Stres przed szczepieniem
Jutro cała moja szkoła idzie na szczepienie. No może nie cała szkoła, przecież uczniowie nie mają prawa. Ten przywilej mają tylko pracownicy. Ale czy wszyscy?
Prawa nie mieli pracownicy obsługi i administracji. Wczoraj jednak doszła wiadomość z ZNP, że niepedagogiczni też mogą (szczegóły tutaj). Jednak z nami już się nie zaszczepią, bo nie zostali w terminie zarejestrowani. A zatem tylko nauczyciele. Ale czy wszyscy?
Jak ktoś jest na zwolnieniu, to nie może. A nauczyciele w okresie przedwiośnia strasznie chorują. Mnie też prawie coś brało, najpierw w gardle, potem jakby w płucach, na końcu w uchu, straszny pech. Jednak wysiłkiem woli albo przepędziłem wszystkie choroby, albo sobie wmówiłem, że nic mi nie jest.
Kilka osób już do mnie dzwoniło, aby powiedzieć, że mi zazdroszczą. Idę jutro na szczepienie, a oni nie mogą, bo – niech to szlag – zachorowali. Koleżanki i koledzy, nie zazdrośćcie. Boję się jak cholera. Chcę tej szczepionki, ale nie chcę gorączki, bólu i innych okropnych niedomagań. Podobno nie ma zmiłuj, trzeba będzie się jeszcze nieźle nacierpieć, zanim organizm zyska odporność.
Komentarze
Autorowi, dla pociechy, albo pogłębienia szekspirowskich dylematów przypomnę nieodległe czasy. Czasy te były STRASZNE. Gorsze niż okupacja hitlerowska. Polski nie było, bo była CZARNA DZIURA.
W tej czarnej d., weźmy początek lat 60-tych wieku słusznie minionego, w mieście niesłusznie ukradzionym Niemcom, znaczy Breslau, po naszemu Wrocław, wybuchła epidemia. W krótkim czasie czarna dziura zaszczepiła osiem i pół miliona Polaków. Dzięki czemu epidemia była wyłącznie lokalna i nie zdziesiątkowała Polaków czyniąc czarną dziurę pozbawioną wewnętrznej materii.
W czasach przed i po, dzieciaki szkolne były parę razy szczepione. Bez gadania, kwękania, biadolenia i rozważań ostatecznych. Był rozkaz czarnej dziury by Polaka szczepić, więc był szczepiony. Przeciw chorobie Heinego-Medina, durowi brzusznemu, ospie i jeszcze czemuś.
Dziś żyjemu w białej, bo papieskiej, niedziurze. W słońcu. W związku z czym wszystko jest strasznie trudne, skomplikowane, niemożliwe, a wyznawców religii czipa wszczepianego z wodą jest więcej niż pojmowaczy prostej wiedzy, że szczepionka pomaga, o ile jest szczepionką.
@Gospodarz
Po wielu szczepieniach była/jest reakcja w postaci złego samopoczucia – nikogo to nie bulwersowało aż do covida … 😉
Skuteczność szczepionki, którą dostaniesz, drogi Gospodarzu, to 60%.
Więc w najbliższych miesiącach albo złapiesz koronawirusa, albo nie.
Skuteczność tej szczepionki w zapobieganiu powikłaniom jest nieznana- więc albo je będziesz miał, albo nie.
Na wszelki wypadek lepiej przy objawach przeziębienia zostań w domu. Jak pójdziesz do pracy, to zarazisz uczniów koronawirusem, albo nie zarazisz.
Jedno, co pewne, to przy szczepieniu tak „skuteczną” szczepionką, jesienią szkoły będą znowu zamknięte. W ramach kolejnego lockdownu.
@Gospodarz
Panie Dariuszu, jak widzę, pracować już Pan może 🙂
Jak organizm zareagował? Jak czuje się koleżeństwo?
@barnaba
„Skuteczność tej szczepionki w zapobieganiu powikłaniom jest nieznana- więc albo je będziesz miał, albo nie.”
Gospodarz będzie je miał na jak w banku, gdyż zbawi Go niczem nie zachwiana wiara w Covida, a nawet anty-Covida (aka Szczepionka). Wiara tak ogromna, że powikłania, takoż różne stygmaty objawiające się w uszach i innych członkach, wystąpiły u Gosp. już na dzień przed szczepieniem! Jak nic, w jego przypadku, oraz u podobnych mu wyznawców, skuteczność całego tego Szczepionka sięgnie co najmniej 127.3%; chyba że Szczepionek pija słabsze alkohole, to wtedy jego skuteczność sięgnie max. 44.7%. No ale nawet wtedy to w sam raz jest, żeby przynajmniej zrozumieć cały ten cyrk covidowy ostatnich miesięcy, którego biez wodki nikak nie razbierjosz (BTW, czy nikogo nie zastanowiła cała ta nadzywczajna skuteczność ruskiego Szczepionka!?).
