Szkoła bez korepetycji?

Katarzyna Lubnauer w dzisiejszym Salonie Politycznym Trójki podkreśliła, że chce szkoły bez korepetycji. To element programu Nowoczesnej. Rodzice powinni wydawać 500 plus na wypoczynek dzieci, na wspólne spędzanie czasu z rodziną, a nie na prywatne lekcje (cała wypowiedź tutaj, o szkole od szóstej minuty; wcześniejsza wypowiedź w prasie tutaj).

Pomysł ze „szkołą bez korepetycji” stary jak edukacja. Głoszenie go teraz, gdy rodzice poczuli kasę w kieszeni, świadczy o zerowym wyczuciu nastrojów społecznych. Rozmawiałem ostatnio z taksówkarzem. Ma córkę w wieku nastoletnim. Powiedział, że postanowił wraz z żoną (pracuje w sklepie) całość 500 plus przeznaczyć na korepetycje. Nie na angielski, bo na język obcy dziecko chodzi od kilku lat, ale na chemię i biologię. Chce, aby córka tak zdała maturę, żeby dostała się na medycynę. Takich rodzin jest mnóstwo.

Wspólne spędzanie czasu czy wakacje z rodziną to pierdółka w porównaniu z tym, czego chcą rodzice. Ci, co nie wezmą 500 plus na wódkę, chcą zainwestować je w dziecko. Ambicje rosną. Rodziny, którym nie śniło się o posyłaniu dzieci na lepsze kierunki studiów, zaczęły o tym poważnie myśleć. Głoszenie, że szkoła publiczna ma przygotować wszystkich chętnych na medycynę, prawo, informatykę itd., to mrzonki. A mówiąc językiem owego taksówkarza, pierdoły. I właśnie opozycja opowiada pierdoły, co mnie boli.

Jakiś czas temu odwiedził mnie nauczyciel z Niemiec. Oniemiał, gdy dowiedział się, że nie posyłam dziecka na żadne prywatne lekcje. No, wiesz, mówię, jestem nauczycielem, jakoś nie wypada. Stwierdził, że mi odbiło, totalnie odbiło. Żaden normalny rodzic nie wpadnie na pomysł, aby ograniczyć edukację potomstwa tylko do tego, co oferuje szkoła. Szkoła może być najlepsza, ale nawet taka nie wyeliminuje korepetycji. Chyba że rodzica nie stać. Teraz dzięki 500 plus stać już każdego, więc hasło Nowoczesnej to totalne pierdoły. I taka jest właśnie opozycja, wciąż kilka kroków za PiS-em. Szkoda.