Związkowcy chcą protestować na ulicach
Związkowcy chcą wychodzić na ulice i protestować. Rząd oraz władze w regionie dały tyle powodów, że w normalnych czasach manifestacja szłaby za manifestacją. W Łodzi woźne już by wyszły na Piotrkowską i pogoniły ekipę Hanny Zdanowskiej. Teraz jednak nie wolno. Dlatego OPZZ zwróciło się do premiera z prośbą o zniesienie zakazu zgromadzeń publicznych.
W imieniu OPZZ pismo do premiera skierował Andrzej Radzikowski (tekst tutaj).
W piśmie można przeczytać o prawie obywateli do wyrażania opinii i przedstawiania poglądów, które jest warunkiem wolności, istotą demokracji i sposobem komunikacji w społeczeństwie. Obywatele chcą móc się sprzeciwiać. Rząd powinien to rozumieć. Koniec słuchania tego, co mówi do nas władza. Polacy także chcą coś powiedzieć rządzącym. Powiedzieć i nie zostać za to aresztowanym albo ukaranym mandatem. Bo tak jest teraz.
Związkowcy chcą więc wyjść na ulice. Czy Mateusz Morawiecki się na to zgodzi? Znosząc zakaz zgromadzeń, ukręciłby bicz na samego siebie, choć nie tylko. Samorządy też sobie nagrabiły. Z drugiej strony, im później premier się zgodzi, tym większy bicz ukręci. Pragnienie sprzeciwu rośnie. Chcą związkowcy protestować, niech protestują – teraz na ulice wyjdzie jeszcze niewielu, a za parę miesięcy to mogą być tłumy, które rozwalą mury i zmiotą tę władzą. Jeśli premier widzi, co się dzieje, to się zgodzi.
Komentarze
„Samorządy też sobie nagrabiły” – ładnie to tak oskarżać PO?
@Gospodarz
No akurat w wielkich, bogatych miastach protest oświatowców będzie przeciw „samorządowcom” z PO – to oni, korzystając z PRETEKSTU pandemii chcą ich oskubać do gołej skóry … 🙁
@Gospodarz
A tu informacje o skutkach koronarecesji, które jak PRETEKST chcą wykorzystać w BOGATYCH wielkich miastach rządzonych przez PO do ograbienia pracowników oświaty:
https://businessinsider.com.pl/finanse/recesja-w-polsce-opinia-goldman-sachs/4wt0q3x
@belferxxx 15 maja 2020 15:13
Scheurig coś tam,
Pierwszy raz w moim życiu z przekręcaniem albo z wykpiwaniem cudzego nazwiska spotkałem się w liceum. Zrobił to nowy nauczyciel PO, emerytowany wojskowy i wyjatkowy, jak się później okazało debil. Nie był złym czy mendowato złośliwym człowiekiem, nie, on był tylko niezwykle głupi z natury. Jego inteligencja pasowała wtedy do mojego wyobrażenia o oficerze LWP idealnie.
Czytając nasze nazwiska z dziennika komentował je, np. folozofował dlaczego ktoś ma na nazwisko „Sznurek” albo „Żuczek”. Oraz dziwował się nazwiskom dwuczłonowym, już wtedy (prorok jakiś?) poddając w wątpliowść ich polskość czy ogólnie sensowność. No bo po co takie cóś mieć?
Drugi raz – na masową skalę – na falach polskojęzycznych rozgłośni radiowych chicagowskiego, polonijnego getta.
Kreatywność tamtejszych sprzedawców reklam zwykle polega na zastępowaniu czyjegoś nazwiska nazwą niemieckiego, starego pancernika, nazwą zwierzęcia, skrótem powstałym z inicjałów i brzmiącym jak wyzwisko, albo na wymawianiu nazwisk z takim akcentem, aby brzmiały po rosyjsku, ukraińsku lub niemiecku. W każdym razie „obco”, „nie naszo”.
Gratuluję towarzystwa, panie nauczycielu.
Głos ma „rzemysław Staroń, psycholog z Uniwersytetu SWPS, Nauczyciel Roku 2018, obecnie nominowany do Global Teacher Prize:
Ani nas, ani naszych rodziców, ani naszych dzieci nie uczono w szkole rozwiązywania problemów, wyszukiwania informacji w sprawdzonych źródłach, zastanawiania się nad zagadnieniami. Liczyła i liczy się poprawna odpowiedź, a nie samodzielne myślenie. W rodzicu nie uruchamia się mechanizm – „okej, nie do końca wiem, jak to zrobić, ale rozwiążemy ten problem – sprawdzimy w podręczniku albo na Wikipedii, poszukamy na YouTubie”. Jego celem nie jest rozwiązanie problemu, tylko rozwiązanie zadania. I jeśli nie wie jak, zaczyna się stresować. Czyli zupełnie tak, jak w szkole – komentuje Staroń.