Jak pan daje radę żyć przy takim strachu? Przecież byle przeziębienie, że nie wspomnę o zapaleniu zatok, anginie albo bronchicie powoduje wyższą gorączkę, więcej bólu i wiele innych niedomagań i to przez wiele dni.
Podziwiam pana
Czy ci, którzy się nie zaszczepili, zamierzają dalej pracować w szkole?
Świetny komentarz Tanaki! Ludzie! Błagam! Szczepmy się i przestańmy wreszcie biadolić, że bolesność, ogólne rozbicie i inne bla bla bla. Mam prawie 66 lat i nie mogę się doczekać igły w ramieniu i tego strasznego „dyskomfortu”. Ja o tym marzę! Bo zaszczepienie się, to jedyna szansa na przywróconą normalność.
W interesie tych, którzy nie chcą się szczepić, jest namawianie wszystkich dookoła na szczepienia 🙂
iwonal683@gmail.com 26 lutego 2021 2:50
„Bo zaszczepienie się, to jedyna szansa na przywróconą normalność.”
Czyli, jak rozumiem niekoniecznie musi zabezpieczać przed zakażeniem covidem ? Po co zresztą skoro, bez szczepionek mieliśmy niższy poziom zakażonych niż to zapewniają wg ich producentów same szczepionki?
Czy ten wzrost ilości zakażonych w ostatnich czasach nie jest właśnie „skutkiem ubocznym” szczepionki ?
@Krzysztof Cywiński
Do mnie informacje docierają różne. Od jednego słyszę, że jego znajoma zaszczepiona w piątek w niedziele wylądowała na OIOM-ie. Z innego, że połowa z tych L-4 na reakcje poszczepienne jest zwyczajnie naciągana – lekarz rodzinny przez telefon nie może sprawdzić, czy objawy rzeczywiście wystąpiły i musi wierzyć w to , co mówi pacjent.
Dla mnie to jest dowód, że szczepionka robiona „na chybcika” jest niedostatecznie przebadana. Na razie ujawniają się reakcje bezpośrednio po zaszczepieniu – jest to niekiedy efekt „kamyka wywołującego lawinę” . Jakie będą długofalowe, które ujawnią się po miesiącach czy nawet latach czyli efekt „kropli drążącej skałę” musimy poczekać.
Na koniec anegdota :
Szczur laboratoryjny pyta się kolegi z klatki – będziesz się szczepił szczepionką przeciw covid 19 ?
Zgłupiałeś – odpowiada ten drugi – przecież ona jest dopiero na etapie testowania na ludziach !
@iwonal683
26 lutego 2021
2:50
” Mam prawie 66 lat i nie mogę się doczekać igły w ramieniu i tego strasznego „dyskomfortu”. Ja o tym marzę! Bo zaszczepienie się, to jedyna szansa na przywróconą normalność.”
Hmmm, może zwykły jakiś psychoterapeuta by wystarczył? Tylko radzę się pospieszyć, bo jeszcze parę fal
covida i ci specjaliści będą na wagę złota! Starzy żeglarze wiedzą, że najgroźniejsza jest dziewiąta fala. Sądząc po tym jak uwija sie przy falowaniu pismactwo z polityctwem będziemy ją mięli gdzieś tak pod koniec maja!
@KSJ
Żadna, żadna – podkreślę trzeci raz – żadna szczepionka nie chroni w 100% przed zakażeniem się chorobą, przeciwko której jest wymierzona. No, może gdyby istniała szczepionka na wiatrówkę to tak by działała. Ta używana we Wrocławiu na ospę prawdziwą też nie miała 100% skuteczności. A zadziałała.
Prawda, że to ciekawe?
To proszę nam tu teraz napisać małe wypracowanko, skąd bierze się skuteczność szczepionek. W jaki sposób szczepionka na ospę prawdziwą, której skuteczność była mniejsza niż 100%, doprowadziła do wyeliminowania tej choroby, i to na całym świecie? Dlaczego WHO zaleciła dopuszczenie każdej szczepionki antykowidowej, której skuteczność przekrocza 50%?
