Czarnek wprowadza prokuraturę do szkół
Jeszcze lex Czarnek nie weszło w życie, a minister edukacji i nauki już z niego korzysta. Właśnie zawiadomił prokuraturę, iż w gdańskich szkołach realizowany jest program „Zdrovve Love”. Z tego powodu dyrektorzy trafili pod pręgierz.
Program „Zdrovve Love” dotyczy zdrowia prokreacyjnego. Tymczasem stanowisko ministra edukacji i nauki jest takie, że dzieci o seksie nie powinny wiedzieć nic. Kto się z tego wyłamie, temu na głowę wyślemy prokuratora. Z tego powodu 14 dyrektorów musi teraz przygotowywać się do obrony przed prokuratorskimi oskarżeniami. Na razie prokuratura gromadzi dowody (szczegóły sprawy tutaj).
Dyrektorzy dostali od Czarnka jasny sygnał: nie wychylać mi się, bo dam wam prokuratorskim batem po tyłku. Minister podcina nauczycielom skrzydła: najbezpieczniej jest nie robić nic. Należy tylko realizować podstawy programowe, a te są pisowskie. Dyrektorzy gdańskich szkół pewnie są w szoku. Nie martwcie się, rok nie wyrok. Kara za tego typu działanie jest na razie niewielka.
Komentarze
Jeśli tam u nich wszystkie decyzje podejmuje się pod wpływem do-nosów wzmożonych dewotów, to znaczy, że państwo faktycznie wstało z kolan i całe uchachane buja się na kokainie.
„Nie wiem, jak było z wami, ale ja w szkole więcej nauczyłem się poprzez sprzeciw niż poprzez pasywne przyswajanie”
Czego całej szkolnej młodzieży ze szczerego serca życzę. Tylko tak można choć trochę naprawić świat, który młodym przekażą kiedyś dorośli.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/die-welt-o-lex-czarnek-polska-mlodziez-nie-zyje-na-marsie/rte6vvz,79cfc278
„Nie wiem, jak było z wami, ale ja w szkole więcej nauczyłem się poprzez sprzeciw niż poprzez pasywne przyswajanie”
No tak! Tyle że najpierw trzeba mieć coś, żeby się temu sprzeciwić. Polityka min. Czarnka zdaje się wychodzić na przeciw temu zapotrzebowaniu na sprzeciw. Tymczasem jego oponenci najczęściej nie dopuszczają żadnej formy sprzeciwu wobec proponowanych przez nich idei. W szkole urządzonej wg ich sztychulca red. Posner nie nauczyłby się niczego, bo zajmowałby się wyłącznie „pasywnym przyswajaniem” , czyli właściwie niczym . Po cóż bowiem przyswajać sobie coś, co z góry uważa sie za własne?
Skandalem jest, że szkoła, mająca wspomagać rodziców w wychowaniu dzieci, staje się narzędziem demoralizacji, i to za pieniądze tych rodziców-podatników.
Swoją drogą to jest trochę dziwne, że dzieci z Gdańska i okolic są aż tak tępe w „tych” sprawach i potrzebują specjalnych programów.
https://niezalezna.pl/312111-chcemy-szkoly-wolnej-od-ideologii-licealisci-z-gdanska-sprzeciwili-sie-programowi-zdrovve-love
@ Panie Kubaszko- Jeżeli Panu się nie podoba szkoła państwowa to zawsze można posłać dzieci do szkoły niepublicznej, najlepiej katolickiej.
Jeżeli Pan nie jest bardzo młody i rzeczywiście pamięta czasy tzw komuny, to pewnie mówi Panu coś nazwa „klasztor ss Przytulanek” i niekoniecznie chodziło tu o liceum pielęgniarskie.
A jeżeli Pan tylko udaje dojrzałego mężczyznę i mleko pod nosem jeszcze nie wyschło to podpowiem: jest taki żeński zakon, który prowadzi i za komuny też prowadził szkoły dla dziewcząt.
@RK
„Skandalem jest, że szkoła, mająca wspomagać rodziców w wychowaniu dzieci, staje się narzędziem demoralizacji ” – zgoda, na przykład zgadzając się na wyświetlanie filmu propagandowego „Niemy krzyk” czy też na comiesięczne upamiętnianie śmierci Lecha i tylko coroczne Jozuego. Najbardziej jednak demoralizuje wbijanie do młodych głów przekonania, że „pokoloruj Jezuska” ma cokolwiek wspólnego z wiedzą, której świątynią powinna być szkoła.
@Wawrzyniec
Nie chcą ideologii w szkole, niech się wypiszą z kościelnej katechezy uprawianej pod pozorem szkolnej lekcji. Z czasów komuny zapamiętałe, że politykom najłatwiej u innych krytykować swoje grzechy. Por. obecny nepotyzm, kumoterstwo, zamiatane pod dywan afery, pieniądze i spółki.
@Mad Marx 12 LUTEGO 2022 15:42
Na szczęście niekoniecznie katolickiej 🙂
Trend do zabierania dzieci z gułagu katopolo jest widoczny. Ale niestety, te prywatne szkoły nie są tanie.
https://www.edziecko.pl/Junior/7,160035,28100603,rodzice-zabieraja-dzieci-ze-szkol-publicznych-syn-chodzi-do.html#s=BoxOpMT
Tymczasem Czarnek walczy z wiatrakami – bo w gdańskich szkołach, na które doniósł poseł PiS, takiego programu nie ma.
https://natemat.pl/396623,czarnek-naslal-prokurature-na-szkoly-powod-edukacja-seksualna
Próby zainstalowania przez polską ( w tym przypadku gdańską ) inteligencję w kraju raczej konserwatywnym, czegoś (ideologia LGBTQ) co jest szczytowym osiągnięciem ideologicznym myśli światowej i europejskiej, przypomina jedynie tragifarsę z ubiegłego stulecia z kraju naszego wielkiego wschodniego sąsiada, kiedy rosyjska inteligencja próbowała wcielać w życie przesłanie z „Kapitału” Marksa, chociaż kraj dopiero opuścił epokę feudalną i największym problemem było wyprodukowanie kapitalistów.
A u nas zamiast z wiadomych powodów propagować wszystko co związane jest z demografią , to polskie elity intelektualne w poczuciu wielkiej dziejowej misji, krzewią ideę o zerowej zdolności prokreacyjnej.
Ciekawe, czy małpy już o tym wiedzą?.
Z ideologizacją nauczania mamy do czynienia, gdy przekazywaniu wiedzy towarzyszą emocje i narzucanie oceny .
A nie można jej przekazywać w formie zwykłej INFORMACJI , że takie i inne rzeczy występują bez przypisywania im ocen pozytywnych lub negatywnych z podkreśleniem, że każdy ma prawo do ich WŁASNEJ oceny, która winna być uszanowana przez innych – szczególnie wobec mających odmienną i BEZ WZAJEMNEJ AGRESJI.
Należy także określić granice NORMY by mieć prawo do określenia osób w tych granicach się nie mieszczących jako NIENORMALNYCH.
Ową „nienormalność” należy traktować ze zrozumieniem i nie powinna ona być źródłem wzajemnej agresji, gdyż III-cia zasada dynamiki obowiązuje nie tylko we fizyce.
