Dla zaszczepionych nauka stacjonarna, a co dla niezaszczepionych?

Nie będzie przymusu szczepienia ani dla nauczycieli, ani dla wychowanków. Kadra jest zaszczepiona średnio w ok. 70 proc., a uczniowie od 12 roku w ok. 25 proc. MEiN uważa, że dyrektorzy będą musieli sobie poradzić. Nauki zdalnej dla całego kraju nie należy się spodziewać.

Szkoły nie zmuszają, ale inne instytucje tak. Nauczyciele, którzy dorabiają w wakacje w ośrodkach wczasowych, zetknęli się z nakazem szczepienia. Chcesz pracować, musisz. A ponieważ zarobki są przyzwoite, ludzie się nie wahali. Inaczej człowiek traktuje szczepionkę,  gdy może na tym zarobić. Wtedy obawy, poglądy itd. idą w kąt.

Dyrektor nie może pracownikom ani uczniom nakazać, ale będzie musiał sobie radzić. MEiN sugeruje, aby zaszczepieni pracowali i uczyli się stacjonarnie, a niezaszczepieni najpierw hybrydowo, a gdy pojawi się w szkole przypadek zakażenia, zdalnie. Urzędnicy radzą, bo nie rozumieją, jak się pracuje w szkole.

Uczeń może siedzieć w domu i uczyć się zdalnie, gdy reszta klasy jest w szkole. Ale nauczyciel nie może uczyć z domu klasy, która znajduje się w szkole. W sali musiałby przebywać drugi nauczyciel, który opiekuje się uczniami. Trzeba by mu zapłacić. Skoro ma płacone, to sam może uczyć. Organ prowadzący nie zgodzi się na płacenie dwóm osobom. Niezaszczepieni nauczyciele, których w razie czego trzeba by odesłać do domu, to dla dyrekcji problem.

Uczniowie mogą się szczepić albo nie, to ich sprawa oraz rodziców. Natomiast niezaszczepiony pracownik rozwali plan nauczania. Pół biedy, jeśli zachoruje. Weźmie zwolnienie, dyrektor wyznaczy zastępstwo albo zwolni klasę do domu. Jeśli jednak trafi na kwarantannę, powinien pracować z domu. Tylko z kim? Przecież nie z klasą, która jest w szkole. Trzeba by także klasę wysłać do domu, a innym nauczycielom kazać uczyć ją zdalnie. Ale dlaczego? 30 proc. nauczycieli na kwarantannie. Co robić? Całą szkolę odesłać do domu?