Pozory zachowane

Przez przypadek natknąłem się na dużą grupę uczniów z kilku różnych klas, którzy bez maseczek i bez zachowania dystansu spędzali ze sobą czas. Nie zdążył ich ostrzec osobnik stojący na warcie albo też nie przewidzieli, że nauczyciel tu przyjdzie.

Na osiedlu codziennie widzę duże grupy młodzieży z różnych szkół, którzy na boisku, na placu, na terenach zielonych przesiadują, nie respektując żadnych obostrzeń sanitarnych. A już w weekend jest tych grup istne zatrzęsienie.

Znam większość nastolatków z widzenia, więc wiem, że niedawno dostali się do liceów, wcześniej chodzili do tej samej podstawówki, więc teraz mają mnóstwo tematów do obgadania. Wpadło mi w uszy, jak jeden wyrostek opowiadał, iż nauczycielka w nowej szkole wydarła się na niego, bo nie zakładał maseczki. Grupa miała ubaw po pachy.

Trzymamy uczniów w salach, wypuszczamy tylko do toalety, przestrzegamy bowiem ustalonych zasad. Wyszedłem z sali w czasie przerwy do toalety. Wracam i natykam się na kilkanaście osób z innej klasy, którzy tu przyszli pogadać. Rozumiem potrzebę. Kumpli ciągnie do kumpli. Nie wystawili wartowników, więc ich przyłapałem.

I co mam z tym wszystkim zrobić? Udawać, że zasady są przestrzegane? Nie udawać, więc karać tych, co kontestują? Czy to ma jakiś sens? Oświata, jak zwykle, jest mistrzem w pozorowaniu. Aż miło popatrzeć. Szkoda byłoby to popsuć.