Wg mnie negatywne oceny „odmieńców” najczęściej są właśnie tego przykładem – im bardziej ostentacyjnie nachalnie a niekiedy wręcz agresywnie manifestują swoją „odmienność” domagając się na dodatek szczególnych praw dla siebie z tego powodu z tym gwałtowniejszą spotykają się reakcją tych „normalnych”
A jeżeli już tak bardzo polska inteligencja lubi propagandową robotę, to nie powinna iść na łatwiznę i głosić swoje idee LGBTQ u swoich ( Trójmiasto i wielkie aglomeracje), w swoim środowisku, ale powinna iść „w lud”, „do ludu” w zabobonne powiaty ściany wschodniej i tam , nawiązując do pięknych tradycji pierwszych lat wiadomego ustroju – w składzie co najmniej trzyosobowym, jak niegdyś towarzysze z powiatu – nieść ten niewdzięczny kaganek higieny seksualnej w proste chłopskie chaty.
Wiem, że to może być wyzwanie dla wielu czynników agitujących, ale towarzysze z Partii też lekko nie mieli, a jednak Polskę zelektryfikowano i do stosowania nawozów sztucznych w końcu przekonano polskiego chłopa.
Z dobrych przykładów winno czerpać się wzorce do swoich prekursorskich działań.
Nawet dzisiaj.
@Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński
Proszę poczytać o Danielu Rycharskim i jego projekcie „Opieka rodzinna”
@WB
Prof Lew-Starowicz o tzw. podwójnym standardzie:
– Najbardziej są na to narażone osoby wychowywane w ramach restrykcyjnego przekazu, kultury mówiącej o tym, że seks jest tematem tabu, że o nim się nie rozmawia. A więc znów: bardzo słaba edukacja seksualna, wiedza na temat fizjologii, seksualności, kultury, sztuki erotycznej. A jednocześnie mocny, konserwatywny przekaz moralny, w którym ciało, nagość są traktowane jako coś wstydliwego, żeby nie powiedzieć złego, podobnie jak odczuwanie pożądania, wszelkie myśli, fantazje seksualne, seks pozaprokreacyjny, a co za tym idzie, seks w związku jest wstrzymany właściwie do momentu zawarcia małżeństwa. A i potem ograniczony raczej do prokreacji.
Tymczasem z drugiej strony…
– …jest poszukiwanie ujścia dla potrzeb seksualnych. I w takim właśnie układzie dość często pojawia się oglądanie pornografii, masturbowanie się, najczęściej z dużym poczuciem winy. Nieskrępowana relacja seksualna możliwa jest tylko z osobą, z którą nie czuje się zaangażowania emocjonalnego. I w związku z tym „podwójny standard” niesie ze sobą ogromną trudność w tworzeniu bliskich, zaangażowanych relacji, w których też funkcjonuje seks. Bo te dwie sfery zostają trwale rozdzielone.
Co w praktyce może wyglądać jak?
– Przypuśćmy, że mamy młodego, heteroseksualnego mężczyznę, którego bardzo podniecają kobiety wyzwolone, uwodzące, epatujące seksualnością, generalnie takie rodem z filmów pornograficznych. On zdaje sobie z tego sprawę i ma jednocześnie poczucie winy. Tak samo wini się z powodu tego, że się masturbuje. A jednocześnie na ołtarzu stawiana jest partnerka, która ma być niewinna, cnotliwa, właściwie zupełnie odarta ze sfery seksualnej. I młodzi potem wiążą się ze sobą, po ślubie przystępują do próby nawiązania relacji seksualnej i przede wszystkim często nic z tego nie wychodzi, bo trudno jest mu w ogóle odczuwać pożądanie, jeżeli jego żona z trudem mu się kojarzy jako możliwa partnerka seksualna. A też trudno mu jej okazywać swoje pożądanie, pragnienia, fantazje. W ogóle myśleć o seksie w inny sposób niż prokreacyjny. I tu rodzą się dramaty tych ludzi, bo oni nie wiedzą, jak w ramach tego wszystkiego realizować swoje życie seksualne.
I wtedy, jak rozumiem, on realizuje je w tajemnicy, przed komputerem, za pośrednictwem porno.
– Często tak jest. Ale może być też tak, że ta sfera seksualna zostaje wyparta, stłumiona, nierealizowana, co może tworzyć dodatkowe napięcia.
Zapewne Pan tego nie przeczytał, ale i tak streszczę: to, co Pan proponuje to niemal pewna recepta na nieudany związek małżeński, czyli na zmarnowane życie co najmniej 2 osób.
Cóż za skandaliczne treści propaguje się w ramach zdrovvlove?
Zapamiętaj!
Twoje prawa seksualne oznaczają:
– Prawo do prywatności: Twoje życie seksualne jest Twoje; nie musisz się z niego tłumaczyć. Zawieraj związki jakie chcesz, oparte na zgodzie każdej ze stron.
– Prawo do korzystania z dobrodziejstw postępu naukowego i jego zastosowań: masz prawo do rzetelnej wiedzy na temat seksualności i antykoncepcji oraz korzystania z tej wiedzy w zgodzie ze
swoim sumieniem.
– Prawo do równości i wolności od dyskryminacji: masz prawo do korzystania ze wszystkich swoich praw seksualnych niezależnie od Twojej płci, rasy, wieku, orientacji seksualnej itp.
– Prawo do podejmowania decyzji o posiadaniu lub nieposiadaniu dzieci, o ich liczbie oraz odstępach czasowych między dziećmi oraz prawo do informacji i środków niezbędnych do podejmowania tych decyzji: masz prawo planować, czy i kiedy chcesz założyć rodzinę i jaki ma ona mieć kształt.
– Prawo do wolności od wszelkich form przemocy lub przymusu: to Ty wiesz, kiedy i jakiej seksualności pragniesz; nikt nie ma prawa przymuszać Cię do niczego.
– Prawo do zawierania, życia w i rozwiązywania
małżeństw, związków partnerskich i innych relacji opierających się na pełnej i niewymuszonej zgodzie Twojej i partnera: nikt nie może Ci nakazać ani zakazać z kim się zwiążesz; to Ty decydujesz w jakiej chcesz być relacji.
– Prawo do wolności myśli, opinii oraz wyrażania ich: dopóki Twoje działania nie naruszają praw i wolności innych ludzi, masz prawo do wyrażenia siebie w sposób, jaki jest spójny z Tobą i z Twoimi
pragnieniami
…
CZY WIESZ, ŻE: Większość ludzi, kobiet i mężczyzn, masturbuje się. Masturbacja to jeden z normalnych i zdrowych przejawów seksualności, zarówno samodzielnie, jak i w relacji. Wszyscy ludzie, na każdym etapie życia są istotami seksualnymi.
– Bycie istotą seksualną nie jest równoważne z byciem gotowym do relacji seksualnych.
– Nasza seksualność ewoluuje w toku naszego rozwoju.
– W początkowym okresie rozwoju odkrywamy istnienie płci, różnice między kobietami i mężczyznami, własną budowę ciała itp.
– Całość tych doświadczeń kształtuje naszą wiedzę o cielesności i wpływa na naszą seksualność
CZY WIESZ, ŻE: Seks jest nie tylko dla młodych; osoby starsze deklarują dużo większe zadowolenie i częstotliwość aktywności seksualnej niż młode.
@Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński 12 LUTEGO 2022 20:38
„jednak Polskę zelektryfikowano i do stosowania nawozów sztucznych w końcu przekonano polskiego chłopa”
Ba, nawet zlikwidowano analfabetyzm…
Trzeba było dopiero ćwierćwiecza dzikiego i chciwego neoliberalizmu spod znaku Balcerowicza & Spółki, aby pojawił się wtórny analfabetyzm.