@ tokola
Starzy żeglarze wiedzą, że najgroźniejsza jest głupota wymieszana z pychą. No i że Ziemia jednak niekoniecznie jest płaska. Zdaję sobie sprawę z opłakanego stanu psychiatrii w Polsce, ale proszę próbować. Zanim nadejdzie „dziewiątą fala”.
@Płynna Rzeczywistość
Jaki masz dowód, że to szczepionka przeciw ospie uratowała nas od epidemii ospy?
W 1962 roku mieliśmy „epidemię” ospy w Gdańsku ( 29 chorych ) i dopiero po niej podjęto decyzję o szczepieniu pracowników służby zdrowia. We Wrocławiu zorientowano się dopiero po prawie 2 m-cach, że „pacjent zero” u którego zdiagnozowano malarię był także nosicielem ospy.Wtedy dopiero podjęto decyzję o rozpoczęciu szczepień. Po niecałym miesiącu stan epidemii , której skutkiem było 94 chorych i 6 zmarłych odwołano.
A wg ówczesnych prognoz WHO (wtedy była jeszcze agendą ONZ a nie instytucją prywatną finansowaną przez wielki kapitał ) miała trwać 2 lata , miało być 2000 chorych i 200 ofiar śmiertelnych.
I co – nawet w 5% się nie sprawdziły !
A co mamy z covidem po roku trwania „epidemii”?
Ok. 4% zakażonych (w sezonie jesienno – zimowym 2019/2020 10% Polaków chorowało na grypę) i do końca września 2020 było mniej zgonów niż w tym samym okresie 2019!
Poszukaj w internecie kalendarz szczepień dzieci w Polsce dawniej (1963 – najstarszy jaki znalazłem) z obecnym. 60 lat lat to wielki postęp w dziedzinie medycyny, oświaty zdrowotnej i higieniczno – sanitarnych warunków życia ( znam to z autopsji ) powinny skutkować znaczącym spadkiem zagrożenia chorobami zakaźnymi a wmawia się nam, że jest odwrotnie bo przecież ilość chorób i dawek jakie otrzymują dzieciaki zamiast spadać wzrosła 4-krotnie i zapowiada się dalsze.
Dlaczego – pomyśl sam !
@kaesjot
Powody są zbyt drastyczne na blogowy wpis 🙂
@iwonal683
” No i że Ziemia jednak niekoniecznie jest płaska.”
To zależy od punktu siedzenia. Tu gdzie siedzę obecnie, jest płaska, co widać. Jednako, z opowiadań starych górali wiem, że istneją tzw. góry, które płaskie nie są. Starzy żeglarze zaś mówili mi o tzw. falach na morzu, które też chyba nie są płaskie, itd…
@tanaka
„w mieście niesłusznie ukradzionym Niemcom, znaczy Breslau, po naszemu Wrocław”
Bardzo, właściwie brakuje słów, oryginalne (?) spostrzeżenie: może zechciałby pan rozwinąć?
@kaesjot-
1 . Szczepienie przeciwko ospie w latach 60 było dla sporej czesci osób szczepieniem przypominającym. To szczepienie od lat było obowiązkowe.
2. Epidemia COVID-19 w Polsce zaczęła się faktycznie na przełomie września i października.
3. Kiedyś nikomu nie przychodziło do głowy, żeby szczepić przeciwko ospie wietrznej, śwince, różyczce, rotawirusom. Te choroby uważano za łagodne.
W tej chwili nie ma jednak zgody społecznej na żadną śmierć lub ciężkie powikłanie u dzieci- więc szczepimy. Choćby po to, żeby ochronić osoby z upośledzoną odpornością.
Gdyby wyszczepialność dorosłych przeciw grypie była wyższa to strach przed szczepionką na C19 byłby niższy. Przykładem jest UK. A że w Polsce dorośli szczepią się rzadko to faktycznie czasami boją się jak dzieci.
@barnaba
Ad.1 Na stronie PZH „Historyczny Kalendarz Szczepień” w Polsce sięga wstecz do 1963 roku – wtedy szczepionka przeciw ospie była. Jak było wcześniej – brak danych. W 1980 r. już jej w kalendarzu nie było. Oprócz ospy w 1963 szczepiono przeciw gruźlicy ( tylko pierwsza a kolejne uzależnione od wyniku próby tuberkulinowej), błonicy, tężcowi i krztuścowi. Jak to się zmieniało na przestrzeni lat od 1963 do dzisiaj można zobaczyć na stronie https://szczepienia.pzh.gov.pl/kalendarz-szczepien/
Ad.2 – którego roku? Statystyki GUS tygodniowych zgonów ( wszystkich ) zaczęły rosnąc dopiero od 41-go tygodnia 2020 – wcześniej były one niższe niż w tych samych okresach 2018 i 2019 a przecież od ponad pół roku mieliśmy stan „epidemii strasznie groźnej choroby”.
