Dyrekcja natychmiast zwolniła nauczyciela podejrzewanego o pedofilię

Jedna z łódzkich podstawówek szukała w zeszłym roku nauczyciela etyki. Placówkę znam dobrze, byłem tam na paru uroczystościach, bywali tam często urzędnicy, kurator też lubił wpaść. Dobra kawa, pyszne słodycze, przemiła kadra. Ale etyka nie było. W końcu dyrektorka zatrudniła byłego księdza, który – jak się okazało po paru miesiącach – jest podejrzewany o wykorzystywanie seksualne dzieci. Toczy się przeciwko niemu postępowanie w prokuraturze.

Dyrekcja o problemie dowiedziała się z telewizji, ale nie bezpośrednio, tylko od rodziców, którzy także obejrzeli program i wpadli w panikę. Człowiek został natychmiast zwolniony z pracy. Magistrat wydał oświadczenie, że w tej sprawie żaden urzędnik nie jest winny. Zwalono winę na prokuraturę, która za wolno prowadzi postępowanie. Oskarżony zdążył więc się przekwalifikować z katechety na nauczyciela etyki (szczegóły sprawy tutaj).

Wiele rzeczy jest tu niezrozumiałych. Oczywiście, jak ktoś jest podejrzewany o pedofilię, to należy go natychmiast odsunąć od pracy z dziećmi. Odsunięcie od pracy to jednak nie to samo, co zwolnienie z pracy. Zwolnić z pracy można dopiero wtedy, gdy sąd wyda wyrok skazujący. Dopóki tak nie jest, oskarżony nie powinien zbliżać się do dzieci – jako podejrzany – jednak pensję powinien pobierać (zasada domniemania niewinności – czytaj tutaj). Inaczej to zwykły lincz.