…
Mówi też, że kilkanaście lat temu profesor Dorota Turska zbadała, z jakimi wartościami w edukacji identyfikują się szkolni prymusi. Kreatywność wylądowała na szarym końcu. Dla nich nie miała żadnego znaczenia, bo system pokazał im, że nie potrzebują jej do zdobycia dobrych ocen.
– Problem jest tylko taki, że kreatywność jest jedną z kluczowych kompetencji w życiu. Chodzi w niej przede wszystkim o umiejętność wychodzenia poza schematy, dostrzegania problemów, zadawania pytań, szukania nowych rozwiązań, patrzenia na siebie i sytuacje z różnych perspektyw, adaptacji do nieustannie zmieniającej się rzeczywistości – podsumowuje Staroń.
Nas nie uczono, bo cała wiedza dostępna połowie z nas, poza szkolnymi podręcznikami, to była jedyna książka w domu – modlitewnik lub egzemplarz Trybuny Ludu. I telewizor. Nasze dzieci się tego od nas nie uczą, bo skoro sami sie tak nie uczyliśmy, to nie potrafimy uczyć. Same jednak muszą nauczyć się pływać po oceanie internetów, fejsbuków, ruchów antyszczepionkowych, zbrodni smoleńskich, niepokalanego Karola Wojtyły Jedynego i pewnie nawet już nie wiedzą, co to papierowa encyklopedia ani że istnieją jeszcze tradycyjne biblioteki poza tą szkolną.
https://kobieta.onet.pl/tepak-po-mamusi-rodzicow-przerasta-program-nauczania-dla-iv-klasy/5ef6j7x
@Płynna Rzeczywistość 16 maja 2020 0:03
Nas nie uczono, bo cała wiedza dostępna połowie z nas, poza szkolnymi podręcznikami, to była jedyna książka w domu – modlitewnik lub egzemplarz Trybuny Ludu. I telewizor.
Nie zawsze.
Rodzice mojej żony pochodzili ze wsi. On po emigracji do miasta i po zawodówce stał się nominalnie robotnikiem bo pracował jako spawacz w „Mostostalu” i dorabiał sobie jako hydraulik, ale w duszy pozostał chłopem bo najszczęśliwszy był mogąc pracować na działce. Ona ze wsi poszła do miasta, tam zrobiła studia i pracowała jako księgowa.
W domu mieli kilka wydań zbiorowych klasyków literatury polskiej i światowej, takich po kilkanaście tomów każde. Wydania z lat 50-tych i 60-tych, twarde oprawy, dobra jakość druku, całkiem znośny papier. Komuna potrafiła wytworzyć u pierwszego pokolenia „awansu społecznego” potrzebę posiadania całkiem sporej biblioteki.
To prawda, teścia nigdy nie widziałem z książką w ręce. Gazetę czytał od przypadku do przypadku, telewizor mu wystarczał. Ale teściowa dużo czytała, od kobiecych czytadeł do klasyki; brała do ręki domowe książki i chodziła do biblioteki. Telewizję oglądała dużo rzadziej. Moja żona miała zatem gdzie i od kogo nasiąkać nawykiem czytania książek.
@Płynna Rzeczywistość 16 MAJA 2020 0:03
„Nas nie uczono, bo cała wiedza dostępna połowie z nas, poza szkolnymi podręcznikami, to była jedyna książka w domu – modlitewnik lub egzemplarz Trybuny Ludu”.
Dawno nie czytałem takich bzdur.
” I telewizor”.
No tak, tylko że w telewizji na okrągło leciały najprzeróżniejsze programy kulturalne, teleturnieje typu „Wielka gra”, programy popularnonaukowe w rodzaju „Sondy” czy talk-show „Tele-Echo” prowadzony z wysoką kulturą przez Irenę Dziedzic. Swoje audycje mieli prezenterzy kalibru profesora Wiktora Zina, Szymona Kobylińskiego, Lucjana Kydryńskiego czy Krzysztofa Teodora Toeplitza. Spikerami byli ludzie klasy Jana Suzina. W ciągłym obiegu były najwybitniejsze dokonania światowej kinematografii, „Kabaret Starszych Panów” przyciągał tłumy a poziom coponiedziałkowego – oglądanego przez miliony – Teatru Telewizji był legendarny.
Świetny pisarz Jerzy Pilch mówi w wywiadzie-rzece Ewelinie Pietrowiak:
„Po przeprowadzce do Krakowa ojciec kupił na olimpiadę w 1964 roku telewizor i tu muszę oddać hołd Teatrowi Telewizji. Powszechny był zwyczaj oglądania teatru w poniedziałki, w moim domu również, a jego rola edukacyjna – nie do przecenienia. Miałem czasem karę nieoglądania telewizji, ale z kolei oglądać teatr w poniedziałek musiałem. Pamiętam wspaniałych autorów, klasyków teatralnych. Jak masz co tydzień taką premierę, to zaczynasz się orientować, kto Molier, kto Szekspir, kto Fredro”.