Przypomnę, w roku 2015 – według badań Biblioteki Narodowej – tylko około jednej trzeciej naszych rodaków przeczytało w ciągu dwunastu miesięcy jakąś książkę lub choćby jej fragment, a jedynie 8% Polaków przeczytało wówczas książek siedem lub więcej.
A przecież jeszcze w 2000 roku co najmniej jedną książkę w roku przeczytało 54% ankietowanych, a siedem pozycji lub więcej – aż 24%.
Tygodnik „Polityka” – przy bardzo wysokim poziomie – potrafił kilka dekad temu sprzedawać co tydzień i 400000 egzemplarzy. W ostatnich latach jego siermiężny kontynuator – zniżając znacznie poziom, aby znaleźć czytelnika – sprzedaje jedynie około 90000 egzemplarzy…
Dla porównania – wybitny niemiecki tygodnik „Die Zeit”, wychodzący cały czas w formacie dużej płachty gazetowej, sprzedaje co tydzień średnio 600683 egzemplarzy (dane za IV kwartał 2021 roku)… 🙂
A przecież Niemcy mają jeszcze choćby bardzo dobry „Der Spiegel”, ze średnią sprzedażą w IV kwartale ubiegłego roku na poziomie 699678 egzemplarzy… 🙂
@Róża
Przeczytałem. Również przejrzałem wywiad. Ciekawe próba wniknięcia w problem, aczkolwiek jest to spojrzenie na zjawisko LGBT osoby z artystyczną duszą, i jakaś autorska próba zespawania styku tych dwóch, mentalnych i kulturowo różnych światów.
Gorzej wygląda , kiedy zjawisko nie żyje w/g własnego „mikrocyklu”, tylko każda ze stron kulturowego sporu próbuje wyzyskać je do swoich bardzo mało wyszukanych politycznie interesów i stara się do tego dołożyć swoje pomysły ideologiczne.
Czyli, do czegoś co żyje jakimś swoim własnym, naturalnym życiem, chce dodać jedyni słuszną wersję estetyczną zjawiska.
Porównanie.
Na garnek gliniany, wyprodukowany tradycyjną metodą przez Pana garncarza we wsi Pawłów, chce się koniecznie nanieść szlaczek wymyślony w powiatowym domu kultury w Paryżu, czy innym Nowym Jorku.
I osoba która ten szlaczek umieści na garnku glinianym, myśli, że to jest piękne.
A sam Pan Rycharski?
Za mało o nim wiem, ale ten fragment wywiadu ciekawy.
. Ostatnio miałem przyjemność poznać dominikanina ojca Macieja Ziębę i bardzo bym chciał, żeby był konsultantem moich nowych projektów. Zwykle jest ksiądz, z którym współpracuję przy danym projekcie.”
Szczególnie ciekawy w momencie kiedy, dosłownie wczoraj skończyłem lekturę książki ( niestety zmarłego w ubiegłym roku) OP Macieja Zięby „Pontyfikat na czasy zamętu”.
Ciekawy zbieg okoliczności.
Ale za informacje o Danielu Rycharskim dziękuję.
Stalinizm wraca 🙁
Jagoda
13 lutego 2022
9:45
Oświadczasz, że stalinizm wraca.
Nie wiem, czy nie za bardzo się biczujesz, a może Ty jesteś tak ogólnie przypadek masochistyczny, albowiem:
Funkcjonariusz służb specjalnych ZSRR najwyższego szczebla. Pierwszy zastępca przewodniczącego OGPU to nie kto inny jak Gienrich Grigorjewicz Jagoda.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gienrich_Jagoda
@Płynna Rzeczywistość
Ściganie dyrektorów i nasyłanie prokuratora jest tak samo mądre jak większość pomysłów ministra. To był program tylko dla chętnych, udział w nim wymagał zgody rodzica. Proszę się jednak zastanowić dlaczego w Gdańsku, mieście zamożnych, liberalnych, nowoczesnych zwolenników Tuska wzięło w nim udział w ciągu 3 lat tylko 835 uczniów. Pominął Pan te elementy programu, które mówią o tożsamości i orientacji-„każda osoba może określić swoją orientację seksualną w całkowicie niepowtarzalny sposób, zupełnie wyjątkowym określeniem”. Jestem bardziej liberalna od wszystkich panów tu piszących, ale wiem co to znaczy dziecko w wieku dojrzewania ze zmiennymi humorami, burzą hormonów i naturalną potrzebą buntu przeciwko światu dorosłych. Proszę sobie wyobrazić, że do szkoły, w której obecnie nie dzieje się nic ciekawego poza robieniem dzieciom sprawdzianów, przychodzi edukator seksualny- młody, fajny, fajnie ubrany, mówiący językiem, który trafia do nastolatków i opowiada im, że mogą sobie wybierać dowolnie płeć i orientację. I mówi to dzieciom w I kl.LO czyli we wrześniu będą to czternastolatki. Rodzice jak widać w większości uważają, że to jeszcze nie ten moment, w tym wieku wybieranie sobie płci i orientacji odbywa się bardziej na zasadzie buntu przeciwko dorosłym, prowokowania. Zawód edukatora seksualnego nie jest uregulowany, więc może się tym zajmować każdy, kurs na edukatora trwa 3 weekendy. Pamięta Pan jak belferxxx przesyłał Panu linki opisujące awanturę na UJ i nagonkę na dr Magdalenę Grzyb? Te świruski urządzające tę nagonkę przecież mogłyby być edukatorami czternastolatków i różnych rzeczy mogłyby ich nauczyć, ale na pewno nie tolerancji.
Czarnek w najlepszej formie:
„Zapisy Rozporządzenia MEiN […] wprowadzają w Polsce z dniem 1 września 2022 roku dwa standardy nauczania języków mniejszości narodowych: jeden dla mniejszości niemieckiej, drugi – dla pozostałych mniejszości. … W par. 8 w ust. 3 po wyrazach: ‚w wymiarze trzech godzin tygodniowo’ dodaje się wyrazy: ‚, a w przypadku uczniów należących do mniejszości niemieckiej – w wymiarze jednej godziny tygodniowo”
Dodajmy do tego 60-procentowe reklamy telewizyjne z żarówką i flagą złej Unii.
Bardzo ciekawe, do czego to doprowadzi. Może liczy na to, że Putin naprawdę napadnie na Ukrainę i wtedy Unia nagle wszystkie grzechy PiSowi wybaczy?
Kiedyś miał swój blog , ale kilka lat temu przestał pisać.
A na swoim blogu popełnił kiedyś taki tekst:
https://makowski.blog.polityka.pl/2017/02/13/milosc/
Przynudzałem trochę jako Aaron S.
Niektóre moje komentarze można przeczytać, bo w niektórych trochę przynudzałem.
Resztę można przewijać – blogowa sieczka.
