Sprawdzian z klikania
Dzięki zdalnemu nauczaniu rodzice mogą jeszcze bardziej pomagać dziecku. Mogą nawet – a kto im zabroni – pisać sprawdziany. Dzisiaj byłem świadkiem takiego zdarzenia.
Czekałem w kolejce do lekarza. Dziecko przede mną pisało wypracowanie na czas, czyli klasyczny sprawdzian z języka polskiego. A właściwie powinno pisać, gdyż matka podjęła decyzję, że ona to zrobi lepiej.
Nie będę grzmiał przeciwko matce, gdyż to nic nie da. Rodzic ma prawo wychowywać potomstwo wg własnych zasad, więc moje moralizowanie nic nie da. Trzeba się pogodzić z faktami, a te są takie, że rodzice wyręczają dzieci w nauce. Nie wspierają, lecz właśnie wyręczają. Robią to nawet przy ludziach i wcale się nie krępują.
Na szczęście matka nie potrafiła pisać na telefonie dość szybko, więc tylko dyktowała. Jakiś więc wkład ucznia w pisanie był. Matka tworzyła, a chłopak klikał. Klikał nawet szybciej, niż rodzic myślał. Za to klikanie i tylko za to należy się dziecku piątka. Reszta nie podlega ocenie.
Komentarze
Czasami muszę pocieszać wnuczka, że to nic nie szkodzi, że koledzy dostają lepsze oceny ze sprawdzianów niż on. Bo oni ściągając od niego mają czas jeszcze sprawdzić jego odpowiedzi w internecie, podczas gdy on nie – myśli już nad kolejnym pytaniem/ ćwiczeniem.
Więc tłumaczę że dla mnie jego trója jest więcej warta niż ich czwórki, ale to słabo działa bo rodzice się pieklą a przecież nie można im powiedzieć prawdy. Dopiero afera by była
@Gospodarz
18 kwietnia uczniowie wrócą do szkół i wtedy smutna prawda wyjdzie na jaw – jedni się uczyli samodzielnie i COŚ umieją, a za innych pracowali rodzice i nie umieją NIC(uczniowie, nie rodzice) … 😉
STRÓŻ JASIA
Jasio piękny był jak róża,
Ładnie się rodzicom chował,
Przy tym miał aniołka stróża,
Który nim się opiekował.
Czasem, kiedy pani w klasie
Jasia gnębi i sztorcuje,
Mówi: Ożesz ty, głuptasie!
I chce chłopcu wstawić dwóję.
Stróż poczciwy aniołeczek
Dziecię chronić chcąc niewinne,
Trąci panią w ołóweczek –
I już dwóję ma ktoś inny!
Także później, przy maturze,
Tym młodzieńczym, pięknym zrywie,
Inne aniołeczki stróże
Radzą swoim: – Walcz uczciwie!
Ale Jasia stróż jest lepszy,
Spod skrzydełka coś wyciąga:
– Jasiu, nie myśl sam, bo spieprzysz,
Patrz, baranie, tu jest ściąga!
Potem Jasio się zakochał,
Ale zamiast pieścić dziewczę,
Ciągle tylko śpiewał, szlochał,
Albo głośno czytał wiersze.
Kiepsko by się to skończyło,
Lecz aniołek w sposób krótki
W postać Jasia wszedłszy siłą –
Zabrał babkę do Sobótki.
A nazajutrz ta panienka
Już za Jasiem sama biega,
Już jest przy nim jakaś miękka
– Jasio – mówi – to agregat!
Siedzi Jasio na posadzie,
Wykonuje zadań szereg –
Tu swój podpis z wdziękiem kładzie,
Tam przybija znów stempelek,
Zaś aniołek z obowiązku
Podpowiada wciąż tej mumii:
– Jasiu, zapisz się do związku!
– Jasiu, dziecko do komunii!
– Napisz donos, składki popłać!
– Szefa spytaj się o zdrowie!
Nie ma kiedy pojeść, pospać
Tak jak inni aniołowie,
Więc go wątpliwości gniotą
Nie sprawdzone należycie:
– Czy koniecznie półidiotom
Musi się ułatwiać życie?