A doskonała aktorka Joanna Szczepkowska z kolei opisuje w swoich wspomnieniach jak to w 1974 roku wezwał do siebie ją oraz Krystynę Jandę i Ewę Ziętek – ówczesne studentki Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie – ich profesor z uczelni Aleksander Bardini, reżyser spektaklu „Trzy siostry” Antoniego Czechowa, w dzień premiery tego przedstawienia w Teatrze Telewizji i zapytał: „Czy zdajecie sobie sprawę, że jutro na ulicy każdy was rozpozna? Czy jesteście na to przygotowane?”.
@zza kałuży
Ulżyłeś sobie? Po prostu nie chce mi się za każdym razem zapamiętywać i sprawdzać nazwisk nieistotnych a histerycznych polityków, które są b.skomplikowane i tam w USA (tak – u Ciebie) już by je SAMI skrócili/zmienili/zamerykanizowali itd. bo by im utrudniało życie – w Twojej nowej ojczyźnie wyborcy/widzowie/klienci nie lubią takich komplikacji…. 😉 U nas są są 2 takie „polityczki”- właśnie wymieniona wyżej pani i p.Thun…………. (de domo Woźniakowska) z niesłychanie długim niemieckim arystokratycznym nazwiskiem. Żeby nie było, że taka arystokratka – tak samo nazywał się powieszony przez Rosjan w 1946 były kapitan Abwehry, który w lipcu 1941 roku, jako dowódca kompanii w ukraińskim batalionie dywersyjnym Nachtigall był jednym ze spiritus movens rzezi Żydów we Lwowie … 🙁
@zza kałuży 16 MAJA 2020 4:37
„W domu mieli kilka wydań zbiorowych klasyków literatury polskiej i światowej, takich po kilkanaście tomów każde”.
Trzeba wspomnieć też o wydawaniu wówczas w stosunkowo dużych nakładach (od bardzo dawna już nie ukazujących się) tygodników „Kultura”, „Literatura”, „Życie Literackie”, „Film”, „Magazyn Filmowy”, „Ekran”. Wychodzące do dziś tygodniki „Polityka”, „Forum” czy „Tygodnik Powszechny” miały o niebo wyższy poziom i sprzedawały się – z reguły spod lady – w znacznie większych ilościach niż dziś (taka „Polityka” potrafiła sprzedawać na pniu 400000 egzemplarzy).
Pamiętajmy też o wybitnej roli edukacyjnej bardziej popularnych pism – np. „Przekroju” (sprzedawanego nawet w ilościach rzędu 700000 egzemplarzy) , szczególnie gdy kierował nim Marian Eile (w latach 1948–1969).
Profesor Marta Wyka tak pisała kilka lat temu:
„Nauki nowoczesności, jakie pobierał czytelnik „Przekroju”, dawały mu doświadczenie szczególne: wyrabiały w nim mianowicie przeświadczenie, że sztuka wysoka i trudna jako przekaz (czy to słowny, czy rysunkowy, czy malarski) da się oswoić, co nie znaczyło jednak uprościć, że można do niej dojść w akcie swoistego współuczestnictwa, a nie tylko „przyjmowania do wiadomości” bądź nierozumnego protestu. Co dostarczało konsumenckiej dumy, tłumiło kompleksy i oczywiście kształciło. Polityka edukacyjna „Przekroju” była, śmiem twierdzić, znakomita. Nie dawała się bowiem odczuć jako uciążliwość, lecz jako przyjemność, co jest przecież sukcesem każdej edukacji”.
@Płynna nierzeczywistość
Akurat Staroń – zasłynął „coming outem” na uroczystości wręczenia tytułów Nauczyciela Roku – jest też w sztabie kandydata Hołowni i pisze mu programy edukacyjne. Na dodatek żaden z niego nauczyciel – jest głównie(!) wykładowcą akademckim, a w szkole (prywatnej!) uczy „z doskoku” tak „fundamentalnych” przedmiotów jak etyka czy filozofia … 😉
Pan Staroń,
Którego nauczono w szkole jak zdobywać Nauczyciela Roku, a nawet – global prajzy oraz zasłyną bohaterskim komunikatem o swoich upodobaniach kopulacyjnych:
„Ani nas, ani naszych rodziców, ani naszych dzieci nie uczono w szkole rozwiązywania problemów, wyszukiwania informacji w sprawdzonych źródłach, zastanawiania się nad zagadnieniami. Liczyła i liczy się poprawna odpowiedź, a nie samodzielne myślenie. ”
Problem w tym, że w szkołach angielskich i amerykańskich każde zadanie do rozwiązania nazywa się właśnie problem. Ktoś, komu „uruchamia się mechanizm okej” i szuka odpowiedzi na „YouTubie” powinien takie rzeczy wiedzieć!
Z kolei akapit poświęcony kreatywności w jego wydaniu to szczyt sztampy na granicy plagiatu.
Uderz w stół, a chrześcijańska miłość do LGBT się dzwonem odezwie, choć jeszcze przed tygodniem o tę miłość oskarżała krytyków Zaradkiewicza.