Róża,
Naprawdę myśli pani, że ktoś może zmienić swoją tożsamość seksualną pod wpływem informacji, że to w ogóle się zdarza??? Że w ciele zasadniczo kobiecym może tkwić osoba nabuzowana testosteronem lub na odwrót? Że stanie się człowiekowi krzywda, jeśli zacznie uświadamiać sobie swoją homoseksualność w wieku 16 a nie 25 lat? I że nie musi się z tego powodu rzucać pod pociąg ani oczekiwać mąk piekielnych? Myśli Pani, że pani dzieci nigdy nie spotkały się z pornografią? Ja aż wstydzę się przyznać, w jakim wieku mnie się to przytrafiło, bo to dowód na to, jak jestem stary i niedopasowany do płynnej współczesności. Wyobraża sobie Pani związek z osobą, która „świat porno” myli ze światem realnym? Jako kobieta zdaje sobie Pani sprawę, że istnieją kultury, w których kobieta bez opieki mężczyzny automatycznie staje się przedmiotem agresji seksualnej, jaka może spotkać prostytutkę, że nawet w znajdującej się w cywilizowanej, „lewackiej” Europie „prostytutki nie można zgwałcić” i na pewno nie chciałaby Pani, by jej córki dorastały w takim otoczeniu? I że ta „opieka”, po zamążpójściu, często sprowadza się do uczynienia z kobiety takiej mniej zniewolonej niewolnicy, że przypomnę sprawę tego świętoszkowatego samorządowca, który napisał żonie regulamin, a w nim, na którą godzinę ma być obiad, a o której żona ma być gotowa na seks. Czy ten człowiek i ta kobieta straciliby coś, gdyby w szkole zamiast słuchać p… katechetki o znaczeniu dziewictwa, iże seks bez intencji prokreacyjnej to grzech, wzięli udział w takich zajęciach jak w Gdańsku? Wątpię, czy jego w kilka godzin dałoby się nauczyć szacunku dla kobiet, ale może ona szybciej zrozumiałaby, że zmierza w stronę lub już znalazła się w toksycznym związku? Ile młodych ludzi usiłuje popełnić samobójstwo, ilu zabija się skutecznie, ile popada w depresję z powodu odrzucenia przez najbliższe otoczenie ze względu na zaburzenia ich w orientacji seksualnej, które nie są przecież niczyją winą?
Gender jest w takim samym stopniu ideologią, w jakim jest nią religijne przekonanie o podległości kobiety mężczyźnie, w jakim jest nim przekonanie, że każdy, kto nie jest białym protestantem, nie jest pełnym człowiekiem, a kolorowi to już prawie zwierzęta, i jest nią przekonanie, że kolor skóry nie ma znaczenia, a podział na rasy ludzkie jest narzędziem ludzkiego zniewolenia. To dlatego ruchom feministycznym i antyrasistowskim tak bardzo po drodze z „ideologią LGBT”. A jednocześnie rasistom, faszystom, narodowcom i generalnie całej prawicy — z ruchami religijnymi każdej maści.
Swoją drogą jest co najmniej dziwne, że z jednej strony Europa, na której terenie dzieje się tyle – według niektórych dobrego – w kwestii edukacji seksualnej i taką wagę przykłada się do seksualności w życiu nie tylko dzieci i młodzieży, a z drugiej strony tak świetnie wyedukowana w „tych sprawach” społeczność jest tak marnie mobilna demograficznie.
Tak marnie, że mieszkańcy innych kontynentów nazywają Europę „bezdzietną babcią”.
I widocznie z tego powodu, w innych częściach świata tak bardzo niechodliwe jest owo słynne europejskie Wychowanie seksualne.
@Płynna Rzexzywistość
Nie w wieku 16, we wrześniu to będą 14 latki. Naprawdę większość tych treści , które są tam w programie jest dla mnie ok. Łącznie z tym, że chyba uczą tam jak się wkłada prezerwatywę, jestem tak liberalna, że nie mam nic przeciwko temu, dobra technika w tych sprawach się przydaje. Ale 14- latkom, nie można robić prania mózgu z tymi płciami i orientacjami, proszę zejść na ziemię- dziewczynki w tym wieku w większości w ogóle nie interesują się sexem w takim dosłownym sensie- nie marzą o stosunku, raczej je to „brzydzi”, za to bardzo utożsamiają się z osobami prześladowanymi, chłopcy z kolei często przeciwnie- właśnie uwielbiają oglądać rozebrane laski w internecie. Im się w głowach jeszcze nic nie składa w całość. I zapewniam Pana, że skutecznie uczyłam nastoletnie kuzynki, które mi się wypłakiwały w tej kwestii braku szacunku do kobiet, która Pana boli- można to załatwić jednym słowem wypowiedzianym do chłopaka w odpowiedni sposób i nawet z uśmiechem- nie trzeba poznawać 57 płci. Ale widzi Pan, że mimo wszystko liberalni gdańscy rodzice nie wyrywali się z zapisywaniem dzieci na te lekcje. Większość prawdopodobnie by się zgodziła na edukację np.dotyczącą metod antykoncepcji, ich skuteczności, zalet i wad. Sama spytałam dziecko jakie zna metody (byłam ciekawa czy czegoś uczą w szkole) i popłakałam się ze śmiechu przy jednej odpowiedzi. Ucząc dziecko tolerancji, szacunku i nie bycia chamem naprawdę nie trzeba jednocześnie mu wkręcać, że ma sobie wybrać płeć i orientację w wieku dojrzewania, to jest pakowanie dzieci w kłopoty. I Pan nie rozumie, że te dzieci nie mają żadnej edukacji seksualnej właśnie przez to, że są obecnie tylko dwa możliwe przekazy- sex tylko po ślubie, w zasadzie w celu głównie prokreacyjnym albo przekaz: a teraz wybierzcie sobie płeć i orientację „w całkowicie niepowtarzalny sposób” i określcie „całkowicie niepowtarzalnym określeniem”. Czy nie widzi
Pan, że to jakieś wkręcanie dzieciom bredni, dzieciom, które nawet jeszcze nie mają zielonego pojęcia co to znaczy zakochać się . A jak Pan pisze o tym, że ruchom feministycznym tak bardzo po drodze z ideologią lgbt – to jak się to ma do awantury z dr Grzyb na UJ , czuje Pan, że było tam jednak jakieś przegięcie czy nadal nie?
@Płynna Rzeczywistość
Pamięta Pan sprawę Margot? Chłopak, który jest niebinarny jak trafił do aresztu domagał się zamknięcia w celi kobiecej. Osoba o typowym męskim wyglądzie i sposobie ubierania się miałaby mieszkać z kobietami, które wbrew swojej woli byłyby zmuszone się przy Margocie przebierać, myć itp.(w celach są toalety). Margot jako osoba niebinarna miał dwie dziewczyny jednocześnie, jedną lesbijkę, drugą heteroseksualną, sypiał z obiema. Ten nowocześnie rozumiany szacunek do kobiet naprawdę robi na mnie wrażenie. Jeżeli ma Pan córkę, to pewnie jednak nie chciałby Pan, żeby była jedną z dwóch dziewczyn Margota, ja jako matka syna nie chciałabym, żeby tak traktował dziewczyny.
Róża 13 lutego 2022 14:56
Kilka m-cy temu opisywano przypadek brytyjskiej kobiety, która wywalczyła sobie „urzędową zmianę płci”.
Był ( była ? ) 100% kobietą czego dowodem było urodzenia dziecka i wpisano ją ( go ? ) w dokumentach dziecka jako matkę. Zaczęła (zaczął ?) zabiegać o to , by dokumentach dziecka wpisać jako ojca !
To jak się mają ludzie porozumiewać między sobą, gdy ktoś zaczyna się używać określeń przeciwstawnych powszechnie używanych od tysięcy lat.
