Szkoły szukają nauczycieli i kombinują

Matematycy mogę przebierać w ofertach, ale brakuje nawet polonistów. Szkoły szukają właściwie wszystkich specjalistów. Lista ofert pracy w łódzkim Kuratorium Oświaty liczy już ponad 60 stron i każdego dnia pęcznieje (zobacz tutaj). Należy się spodziewać, iż 1 września co dziesiąty etat nie będzie obsadzony. To bardzo optymistyczne podejście.

Wielu dyrektorów zdaje sobie sprawę, że nikt może się nie zgłosić. Matematyka, fizyka, informatyka mogą wcale nie znaleźć. Co wtedy zrobią? Jak się da, podzielą godziny na innych nauczycieli. A jak się nie da, powierzą nauczanie przedmiotu komukolwiek. Biolog będzie uczył chemii, rusycysta matematyki, a fizyki geograf. Nauczyciel będzie wyprzedzał uczniów o jeden temat z podręcznika i jakoś się przetrwa. Przygotuje się z lekcji na lekcję i może uczyć choćby greki.

Szukają nauczycieli nawet najbardziej prestiżowe licea. Nie mają nic więcej do zaoferowania poza zdolną młodzieżą. Ale zdolna młodzież potraf być wymagająca, nauczyciel musi bardziej się starać, a zarobki przecież identyczne, więc po co się męczyć. Jedna z najlepszych łódzkich szkół szuka nawet aż dwóch polonistów, czyli jest w naprawdę złej sytuacji. A przecież masowe odejścia nauczycieli ze szkół dopiero przed nami.

Jest jeszcze jeden problem. Na oferty pracy odpowiadają nauczyciele, którzy zatrudniają się tylko po to, aby po miesiącu iść na długie zwolnienie. Dawniej dyrektorzy ostrzegali się przed takimi cwaniakami, teraz jednak jest im wszystko jedno. Lepiej bowiem zatrudnić cwaniaka, który będzie pół roku na zwolnieniu, niż nikogo. Za wakat odpowiada dyrektor, a zwolnienie lekarskie to siła wyższa. Doprawdy trzeba kombinować, gdy nie ma chętnych do pracy w szkole, i to bardzo kombinować.