A propos, jak wygląda kwestia pedofilii w szkołach? Jeśli tak bardzo chronimy siebie i nasze dzieci przed wirusem, którego nikt nie widział u siebie ani u znajomych, to co robimy, by ochronić się przed pedofilią, której również nie znamy z doświadczenia swojego ani swoich znajomych? Może jak czegoś nie widać, to tego nie ma?
https://oko.press/biskup-edward-janiak-sekielscy-zabawa-w-chowanego/
zza kałuży,
Mamy podobne doświadczenia, a moja wypowiedź była przecież tylko skrótem myślowym. Jej istotą było nie to, czy ktoś ma w domu tylko modlitewnik, Trybunę Ludu, czy jeszcze coś więcej, ani nawet nie to, czy Wielka Gra promowała wiedzę („mądrość”) czy tylko erudycję; gdy ja byłem uczniem, jedyną dostępną pomocą w zrozumieniu, o co chodzi w „Kartotece” Różewicza był program teatralny, bo nawet w podręczniku słowa o niej czy o jej autorze nie było. W ciągu jednego pokolenia, a może nawet nieco krótszym, świat stanął do góry nogami, bo zamiast zapamiętywać wszystkie znaczenia pierdyliona symboli, jak „postmodernizm”, „czysta forma” czy zwykła łydka, zamiast zapamiętywać schemat dzielenia wielomianów czy budowę anegdotycznego pantofelka, dziś ważniejsza jest umiejętność rozumienia tekstu pisanego (podobno wielu osobom kłopot sprawia rozczytanie bardziej nieco skomplikowanych tabel, wykres z osiami logarytmicznymi to abrakadabra), znajomości wielu uzusów symboli języka (żeby zajmujący się wirusem lekarz potrafi znaleźć wspólny język ze statystykiem, inżynierem, epidemiologiem i wojewodą), doszukiwania się związków miedzy suchym faktami, korelacji miedzy nimi, wzorców, związków przyczynowo skutkowych lub ich braku, oceniania wiarygodności niezliczonych źródeł informacji, rozpoznawania prób manipulacji itd. Tymczasem szkoła wciąż tkwi w epoce ZZZ – prawda, że wszyscy znamy rozwinięcie tego skrótu?
I owszem. Rodziny moja i mojej żony są z awansu społecznego, ale też społecznej deklasacji byłej „szlachty kresowej”. Wszystko się wymieszało, zakotłowało, odwróciło. Wtórne okazało się, czyja krew choćby troszkę błękitna, kto spod Pałacu Kultury a kto z chłopów pańszczyźnianych. W mojej rodzinie ci, którzy zdobyli wykształcenie wyższe, mieli (i mają) regały z książkami. Ci, którzy poprzestali na maturze, NIGDY nie sięgnęli po nic więcej niż pilot od telewizora. Próbka to statystycznie niezbyt istotna, niemniej chyba wystarczająca do próby poczynienia jakichś uogólnień.
@jcp,
Być może Staroń posługuje się sztampą, ale problem, o którym mówi, jest realny. Dzieci i młodzież, które dziś przez 12 lat formowane są w szkołach, żyć będą w świecie, którego dziś przewidzieć nie sposób. Sztampa, prawda. Czy jednak współczesna szkoła – polska? – światowa? w jakikolwiek sposób próbuje sprostać temu wyzwaniu? Czy raczej wzrok swój sauroni zamiast ku przyszłości, kieruje w stronę trucheł wawelsko-endeckich? Przecież w tej chwili niemal od każdego, poza starymi dziadkami, oczekuje się „kompetencji cyfrowych”. Gdzie współcześni 30-latkowie je zdobyli, bo przecież nie w szkole? Czy szkoła ma kazać dzieciom smartfony zostawiać na portierni czy raczej powinna zacząć robić z nich aktywny użytek, zaprzęgając je do arsenału swoich narzędzi formowania młodych ludzi, jak zeszyt, podręcznik, długopis i cyrkiel?
Ktoś się w Polsce na poważnie nad takimi pytaniami zastanawiał?
Dlaczego Europa i USA wciąż – choć z coraz większym trudem – zachowują nad Dalekim Wschodem przewagę kompetencyjną, mimo że to tamtejsze dzieci wypadają lepiej w różnych testach? Może te testy wciąż mierzą „erudycję” i „dyscyplinę”, a w utrzymaniu przewagi konkurencyjnej bardziej potrzebna jest ta sztampowa kreatywność?