Ad.3 W czasach mojego dzieciństwa funkcjonowało pojęcie „choroby wieku dziecięcego” i pogląd, że „dzieciak swoje musi przechorować” nabywając dożywotniej odporności czego nie zawsze zapewniają szczepionki .
Generalnie przeciwnicy prowadzonej polityki szczepień ( a nie szczepionek jako takich !) uważają , że szczepi się za wcześnie i w większości na niegroźne już dzisiaj choroby. I ja się z tym zgadzam !
Nie jestem lekarzem ani tym bardziej wakcynologiem ale znam się na zasadach i celach prowadzenia biznesu a przecież koncerny farmaceutyczne to nic innego jak przedsiębiorstwa kapitalistyczne, których celem jest, jak nas się przekonuje od ponad 30 lat – maksymalizacja zysku. I oni to skutecznie realizują bo działają na specyficznym , intratnym rynku.
@kaesjot
Największe koncerny mają roczne budżety większe od wielu państw średniej wielkości. Ich działy marketingu, analiz i badań to odpowiednio ich ministerstwa spraw zagranicznych, wywiadu i kontrwywiadu. Jako ponadnarodowe mają też i globalne interesy. Ich potęga „może zdmuchnąć” rządy takich państewek jak RP. Możemy wierzyć, w to co chcemy i na tym polega nasza wolność, również od myślenia …. 🙂
@Krzysztof Cywiński
Przyjrzałem się sprawie, na którą Pan wcześniej zwrócił uwagę . Ograniczając się tylko do danych lutego w niedziele i poniedziałki ilość zgonów średnio jest ok. 5 razy niższa niż średnia z pozostałych 5-ciu dni tygodnia.
Jaki ekspert to wyjaśni? Czy koronawirus zna się na kalendarzu ?
Rozumiem, że „wyczuwa” pory roku ale dni tygodnia ?
@kaesjot
1.To proste – w sobotę i w niedzielę jest mniej testów na covid i wolniej pracują stosowne laboratoria.
2.Z tych samych powodów część zgonów weekendowych trafia do statystyki poniedziałkowej (ogłasznej we wtorek), bo dopiero w poniedziałek sporządzana jest stosowna dokumentacja – trudno sprawdzić czy trup jest z niedzieli czy z poniedziałku, część rodzin też zgłasza zgony z opóźnieniem – trochę wyobraźni – miałeś do czynienia z biurokracją – wiesz jak działa … 😉
@kaesjot
Zadziwiająca korelacja od lat występuje w Izraelu: jak tylko strajkuje służba zdrowia, spada śmiertelność. W Polsce dyżury sobota, niedziela należą do młodzieży lekarskiej. Może nie wiedzą co zrobić, żeby, tak jak chce @Płynna Rzeczywistość, uśrednić zgony 🙂
belferxxx 1 marca 2021 16:03
W karcie zgonu wpisuje się oprócz różnych informacji także DATĘ i GODZINĘ ZGONU.
Kartę zgonu wystawia KAŻDY lekarz z uprawnieniami wykonywania zawodu. W szpitalu są to lekarze oddziałowi lub lekarz dyżurny. Nie jest możliwe, aby w szpitalu zmarły leżał w łóżku cały dzień albo dłużej i nikt o tym nie wie. Musiałby to zauważyć choćby personel wykonujący rutynowe czynności – choćby pani dostarczająca chorym posiłki – trzy razy dziennie. Do zmarłego w domu wzywa się lekarza rodzinnego lub pogotowie – mają obowiązek zjawić się w ciągu maks. 12 godzin. Osoby umierające samotnie, o śmierci których informacja może dotrzeć ze znaczmy opóźnieniem to raczej nieistotny margines.
Rozumiem, że mogą nastąpić pewne opóźnienia w spływie informacji ale nie mogą one dotyczyć 80% zgonów danego dnia. Ponadto zawsze niepełne dane należy zaktualizować po wpłynięciu wszystkich danych – wg daty zgonu !
