Rodzice chcą dopłacać nauczycielom

Obecnie wiele podstawówek oferuje głównie zajęcia opiekuńcze, gdyż do prowadzenia lekcji brakuje nauczycieli. Niby problemu nie ma, w końcu siedzenie na świetlicy też może być fajne. Panikują tylko rodzice ósmoklasistów – tych z podwójnego rocznika.

Najgorzej jest, gdy przepadają lekcje przedmiotów egzaminacyjnych, np. matematyki. Rodzice skrzykują się, aby dopłacać matematykom, byle tylko chcieli pracować w danej szkole, a jak już zechcą, żeby zaraz nie poszli na chorobowe. Bo matematycy strasznie się zrobili chorowici. Trzeba by ich jakoś zatrzymać, np. dodatkowym wynagrodzeniem (są sposoby).

Dobrego fachowca ze świecą szukać. Więc jeśli trafi się taki w szkole, to rodzice stają na głowie, byle tylko uczył, nie chorował, nie myślał o rzuceniu roboty przy tablicy. A matematycy coraz częściej o tym właśnie myślą. A najmocniej myślą najlepsi.

Można by wieszać psy na nauczycielach, że nie chcą się poświęcić dla dobra dzieci. Co z nich za pedagodzy! Można by obwiniać polskie państwo, że nie płaci godnie nauczycielom. Można by zwalać winę na kogokolwiek. Rodzice ósmoklasistów nie mają jednak czasu na próżne gadanie. Niebawem egzaminy końcowe. Kto chce posłać dziecko do dobrego liceum, musi działać. Kolejnych korepetycji dziecko może już nie wytrzymać. To lekcje w szkole powinny być prowadzone na wysokim poziomie przez dobrych nauczycieli. Tacy też są, ale niespodziewanie zaczęli się cenić.