@Płynna nierzeczywistość
>Dlaczego Europa i USA wciąż – choć z coraz większym trudem – zachowują nad Dalekim Wschodem przewagę kompetencyjną, mimo że to tamtejsze dzieci wypadają lepiej w różnych testach?< ;-)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Klasyczne -nie wiem, ale się wypowiem… 😉
Donald Tusk (niewątpliwie dobrze, po europejsku poinformowany!) parę miesięcy temu powiedział w wywiadzie dla GW powiedział, że Chiny wygrywają już z USA we wszystkich kategoriach poza sferą militarną, z której to przewagi akurat nie mogą skorzystać, więc i ona z czasem zaniknie. I to by było na tyle złudzeń białego człowieka ps. Płynna nierzeczywistość … 😉
@Płynna nierzeczywistość
Wyniki niekretywnych [ 😉 ]Chińczyków z ChRL w Międzynarodowej Olimpiadzie matematycznej!!! Identyczne albo lepsze mają w Międzynarodowej Olimpiadzie Informatycznej, Fizycznej czy Chemicznej … 😉
https://www.imo-official.org/country_individual_r.aspx?code=CHN
A tu USA – trzeba trafu, że też Chińczycy … 😉
https://www.imo-official.org/country_individual_r.aspx?code=USA
A tu reprezentacja Singapuru – i znowu Chińczycy
https://www.imo-official.org/country_individual_r.aspx?code=SGP
A tu Kanada … czyli znowu niekreatywni Chińczycy 😉
https://www.imo-official.org/country_individual_r.aspx?code=CAN
Starczy??? 😉
@Płynna nierzeczywistość
Co roku jest tak z 10 Nauczycieli Roku – przez lata to będą setki. Ale ŻADEN poza Staroniem, nie zrobił na stosownej imprezie coming outu. I była to JEGO decyzja – więc, wśród SETEK Nauczycieli Roku , z tego zostanie zapamiętany.
Zaradkiewicz nie robił, i słusznie, coming outu – zrobiła to „subtelnie” za niego GW. Podobnie jak wcześniej, równie „subtelnie” ujawniła w kampanii wyborczej 2015, że żona obecnego prezydenta pochodzi z żydowskiej rodziny …
Staroń chciał SWOJE preferencje WYKORZYSTAĆ do autopromocji! GW chciała wykorzystać homofobię i antysemityzm do SWOICH celów i wbrew WOLI i INTERESOM zainteresowanych… 🙁
Jest różnica??? 😉
@belferxxx
A już tak było fajnie: przez prawie trzy miesiące bez bełkotu o LGBT, kominoautach, pedofilii, homofobii, populizmu….
A tu masz: koronawirus się znudził, więc nowe wraca.
Jeszce ludzie usiłujący w tym zalewie idiotyzmu zachować resztki rozumu będą błagać: korono wróć!
@Płynna Rzeczywistość:
” Dzieci i młodzież, które dziś przez 12 lat formowane są w szkołach, żyć będą w świecie, którego dziś przewidzieć nie sposób.”
Dzisiejszego świata też nikt nie przewidział, nawet ci, którzy stworzyli naukowe i techniczne podwaliny jego powstania. Ciekawa rzecz, różni Ajsztajnowie, Heisenbergi, Plancki i Szredingery byli wykształceni w totalnie niekreatywnych (wg współczesnych wyobrażeń o kreatywności) systemach szkolnych. Gdzie są natomiast wszystkie te przełomowe odkrycia, teorie i wynalazki dokonane przez absolwentów szkół kształconych kreatywnie? Czy kreatywnością można nazwać wymyślenie kolejnego kształtu narożnika obudowy smartfona? Nie twierdze, że powinno się wracać do koncepcji szkoły rodem z XIX w. jednak obecny stan katastrofy zwany edukacją też raczej jest do niczego dobrego nie doprowadzi. Czy jednak pokładanie nadziei w kreatywności, o której jeszcze nikt nie wie, na czym powinna polegać i jak ją wpajać, czy na pomysłach w rodzaju: dajcie im smratfony i 5G, a będzie postęp. Nie będzie, bo jakby się on zaczynał od wzmożenia
smartfonowego, to już dawno by się dokonywał, jako że przecie cały czas poza szkołą młodzi ludzie mają zajęty w gapienie się w ekranik i stukanie w klawiaturkę.
A propos elektroniki na lekcjach. W większości szkół sale są wyposażone w cudeńka technologiczne pod nazwą tablice interaktywne . Jednak nieomal zawsze obok wiszą
te zwykłe ‚analogowe’ z dechą zamiast ekranu i kredą zamiast myszki. Po co? Te drugie to jest przecież wynalazek, który ma pare tysięcy lat historii – prototypem było jakieś ubite klepisko na ziemi patyk. Ale też przy pomocy czegoś takiego wykształcono tych, którzy wynaleźli technologie używane przy produkcji tych interaktywnych gadżetów. Jest się nad czym zastanawiać. Na początek radze przeprowadzić badania terenowe: sprawdzenie, do której z tych tablic podejdzie częściej uczeń o otwartym umyśle chcący przedyskutować z nauczycielem jakiś interesujący go problem. Sam jestem ciekaw, chociaż chyba domyślam się wyniku. Czy coś z tego wynika? Nie wiem.
@grzerysz
Odpowiedziałem, ale trudno jest sprawdzić, więc w tym wątku:
Ciiiii! Bo się wyda 🙂
Na co stać obecną władzę- widać, słychać i czuć. Jakie rozwiązania zaproponuje nam ta wspierana przez „Politykę”? Najpierw będzie moderacja wszystkiego w przestrzeni publicznej tak, jak na blogach? Potem nastąpi brak możliwości przeglądania komentarzy? Ciekaw jestem następnych etapów zaostrzania się walki: kogo z kim?