Tym bardziej, że tacy „odmieńcy” stanowią 0,0001% społeczności i starają się pozostałym 99,9999% ludzi narzucić „swoje”.
Dawniej takim, gdy byli zbyt nachalni zwyczajnie „spuszczano wpierdol” uzasadniając prawem do samoobrony własnej przed agresywnym napastnikiem a dzisiaj to mamy ich „pogłaskać i jeszcze cukierka dać „???
Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest ignorowanie tego typu „świrów” – oczywiście jeżeli nie wyrządzają szkód innym ludziom.
Inaczej ” w „kaftan i do czubków”!
Papież Franciszek powedział: „Potrzebujemy obiektywnej edukacji seksualnej, to jest takiej, która nie zawiera kolonizacji ideologicznej. Jeśli zaczniesz wprowadzać edukację seksualną pełną ideologicznej kolonizacji, zniszczysz osobę”.
Tymczasem program „Zdrovve Love” jak najbardziej wchodzi w sferę ideologii, co w szkołach nie może mieć miejsca. Program „Zdrovve Love” ma opierać się na miłości do drugiego człowieka, nie zważając na jego płeć, co proponuje np. Moduł 6: Role płciowe i społeczne. Na taką ideologie powinni zgodzić się rodzice, ale jak widać nie chcą. Nawet w Gdańsku.
Róza
„Naprawdę większość tych treści , które są tam w programie jest dla mnie ok. Łącznie z tym, że chyba uczą tam jak się wkłada prezerwatywę, jestem tak liberalna”.
Jeśli ktoś nie wpadnie na to jak wkladać prezerywatywe i musi nauczyć się tego od seksedukatorów to nie jest liberalny tylko niepełnosprawny umysłowo. Być może ci seksedukatorzy realizują przy okazji swoje seksualne fantazje za które dyrektor szkoły jeszcze im płaci, z nie swoich pieniedzy ma się rozumieć.
OK, cytat dosłowny 100% materiału prasowego, jak już p. Róża się zapozna, to można usunąć.
Z Mateuszem Pańko, profesorem filozofii, nauczycielem prawa w liceum w aglomeracji Bordeaux, rozmawia Artur Zaborski
Rozmawia pan z uczniami o gwałcie, aborcji, molestowaniu, by przygotować ich na reakcję, gdyby ktoś naruszył ich prawa. Trudno mi sobie takie zajęcia wyobrazić dzisiaj w liceum w Polsce.
– We Francji to też stosunkowo nowy przedmiot, a nauczam go od jego powstania, od 2013 roku. Po reformie szkolnictwa wprowadzono we Francji przedmiot prawo, który jest dostępny dla wszystkich uczniów – trzy godziny tygodniowo.
Są zainteresowani?
– Zawsze rozpoczynam lekcję od spraw, którymi interesowały się media lub ustawodawca. Na uniwersytetach uczy się o ustawach i konstytucji, przełożeniu na rzeczywistość. Ja odwrotnie – od rzeczywistości do prawa. Na jednych z ostatnich zajęć zadałem uczniom pytanie: czym jest gwałt? Zdania były podzielone.
To nie jest oczywiste?
– Jest, ale rozmywa się w przypadku seksu oralnego: połowa uczniów twierdziła, że można mówić tu o gwałcie, pozostali, że nie. Nie mieli świadomości, co mówi o tym prawo, a we francuskim jest różnica między gwałtem a agresją seksualną. Jeżeli zacznę dotykać części ciała innej osoby, która się na to nie zgadza, będzie to uznane za molestowanie, ale nie za gwałt. Agresja seksualna to mniejsze wykroczenie, a pytanie brzmi: gdzie powinna przebiegać granica? Dawniej prawo francuskie nie przewidywało, że mężczyzna może zostać zgwałcony przez kobietę – nawet gdyby podała mu narkotyki i odbyła stosunek. To oburzyło moich uczniów, ale akurat to prawo zostało zmienione.
A co do wymuszonego seksu oralnego, prawo francuskie uznaje go jednoznacznie za gwałt.
Sprawę gwałtu omawialiście na konkretnym przypadku?
– Chodziło o 11-letnią dziewczynkę, która zaszła w ciążę po stosunku w parku z nieznajomym 20-letnim mężczyzną. Proces był w 2017 roku i akt nie został przez sędziego uznany za gwałt, bo w toku śledztwa okazało się, że dziecko zgodziło się na odbycie stosunku. Sprawa odbiła się szerokim echem w mediach i dyskusjach społecznych.
Ten przypadek ze względu na różnicę wiekową od razu zaklasyfikowano jako agresję i molestowanie seksualne. We Francji stosunek seksualny z osobą poniżej 15. roku życia jest zabroniony i karalny, ale gwałt następuje, gdy druga osoba się nie zgodziła. W tej sprawie nie było dowodów na brak zgody i społeczeństwo zareagowało ostro, bo jak można wymagać od 11-latki, nieświadomej wielu spraw, rozeznania w takiej sytuacji? I taki był punkt startowy moich zajęć: rozpoczynamy z uczniami od zapoznania się z artykułem dotyczącym sprawy oraz decyzją sędziego, a potem wymieniamy się punktami widzenia i dyskutujemy.
Co na to młodzież?
– W większości za skandal uznali, że czyn nie został zaklasyfikowany jako gwałt. Rozmawialiśmy o tym, że sprawiedliwość spoczywająca w rękach sędziego służy temu, aby przepisy znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Moralnie się z czymś nie zgadzamy, ale prawo wymaga, by czyn został udowodniony.
A jaki wpływ na poglądy pana uczniów mają pochodzenie, wiara?
– Myślę, że dzieci wychowywane w islamie, gdzie kwestie seksualności są zdecydowanie bardziej radykalne, mogą mieć inne podejście niż te, których rodzice są ateistami. Taka sama różnica dotyczy katolików. Mam znajomych, którzy nauczają mojego przedmiotu w prywatnych katolickich szkołach francuskich, i są tematy, których nie wolno im poruszać na lekcjach, bo wywołuje to sprzeciw rodziców.
Wszelkie kwestie dotyczące zmian w prawie rodzinnym, adopcji dzieci przez rodziny homoparentalne czy też prawa do aborcji nie są w nich mile widziane.
To uniemożliwia pracę.
– A ponadto jest negowaniem ustaw, które istnieją od lat. Co ciekawe, tematy te interesują uczniów, a przeszkadzają najczęściej tylko rodzicom.
To po co prywatne katolickie szkoły wprowadzają do planu zajęć przedmiot, który kłóci się z ich wartościami?
– Szkoły prywatne we Francji są zobowiązane przepisami do realizowania określonego programu nauczania. Są też szkoły, których takie kontrakty nie obowiązują, ale nie mogą przeprowadzać oficjalnie uznanych egzaminów maturalnych.
A jak pan reaguje na sprzeciw rodziców?
– Nie spotkałem się z oporem, niechęcią do poruszania danego tematu. I dobrze, bo pewnie i tak postawiłbym na swoim. Po to uczęszczamy do szkoły, aby uczyć się obiektywizmu wobec trudnych tematów. I nie chodzi o zmianę poglądów, ale o świadomość, że pewne ustawy prawne decydują o sposobie funkcjonowania wspólnoty, co jest karane, co dozwolone.
