Wydłużony czas na maturze oraz inne przywileje
Kiedyś było to 5 godzin pisania. 300 minut. Dzisiaj egzamin maturalny trwa krótko, np. 120 minut (język obcy podstawowy), 150 minut (język obcy rozszerzony), 170 minut (matematyka i polski podstawowy). 180 minut to maksimum (np. polski rozszerzony, matematyka, wos). Dlatego zdziwiłem się, gdy dowiedziałem się, że mam pozwolić maturzystom na pisanie egzaminu aż 210 minut. Jak to?
Okazało się, że nie wszystkim. Tylko niektórzy otrzymali ten przywilej. Mają prawo pisać maturę 30 minut dłużej niż reszta. Każdy egzamin o pół godziny więcej. To spora różnica. Wszyscy by tak chcieli, ale na to trzeba mieć papiery. Decyzja przyszła z góry, szkole nic do tego.
Ale to nie wszystko. Niektórzy mają przywilej pisania egzaminu oddzielnie. Odseparowani od innych zdających. Jedna osoba w sali plus zespół nadzorujący. Dyrekcja ma nie lada problem, żeby zorganizować taką maturę. Poradnia psychologiczna lekką ręką przyznaje przywilej, a potem dyrektor martwi się, skąd wziąć nauczycieli do opieki nad każdą osobą, która ma prawo pisać maturę sama. Inne udogodnienie to tzw. „dostosowanie zasad oceniania”. Trzeba koniecznie zaznaczyć w arkuszu w dwóch miejscach, żeby egzaminatorom nie umknęło.
Pamiętam, jak dyrektor próbował podważyć jedną z takich opinii. Wydawało mu się bowiem, że zaświadczenie o dysleksji to ściema. Zadzwonił wtedy ktoś z poradni do dyrektora. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak: „Czy ma pan wykształcenie medyczne albo psychologiczne? Nie? To na jakiej podstawie podważa pan opinię specjalisty?”.
Komentarze
@Gospodarz
CKE marnotrawi czas nauczycieli w komisjach koncertowo(i dezorganizuje naukę klas niematuralnych!), bo NIE CKE/OKE im PŁACI… 🙁
Pilnowałem 3 godziny 3-4 lata temu (z 2 innymi osobami!) na maturze w partnerskiej szkole, na egzaminie zdawanym w tej szkole przez kilkadziesiąt osób, SAMOTNEJ dziewczyny (bez przedłużeń i innych dostosowań!). Powód był taki oto. Ona poprawiała maturę (chciała tylko wyższego wyniku !), ale studiowała w stolicy, a była spoza niej. Nie chciało jej się jechać do macierzystego LO (inna OKE!), więc system CKE/OKE wyraził zgodę by zdawała w stolicy, ale ponieważ była z innej OKE musiała pisac OSOBNO. Z tak błachego powodu 3 osoby straciły łącznie około DZIESIĘCIU GODZIN – licząc godzinę jako 50 zł – stołeczne szkoły straciły tym „geście” PIĘĆSET zł – no ale decydowało CKE/OKE, które bez oporów wyrzuca w błoto CUDZE pieniądze i marnotrawi CUDZY czas … 🙁
Jakie przywileje miała ta dziewczyna wyrzucona z katolickiego liceum? I co sobie myśli ta posłanka, która chce badać zgodność szkolnych statutów z konstytucją? Kto miałby to robić? Nielegalny, choć werbalny trybunał z nielegalną magistrą? Czy prokurator podczepiony pod telefon, kablowy?
Przywileje dla jednych, to dyskryminacja dla innych…
Czy to zgodne z konstytucją?
Z całym szacunkiem, ale tekst jest bezczelny. Współczuję uczniom takiego nauczyciela, ponieważ to oznacza, że brakuje mu zwykłej empatii.
Jestem jedną z osób, które zyskały ten „przywilej”. Powód? Zwykła depresja (tak, nastolatki też mogą mieć depresję), która powoduje, że czasami potrzebuję więcej czasu na myślenie. Drugim powodem był stres wynikający z choroby ojca. Pisanie matury ze świadomością, że ojciec może lada dzień umrzeć, nie jest rzeczą prostą. Wydłużenie czasu było ulgą, dzięki której mogłam się trochę mniej stresować i lepiej skoncentrować.
Czy osobie z niepełnosprawnością też powiedziałby szanowny autor, że wydłużenie czasu jest „przywilejem”? Nie? To proszę sobie wyobrazić, że dysleksja jest rodzajem niepełnosprawności, z tą różnicą, że na pierwszy rzut oka jej nie widać.
Jako polonista i nauczyciel powinien pan to wiedzieć.
@niko11
Problem w tym, że wiele zaświadczeń o potrzebie przywilejów jest naciągana albo kupiona i o to chodziło Gospodarzowi … 😉
Beferxxx. Błahych…
Czytam i jako przedstawicielowi środowiska oświatowego wstyd mi za ten tekst. Wstyd mi za autora. To przykre, bo niestety jest jakaś część nauczycieli jak Pan, którzy nie widzą faktycznych problemów uczniów. Proponuję najpierw poczytać o problemach psychologiczno-pedagogicznych uczniów a potem się wymądrzać publicznie. Rzuca Pan w przestrzeń publiczną słowa, nie mając na ten temat pojęcia. To tak samo gdym nie czytał dajmy na to Pana Tadeusza a później napisał tekst wymądrzając się o stylu Mickiewicza. Robi Pan ogromną krzywdę dzieciom które korzystają z tych prawnie dopuszczalnych form pomocy p-p, bo ich koledzy czy rodzice ich kolegów podchwycą ten tekst, uzasadniając rzekomą niesprawiedliwość. Czy zdaje sobie Pan sprawę, że np. dziecko na antydepresantach myśli i działa wolniej? Czy zdanie sobie Pan sprawę że dziecko z zespołem Aspergera ma problem z tym aby się skupić? Wydłużony czas dla niektórych to jest właśnie wyrównywanie szans. Mam nadzieję, że będzie Pan miał cywilną odwagę aby ustosunkować się do komentarzy pod artykułem.
@Gogosia56
A tak, zdarza się, to nie matura tylko blog … 😉
Nie byłoby problemu z dyslektykami, gdyby rzeczywiście wszystkie zaświadczenia były prawdziwe. Tajemnicą poliszynela jest to, że nie są. Moja koleżanka np. miała syna w prywatnej szkole i wychowawczyni przed testem 6-klasisty wprost sugerowała wszystkim rodzicom ,,załatwienie papierów” na dysleksję, bo wtedy mogliby dłużej pisać test. Jak kiedyś jako studentka miałam praktyki pedagogiczne, miałam pod opieką w świetlicy paru uczniów z dysleksją. Paru na jedną wielką szkołę z klasami 1-8 od ,,a” do ,,e”! Pilnowałam, żeby ćwiczyli pisanie w specjalnych zeszytach dla dyslektyków, podczas gdy ich koledzy dokazywali na placu zabaw. Wtedy dysleksja oznaczała więcej pracy własnej ucznia, a nie przywileje. Teraz oznacza najczęściej przywileje i zezwolenie na bimbanie, bo przecież ,,dysleksja”