Chorzy do domu
Nauczyciele zwracają uwagę chorym, aby nie przychodzili w takim stanie do szkoły. Niestety, to nowa postawa, więc uczniowie się dziwią. Przecież ja tylko na sprawdzian – mówią.
To tradycja przyjść do szkoły w chorobie, załatwić najważniejsze sprawy, np. klasówkę, a potem pójść do domu. Nie tylko uczniowie tak się zachowują. Także nauczyciele chcą wytrwać do weekendu, bo przecież pójście na zwolnienie w piątek jest nieopłacalne.
Dzisiejszy dzień był w szkołach najgorszy. Jedni kichali, drudzy ssali tabletki od bólu gardła, a inni smarkali w chusteczki. Zdrowi zwracali uwagę chorym, że trzeba było zostać w domu. To już nie te czasy, kiedy z gorączką przychodziło się do szkoły czy pracy i robiło swoje. Kilka dni temu byłem świadkiem, jak klient zwrócił uwagę sprzedawczyni, że jest chora, więc nie powinna pracować. Pani spojrzała na niego jak na kosmitę. Naprawdę?
Chorzy nadal nie rozumieją, że powinni zostać w domu. Do szefów też za wolno dociera, że nie można zmuszać chorego pracownika, aby nie brał zwolnienia. Zdecydowanie za wolno. Wszystko zatem w rękach zdrowych, którzy rozumieją potrzebę zmiany. Dzisiaj parę razy zwróciłem uwagę chorym uczniom, że to nie przelewki. Zgodzili się, ale przecież muszą zaliczyć zaległy sprawdzian. Innego terminu nie ma, więc niech pan będzie człowiekiem.
Komentarze
>>ie można zmuszać chorego pracownika, aby nie brał zwolnienia.<<
Pal sześć, jak nie weźmie. Gorzej jak właśnie weźmie, czyli – alla Polacca – zamiast zadzwonić i zostać w domu, polezie (albo pojedzie autobusem) do przychodni, a potem do apteki (po tabletki i szpraje które i tak nic nie dają), a z apteki zaś do chałupy, i 'zdrowo' naśląpi na ludzi po drodze.
Czy to możliwe, że w całej Polsce kształci się 40 nauczycieli fizyki? Jeśli tak, to ilu młodych fizyków podejmuje co roku pracę w szkole? Tylko pięcioro czy aż dziesięcioro?
– Niedługo w ogóle nie będzie młodych nauczycieli, bo znajdą zatrudnienie gdzie indziej. Mam genialną matematyczkę, która chyba z miłości do szkoły zdecydowała się zostać na pół etatu, bo ma cały etat w firmie marketingowej – mówi Sławomir Osiński, dyrektor SP 47 w Szczecinie. – Brakuje nam biologa. Fizyków wkrótce nie będzie w ogóle, nie tylko u nas. W całej Polsce jest ok. 40 studentów fizyki na ścieżce pedagogicznej. W Szczecinie – trzech. I żaden nie chce pracować w szkole, bo więcej dostaną gdziekolwiek indziej.