Andrzej Waligórski
@divak2
100/100 😉
Ja osobiście dzięki nauce zdalnej zyskałam niezły wgląd w to, jak wyglądają sprawdziany, co jest promowane, a co nie, i wreszcie mogę powiedzieć, że rozumiem różne trudności mojego dziecka, ale i klasy. Patent mam taki, że siadam z córką na sprawdzianach, na jej prośbę, ponieważ zostawiana sama sobie zaczyna panikować. Ale siadam tylko wtedy, kiedy rzeczywiście się nauczy, a ja ją odpytam (z pozytywnym skutkiem). Patrzę na pytania, porównuję sobie w cichości ducha z zawartością podręcznika, ale nie podpowiadam. Jeśli młoda czegoś nie wie, a powinna, to po sprawdzianie uzupełnia tę wiedzę. Dzięki temu ona się uczy, a ja mam wiedzę o metodach pracy nauczycieli. Dziś w ciemno mogę ocenić, który sprawdzian pójdzie źle, bo nauczyciel przeszarżował z pytaniami (np. używał pojęć z zakresu daleko wykraczającego poza program), i w razie potrzeby mogę wykorzystać tę wiedzę (jeszcze mi si nie zdarzyło, ale zawsze mam taką możliwość). Mogę też uspokoić młodą, że np. zrobiła coś dobrze, a nauczyciel jest niekompetentny (tak się też zdarza, ostatnio regularnie podpada mi polonistka, podcinająca uczniom skrzydła, aż miło, albo popełniając rażące błędy).
W każdym razie żaden rodzic wcześniej nie miał takiej możliwości wejścia w świat nauczania swojego dziecka, jakie ma dziś. I można to wykorzystać z sensem, nie na podpowiadanie.
@nastka
Gratuluję umiejętności i wiedzy godnych Leonarda da Vinci… 😉 Chyba, że mała jest w klasach I-III…
@nastka
>Dzięki temu ona się uczy, a ja mam wiedzę o metodach pracy nauczycieli. Dziś w ciemno mogę ocenić, który sprawdzian pójdzie źle, bo nauczyciel przeszarżował z pytaniami (np. używał pojęć z zakresu daleko wykraczającego poza program), i w razie potrzeby mogę wykorzystać tę wiedzę (jeszcze mi si nie zdarzyło, ale zawsze mam taką możliwość)<
BTW – dzięki TAKIM rodzicom-fachwcom z googla wielu nauczycieli, zamiast troszczyć się o EFEKTYWNOŚĆ własnej pracy dla UCZNIÓW, zaczynają poprzestawać głównie na trosce o "porządek w papierach" … 🙂
@belferxxx
Daruj sobie te złośliwości, ja nie jestem rodzicem z google’a. Większość dziedzin w zakresie szkoły średniej mam opanowaną, także dlatego, że zawodowo biorę udział w pracach nad podręcznikami z różnych przedmiotów i z konieczności jestem na bieżąco. No i chyba nie uważasz, że dzisiejszy program szkolny (nawet szkoły średniej, z wyjątkiem może ostatnich lat zakresu rozszerzonego) wymaga jakichś wielkich umiejętności, żeby aż Leonarda przywoływać. W czasach, w których wzór na pole koła i twierdzenie Pitagorasa wprowadza się w klasie ósmej, a pojęcie funkcji w ogóle wyparowało z podstawówki i pojawia się gdzieś w dalekim programie licealnym, że o różnych niuansach z geografii, biologii fizyki czy chemii nie wspomnę, naprawdę nie trzeba być człowiekiem renesansu, żeby pilnować edukacji dziecka. Moja wiedza szkolna była znacznie większa, a kłopotów z pamięcią nie mam. A jeśli coś się zmieniło, to naprawdę nie sztuka uzupełnić wiedzę w tym zakresie, kiedy miało się dobre podstawy.
Nauczyciele są różni, część z nich korzysta z gotowych sprawdzianów z różnych kursów i nie dostosowują poziomu do tego, co w podręczniku (i nie podają tych wiadomości także na lekcji). Jeśli ja nie zatroszczę się o EFEKTYWNOŚĆ pracy własnej córki, taki nauczyciel też tego nie zrobi. Nie łudź się. On poprzestanie na wpisaniu oceny. Ja mogę uzupełnić wiedzę mojego dziecka. Mam w nosie papiery nauczycielskie, ale nauczyciele często mają w nosie UCZNIÓW. Doprawdy nie wiem, skąd Ci się bierze takie przekonanie, że o nich dbają. Niektórzy tak, ale z pewnością nie jest to więcej niż połowa. Gdybyś chciał, służę przykładami niekompetencji.
