Z pomocy dydaktycznych dostanę termometr
Do 11 sierpnia dyrektorzy mogą zgłaszać do MEiN zapotrzebowanie na najbardziej potrzebny w szkole sprzęt, czyli na termometry. O pozostałe rzeczy, już mniej istotne, jak chociażby laptop, nauczyciel musi zatroszczyć się sam.
Komputer, na którym pracuję w szkole, to weteran informatyki. Bardzo go cenię, gdyż uczy mnie i moich uczniów cierpliwości. Żeby zaczął działać, trzeba przyjść do pracy godzinę wcześniej i go rozgrzać. Nauczyciele w XIX wieku musieli palić w piecu, a ja rozpalam komputer. Po godzinie zwykle ospale rusza. Można sprawdzić listę obecności. Z pozostałymi działaniami lepiej jeszcze poczekać.
Mniej cierpliwi użytkownicy strasznie się złoszczą, gdyż maszyna bardzo wolno pracuje. Tłumaczę uczniom i uczennicom, że mają okazję nauczyć się współpracować ze staruszkiem. Niedługo będą nas otaczać sami starzy pracownicy, np. na kasie w hipermarkecie czy w urzędzie pocztowym, a przede wszystkim w szkole, więc taki niemrawy komputer to idealne ćwiczenie. Niedawno trafiłem na myjni samochodowej na tak wiekowego i powolnego pracownika, że gdyby nie zaprawa, jaką dała mi praca ze starym komputerem, wyszedłbym z siebie.
Cenię sobie wszystkie starocie, które mam w szkole. Uczą życia. Mam nadzieję, że termometr, jaki dostaniemy od ministra Czarnka, nie będzie zbyt nowoczesny. Niech będzie taki, żeby nie było widać różnicy między nim a innymi narzędziami pracy. Jak dla mnie, może być nawet z wojskowego demobilu.
Komentarze
@Gospodarz
Pewno Pan się zdziwi, ale na najlepszych uczelniach świata (oczywiście amerykańskich) tablica i kreda (marker, pisak) to często podstawa, szczególnie na kierunkach ścisłych/technicznych, ale i na wielu humanistycznych/społecznych. Na tych ostatnich nawet nierzadko wraca się do tego zestawu (jako posiadającego większe zalety dydaktyczne) po epoce slajdów z rzutnika albo z komputera… 😉
@grzerysz
10/10
Spokojna głowa. Łódź zaczipowana. Amerykanie, ci źli, powstrzymani. Eurokołchoz w malinach. Prezes promienieje po skutecznej walce z nepotyzmem. Wirus w panicznym odwrocie. W Polsce nie ma się czego bać, co innego we Francji (tak, oglądałem wczorajszy DTV).
W radosnym dojnym ładzie można wracać do papierowych dzienników. Trzeba jeszcze tylko sprawdzić pod kątem przepisów BHP kosze na śmieci, żeby nie narobiły krzywdy coraz bardziej bezcennym nauczycielskim głowom.
Każdy na własnej skórze, i głowie, przetrenuje wracanie do tej samej rzeki.
@Płynna nierzeczywistość
Znowu nie umiesz czytać ze zrozumieniem – chodzi o dydaktykę, a nie o biurokrację … 😉 BTW – papierowy dziennik miał jedną niewątpliwą zaletę – OGRANICZONĄ POJEMNOŚĆ … 😉
Cywilizacja się kończy! Inteligencka Trujka ma już tak mało słuchaczy, że w granicach błędu pomiarowego jest nieodróżnialna od Radia Maryja!
Termometr dobra rzecz. Zwłaszcza w obliczu kolejnych fal zagłady kowidowej.
Wystarczy stłuc i po kolejnej zagładzie. Aż do następnej fali. Tylko czy produkcja termometrów szkolnych nadąży za produkcją fal? No i co z uczniami? Co oni będą tłukli? Nauczyciela?
Powtarza się znany od wielu lat scenariusz. Na zabawki dla władzy są pieniądze (tym razem umowne termometry) . Na poprawę jakości nauczania nie ma (tym razem na pozyskanie doświadczonych nauczycieli). Nieszczęście polega na tym, że nie zależy to od partii politycznej, która akurat jest u władzy. Socjolog wytłumaczy to brakiem zainteresowania wyborców jakością edukacji. I będzie miał rację. Polski wyborca ma to „w d…”. Polski wyborca oczekuje redystrybucji uzyskanych z podatków pieniędzy na jego rzecz – przykładem jest 500+ czy zwolnienie z płacenia podatków dla wybranych grup – rolnicy, osoby duchowne. Inaczej mówiąc, dla polskiego wyborcy ważne jest, aby zaspokoić jego roszczeniowość. Tak, jak w trudnych czasach przeciwstawiano się zaborcom, tak teraz przeciwstawiamy się własnemu Państwu. Czyli popieramy każdego, kto da nam pieniądze za nic. Ta mentalność wyniosła do władzy PiS. A PiS szykuje nam dyktaturę opartą na naszych własnych słabościach. Przykładem takiej polskiej słabości jest Kukiz i jego drużyna. Właściwie większość Polaków ma to co ma Kukiz. Za małe pieniądze daje się kupić, a losy kraju ma w d…
@kwant25
Państwo to tak jakby taka wielka rodzina,
Przeciętnie rozgarnięta gospodyni domowa wie, że może wydać tylko tyle, ile chłop do domu przyniesie. Jak chce coś ponad to kupić to albo musi na ten cel systematycznie odkładać część dochodu albo wziąć kredyt , który potem trzeba spłacać kosztem ograniczenia bieżących wydatków.
Ostatnim z polskich polityków, który to rozumiał był Gomułka.