Być może podczas moich zajęć ułatwieniem jest to, że rozmawiamy przez pryzmat prawny. Przemycam także wątki filozoficzne, socjologiczne i historyczne. Sprawdzamy, w jaki sposób prawo zmieniało się na przestrzeni lat. Porównujemy prawo francuskie z innymi częściami Europy i świata. Obiektywizm sprawia, że młodym ludziom jest łatwiej się otworzyć. Po moich zajęciach mają większą świadomość tego, co może im się przydarzyć i jak mogą wówczas zareagować. Nie tylko w danej sytuacji, fizycznie, ale także prawnie – do kogo mogą się zgłosić, o co poprosić, jakie mają możliwości.
Przeciwnicy edukacji seksualnej w Polsce twierdzą, że to wiedza intuicyjna, że oczywiste jest, że jeśli ktoś narusza moją przestrzeń, to mam zareagować i nie trzeba o tym przypominać w szkole.
– Społeczeństwo powinno zdać sobie sprawę, że poglądy młodych ludzi mogą być zupełnie różne od naszych wyobrażeń. Niedawno przyglądałem się warsztatom seksualnym, w trakcie których uczniowie mogli powiedzieć coś od siebie. Na pierwszym spotkaniu mówili niewiele, powtarzali te same oklepane zdania. Pod koniec okazało się, że większość ma przykre doświadczenia związane z przemocą. Jedna z dziewczyn została zgwałcona, chłopak był obmacywany w pociągu – zdarzenie spowodowało traumę.
Uczniowie wyraźnie zaznaczyli, że gdyby ich wiedza i świadomość odnośnie do własnego ciała były większe, gdyby ktoś wcześniej wytłumaczył im, na co mogą się nie zgodzić, toby im pomogło. Tego bardzo brakuje w edukacji, zwłaszcza seksualnej.
A co z argumentem, że rozmowa o seksie i przyjemności doznań płynącej z własnego ciała może spowodować nadmierną seksualizację młodzieży, zachęcać ją do przedwczesnych doświadczeń i stosunków?
– Zasadniczą kwestią są wiek i świadomość, kiedy i jakie tematy możemy poruszyć. Arystoteles nauczał o kairosie, czyli odpowiednim momencie. Jeśli osoba nieświadoma drażliwego tematu podejmie się rozmowy z młodzieżą lub palnie coś głupiego, opowie o tym w niewłaściwy sposób, to zawali sprawę. Ale wydaje mi się, że nawet małym dzieciom można delikatnie dać do zrozumienia, że istnieją zachowania i części ciała, które należą do sfery naszej intymności. Nawet całowanie się jest w pewnym sensie jednym z nich.
Ostatnio dużo się o tym mówi za sprawą Davida Beckhama, który opublikował zdjęcie w internecie. Całuje na nim swoją córeczkę w usta.
– A przecież robi to wielu rodziców, zwłaszcza kiedy dzieci są bardzo małe. A co z wymuszaniem całowania wujków i cioć podczas świąt, nawet jeśli są to buziaki w policzek, ale dziecko po prostu nie chce ich składać? Mówimy o zasadach społecznych, zwyczajach, niesprawianiu nikomu przykrości. Ale czy ta przykrość jest warta tego, by dziecko nie czuło się później dobrze ze sobą i swoim ciałem? Pewne rzeczy należy tłumaczyć nie tylko dzieciom, ale także rodzicom. Mając 11-letnie dziecko, raczej nie myślimy o tym, że może oglądać porno, a przecież może mieć styczność z takimi materiałami na smartfonie, u kolegów i koleżanek. Nie można odkładać takich rozmów na czas, kiedy będzie za późno, bo jeśli dziecko nie zostanie odpowiednio przygotowane do spotkania z rzeczywistością, to nie będzie potrafiło na nią zareagować. Nie powie ono też swoim rodzicom, że dzieje się coś złego.
Dawniej pozyskanie materiałów pornograficznych było bardziej skomplikowane, nie każdy miał do tego dostęp. Smartfony usuwają wszelkie przeszkody. Nie musimy rozmawiać z dziesięciolatkiem o stosunkach seksualnych, ale możemy poszerzać jego świadomość i uczyć wyznaczania granic. Być może wtedy, mając styczność z materiałami pornograficznymi, wyczuje, że jest to coś, czego nie powinien oglądać ani przekazywać dalej.
Co się dzieje w klasie, gdy omówi pan drażliwą sprawę i decyzję sądu na jej temat?
– Po prostu rozpoczynamy rozmowę, a uczniowie podają swoje argumenty „za” lub „przeciw”, z uzasadnieniem, a ja tłumaczę to od strony prawnej.
W przypadku ciężarnej 11-latki mówiłem, czym jest gwałt, w jaki sposób definiuje ten czyn francuskie prawo. Kiedy przeanalizujemy sytuację od tej strony, okaże się, że nie można było wydać innego wyroku. Posługujemy się logiką prawną w dokładnie taki sam sposób jak sędzia. Uczniowie to rozumieją, czasami mówią, że gdyby byli posłami, zaproponowaliby zmiany i walczyliby o nie. Uczęszczają na mój przedmiot jedynie przez rok, ale to wystarcza do zrozumienia logiki prawnej.
Inny punkt widzenia jest potrzebny nawet podczas czytania materiałów prasowych. Młodzi ludzie muszą mieć świadomość, że jeśli wprowadzimy jakieś ograniczenia, odbiją się na innych dziedzinach prawa, w których niekoniecznie chcielibyśmy, aby coś zostało zabronione. Daję im możliwość dojścia do wniosku, że prawo jest skomplikowane, że stanowi je cała sieć połączeń. Nie jest łatwo zmienić jeden detal, bo ma to konsekwencje w innych dziedzinach.
Tylko jak to wytłumaczyć?
– Właśnie na przykładach. Rozmawialiśmy też niedawno o wypadku samochodowym, w którym uczestniczyła kobieta w zaawansowanej ciąży. Sprawca był pijany. Kobieta straciła ciążę. Podczas procesu spierano się o to, czy to nieumyślne spowodowanie śmierci, czy uszczerbek na zdrowiu matki. Początkowo, wedle decyzji sądu, uznano to za zabójstwo dziecka. Sąd apelacyjny orzekł jednak, że dziecko jeszcze się nie narodziło. Sąd kasacyjny, czyli najwyższy, zgodził się, że z prawnego punktu widzenia nie mogło dojść do zabójstwa. Większość moich uczniów była zdania, że bezsprzecznie doszło do śmierci człowieka. W toku zajęć doszliśmy jednak do wniosku, że skoro tak, to miałoby to konsekwencje w kwestii prawa aborcyjnego.
A pana poglądy? Odkrywa się pan z nimi na lekcji?
– Nie chodzi o to, by kogoś indoktrynować, tylko szerzyć wiedzę. Taka świadomość zmienia nasze spojrzenie na rzeczywistość. Na zakończenie zajęć uczniowie nie uzyskują ode mnie jednoznacznej odpowiedzi – nie chodzi o to, żebyśmy zgodzili się w danym poglądzie. Daję im elementy, aby mogli zbudować wokół nich własny sposób myślenia. Staram się udostępnić ku temu uczniom jak najwięcej elementów, bo rzeczywistość zawsze jest bardziej skomplikowana, niż nam się wydaje.
Czy w ciągu dziesięciu lat pracy zauważył pan zmianę podejścia młodzieży do jakiegoś kontrowersyjnego tematu?
