne. Pozostaje tylko kwestia czasy, miejsca i przyczyny.
Znasz zapewne powiedzenie – ” śmierć jednostki to tragedia – śmierć milionów to statystyka”. To , że autorem tych słów jest Stalin nie zmienia faktu, iż jest to prawda.
Ktoś, kogo decyzje wpływają czy nawet decydują o losach milionów nie może kierować się emocjami opartymi na pojedynczych przypadkach lecz właśnie opartym na statystyce bilansem korzyści i kosztów.
Czy uważasz z słuszne poświecenie życia 10-ciu osób dla ratowania JEDNEJ ?
Czy ta Twoja koleżanka zmarła przed czy po wprowadzeniu szczepień?
A może miała inne choroby a covid był tylko tym „ziarnkiem, które przeważyło szalę’ ?
@legat
Minister zarządził, że lekcje zdalne miały odbywać się zgodnie z planem, jaki dzieci miały chodząc do szkoły. Proszę sobie wyobrazić dziecko z podstawówki, które ma siedzieć 7 godz.dziennie zamknięte samo w pokoju i wpatrywać się w ekran. To było z góry skazane na niepowodzenie, choćby nauczyciele stawali na głowie. I oni przeważnie naprawdę starali się bardzo. Ale gdyby dzieci w czasie tych lekcji nie pozakładały sobie różnych grup (teams, whatsapp ), gdzie mogły się komunikować, nie grały w gry itp, to wylądowałyby w psychiatryku. Starsze dzieci w liceum mogą się w ten sposób uczyć, jeżeli zależy im na wyniku matury (wiedzą na czym się skupić, kiedy udawać), ale nie dzieci z podstawówki. Proszę sobie spróbować wyobrazić 4 lekcje zdalne w tygodniu w-f. Jeżeli Pan myśli, że wystarczy kazać włączyć dzieciom kamerki, żeby ćwiczyły, to źle Pan myśli. W wielu klasach np.dziewczyny bałyby się, że klasowy głupek je nagra i wrzuci filmik do internetu. Wiele dzieci nie ma miejsca i bezpiecznych warunków do ćwiczeń w domu „na kamerce”. Ale zdalny w-f musiał się 4 razy w tygodniu odbyć. I finał był taki, że dzieci grały sobie w gry komp. i na w-fie i na matematyce.
kwant25 29 LIPCA 2022 9:59 do mnie: – Moim zdaniem problemem polskiej szkoły jest brak odpowiedzialności rodziców za zachowanie ich dzieci w szkole. Nikt nie ponosi odpowiedzialności za to gdy uczniowie nie pozwalają nauczycielowi porządnie przeprowadzić lekcji. Nauczyciel nie ma narzędzi, aby ucznia skutecznie uspokoić.
Kwant25,
pozwolę sobie się z Tobą nie zgodzić. Nauczyciel ma skuteczne i świetne narzędzie do tego aby zachowanie uczniów było jak należy. Tym narzędziem jest autorytet. Jeśli go posiada, to problemów z zachowaniem uczniów w zasadzie nie ma.
Dam Ci przykład.
Kiedyś byłem świadkiem naocznym i bliskim jak dwie klasy, z tej samej szkoły wyjechały na kilka dni na „Zieloną szkołę”. Wychowawcą jednej z tych klas była nauczycielka matematyki i fizyki a drugiej humanistka powiedzmy.
„Odprawione” przed wejściem na strzeżoną plażę nadmorską nastolatki, zgodnie z poinstruowaniem matematyczki nie ośmieliły się wyrywać przed nauczyciela, wchodziły do wody na raz w liczbie ustalonej przez wychowawcę z ratownikiem i nie wydzierały się wniebogłosy. Z drugą klasą było zupełnie inaczej. Wychowawczyni nie była w stanie zapanować nad rozwrzeszczaną hałastrą która nie reagując na polecenia wychowawczyni rzuciła się do wody szaleć bez kontroli.