https://wyborcza.pl/7,75398,25752079,ile-zarabia-nauczyciel-za-malo-by-przyciagnac-mlodych-emeryci.html
@Płynna nierzeczywistość
W bajecznie, jak na Polskę, bogatych wielkich miastach (szczególnie stolicy – średnia płaca 2 razy większa od krajowej, PKB per capita większe jak w Wiedniu – to rodzi też gigantyczne wpływy podatkowe oraz inne!) brak nauczycieli to kwestia ich wyborów czyli priorytetów(!) – marne warunki pracy uczniów i nauczycieli (np.gigantyczne 36-osobowe klasy!) też. Ich prezydenci traktują swój budżet jak nastolatek kieszonkowe – dom się może walić i palić, a on swoje markowe ciuchy (w przypadku miasta – pseudoprestiżowe wydatki!) musi mieć i wskazuje, kelnerskim gestem „Kolega!” na MEN … 🙁 Żaden rząd ani minister nie zarządzi by w w Warszawie&etc płace nauczycieli były 1,5-2 razy wyższe niż w reszcie Polski – to może tylko (b.bogaty!) samorząd. Do tego dochodzi tragiczne zarządzanie przez skrajnie niekompetentne osoby. W stolicy taka wiceprezydent Kaznowska odpowiedzialna za oświatę umie owszem wziąć pod but urzędników i dyrektorów oraz włazić w … szefom, ale to jej jedyne umiejętności, a z oświatą nie miała nic wspólnego wcześniej. Gdy, jako dyrektor Pałacu Kultury, odpowiadała za remont Sali Kongresowej, rozgrzebała go tak, że trwa już 6 lat, a potrwa jeszcze drugie tyle … Salę ZBUDOWANO od podstaw w 2,5 roku. A potem, dzięki PIĄTEMU rocznikowi w liceach stolicy TUŻ przed wyborami PiS/Lewica tam wygra, to się będzie Płynna nierzeczywistość dziwił … 😉
Stare, ale jare i nadal, alebo jeszcze bardziej, aktualne : https://www.tygodnikprzeglad.pl/priorytety-2/ 😉
@Płynna Rzeczywistość
Statystyki zwykle są zawyżane: na papierze ładniej wygląda 🙂
Omijać robotę w szkołach szerokim łukiem. Tam nic dobrego nie ma oprócz nędznej pensji. Zwalniać się i uciekać daleko. Jak będą masowo szkoły zamykane z braku nauczycieli to może wreszcie jakiś rząd da motywujące podwyżki a nie ochłapy.
@Płynna nierzeczywistość
A jakby ci lewicowy „Przegląd” nie pasował, tu masz swoją ukochaną GW
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,24846094,armagedon-w-stolecznych-szkolach-a-kumulacja-rocznikow-szybko.html,
a tu („dobrze poinformowany” przez swoich urzędasów, zwłaszcza Kaznowską!) Trzaskowski SZEŚĆ TYGODNI PÓŹNIEJ:
https://warszawa.onet.pl/rafal-trzaskowski-o-reformie-edukacji/631lllg 😉
@Płynna Rzeczywistość 7 marca o godz. 0:38.
Przysiągłbym, że kilka godzin temu twój komentarz nie zawierał cytatu, tylko ten link do artykułu za paywallem, czyli dla mnie bezużytecznego (dlatego teraz zwróciłem nań uwagę). Jak udało ci się wrócić do edycji komentarza? Podejrzewam zmowę z Gospodarzem. 😉
Co do meritum, sprawdziłem, że tylko na UW fizykę studiuje 1000 osób. Na kogo oni się kształcą? Wszyscy będą prowadzić badania podstawowe i publikować w „Reviews of Modern Physics” i „Nature”?
@Tony Soprano
Po fizyce można robić WSZYSTKO, podobnie jak po matematyce…. Daje NARZĘDZIA… 😉
Tony Soprano
Nie jestem Davidem Copperfieldem. Były dwa komentarze z tym samym linkiem. Wróciłem do sprawy, bo ta informacja utkwiła mi w pamięci jako jednocześnie kuriozalna i całkiem prawdopodobna.
Przypomniałem sobie, że mam znajomego fizyka, który maczał palce w przygotowywaniu obecnych podstaw programowych. Potwierdził, że liczba 40 słuchaczy studiów magisterskich na specjalności nauczycielskiej w całej Polsce jest prawidłowa z dokładnością do plus minus 10 osób, przy czym co najmniej połowa z nich kształci się w Warszawie.
A kto z Warszawy podejmie kaganek oświaty w Sierpcu?
Liczba szkół w Polsce różnego typu to ok. 13 tys. Zakładając, że fizyk lubi się teleportować między szkołami, wnioskuję, że potrzeba co najmniej 6 tys. chemików, fizyków, biologów, geografów i innych nie-polonistów, nie-matematyków i nie-filologów, a ostatnio nie-historyków.