@jcp
Uczeń kreatywny niemal na pewno podejdzie do czarnej tablicy z kredą.
O tablicy interaktywnej trudno mi się wypowiadać, bo nigdy nie używałem, co więcej, nigdy nie widziałem przykładów użycia. Mogę sobie jednak wyobrazić, że problem jest tu podobny jak z „lekcjami” na youtubie: przygotowanie porządnej 15-minutpwej lekcji w stylu Khan Academy to jest co najmniej tydzień intensywnej pracy całego sztabu specjalistów, całego łańcucha ludzkiego, na końcu którego jest lektor z dobrą dykcją. Wkład pracy ogromny, ale taką lekcja mogą później przez kilkanaście, kilkadziesiąt lat obejrzeć setki tysięcy, może miliony ludzi. Podejrzewam, że podobnie jest z tą interaktywną tablicą: ktoś to musi oprogramować, a jeszcze wcześniej przeszkolić nauczycieli, jak się tym efektywnie posługiwać w klasie. Czyli żeby „uczyć kreatywnie”, ktoś kreatywny musi odostępnić kreatywne narzędzia. A jeszcze ktoś inny musi zaufać nauczycielom – prawie tak, jak by uczyli nie małoletnich matołów, a studentów.
Kreatywność? Kreatywność ma wiele imion. Jesli ma Pan sekretarkę, to na pewno docenia Pan w niej to, że ona nie czeka, że Pan jej każde pismo podyktuje, tylko sama siada, pisze i daje do akceptacji? Prawda, ile to oszczędza pańskiego czasu, a poza tym co dwie głowy to nie jedna? I czy napisanie tych wilu tysięcy apek na smartfony nie wymaga jakiejś kreatywności? Kiedyś twórcą był rzemieślnik (dziś też jest), ale dziś twórcą jest też inżynier, ale i hobbysta, który coś wymyśli i wrzuci do sieci.
To nie jest tak, że tylko nobliści, „geniusze” popychają świat do przodu. Gdybyśmy chcieli dogonić Izrael w innowacyjności, nasze firmy powinny zatrudniać w działach R&D co najmniej, powtórzę, co najmniej 300 tys. ludzi. I do tego te 100 tys. osób na uczelniach i w instytutach PAN, które już mamy. Myśli Pan, że w Polsce jest 400 tysięcy kandydatów do Nobla?
Być może jest jakaś zapaść w instytucji szkoły, jednak nie mam wątpliwości, że nie chciałby Pan przenieść swoich dzieci czy wnucząt do szkoły PRL-owskiej, prawda? Współcześni 18-latkowie, w sensie średnim, z pewnością nie są gorzej przygotowani do dorosłości niż nasze pokolenie. Ja uważam, że lepiej. Nie tylko dzięki szkole, ale i bardziej otwartym i różnorodnym środowisku, w którym dojrzewają. No ale ja jestem życiowym optymistą.
@belferxxx 16 maja 2020 9:19
Szkoda, bo zawsze bardzo ceniłem komentarze @belferxxx jako nauczyciela fizyki, do tego uczącego na jednym z dwóch najbardziej wymagających końców uczniowskiej populacji, jako kogoś świetnie zorientowanego w edukacyjnych i politycznych personaliach a do tego obdarzonego doskonałą pamięcią i bez ceregieli wytykającego wszystkim tzw. bullshit.
Ale teraz to już HGWie.
@Płynna Rzeczywistość
„O tablicy interaktywnej trudno mi się wypowiadać, bo nigdy nie używałem, co więcej, nigdy nie widziałem przykładów użycia. Mogę sobie jednak wyobrazić, że problem jest tu podobny jak z „lekcjami” na youtubie: przygotowanie porządnej 15-minutpwej lekcji w stylu Khan Academy ”
Interaktywna , multimedialana , rożnie to zwą. Proszę sobie wyobrazić komputer wyposażony w ekran wielkości tablicy szkolnej ze sterowaniem dotykowym albo myszkowym, albo pilotowym. Cała kupa elektronicznego szmelcu tylko po to, żeby narysować prostą przecinjącą okrąg w dwóch punktach. Faktycznie trzeba ekipy, żeby to uruchomić. Co zaś do szoła Khan Academy,to słusznie użył Pan cudzysłowu wkół słowa lekcja. Owszem setki tysięcy to zażyją, może nawet doznają erzacu iluminacji przed przejściem do kolejnego 1527 odcinka (sezon piąty) jakiegoś serialu o potworze z planety Xindu. Lekcja, ucząca kreatywności w 15 min., bez kontaktu z mistrzem lub tylko kompetentnym nauczycielem? Daruje Pan! A propos, zdaje się, że nie kto inny jak szef Amazona zakazał multimediów na zebraniach, gdzie omawiane są kluczowe dla firmy sprawy.