Podobnie pewnie bywało na lekcjach bo spotkałem się z refleksją jednej z uczennic, która wyraziła się, że lubi matematykę bo może na lekcji odpocząć od wrzasków i bałaganu. Uff, nareszcie matma!
Kłamstwo nowogrodzkie ma nogi
https://konkret24.tvn24.pl/polska,108/rzecznik-rzadu-o-podwyzkach-dla-nauczycieli-za-czasow-po-psl-i-pis-czego-nie-mowi,1113507.html
@legat
A w jaki sposób Pan by używał tego narzędzia w postaci autorytetu na lekcji zdalnej np.w branżówce? Gdyby Pan kazał uczniom włączyć kamerkę, żeby ich widzieć, to odpowiedzą, że nie mają, gdyby kazał odpowiedzieć ustnie na pytanie, to odpiszą, że nie działa im mikrofon. Za to potrafią bardzo uatrakcyjnić klasie lekcje np.wydawaniem różnych odgłosów. Na zdalnych lekcjach w podstawówkach tak robiły np.dzieci, które potem idą do tych branżówek i nie obchodzą ich oceny. A narzędzia w postaci autorytetu musiałby Pan używać b.ostrożnie, bo każdy najmniejszy błąd mógłby być usłyszany przez rodziców. A wtedy byłyby skargi i to Pan by się najbardziej musiał tłumaczyć z „autorytetu”.
Szanowna Pani Różo,
bardzo proszę nie ustawiać mnie w pozycji broniącego stanowisko pewnego oszołoma przebranego za ministra. Nie wiem na ile zasadne było i ma być zarządzane nauczanie on-line ponieważ o zagrożeniach typu epidemia nie mam pojęcia i nie będę zabierał głosu w tej kwestii. Dywaguję sobie tylko, czy prowadzenie szkoły „on-line” w razie absolutnej konieczności jest jakimś wyjściem gdy lekcje stacjonarne nie są możliwe. Twierdzę z maniakalnym uporem, że lepsza jest szkoła on-line niż żadna i rzecz w tym jak ją najlepiej zorganizować aby szkoda i straty były jak najmniejsze. Chodzi o to aby straty i problemy jakie Pani sygnalizuje były jak najmniejsze.
Pozdrawiam w zasadzie podzielając Pani opinię.
Pani Różo,
może to Pani już wie ale zacytuję ciekawostkę z TVN24: – „W Katolickim Liceum w Tomaszowie Mazowieckim egzaminu maturalnego nie zdał żaden z kilkunastu absolwentów placówki. Wcześniej zespół szkół, w którym działa liceum, odwiedził i chwalił minister Przemysław Czarnek, a uczniowie otrzymywali tam bardzo dobre stopnie. Na tę szkołę tylko w zeszłym roku wydano z publicznych pieniędzy ponad 200 tysięcy złotych.”
Tak, że widzi Pani, gdyby to była szkoła „on-line” to może nie byłoby tak fatalnie poneważ abiturienci podeszliby bardziej krytycznie do własnej oceny poziomu wiedzy jaki posiadają i mniej polegali na nauczaniu stacjonarnym kato-belfrowskiego bawaństwa które wbiło ich w przekonanie, że zdobyli przy ich nauczaniu stacjonarnym wiedzę która da szansę zdania matury.
legat
29 LIPCA 2022
13:05
Masz rację 🙂
Ale autorytet jest związany z bardzo specjalnym talentem – tzn. instynktem wodza. Jest on niezbędny nie tylko w zawodzie nauczycielskim.
„Boss” w każdej dziedzinie musi go posiadać, inaczej będzie złym, nieudolnym szefem. Bez tej zdolności na nic nie przyda się głęboka wiedza, bo nauczyciel nie będzie jej w stanie solidnie przekazać.
Z pewnoscią dodatkowym problem jest fakt , że nie każdy kandydat na nauczyciela zdaje sobie sprawę z tego czy posiada tę niezbędną cechę. Dopiero w pracy jest konfrontowany z własną niemocą. Bo dzieci i młodzież od razu wyczuwają tę słabość i robią co chcą.