Studia magisterskie trwają 2 lata, czyli w Polsce na pełnych studiach magisterskich kształcimy 20 osób rocznie i nawet nie wiemy, ile z nich w ogóle podejmie pracę w szkole i ile z tych, którzy ją podejmą, rzuci ją z krzykiem po roku, semestrze, miesiącu.
Ale przecież *ktoś* tej fizyki w szkołach uczy? W znanym mi liceum – emeryt. Ale nawet najtwardszy emeryt ma określoną datę ważności. Co dalej? Przyuczy się woźną?
Nawet jeśli przykład fizyków jest skrajny, to przecież biolodzy i chemicy, informatycy nie powinni od nich różnić się tak bardzo? Jedyna różnica jest taka,że biologię i chemię kończy więcej osób niż fizykę, więc może presja rynku jest tam nieco inna? Przy czym nie liczba studiujących się liczy, tylko liczba nauczycieli-stażystów z odpowiednim wykształceniem. Minister musi mieć te dane. Śnią mu się po nocach? A potem wiedza insiderska, jaki odsetek młodych nauczycieli trafia do szkoły świadomie i z wyboru, a jaki z życiowej nieporadności.
Jedno jest pewne – to nie może działać, więc nieustanne reformy zastępcze mają nauczyciele pewne jak w banku.
Tony Soprano,
Prozę się jeszcze zastanowić, jak może wyglądać kształcenie nauczycieli fizyki (biologii?, chemii? informatyki???) poza Warszawą. Bo wychodzi, że mamy z 10-15 uczelni kształcących nauczycieli fizyki (chemii, biologii, informatyki) i tam na roku może być 1 student. Albo troje. Albo zero. Jak w ogóle utrzymać takie studia? Uczelnie w Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, Wrocławiu, Katowicach, Lublinie zostały sprowadzone do tego samego poziomu, co małe wiejskie szkółki, w których utrzymuje się 5-10 -osobowe klasy, żeby tylko nie zgasł lokalny kaganek oświaty. Bo odbudować studia z całkowitej pożogi, potopu i trzęsienia Ziemi będzie znacznie trudniej niż po długotrwałej wizycie na OIOM-ie?
Jak żyć, panie ministrze, jak żyć?
„Co do meritum, sprawdziłem, że tylko na UW fizykę studiuje 1000 osób. Na kogo oni się kształcą? ”
Jak to na kogo? Na fizycznych.
@Płynna Rzeczywistość
Pytanie powinno brzmieć: ” najpierw: jak?, a dopiero później: kto?”. Jeżeli mam w gronie swoich uczniów finalistę OMJ ( trzy lata zajęć), to czyja to zasługa? Oficjalnie szkoły. Faktycznie ucznia i jego mamy. Moja cegiełka, nawet jeżeli istotna, to jedynie warunek konieczny, ale z pewnością niewystarczający. Encyklopedyczne informacje dot. fizyki (chemii. matematyki, etc.), z których szkoła w formie ocen rozlicza uczniów, ci ostatni i ich rodzice mają w głębokim poważaniu. Nawet jeżeli werbalnie deklarują coś innego, to jest to zwykła hipokryzja. Dlatego ze względów praktycznych Pańskie zadziwienie nie ma żadnego znaczenia: może to być leśnik, albo dziennikarz. Naprawdę uczenie się sprawia przyjemność 3% populacji. Kolejne 10% uważa to za mniej lub bardziej przyjemną/nieprzyjemną niezbędną konieczność w zrobieniu kariery. Dla reszty, bezrefleksyjnie „Nil może płynąć przez oraz” – ich umysły zajęte są zupełnie innymi sprawami 🙂
„do szefów za wolno dociera”. Ach, ci straszni szefowie. A szef może zachorować?