@belferxxx
Akt zgonu wypisuje lekarz. Podaje w nim godzinę…
@Krzysztof Cywiński
Dla ścisłości
AKT zgonu wystawia USC na podstawie KARTY zgonu wystawionej przez lekarza, w której podaje on m.in. także datę i godzinę zgonu .
@kaesjot
Oczywiście ma Pan rację: język codzienności nie pokrywa się z terminologią urzędniczą.
@KC, kaesjot
A jeśli w chwili zgonu przy zmarłym nie ma lekarza, co się w Polsce dość często zdarza? Czy lekarz na pewno przy takich zgonach podaje prawdziwą datę zgonu? Ale nawet w szpitalu, szczególnie przepełnionym, bywa, że chory zaśnie i się nie obudzi … 😉 Nawet w przypadku zabójstwa lekarz nie jest często w stanie podać dokładnej godziny zgonu, choć wie, że to ważne … 😉 Ach ta wiara w biurokrację i jej wytwory… 😉 Jest papier i są w nim rubryki, to je lekarze wypełniają, ale czy to się zgadza ze stanem faktycznym, to inna sprawa …
@belferxxx
Z pewnością te czynniki występują, ale chorzy umierający na Covid-19 są pod respiratorami, na OJOM-ach, i w ogóle pod najbardziej troskliwą opieka personelu szpitali 🙂
@belferxxx
Chyba lekarz, którego nie było przy zgonie potrafi na podstawie temperatury i stopnia stężenia mięśni zwłok oszacować w przybliżeniu ile czasu upłynęło od momentu zgonu. W szpitalach cisza nocna trwa 8 godzin i tyle może maksymalnie wynosić różnicą czasu między zgonem a jego stwierdzeniem. Podobnie wygląda sprawa w przypadku umierających w domu. Przypadki zgonów w samotności, które ujawniają się po kilku dniach to nieznaczący margines.
Proszę pamiętać, że dyskutujemy o fakcie zgonu z powodu covida a w szczególności regularnie powtarzającej się wielkiej , bo kilkukrotnej różnicy w ilości zgonów w niedziele i poniedziałki ze zgonami w pozostałe dni tygodnia.
Jeżeli komunikaty podawane przez MZ opierają na niepełnych danych lub nawet wziętych „z sufitu”, to jak można im wierzyć? A wystarczy tylko dodać uwagę, że dane z ostatnich 3-4 dni są niekompletne i potem podać wartości skorygowane, PRAWDZIWE ! Cofałem się do października 2020 i te nieskorygowane poweekendowe dołki są stale – nikt ich nie koryguje. Chyba, ze jest to propagandowa lipa bez znaczenia.
@kaesjot
1.Dla większości lekarzy (poza szpitalnymi niektórych(!) oddziałów zgon pacjenta jest czymś rzadkim – to lekarz policyjny czy anatomopatolog na filmach podaje z łatwością czas zgonu na podstawie wyglądu etc. trupa.
2. W weekendy szpitale pracują przy zmniejszonej obsłudze – szczególnie gdy są przepełnione. Wypisywanie aktu zgonu nie jest jej priorytetem. Zapewne (dość) często pozostawiają to kolegom ze zmiany poniedziałkowej … 😉 Podobnie przy zgonach poza szpitalem – wyjście w celu realizacji biurokratycznego obowiązku to nie jest w weekend priorytet. Owszem lekarz musi zobaczyć czy denat rzeczywiście zmarł, ale to wszystko, szczególnie w przypadku staruszków.
3 Spora część zgonów jest w DPS, a tam oni często znacznie większymi problemami żywych(!) pensjonariuszy się nie przejmują …
@belferxxx @kaesjot
Jeżeli rozkład zgonów jest mniej więcej równomierny na poszczególne dni tygodnia, a niedziele z powodu braku lekarzy wchodziłyby w statystyki poniedziałków, to w poniedziałki powinno być ilościowo podwójnie w stosunku do wtorków? 🙂
@belferxxx
Proszę rozróżnić AKT ZGONU wystawiany przez USC na podstawie KARTY ZGONU wypisywanej przez lekarza stwierdzającego lub potwierdzającego zgon a jedną z ważnych danych jest DZIEŃ I GODZINA zgonu.
Jest wiele sposobów określenia czasu, jaki upłynął od zgonu i każdy lekarz przynajmniej te najprostsze ( plamy opadowe, temperatura ciała, stężenie mięśni ) winien znać.
Umierający w DPS-ach to jakieś 2-3% ogólnej ilości zgonów zatem nie jest to czynnik istotnie wpływający na wynik końcowy.