Zacytowaleś pewną wypowiedź @kwanta25, o odpowiedzialności rodziców za zachowanie dzieci. Problem w tym, że sami rodzice bardzo często nie radzą sobie z dziećmi, bo nie mają potrzebnego autorytetu 🙂
basia.n 29 LIPCA 2022 20:29 do mnie: –Ale autorytet jest związany z bardzo specjalnym talentem – tzn. instynktem wodza. Jest on niezbędny nie tylko w zawodzie nauczycielskim.
Basiu.N,
nie do końca się mogę z Tobą zgodzić. Wodzowskie talenty z pewnością są przydatne ale nie takie znowu niezbędne. Autorytet można mieć bez tych predyspozycji też. No bo weź np. taką orkiestrę symfoniczną. Czy „pierwszy skrzypek” musi mieć talenty wodzowskie czy wystarczy aby był wyśmienitym instrumentalistą? A w orkiestrze jazzowej „pierwszy trębacz” musi być wodzem, czy starczy, żeby najlepiej „trombitował”? 😉 Mają autorytet za profesjonalizm.
Podobnie może być z nauczycielem, który buduje sobie autorytet w szkole przez lata i się on utrwala albo upada np. w rezultacie nieformalnych przekazów starszych, młodszym kolegom. A liczy się wszystko, wiedza, podejście do …, zrozumienie, konsekwencja w działaniu i generalnie prfesjonalizm. Czy może mieć autorytet nauczyciel, który zapowiedział klasówkę, zrobił ją i przez pół miesiąca nie sprawdził i nie podał ocen? Albo taki co się permanentnie spóźniał do roboty?
Pozdrawiam.
legat
29 LIPCA 2022
13:05
„Autorytet”, to nie jest „narzędzie”, za pomocą którego można uspokoić uczniów na lekcji.
Też znam z autopsji taką historyjkę. Po kilku rozmowach z uczniami okazało się, że tej Pani dzieci się panicznie boją i stąd ten „autorytet”.
Ale czy o to chodzi ?
Kwant25,
sorry ale akurat w przypadku o którym piszę się mylisz. Napisałem akurat o nauczycielce której większość zawodowych lat przypadło na szkołę na nowym osiedlu gdzie oczywiście szkoła do wybudowania była na ostatnim miejscu więc dziatwa uczyła się (1600 uczniów w szkole przewidzianej na 400) na trzy zmiany. W związku z tym kółka zainteresowań, matematyczne i fizyczne ta nauczycielka prowadziła przed lekcjami (na 7.00) bo brakowało sal. Rodzice pytali co ona tym dzieciom robi, że się zrywają w środku nocy i pędzą bladym świtem do szkoły. Oczywiście niektóre tylko ale liczone w dziesiątkach. Ta osoba na swoim koncie 143 laureatów olimpiad więc akurat mylisz się tutaj. Strach? Jeśli tak to przed reakcją koleżanek i kolegów na wygłupy i przeszkadzanie w lekcjach.
Znam tę osobę dość dobrze a jej dawni uczniowie, bardzo wielu, utrzymuje z nią kontakt na tych wszystkich mesendżerach, instagramach i pejsbukach. Ci zajmujący dziś wysokie pozycje w hierarchii społecznej traktują ją z wielkim szacunkiem. Zapraszana jest na wiele „zjazdów klasowych” które sobie czasami organizują. Ze strachu?
Dyskutując o uczniach i nauczycielach należy określić o jakich uczniach ( grupa wiekowa ) jest mowa, bo to są całkiem inne grupy dzieciaków i w związku z tym różne są wymagania dotyczące nauczycieli ucząca daną grupę wiekową dzieciaków.
Każdy z Was ma rację i jednocześnie jej nie ma – zależy o której grupie pisze. To co jest zaletą u nauczyciela nauczania początkowego może być wadą u „przedmiotowca” licealnego.
