Kto poprowadzi nauczycieli do strajku?

Nauczyciele nadal nie mogą się doczekać decyzji o strajku. Jedni pytają ZNP, inni oczekują odpowiedzi od Solidarności. Tymczasem obydwa związki wciąż się wahają.

Ludzie rwą się do strajku, natomiast góra związkowa obawia się, że to słomiany zapał. Teraz wszyscy chcą, ale jak przyjdzie co do czego, to może się okazać, że chętnych nie ma. Dlatego zarządy główne zwlekają.

Na Solidarność nie ma co liczyć, gdyż ta organizacja wierzy, że ugra coś z PiS-em po dobroci. Nauczyciele boją się jednak, że jeśli nawet Solidarność coś załatwi, to dla swoich. A PiS-owskich nauczycieli nie jest na razie tak dużo. Głównie dyrektorzy, katecheci, trochę wśród historyków. Szczególnie mało jest w dużych miastach, a właśnie nauczycielom z dużych miast najbardziej zależy na podwyżkach. Dwa i pół tysiąca zł na rękę nauczyciela dyplomowanego w Poznaniu i w Wólce Brzozowej to dwie różne pensje.

Nie po drodze z rządem jest natomiast ZNP. I właśnie na ten związek najbardziej liczą nauczyciele. Zresztą ZNP nie ma wyjścia. Jeśli teraz zawiedzie, nauczyciele gotowi są utworzyć trzeci związek i jako nowa formacja zorganizować porządny strajk. Byłoby fatalnie nie tylko dla MEN.