W statystykach zgony podaje się wg DATY ZGONU a nie daty wypełnienia karty czy aktu zgonu lub dotarcia dokumentu do centrum.
Ciekaw jestem, czy zgony łącznie wykazują tak duże wahania w poszczególne dni tygodnia jak w przypadku koronawirusa ale GUS podaje tylko dane dotyczące całego tygodnia.
A może w czasie weekendu, gdy nie ma w szpitalu dyrektorów, ordynatorów itp. to lekarze wpisują ile faktycznie JEST a nie ile POWINNO BYĆ zgonów covidem spowodowanych.
@Krzysztof Cywiński @ belferxxx
I chwatit !!!
Skończmy zanim się pokłócimy.
Krzysztof Cywiński 2 marca 2021 22:57
Bardzo celna uwaga !!!
@KC
1.W weekend jakieś liczby, tylko mniejsze, się jednak notuje – nie ma wyniku 0… 😉
2.Podejrzewam, że zmiana poniedziałkowa nie jest zbyt wyrywna do nadrobienia wszystkich(!) zaległości – część wyników wieczornych i nocnych pewnie „roluje” na dzień następny. I tak dochodzimy do rozkładu, w którym szczyt wypada w środku tygodnia, wskaźniki maleją ku piątkowi, a minimum jest w poniedziałek … 😉
@belferxxx
Przypomina się od razu film, w którym jakaś dyżurna ruchu PKP narzeka, że „jak pociągi zaczynają jeździć punktualnie i zgodnie z rozkładem, to robi się taki bajzel, że się pozbierać nie można” 🙂
@Gospodarz
Aby zajrzeć do komentarzy w tym wątku trzeba coś napisać. Z organizacją przeglądania jest tak, jak z tematami maturalnymi 🙂
Chciałbym zajrzeć do wpisów
Oświecę Was, czemu jest mniej zgonów w weekendy 🙂
Otóż każdy „zgon” musi przejść przez parę formalności. Musi zostać podjęta o wykonaniu sekcji zwłok- podejmuje ją dyrektor szpitala. Musi też zostać odnotowany w kancelarii szpitalnej. W wielu miejscach z dokumentacją zmarłego zapoznaje się też kierownik oddziału – prawem zwyczajowym, bo nie jest to bezwzględnie wymagane.
I, uwaga, wyjaśnienie tajemnicy. Dyrektor szpitala i pracownicy kancelarii z reguły mają wolne weekendy, kierownik oddziału rzadko kiedy ma wtedy dyżur. Zatem dokumentacja chorego, który zmarł od piątku od godziny mniej więcej 11:00 do poniedziałku godz. 8:00 grzecznie sobie leży na szpitalnym biurku. Zgon zgłaszany jest dopiero w poniedziałek i to koło południa.
Aha, skąd się wzięła ta godzina 11:00 w piątek? To proste- zgodnie z przepisami zmarły musi poleżeć w oddziale przez 2 godziny (żeby uniknąć ewentualnych pomyłek). Zanim lekarz wypisze dokumentacje, zanim pojawią się jego bliscy, zanik uda się wyciągnąć dyrektora z zebrania, by podpisał zwolnienie z sekcji robi się godzina 15:00. A wtedy wszyscy idą do domu , zakładając, że nieboszczykowi się w sumie nie spieszy, a jego rodzina przez sobotę i niedzielę żadnych formalności i tak nie załatwi 🙂
@barnaba
Chyba jednak nie wpisuje się fikcyjnej zamiast rzeczywistej daty i godziny zgonu?! Rozumiem opóźnienia w spływie dokumentów ale statystyki zgonów robi się chyba wg rzeczywistej daty zgonu . Załóżmy, że ktoś zmarł w piątek po południu a ważność jego polisy na życie na 1 mln zł wygasa w niedzielę o północy. Tymczasem w karcie zgonu wpisano poniedziałek jako dzień zgonu . Tylko kompletny ignorant nie zorientował by się że jego bliski nie zmarł przed kilku godzinami lecz dniami. Odpuściłby taką możliwość skasowania takiej kasy od ubezpieczyciela!
@kaesjot
W czasie kowidu? Rodzinę poinformują, że umarł i jest w chłodni – no i teraz ustal czy zmarł o 11 wiczorem czy 3 nad ranem … 😉
@belferxxx
Po prostu nie może do mnie dotrzeć, że aż taki syf panuje w naszej służbie zdrowia!