Jedni nauczyciele dostali za strajk, a inni nie
Jedni nauczyciele otrzymali pełną rekompensatę za utracone podczas strajku zarobki, inni trochę, ale są też tacy, którzy nie zobaczyli ani grosza. I raczej nie zobaczą. Czasu zostało bowiem niewiele.
Wszędzie tam, gdzie PiS nie rządzi (np. w Warszawie, Łodzi czy Poznaniu), na konta szkół wpłynęły pieniądze, które nauczyciele dostaliby, gdyby nie strajkowali. Jednak strajkowali, czyli nie pracowali, więc wynagrodzenia nie dostali – tak stanowi prawo. Dyrektorzy mają czas do końca grudnia, aby coś z tymi pieniędzmi zrobić, np. wypłacić premie. I premiują, ale nie wszystkich.
Kto ma pieniądze, ten rządzi. Zwykle dyrektorzy szkół nie mają pieniędzy, więc różnie im to rządzenie wychodzi. Jedni proszą, inni grożą – standardowa motywacja w oświacie. Po strajku, gdy kasa na dodatki motywacyjne pełna, szefowie mogą być bardziej pomysłowi. Jednym z pomysłów jest, aby niektórym nauczycielom nie wypłacić ani złotówki. Nie ma co się łudzić. Jak dotąd nic nie przyszło na konto, to już nie przyjdzie.
Od kilku dni dzwonią do mnie zdesperowani nauczyciele z różnych miast, aby dowiedzieć się, jak to jest w Łodzi. Podejrzewam, że jest jak wszędzie: wszystko w rękach dyrektora. Jak nie zapłacił, a miał z czego, to widocznie tak chciał. I co mu można zrobić?
Komentarze
Dyrektor nie ma konta, na które wpływają pieniądze na wypłaty. Takie konto ma Gmina.
Dyrektor jedynie podpisuje należność, jaką trzeba wypłacić nauczycielom, jest to jeden z podpisów, bo podpisać musi też kierownik CUW-u i – o ile się nie mylę skarbnik Gminy.
Dyrektor nie jest płatnikiem, płaci Gmina. Nie wiem, jakim cudem dyrektor szkoły miałby wypłacać nauczycielom forsę „strajkową”.
– – –
Czego może nauczyć oświata etatowa na powyższym przykładzie to tego, ze dyrektorzy banków, mając przcież powierzone im pieniądze na kredyty, powinni rozdawać je każdemu i wszystkim po równo, którzy sumiennie, jak strajkujący, odmawiają wejścia do banku i założenia konta.
Czego może nauczyć się obywatel, czytający ten blog etatysty na posłudze publicznej, to jak skutecznie kształcić tym przykładem kolejne klasy Banasiów.
Opus vitae, pogratulować.
– – –
Dawno temu mówiłam, że „walka” o większą wolność dla dyrektorów szkół, to umacnianie folwarków. Czy to z lewa, czy z prawa.
Nie, nie folwarków, czasami księstw.
Dyrektor publicznej szkoły nie ma żadnej wolności. Nie ma ani grosza, bo pieniądze ma Gmina. Przekazuje tylko faktury na zakupy określone przez Wójta (Radę Gminy), podpisuje listy płac, ale nie płaci, bo nie ma czym.
Nauczycielami nie rządzi, bo jest Rada Pedagogiczna ważniejsza od niego… Nawet na hospitację musi otrzymać zgodę od nauczyciela.
Dyrektor (i nauczyciele) powinien mieć nie wolność, bo tej nikt mu nigdy nie da, a autonomię.
@ontario
>Nawet na hospitację musi otrzymać zgodę od nauczyciela.<
Jesteś lata świetlne do tyłu z wiedzą!
Już nawet nie dyrektor, a byle kuratoryjny urzędas może przyjść do szkoły ZAWSZE i WSZĘDZIE nie opowiadając się nikomu, nawet gospodarzowi czyli dyrektorowi… 🙁
Tak zarządziła, z inspiracji nieocenionego byłego szefa osławionego OSKKO niejakiej p.Berdzik (poza tym głównej autorki "ewaluacji" i "IPETÓW" – obie rzeczy za ciężkie unijne euro!) pełniącej za PO-PSL (przypadkowo, a może i nie!) funkcję wiceministra, była gwiazda PiS (nieudana "SZYDŁO model 2010"), wcześniej dziennikareczka, która materiałami służb('znalazła na wycieraczce") obaliła rząd Pawlaka tekstem w brukowcu, a jeszcze wcześniej ponoć "bardzo bliska osoba" pogromcy Wałęsy niejakiego Krzysztofa Wyszkowskiego) wielopartyjna ministra Kluzik-Drożdżówka … 😉 Ta sama, co liścikami do rodziców, za wielką akceptacją Dominisi Wielowieyskiej na łamach GW, odebrała nauczycielom ferie i skłóciła obie grupy… 🙁