Kończmy ten rok szkolny natychmiast – tu chodzi o życie

Nauczyciele tną podstawy programowe, dostosowując je do możliwości i potrzeb uczniów. Zezwala na to nowe prawo „pandemiczne”. Nauczyciel sam decyduje, ile treści programowych zrealizuje. Jeśli uzna to za właściwe, może uczyć tyle, co nic. Może też gnać z programem, jakby nic się nie działo.

Będziemy uprawiać edukację „widzimisię”. Na jednym przedmiocie będzie to tempo Formuły 1, na innym ślimaka czy żółwia. Wolno nam. Ta metoda jest dobra, ale na krótki czas. Jeśli potrwa dłużej, wywoła niewyobrażalny chaos. Metody nauczania mogą się różnić, ale treści powinny być podobne, inaczej niemożliwe będzie przeprowadzenie jakichkolwiek egzaminów. No bo z czego, skoro każdy uczeń wchłonął inny kawałek podstawy programowej?

Niestety, mamy bardzo tłuste podstawy programowe. Istna góra karmy. Dopóki nic się nie działo, można było uczniom wpychać to do dziobów i tuczyć ich jak gęsi na wątróbki. Już zeszłoroczny strajk nauczycieli wywołał strach, że podstawy nie zostaną zrealizowane. Nie zeżrą tego. Mieliśmy opóźnienie nadrobić w tym roku. Karmić szybciej i mocniej. Okazuje się, że niczego nie nadrobiliśmy, tylko zapóźniamy się jeszcze bardziej. Czy wierzymy, że w trzecim roku wepchniemy uczniom do gardeł całą tę zaległą i zatęchłą karmę? A jeśli wyplują? A jeśli się zbuntują?

Uważam, że powinniśmy natychmiast przystąpić do procedury zakończenia roku szkolnego. Wystawmy wszystkim oceny, promujmy i wyślijmy świadectwa (egzaminy należy przełożyć lub wymyślić formułę „coś w zamian”). A potem przystąpmy do organizacji nowego roku szkolnego wg szczególnych zasad. Na miarę wyzwań epoki. MEN niech odchudzi podstawę programową, szkoły niech się przygotują do pracy online, CKE niech wymyśli egzaminy nowego typu. Zadziałajmy systemowo.

Na razie działamy wg zasady „jakoś to będzie” oraz „nie mówmy uczniom i rodzicom wszystkiego”. A może trzeba działać przeciwnie, czyli powiedzieć pełną prawdę, że na 99 proc. egzaminy kwietniowe i majowe się nie odbędą. Jeśli nawet rząd się uprze – podobnie jak z wyborami prezydenckimi – to nie znajdzie chętnych do ich przeprowadzenia. Nie znajdzie, bo tym razem chodzi o życie, a nie – jak podczas strajku – czyja racja będzie na wierzchu. Może być rządu, ale dlaczego po moim i twoim trupie?