Byłego dyrektora nie zatrudnię

Kto zdecydował się zostać dyrektorem szkoły, musi trwać na stołku aż do emerytury. Trzymać się rękami i nogami stanowiska. Wszystko przez to, że szkoły niechętnie zatrudniają byłych dyrektorów. Byłych szefów nikt nie chce.

Pamiętam, jak w jednym z łódzkich liceów dyrektor chciał wrócić na swoje poprzednie miejsce – znowu być nauczycielem. I tak zrobił. Krótko jednak wytrzymał, gdyż koleżanki i koledzy ostentacyjnie dawali mu do zrozumienia, jak go nie lubią, że musiał odejść. W twarz mu rzucali to, czego nie śmieli powiedzieć, gdy rządził.

Trudno się dziwić nauczycielom. Większość dyrektorów ma zapędy autorytarne, niejeden nie potrafi ukryć, iż ma w pogardzie swoich pracowników. Ten i ów zwyczajnie nie zna się na zarządzaniu ludźmi. Skończony kurs zarządzania w oświacie, trochę doświadczenia na stanowisku wicedyrektora to niewiele. Większość szefów przenosi zwyczaje z sali lekcyjnej i usiłuje kierować nauczycielami jak uczniami.

Jedna ze znajomych dyrektorek powiedziała, iż obrzydło jej kierowanie szkołą. Ma tego dość. Czuje wstręt, wypaliła się. Jednak nie tylko nie zrezygnuje, ale ponownie stanie do konkursu. I tak aż do emerytury. Będzie męczyć siebie i swoich pracowników, bo powrót do pokoju nauczycielskiego jest niemożliwy.