Nauczyciele 60+ tylko online?

W każdej szkole pracują jacyś emeryci. Czasem dorabiają do chudej emerytury, a czasem ratują dyrektora, gdy ten nie może znaleźć fachowca. Najwięcej emerytów pracuje w szkołach branżowych, gdyż o nauczycieli zawodu najtrudniej. Dopóki nie było pandemii, nie było też strachu o starych pracowników. A teraz?

Znajoma nauczyciela matematyki, osoba 70-letnia, odmówiła paru dyrektorom. Nie przyjęła żadnej oferty, mimo że przydałby jej się dodatkowy zarobek. Powiedziała mi przez telefon, że obawia się o życie. Korepetycje też znacznie ograniczyła. Trudno dziś o matematyka, więc ofert dla emerytów nie brakuje. To jednak nic w porównaniu z tym, co się dzieje w szkołach branżowych. Tam często najmłodszy nauczyciel ma 50 lat, a najstarszy… no ma się wrażenie, że uczył przed wojną. Co robić z tymi seniorami w czasie pandemii? Tylko nieliczni są świadomi zagrożenia, większość uważa, że nic im nie będzie. A jeśli się mylą?

Nauczyciel każdego dnia kontaktuje się z ok. 500 osobami. Zależy od szkoły, może być nawet tysiąc. Ryzyko zarażenia jest wszędzie bardzo duże. Czy dyrektorzy nie powinni – skoro minister dał im prawo podejmowania decyzji – wszystkim nauczycielom 60+ kazać pracować online? Wydaje się, że to najrozsądniejsze rozwiązanie. Mniej humanitarna byłaby decyzja, aby do czasu wygaśnięcia pandemii emerytów nie zatrudniać. Choć to też warto rozważyć. W każdym razie lepiej zapobiegać, niż czekać, aż jakiś emerytowany nauczyciel umrze z powodu zarażenia koronawirusem w pracy. Dopiero by było!