– Wydaje mi się, że w kwestiach najbardziej drażliwych zdania uczniów są dość podobne. Większą różnicę zauważam wśród studentów – wielu coraz bardziej uwrażliwia się na tematykę praw kobiet. Dla studentek o bardziej radykalnych poglądach nawet to, że jestem mężczyzną przed 45. rokiem życia, dyskwalifikuje moje zdanie w pewnych kwestiach. Jestem starym facetem, profesorem, który doszedł do swojej pozycji w określony sposób i nie powinienem mieć nic do gadania. W toku nauczania szczególnie cenne są czas na dyskusję i wzajemne poznawanie się. Po semestrze moje poglądy są przez studentów zdecydowanie bardziej tolerowane, nie jestem postrzegany jako przedstawiciel nurtu patriarchalnego. Wśród uczniów liceum zauważam, że o wiele więcej mówi się o definicji płci i jej płynności.
Jak to się przejawia?
– W ostatnich latach w mojej szkole zdarzało się, że uczeń zmienił płeć między pierwszą a trzecią klasą. Staram się nie wnikać w tak intymne kwestie, chyba że sami mnie o to poproszą, ale wiem, że młodzież cierpi z tego powodu, zderza się z krytyką, ponaglaniem, agresją.
Jedna z moich uczennic, bo jako taką w trzeciej klasie już ją poznałem, zmieniła płeć po pierwszym roku liceum. W klasie nie było z tym problemu.
Nie da się jednak ukryć, że jest to nowość. To staje się nie tylko tematem do dyskusji, ale także rzeczywistością. Uczniowie widzą to i obserwują konsekwencje. Dla niektórych nauczycieli trudne jest przejście ze sformułowania „on” na „ona” lub odwrotnie, a są nauczyciele, którzy twardo trzymają się dokumentów i nie chcą uszanować woli ucznia. Na szczęście większość nie ma z tym problemu, a ewentualne myśli i poglądy zostawia dla siebie. Pracowałem ostatnio przy filmie dokumentalnym „Option Éducation Sexuelle”, w którym uczniowie z liceum zostali zapytani przez reżyserkę, kim jest mężczyzna, a kim kobieta.
Co odpowiedzieli?
– Wedle części z nich jedna osoba rodzi się z takim, a druga z innym narządem płciowym, i na tym koniec. Jednak jedna z dziewczyn wyjaśnia, że jest różnica między płcią biologiczną a tym, kim się czujemy. Podczas całego dokumentu i przeprowadzonych w jego trakcie warsztatów dotyczących edukacji seksualnej reżyserka Marie-Pierre Jaury pokazuje skomplikowaną rzeczywistość, przypomina ustawy prawne i daje uczniom wolność, szanuje punkt widzenia każdego z nich. Zaznacza przy tym, że nasze spojrzenie na dany temat nie może prowadzić do dyskryminacji i agresywnych zachowań; jest to zresztą prawnie karalne.
Ile godzin w roku ma uczeń na zapoznanie się z taką tematyką?
– W 2001 roku we Francji weszła w życie ustawa, według której dzieci od siódmego lub ósmego roku życia do ukończenia nauki w liceum powinny co roku odbywać trzy lekcje związane z edukacją seksualną, dostosowane do wieku, poziomu wiedzy i świadomości, na jakim znajdują się uczniowie. Prawo ma już 20 lat, ale nie jest przestrzegane. W tym roku zapytałem moich uczniów w klasie maturalnej, ile takich zajęć odbyli w trakcie swojej edukacji. Odpowiedź brzmiała: jedne.
Zajęcia, jeśli już się odbywają, to na zakończenie edukacji podstawowej i dotyczą antykoncepcji oraz chorób przenoszonych drogą płciową. Ostatnio zaczęto głośniej poruszać kwestie związane z prawami kobiet, a nawet takie jak przyjemność odczuwana w trakcie stosunków seksualnych albo temat filmów pornograficznych. Wszyscy wiemy przecież, że młodzież styka się z pornografią, często ma to miejsce już w podstawówce. Według statystyk zazwyczaj dzieje się to między 12. a 14. rokiem życia. 75 proc. dzieci ma styczność z takimi materiałami, czasami samowolnie, czasami za czyimś pośrednictwem. Ale to temat tabu; można odnieść wrażenie, że nikt nie wie, co z tym zrobić. A przecież dobrze wiemy, że takie materiały mają wpływ na późniejsze stosunki seksualne. Rzadko używamy określenia „kino pornograficzne”, a może powinniśmy zacząć, aby podkreślić, że to fikcja, fabuła. Wydaje mi się, że ignorowanie tych kwestii i problemów jest najgorszym z możliwych rozwiązań.
Płynna rzeczywistość
” zamiast słuchać p… katechetki o znaczeniu dziewictwa, iże seks bez intencji prokreacyjnej to grzech”.
Jesteś spóźniony o jakieś kilkadzisiąt lat. Kościół katolicki od dawna, co najmniej od Soboru Watykańskiego II, nie uważa seksu nieprokreacyjnego za grzech. Przeciwnie, uważa go za budowanie wzajemnych dobrych relacji.
Mad Marx
12 LUTEGO 2022
15:42
„@Panie Kubaszko- Jeżeli Panu się nie podoba szkoła państwowa to zawsze można posłać dzieci do szkoły niepublicznej, najlepiej katolickiej”.
Rozporządzenie ministra Czarnka dotyczy szkoły państwowej, co chyba oczywiste. W prywatnym lewicowym liceum im. Jacka Kuronia w Warszawie uczniowie już od jakiegoś czasu przebierają się w stroje płci przeciwnej, przy aprobacie rodziców. Quod libet, a raczej chcącemu nie dzieje się krzywda.
@Płynna rzeczywistość 13 LUTEGO 2022 18:18
To jest naprawdę ciekawy tekst i dziękuję za jego przytoczenie. Warto wypunktować, że to nie młodzież ma zastrzeżenia do dyskusji na temat seksu, ale rodzice – którzy sami są bezradni (bo z reguły nie umieją omawiać takich kwestii z własnym potomstwem), ale są z zasady przeciwni poruszaniu tematu przez szkoły.
Z kolei młodzież ma do dyspozycji internetową pornografię, bardzo wczesne doświadczenia seksualne i zero rzetelnych, obiektywnych informacji. Rodzice nie mają pojęcia, jak „bawi się” np. grupa czternastolatków. Z drugiej strony wiedza polskich nastolatków woła o pomstę do nieba. Przekonanie, że można zajść w ciążę poprzez użycie ręcznika chłopaka nie jest wcale niczym odosobnionym.
Oczywiście, że temat jest delikatny, ale nawet samo pokazanie dzieciom, że można o tym obiektywnie rozmawiać już samo w sobie jest pewnym osiągnięciem. Inaczej pozostanie im przekonanie, że xiunc tylko „dał ciumka” albo „niewinnie” poprosił o pomasowanie podbrzusza. Religianckie „nauki” ograniczają się do bezsensownego moralizatorstwa, ogólnikowego ględzenia o „miłości” i wulgarnych potępień, w rodzaju „czy chcesz, żeby twój chłopak kochał cię dla ciebie, czy dla tyłka i cycków?”
To ostatnie jest autentyczne. Chwalił się tym „postępowy” dominikanin nazwiskiem Gużyński. On takie pytania zadawał kobietom na obowiązkowych naukach przedmałżeńskich. I oczekiwał od nich odpowiedzi! Przy czym żadna go nie trzasnęła w tłuste ryjo – bo tak zostały wychowane?