„Jesli ma Pan sekretarkę, to na pewno docenia Pan w niej to, że ona nie czeka, że Pan jej każde pismo podyktuje, tylko sama siada, pisze i daje do akceptacji? Prawda, ile to oszczędza pańskiego czasu, a poza tym co dwie głowy to nie jedna? ”
Takiej sekretarki nie mam, ale miałem taką, która przepisała i poprawiła co trzeba i kreślarza, co narysował wykres i speca od innych bajerów i tłmacza etc. Wszyscy zostali zredukowani. No bo przecież są komputery, to se sami wszystko zrobicie. No to robimy. Kosztem tego, co rzeczywiście powinniśmy robić.
„Kiedyś twórcą był rzemieślnik (dziś też jest), ale dziś twórcą jest też inżynier, ale i hobbysta, który coś wymyśli i wrzuci do sieci. ”
Bardzo dziękuję – jak tylko wrzucę do sieci ten tekst,od razu biegne zapisać się do jakichś związków twórczych!
„To nie jest tak, że tylko nobliści, „geniusze” popychają świat do przodu.”
Zgoda. Tyle, że niegeniusze bez geniuszów raczej na pewno by świata nie popchnęli, ani do przodu ani na skraj przepaści.
„powinny zatrudniać w działach R&D co najmniej, powtórzę, co najmniej 300 tys. ludzi. I do tego te 100 tys. osób na uczelniach i w instytutach PAN, które już mamy. ”
Nawet 30 ludzi w R&D i 10 na uczelniach itd to jest strata pieniędzy, w kraju, w którym w ramach cudu dokonujących się przemian zlikwidowano przemysł.
„nie chciałby Pan przenieść swoich dzieci czy wnucząt do szkoły PRL-owskiej”
Dlaczego nie? Tylko gdzie Pan obecnie znajdzie tak kompetentnych nauczycieli jak wtedy? Na galach z okazji otwarcia kolejnego sezonu Khan Academy?
„Współcześni 18-latkowie, w sensie średnim, z pewnością nie są gorzej przygotowani do dorosłości niż nasze pokolenie”
Faktycznie – moje pokolenie zupełnie nie jest mogłoby sobie wyobrazić zamieszkiwania ze starymi pod jednym dachem do 40+ , a już zupełnie nie daje sobie rady z wyborem jakiejś marki szminki nawilżająco- ujędrniającej do warg dla mężczyzn.
” No ale ja jestem życiowym optymistą.
”
Proszę się nie przemować – to mija z wiekiem.
@Krzysztof Cywiński 16 MAJA 2020 21:34
„Jakie rozwiązania zaproponuje nam ta [władza] wspierana przez „Politykę”? Najpierw będzie moderacja wszystkiego w przestrzeni publicznej tak, jak na blogach?”
Próbkę tego już mamy choćby na najbardziej bojowym, zideologizowanym i objętym skrupulatną cenzurą blogu „Polityki” prowadzonym przez nadredaktora S. Największym zdawałoby się problemem niektórych z publikujących tam „demokratów” i „bojowników o wolność wypowiedzi” jest absolutnie niedopuszczalna ich zdaniem jakakolwiek krytyka opozycji. Oto dwa przykładowe cytaty z wpisów pary o mentalności propagandystów-cenzorów:
„Kiedy słucham dziennikarzy z mediów, wydawałoby się nie pisowskich, jak przesłuchują, inaczej tego nie można nazwać, opozycję…”
„W TVN kolejne osoby krytykują Rafała”.
Redakcja „Polityki” już dawno dostosowała się do wymagań takiego ograniczonego odbiorcy – panującej tam tak niepodzielnie jednostronności i płycizny opinii nie było chyba nigdy.
@jcp 16 maja 2020 18:18
Ciekawa rzecz, różni Ajsztajnowie, Heisenbergi, Plancki i Szredingery byli wykształceni w totalnie niekreatywnych (wg współczesnych wyobrażeń o kreatywności) systemach szkolnych. Gdzie są natomiast wszystkie te przełomowe odkrycia, teorie i wynalazki dokonane przez absolwentów szkół kształconych kreatywnie?
Przywołani uczeni swoje największe sukcesy w pracy naukowej odnieśli plus minus 100 lat temu. Moim zdaniem wypadałoby trochę poczekać z oceną współczesnych kreatywnych metod kształcenia, może niekoniecznie aż sto lat, ale z pół wieku chyba nie zawadzi. Nb. taki Einstein wyraźnie nie cierpiał swojej szkoły średniej właśnie za nacisk kładziony tam na nauczanie pamięciowe.
Po drugie kreatywność ma różne oblicza. Przywołani uczeni reprezentują kreatywnośc przełomową, rewolucyjną. Oprócz niej istnieje jeszcze kreatywność drobnych, codzinnych usprawnień, np. japoński kaizen. Wydaje mi się, że model szkoły bardziej może wpłynąć na upowszechnienie w społeczeństwie kaizen a nie na rozmnożenie „Ajnsztajnów”. W wypadku Ajnsztajnów będzie już dobrze gdy szkoła ich nie stłamsi.
