Ilu uczniów przypada na jednego nauczyciela?

ZNP sprowokował Dariusza Piontkowskiego do reakcji, podając, że we wrześniu z zawodu odeszło ponad 5 tys. nauczycieli. Minister odparł, że to i tak mało, gdyż liczba uczniów zmniejszyła się jeszcze bardziej. Zaraz pojawiły się wyliczenia, iż w Polsce przypada 9 uczniów na jednego nauczyciela.

Sprawdziłem, jak to jest w mojej szkole. Mamy 16 klas po średnio 30 uczniów, co daje liczbę 480. Nauczycieli zaś pracuje 47. Daje nam to 10 uczniów z małym hakiem na belfra. Liczyłem wszystkich pracowników pedagogicznych, także pedagoga, bibliotekarza oraz dyrekcję. Wyszło tylko trochę więcej niż średnia w kraju.

I mógłbym puścić tę wiadomość bez żadnego komentarza, aby sprowokować rodaków do przekleństw pod adresem nauczycieli, ale byłaby to potworna manipulacja. Połowa naszych nauczycieli pracuje w co najmniej dwóch szkołach, niektórzy w trzech. Oni są tylko jedną nogą u nas, a drugą gdzie indziej. Ja sam pracuję jeszcze w innym liceum, więc gwoli prawdy trzeba by uczniów z tamtej szkoły dodać do mnie, a wtedy wyjść może dwa razy po 9.

Nie wiem, wg jakiej metodologii policzono, że na nauczyciela przypada 9 uczniów. Może to i prawda, może półprawda, a może gówno prawda. Już lepiej, gdyby podano, ile wychodzi na etat kalkulacyjny. Choć to też nie daje pełnego obrazu. Wielu nauczycieli, szczególnie młodych, musi mieć dwa-trzy miejsca pracy. Co po etacie, gdy nie da się za niego przeżyć?

Zawsze to dziwiło nauczycieli z Niemiec, których gościliśmy w ramach wymiany. Po co wam tyle miejsc pracy? – pytali. Dwa, trzy? No właśnie, po co nam to? Przecież mamy najlepsze warunki w całej Unii. 9 uczniów na belfra – istny raj. No w mojej szkole 10 – też nieźle. Nauczyciele z Niemiec mogą nam pozazdrościć. Na papierze, jak to w Polsce, wszystko gra, tylko rzeczywistość skrzeczy.