Nauczyciele chcą do Sejmu

Kandydujący do Sejmu nauczyciele proszą kolegów po fachu o wsparcie. A kandyduje ich bardzo dużo. Teoretycznie możliwe więc jest, że obie izby parlamentu wypełnią sami nauczyciele (w wyborach kandyduje 595 belfrów, miejsc w Sejmie jest 460, w Senacie 100).

Jako belfer nie waham się. Nauczyciel to dobry wybór. Ten zawód wyrabia osobowość idealnie nadającą się do rządzenia. Przede wszystkim poczucie wyższości, megalomanię. Aby przetrwać w szkole, nauczyciel musi mieć poczucie, że zna się na wszystkim najlepiej, w sądach jest nieomylny, reszta do pięt mu nie dorasta. Wprawdzie te cechy mają wszyscy Polacy, ale nauczyciel ma je spotęgowane.

Nauczyciel ma też niezwykłe wyrobienie w manipulowaniu publiką, a mówiąc dosadniej, jest mistrzem we wciskaniu kitu. Lata wbijania uczniom do głów nikomu niepotrzebnych treści, bo programy mamy idiotyczne, spowodowały, że każdy nauczyciel jest urodzonym posłem. Bez przygotowania może robić ludziom wodę z mózgu na dowolny temat. W Sejmie jak w szkole. Zagląda się do zeszytu i sprawdza, co dzisiaj jest przedmiotem obrad albo jaki mamy temat lekcji, i można nawijać.

No i nauczyciel uwielbia rządzić. To nasz żywioł. Rodzina nie może z nami wytrzymać. Przyjaciele – ci spoza branży – mają nas dość. Lubimy się do wszystkiego wtrącać i wszystko poprawiać. Wiem o tym, bo taki właśnie jestem. Wypisz wymaluj poseł. O Jezu, ale bym porządził krajem i wszystko jeszcze bardziej spieprzył.