@zza kałuży
„Oprócz niej istnieje jeszcze kreatywność drobnych, codziennych usprawnień,”
Ależ ja właśnie tak napisałem, tylko całkiem na odwrót: „Tyle, że niegeniusze bez geniuszów raczej na pewno by świata nie popchnęli, ani do przodu ani na skraj przepaść.”
Teraz dodam: „i vice versa ” i będzie między nami zgoda.
Właściwie, to nawet myślę sobie, że zgodziłbym się z niektórymi kreatywistami (nie mylić z kreacjonistami!) szkolnymi, z tymi mianowicie, którzy tak naprawdę, mówiąc o uwzględnianiu indywidualnych predyspozycji ucznia, rozwijaniu sztuki samodzielnego myślenia, nauki rozwiązywania problemów, itp kładą nacisk – niektórzy może nawet wbrew sobie – na ten element procesu nauczania, który się nazywa nauczyciel, (taki żywy: dwie ręce, dwie nogi, głowa; smartfon i 5G niekoniecznie). A to się zgadza z hasłem, które już dość dawno sformułowałem na własny użytek: w miarę wzrostu mocy technologii informatycznych wzrasta rola człowieka. Nie tylko w szkole.
@jcp 17 maja 2020 12:43
w miarę wzrostu mocy technologii informatycznych wzrasta rola człowieka. Nie tylko w szkole.
Z punktu widzenia elektronika to oczywiste! Te wszystkie nowe narzędzia używane w edukacji są w końcu zbudowane z tranzystorów, a tranzystor to wzmacniacz!
W sumie im więcej czytam o edukacji przywołanych naukowców tym wiecej jest o czym myśleć. Ich klasyczne gimnazja, z nauką greki, łaciny i filozofii, z naciskiem na historię starożytnej Grecji i Rzymu, dały bardzo solidne podglebie myślenia logicznego. Uczyły o spójnych, opartych na pewnych regułach systemach. Ścisłowcom, o ile nauka w nich była podawana przez sensownych nauczycieli, mogły się podobać. Pojawia się tylko pytanie, jaka była rola takiej edukacji w wychowaniu „nowego Niemca”, w jaki sposób te gimnazja wychowały zwolenników niemieckiego „wstawania z kolan” i nazizmu?
Pamiętam hasła Solidarności z 1980/81″
” Wszyscy mamy takie same żołądki!” – ale nie wszyscy mają takie same potrzeby.
„Wszyscy mamy równe prawa!” – ale nie wszyscy mają zdolności i chęci, by z tych praw z pożytkiem dla siebie i innych skorzystać.
No i jak w 1989 roku dorwali się do władzy zaczęli to wdrażać – w najgorszy z możliwych sposobów.
Kilkakrotnie podawałem trywialny lecz oczywisty przykład z tragarzami pokazujący, że największy efekt daje dostosowanie wymagań do możliwości każdego a od 30 lat w oświacie mamy realizowany model „urawniłowki”, prymatu ilości nad jakością. Są dodatkowe pieniądze na pracę z dziećmi opóźnionymi a rozwoju, z różnymi dysfunkcjami ale czy są one także dla tych wyróżniających ?
Rozwój i postęp zapewniają ci najzdolniejsi. Są wśród nich tacy, którzy co chwilę mają „jakiś ” ( genialny, zwariowany albo taki sobie) pomysł ale nie potrafią się skupić, aby go wdrożyć. Na szczęście są też tacy, którym trzeba tylko powiedzieć „co” a oni już wiedzą „jak” i konsekwentnie „dążą do celu”.
Słyszałem, że w Chinach przeprowadzono akcję poszukiwania „super zdolnych” dzieci – znaleziono ich ok. 200 tys. i specjalnie się nimi zajęto. Co dalej z nimi – tego nie mówiono ale można się domyśleć.
A u nas to chyba kontynuuje się politykę Hitlera, który twierdził, że Polakowi wystarczy, iż będzie się umiał podpisać i liczyć do 500 !
Kto to zmieni ?
@zza kałuży
Niemców do wstawania z kolan etc. wychował … Traktat Wersalski. Co niektórzy wiedzieli już w chwili podpisania (m.in. autor główny – Wilson&USA!) – np. marszałek Foch powiedział, że to rozejm na 20 lat, a Lenin&Stalin z tego uczynili rdzeń polityki ZSRR w okresie międzywojennym … 😉 Reszta miała liczne precedensy typu 15 milionów Murzynów zamordowanych przez kulturalnego króla Belgów Leopolda w Kongu na przełomie XIX i XX w.czy obozy koncentracyjne dla Burów w RPA czy rzeź Ormian po I wojnie światowej … 😉
Ciekawy artykuł na temat definicji, identyfikowania i rozwijania utalentowanej młodziezy w Chinach:
Gifted education in China
https://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/2331186X.2017.1364881