Rodzice na lekcjach online

Zdarza się, że na lekcji prowadzonej online obecny jest rodzic. Nieoficjalnie, ma się rozumieć. Swoją obecność potrafi jednak nagle zakomunikować takim oto wejściem: „Przepraszam, ale nie rozumiem, co pan mówi. Siedzę tu już 20 minut i nic nie rozumiem. Mógłby pan wyjaśnić to jeszcze raz?”

Miewałem rodziców na lekcjach, gdy jeszcze szkoły były otwarte. Rzadko, ale się zdarzało. Zawsze było to jednak uzgodnione, np. z powodu choroby dziecka rodzic chciał się czegoś dowiedzieć i przy okazji posiedzieć na lekcji. Proszę bardzo. Nigdy jednak nie była to obecność ukryta. Teraz jednak trzeba założyć, że oprócz ucznia na lekcji może ktoś jeszcze być, np. bliski krewny.

Wyobrażam sobie, że rodzic jest obecny na lekcji w zastępstwie za swoje dziecko. Ono na przykład zaspało albo odmówiło udziału w zajęciach, więc rodzic wziął to na siebie. A może dziecko jest obecne, ale żeby nie zajmowało się czymś innym, mama siedzi i pilnuje. W końcu nie wytrzymuje, bo nauczyciel głupoty gada, więc się wtrąca. A wtedy szczęka opada nauczycielowi: rodzic na mojej lekcji? Bez zapytania o zgodę?

Relacje w rodzinie bywają trudne. Jeśli więc rodzic jest na lekcji, to widocznie musi. Niech jednak siedzi cicho i pod żadnym pozorem się nie odzywa. Udawajmy, że go nie ma. Jeśli ma się odezwać, nauczyciel musi wcześniej zostać uprzedzony, że będzie miał gościa na lekcji. W przeciwnym wypadku lekcja zamienia się w parodię, a przecież i bez tego łatwo nie jest.