Jak pewnie mówić o książkach, których się nie czytało?

To nie przypadek, że w tym samym czasie w mediach, nawet w radiowej Trójce, poruszono temat, jak mówić pewnie i zdecydowane o książkach, których się nie przeczytało. Na początku słuchałem z przerażeniem, gdy dziennikarze chwalili się, jak to w czasach szkolnych nie czytali lektur, ale potrafili tak o nich mówić na lekcjach, jakby czytali. Potem jednak zrozumiałem, że to aluzja.

Aluzja do tego, co wyprawia z kanonem lektur Przemysław Czarnek. Właśnie usunął z niego poezję Marcina Świelickiego. Nie omawiałem wiele, ale nie były mi nigdy obojętne słowa: „W poezji niewolników drzewa mają krzyże wewnątrz – pod korą – z kolczastego drutu”. To dobra okazja, aby pogadać z uczniami,  że polskość to nie tylko martyrologia. No ale Świetlickiego w szkole już ma nie być. Zostanie tylko cierpienie?

Zastąpią go – jak twierdzi minister – bardziej wartościowi pisarze. Ci, co nie mają wątpliwości, że polska kultura to Bóg, chrześcijaństwo, Jan Paweł II i Stefan Wyszyński. No i właśnie z tego powodu dziennikarze podjęli temat, jak wypowiadać się o lekturach nieprzeczytanych.

Normalne to raczej wstyd dla inteligenta, a chyba na antenie pracują inteligenci, chwalić się, że się nie czytało książek. A jednak dziennikarze śmiało mówili, że nie czytali dzieł, które narzucała im szkoła. Nigdy. Sabotowali kanon. Gdy nauczyciel pytał z lektury, opowiadali o innej książce, a polonista udawał, że wszystko się zgadza. Czasem protestował prymus, jedyny, który czytał, ale przecież prymusa nikt nie słuchał, nawet nauczyciel.

To właśnie nas czeka w oświacie: udawanie. Gdy nadejdzie pora na omawianie Tryptyku rzymskiego Jana Pawła II (wprowadzony do lektur), wywołam do tablicy ucznia. Ten opowie, co ostatnio czytał lub słuchał z poezji, powiedzmy, że będzie to coś Świetlickiego, np. „Pięć wierszy religijnych” albo „Ale o co ci chodzi?”. Teraz uczeń musi udawać, że to właśnie jest wymagana lektura. Ok. Nauczyciel musi udawać, iż w to wierzy. Może być fajnie, byle tylko prymusów w klasie nie było zbyt wielu.