To, o czym pisze @basia.n doskonale pasuje do nauczycieli nauczania początkowego choć jestem zdania, iż na wyższych poziomach nauczania też się sprawdzi.
Co o tym sądzicie ?
legat
29 LIPCA 2022
21:28
Może na początek małe sprostowanie.
Skoro już mowa o orkiestrze symfonicznej – to podałeś niezbyt trafny przykład, powołując się na tzw pierwszych muzyków w grupach. Oni są tylko lepszymi instrumentalistami niż ci inni, dlatego to oni dostają partie solówek .
Ale wykonanie utworu znajduje się wyłącznie w rękach jednej osoby – dyrygenta.
A on właśnie powinien mieć tę niezbędną cechę, to nieuchwytne „coś” które pociąga innych za nim. Nie wystarczy wiedza dyrygenta, żeby pociągnąć za sobą zespół, żeby mieć prawdziwy zapał ludzi do pójścia za nim. To mają ci Wielcy.
Jeśli chodzi o zespól jazzowy, to tam dokonuje się wszystko wspólnie, poprzez wpływ jednego muzyka na innego – bo tam jest improwizacja. Artyści szukają się wzajemnie i tworzą zespoly, bo dobrze komunikują się ze sobą muzycznie 🙂
A teraz wracając jeszcze do autorytetu nauczyciela – masz oczywiście rację.
Ale związane jest to z talenten nauczania. Bo to jest klucz tego zawodu. Posiadając tę samą wiedzę jeden potrafi ją przekazać każdemu, a inny nie.
Umieć tak tłumaczyć, aby było to zrozumiałe dla ogółu ( w wypadku przedmiotów ścisłych) a w humanistycznych – podać wiedzę bez zanudzania na śmierć.
Oczywiście chodzi również o postawę jako człowieka , bo to również albo imponuje młodym ludziom, albo odrzuca. To trudny i niezmiernie odpowiedzialny zawód, a tak bardzo niedoceniany w wielu społeczeństwach.
Pozdrawiam również 🙂
kaesjot
30 LIPCA 2022
9:52
To o czym pisałam dotyczy każdej grupy wiekowej. Bo silna osobowość wywiera pozytywny wpływ w każdym wieku.
Ale ważne jest również ( tak jak w wychowywaniu własnych dzieci) jasne postawienie czego się od nich oczekuje, określić granice i być konsekwentnym.
W ten sposób buduje się autorytet.
Basiu,
skoro uważasz, że podany przeze mnie przykład z orkiestrą jest nietrafny to z pewnością masz rację i przyjmuję Twoje uwagi z pokorą 😉 Dalej też pozostaje się z Tobą zgodzić.
Przyznam się Ci w tajemnicy że jestem z wykształcenia belfrem ale nigdy nie pracowałem w szkole bo już na praktykach odkryłem że posiadam wyjątkowy antytalent pedagogiczny. Nie miałem ani stosownego podejścia ani umiejętności przekazywania wiedzy. Może byłem za młody i miałem zbyt mało życiowego doświadczenia bowiem maturę zrobiłem jako nieletni a te praktyki miałem jeszcze zanim nabyłem uprawnień do zawarcia związku małżeńskiego, które pozwalały na to osobnikom rodzaju męskiego dopiero w wieku 21 lat. Takie czasy były.
Swoje antytalenty dot. umiejętności przekazywania wiedzy potwierdzałem zresztą próbując pomóc w nauce progeniturze.
Ponieważ zarobiłem trochę kasy z praw autorskich w tym. w wydawnictwach pedagogicznych a także w mediach to uważam się za mającego co do edukacji ogólne pojęcie nie zamącone znajomością istoty rzeczy ale jest trochę tak jak np. z trenerem brydżowym. Wszystko umie, rozwiąże najtrudniejsze zadania, przeprowadzi celne analizy a jak siądzie do stołu na turnieju to pod presją czasu i adrenaliny nie potrafi tych swoich super umiejętności i wiedzy wykorzystać i jego decyzje są nietrafne.
Taka sytuacja.