Co po strajku?

Pracę w szkole zacząłem po strajkach z 1993 roku. Przywitany zostałem przez sfrustrowanych nauczycieli, którzy nie mieli mi nic do zaproponowania, jedynie gorycz i niechęć. W szkole nie było żadnej wymiany doświadczeń, żadnego wsparcia. Starzy mówili do mnie: „Spieprzaj stąd, póki możesz”.

To byli ludzie przegrani, wypaleni, totalnie zniechęceni. Wytrzymałem z nimi rok. Kiedy odchodziłem, gratulowali mi mądrej decyzji. Z gratulacjami przyszli też uczniowie. Mówili, że dobrze zrobiłem, że poszedłem po rozum do głowy i spadam stąd. Bo tu jest dno.

Po pewnym czasie wróciłem do szkoły, choć innej. Wymieniono wtedy połowę kadry. Co drugi był młody i pełen werwy. Starzy wciąż truli, że szkoda nas dla tego dna, ale już mniej gadali. Zamykali się w sobie, izolowali. Odchodzili na emerytury, a my zaczęliśmy tworzyć ducha szkoły. Dzisiaj my, pokolenie przyjęte do pracy po strajku z 1993 roku, jesteśmy starzy. To my jesteśmy tymi, którzy starli się z władzą – i jak z tego wyjdziemy? Czy będziemy się nadawać do pracy, czy będziemy jeszcze coś wartościowego sobą reprezentować?

Jeśli przegramy ten strajk, to powinno nas się wszystkich zwolnić. Wytępić wszystkich, którzy strajkowali, i oczyścić pole dla młodych. Niech przyjdzie nowe pokolenie i po swojemu urządzi się w szkole. Jeśli nas nie wywalą, będziemy truć młodym, że powinni spieprzać stąd, póki mogą. Jeszcze rok, jeszcze dwa, a nie będą nadawać się do niczego innego, tylko do tego, aby – podobnie jak my – innych ciągnąć ze sobą na dno.