Cóż, takie są efekty braku edukacji seksualnej – dorosłe w sumie kobiety nawet nie zdają sobie sprawy, że taki obleśny habitowy typ je molestuje. A potem xiuncu się tym publicznie chwali, bo nie dostrzega nic niewłaściwego w swoim zachowaniu.
@Płynna Rzeczywistość
Ręce mi opadają nad Pana naiwnością. Prezentuje mi Pan wywiad z prof.filozofii, nauczycielem prawa, a nie edukatorem seksualnym po weekendowym kursie. On opowiada o nauce przedmiotu „prawo”, nie o „edukacji seksualnej”, w ramach tego przedmiotu jak widać zajmuje się również moralnymi i prawnymi aspektami ludzkiej seksualności. Rozumie Pan, że on uczy młodzież tego jakie są gwarancje ich praw, co stanowi naruszenie ich prawa min.w sferze seksualności. A nie tego, że „każda osoba może określić swoją orientację seksualną w całkowicie niepowtarzalny sposób, zupełnie wyjątkowym określeniem”( tj.cytat z gdańskiego programu). Co prof.mówi nt.definicji płci i jej płynności: zdarzało się, że w jego szkole uczeń zmienił płeć, on stara się nie wnikać w tak intymne kwestie, chyba że uczniowie go sami o to poproszą. Tłumaczy też, że teoretycznie uczniowie mają we Francji 3 lekcje rocznie związane z edukacją seksualną (teoretycznie, w praktyce zapytani przez niego maturzyści w okresie całej swojej edukacji mieli tylko jedne zajęcia), natomiast lekcji prawa mają również 3, ale tygodniowo, nie rocznie. Pan nie odróżnia lekcji prawa, na których omawiają również wszystkie aspekty naruszenia prawa w sferze seksualnej od lekcji
o 56 płciach i orientacjach. Myślę, że jednak więcej gdańskich rodziców wyraziłoby zgodę na te pierwsze zajęcia, co absolutnie nie oznacza, że tych drugich należy zabronić i zastraszać dyrektorów prokuratorem.
I jeszcze jedno: kilka lat temu odbywałam sążniste internetowe dyskusje z oburzonymi osobnikami płci męskiej, którzy na wyścigi piętnowali… wytyczne WHO dotyczące wychowania seksualnego. Oni twierdzili, że te wytyczne wymagają uczenia czterolatków masturbacji.
Moi wirtualni rozmówcy wręcz zapluwali się z oburzenia. Nie wierzę, żeby z dobrej woli studiowali wytyczne WHO, zatem ktoś ich na te wytyczne napuścił. Z ciekawości zajrzałam do tych wytycznych i stwierdziłam, że to jest dokument nie tylko mądry, ale na swój sposób piękny, bardzo kulturalnie stawiający kwestie seksu. Doszukiwanie się w nim krzywdy dziecka było naprawdę szczytem złej woli, ale ktoś najwyraźniej tę nagonkę zorganizował.
Wytyczne WHO nie wymagają uczenia masturbacji. One wymagają zmierzenia się z faktem, że dzieci czteroletnie (i młodsze) się masturbują… naturalnie nie zawsze i nie wszystkie, ale to jest element normalnego rozwoju dziecka.
Tylko tyle. Ale czego można wymagać od ludzi, którym przeszkadza nawet przebieranie się dzieci w stroje płci przeciwnej – żeby chociaż na chwilę poczuć się w cudzej skórze. Zła wola i głupota niektórych „tradycjonalistów” nie zna granic.
@ Mauro z Rosji:
” Kościół katolicki od dawna, co najmniej od Soboru Watykańskiego II, nie uważa seksu nieprokreacyjnego za grzech. ”
Pan jest w tzw mylnym błędzie. Jeżeli seks nieprokreacyjny nie jest grzeszny, to czemu KK wciąż zakazuje sztucznej, czyli skutecznej antykoncepcji ?
Mauro Rossi
A kiedyż to Sobór Watykański II dotarł do Polski?
Jeżeli antykoncepcja jest grzechem, wkładki domaciczne, tabletki „dzień po” itp grzechem ciężkim grożącym ekskomuniką w przypadku obumarcia zarodka, to jak prawdziwy katolik może seksem budować relację inną niż relację strachu (małżeństwo) lub uprzedmiotowienia (prostytucja)?
„W 2013 roku niemieccy biskupi zezwolili na antykoncepcję awaryjną zgwałconym kobietom, które chcą zapobiec zapłodnieniu, o ile nie spowoduje to poronienia”
A to łaskawcy!
Mauro Rossi
Rozporządzenia dra hab. Czarnka dotyczy szkoły partyjnej, co chyba oczywiste.
Ciekawe, kiedy Min. Rondel zabierze się za szkoły niepubliczne? Zaczeka do zwycięskich wyborów AD 2023 czy wcześniej?
Dawniej ojciec fundował dojrzewającemu synowi wizytę w burdelu. Później „zapominał schować” przemycane z Zachodu „świerszczyki”.
Kolejny etap to seanse u znajomych posiadających magnetowid i kasety z filmami pornograficznymi.
Teraz to żaden problem znaleźć w internecie strony, gdzie można znaleźć „pełne spektrum” wszelakich form uprawiania seksu.
@Róża
Źródło, z którego wypływa myśl Twoja, coraz bardziej przypada mi do gustu.
Ty, jesteś chyba realistyczną pragmatyczką, ja prawdopodobnie trochę za dużo teoretyzuje, ale nie znaczy to, że wnioski nie mogą być zbieżne.
Ja trochę się naczytałem, Ty piszesz posiłkując się życiową empirią.
W moim przypadku poglądy są w zasadzie kompilacją tez książek kilku autorów.
Jedną z nich jest „Biopolityka”. Autor Thoma Lemke
„Biopolityka” to termin Foucaulta, który w dużym uproszczeniu mówi, że:
…życie nie stanowi ani podstawy ani przedmiotu polityki, lecz jej granicę, którą należy respektować, ale i przezwyciężać, czyli rewidować i w efekcie ją zmieniać.
Przy czym podmiotem biopolityki nie jest jakieś pojedyncze życie ludzkie, ale są wyabstrahowane cechy ludzkie, które następnie za pomocą tylko „naukowych procedur” można zdefiniować jako normy. Ustalić można też jakieś nowatorskie standardy i ewentualnie dokonać pewnych, w owym naukowo „zobiektywizowanym” życiu korekt cech ludzkich.
Tym samym życie nie jest życiem jakiejś konkretnej, żywej osoby ze swoim indywidualnym życiowym doświadczeniem, ale modelem na którym dokonuje się usprawnień. W tym przypadku modernizacji natury człowieka. Czyni to z reguły „wadza”, ale nie zawsze jest to władza polityczna, bo może to być hegemon również wybitnie kulturowy, czyli świat mediów, mainstreamu, elit popkultury, celebrytów, który to świat dla wielu jest twórcą życiowych priorytetów.
Przy czym zanim problem nazwał Foucault, istniały wcześnie dziedziny nauki, których zadaniem było opisanie i zdefiniowanie tego wszystkiego co związane z biologią, naturą człowieka.
Ich zadaniem było w zasadzie poznanie istniejących „faktów biologicznych”.
Ale ostatnio owo poznanie „faktów biologicznych” stało się zadaniem mało ambitnym.
Postanowiono „wyprodukować naturę” i „stworzyć człowieka na miarę potrzeb i oczekiwań”.