@nastka
No widzisz – taka jesteś kompetentna, a nie wiesz, że liczba PI wogóle de facto wyparowała z podstawy do SP dzięki dr Guzickiemu – zarówno pole koła jak i obwód okręgu mają być realizowane PO egzaminie – czyli na egzaminie ich NIE MA, a po egzaminie – komu (i uczniom i nauczycielom!) będzie to potrzebne i będzie się chciało … 😉 Ja sporo wiem o medycynie, mam wielu znajomych lekarzy, ale nigdy by mi nie przyszło POUCZAĆ lekarza jak ma mnie/dzieci/wnuki leczyć. Co najwyżej, jak stracę zaufanie, to lekarza zmienię na innego, zasięgając opinii o nim … 😉 Podobnie jest z nauczycielami – dobre uczenie nie polega na egzekwowaniu wiernego odtwarzania podręczników, jest nim sporo innych rzeczy, szczególnie umiejętności, których sens widać w perspektywie czasu. Ja uczę już „dzieści” lat i to najlepszych – wiem jak być dobrym nauczycielem matematyki czy fizyki. Od biedy chemii… 😉 No jeszcze historii, ze względu na zainteresowania. Ale już jak być dobrym biologiem nie ma pojęcia, nie mówiąc o geografii czy polskim – szczególnie w konteście polskiego systemu egzaminacyjnego.
>Niektórzy tak, ale z pewnością nie jest to więcej niż połowa. < No więc właśnie tej połowie rodzice z googla przeszkadzają najbardziej!!! 🙁 Tym marnym – wcale! Im wisi a poza tym wyżej swoich "4 liter" nie podskoczą … 🙁
@belferxxx
Litości, co tu ma do rzeczy liczba pi? Czy ja roztrząsałam z Tobą szczegółowo problem podstawy programowej do wszystkich klas i przedmiotów? Podałam przykłady, właściwie po to, żebyś wiedział, że nie piszę ot tak sobie. I czy ja powiedziałam, że zabrałam dziecko ze szkoły i uczę wszystkiego sama? Nie – powiedziałam, że siadam z córką w czasie sprawdzianów i patrzę, z czego są i jak są skonstruowane. Nie po to, żeby podpowiadać, tylko po to, żeby w razie czego zainterweniować PO sprawdzianie (jeśli młoda czegoś nie wie, to ma się dokształcić, a ja wiem, czego nie wie; jeśli pytania są źle skonstruowane, to przynajmniej wiem, że nie powinnam mieć pretensji do dziecka, a do nauczyciela – piszę to po raz któryś, ale najwyraźniej masz trudności ze zrozumieniem).
I nie, nie bombarduję szkoły skargami na nauczycieli, ale co wiem, to moje.
A nauczanie umiejętności, które są widoczne w perspektywie czasu, to zupełnie insza inszość i tego zwykle nie egzekwuje się na sprawdzianach. Owszem, są nauczyciele, którzy wkładają w takie nauczanie wiele serca i wysiłku, ale nie rozumiem, w czym mogłoby im przeszkodzić moje działanie. Nie siedzę z córką na lekcjach, nie krytykuję i nie komentuję, do momentu, kiedy przyjdzie do mnie z jakąś oczywistą bzdurą i zapyta np., czy to prawda. Albo opowie, jak to polonistka z uporem maniaka twierdzi, że antonimem do „wielokolorowy” jest „czarno-biały”.
Co do porównania z lekarzem, to jak kulą w płot, bo niestety nie da się wybrać sobie zestawu nauczycieli: pani A z matematyki, pan B z angielskiego i pani C z biologii. Różnie się trafia, nawet w dobrych szkołach.
@nastka
>W czasach, w których wzór na pole koła i twierdzenie Pitagorasa wprowadza się w klasie ósmej,< A to nie Twoje aby??? 😉
Naukę zdalną znam z obu stron, jako matka dwójki dzieci w wieku szkolnym i jako nauczyciel (akademicki). Moja ocena ściągania i innych nieuczciwych praktyk służących zdobyciu lepszej oceny jest jednoznacznie negatywna. Natomiast w opisanej historii uderzyło mnie zupełnie coś innego, na co nie zwrócił uwagi ani Autor ani nikt z komentujących. Dlaczego ten chłopiec pisał sprawdzian (wypracowanie) w poczekalni przychodni? To nie są warunki do skupienia się na wymagającym zadaniu, niezależnie od tego, czy znalazł się tam z powodu choroby, czy rutynowych badań. Co zdecydowało, presja nauczyciela, matki? A może ogólna atmosfera zbudowana wokół lekcji online, a zwłaszcza sprawdzianów? Jesteś nieobecny, to na pewno się lenisz lub kombinujesz. Czy gdyby to dziecko podeszło do sprawdzianu w innym terminie, ale na spokojnie w domu, to również matka dyktowałaby mu wypracowanie?
@Ag_nieszka
Można pisać w łózku, to można i w poczekalni … 😉