Sposób na bryki
Bryki, czyli streszczenia lektur, zna każdy uczeń. Jak trzeba coś przeczytać, zawsze lepiej sięgnąć po skrót. Do tej pory walka z brykami była skazana na porażkę. Aż wreszcie ktoś znalazł na to sposób.
Maturzystom szczęka opadła, gdy poznali wyniki próbnej matury z polskiego. Sporo prac zostało wyzerowanych z powodu błędów kardynalnych. Drobnych błędów merytorycznych było bez liku. Uczniowie byli w szoku, że tak często się mylili. Przecież – zaczęli się tłumaczyć – dokładnie tak jest w streszczeniach lektur. Niczego nie zmyślili.
No i właśnie tu leży pies pogrzebany. Otóż jakiś polonista, a może nawet zespół, wpadł na doskonały pomysł, aby publikować opracowania lektur z błędami. Uczeń, który nie zna dzieł, nie ma pojęcia, które twierdzenia są prawdziwe, a które zmyślone. Wystarczy więc, że dowcipny autor takich pseudostreszczeń wciśnie do tekstu jedno błędne twierdzenie na sto poprawnych, aby wpędzić ucznia w kłopoty.
Strach padł na maturzystów. Jest wielce prawdopodobne, że nauczyli się źle, więc na egzaminie strzelą parę byków, może nawet kardynalny. Trzeba by poprosić jakiś autorytet polonistyczny, najlepiej z tytułem profesora belwederskiego, aby zechciał wskazać, które streszczenia lektur są godne zaufania. Czytać można tylko te bryki, które mają rekomendację co najmniej profesora Bralczyka. Inne to zwykłe śmieci.
Komentarze
Sposób na Alcybiadesa
–
We wspomnianej kultowej (dziś: a jakże!) lekturze szkolnej, inteligentni uczniowie rozkminiali „sposób” na upierdliwe nawyki belfrów, utrudniające sukces edukacyjny w wyłudzaniu nienależnie wysokich ocen.
Gospodarz chyba przeczytał w chwili zwolnienia (chorobowego, bynajmniej nie umysłowego) bryk z tej lektury nogami do góry (trzymając, nie leżąc).
Szukanie sposobów na uwalenie ucznia i udu…ienie za niewiedzę o słówkach (byle nie Boya) nie wymaga przecież z tą belferską praktyką aż takich, jak opisane zachodów.
Wystarczy robić to co zawsze w szkole – wymagać słówek, a nie mówienia, bo to pewny sposób generowania wymówek.
Po co aż profesor Bralczyk w walce z uczniowskim oporem przed encyklopedyczną opresją belferską (ach, jasne, wiadomo że to wina nie ich a testów i tuska).
Wystarczy sposób na Alkibiadesa, co ujętym został pod pozorem świętokradczego utrącania bogom fallusów (jak nie przymierzając uczniowie belfrom – skracaniem odczytu lektur do bryków).
Można więc z góry, zamiast trucia lekturą, podawać dziatwie cykutę, sączoną do batoników w sklepiku.
Ha, lecz w tym celu należałoby zrezygnować z L4.
Cóż, na święta dzieci zostają więc całe w domu, a potem się zobaczy; okazji do wpadek nie braknie.
–
PS Gospodarz znowu bryka ze swadą… pogratulować wyjścia z dołka, pozdrowienia.
To nie etyczne tak celowo, z rozmysłem oszukiwać uczniów !
Ja dostałem bdb z klasówki z „Wesela” choć go nie czytałem i nawet na film nie poszedłem a „Noce i dnie” przeczytałem całe, choć obowiązywała tylko jedna czy dwie części. Przeczytałem też całego Pana Tadeusza choć nie trzeba było ale Dziadów „nie strawiłem”.
Wtedy bardziej mnie Lem pasjonował , Asimov , Mostowicz, von Daniken a nawet Stary Testament ( na religię już wtedy nie chodziłem ).
Ważne, by uczeń COŚ czytał, CZYMŚ się interesował i na ten temat mógłby coś więcej powiedzieć.
Ta polonista podkładająca innym świnie, to sama jest zwyczajną świnią. A na tzw. Zachodzie to uczniowie i studenci korzystają z bryków renomowanych firm, np. Coles Publishing Company – https://en.wikipedia.org/wiki/Coles_(bookstore)
kaesjot 17 grudnia o godz. 20:39 259093
Otóż to!
A pan autor by nie mógł napisać? Godność nie pozwala? Dorobić by sobie mógł do pensyjki… Żaden wstyd.
Jk,zauważ, wpis pana Dariusza aż ocieka ironią podszyta, humorem. Zgoda,pisaniem brykow powinny się zajmować renomowane firmy,zatrudniajac recenzentów i z grona nauczycieli praktyków, i reprezentantów polonistyki uniwersyteckiej. Ale to są pobożne marzenia.
Ontario,niepotrzebny był uszczupliwy ton twojej wypowiedzi pod adresem Gospodarza z czułym zdrobnieniem. Ale wstrzele, się w Twoją sugestię odnośnie pisania brykow. Muszą się one sprzedawać,cechować się formą przyciagajaca, mlodego nabywcę, a więc szatą graficzna, ,np.tabelki drzewka decyzyjne, zestawienie treści w formie wykresów,kółek,strzałek. To da się zrobić. Trzeba zamieścić cytaty,określić motywy do których można przykleić postępowanie bohatera literackiego,co jest modne w tematyce dzisiejszych matur. No i nadać odpowiednie tytuły, z humorem,a nie jak martwe-lekcyjne,jak to się zdarza. Musimy pamiętać, że na rynku brykow jest tłok. To nie już te czasy,gdzie wydawano chlamy,byle szybko,byle jak, bo to w dobie rosnącej liczby liceów się sprzedawało. Dzisiaj jest inaczej. Konkurencją jest internet. Belfer musi wiedzieć, co uczeń może z niego spisać. Ja przyczyn błędów kardynalnych nie upatruje w dzisiejszych opracowaniach,ale w niecheci do czytania. Wina jest i po naszej stronie. Często określa się datę przeczytania lektury, bez podania informacji zaciekawiajacych. A to już zalezy od osobowosci belfra. Jezeli jest sztywny jak kij,wówczas termin przeczytnia łaczy z sankcjami. Uczniowie muszą wyliczyć sporo wiedzy, często robią to na ostatnią chwilę i wowczas okazuje się, że Wokulski był cesarzem Eskimosów
Tymczasem Zakład Ubezpieczeń Społecznych przypomniał, że w przypadku nieprzewidzianego zamknięcia np. żłobka, przedszkola czy szkoły, jeśli rodzic nie ma z kim zostawić dziecka, to może ubiegać się o zasiłek opiekuńczy (podobno jak w przypadku np. choroby dziecka). Wynosi on 80 proc. wysokości wynagrodzenia.
Zasiłek opiekuńczy przysługuje zarówno pracownikom – obowiązkowo objętym ubezpieczeniem chorobowym – jak i przedsiębiorcom, o ile uiszczają składkę zdrowotną.
Więcej: http://next.gazeta.pl/next/7,151003,24288338,strajk-nauczycieli-zamkniete-szkoly-zus-przypomina-rodzicom.html#a=88&c=145&s=BoxBizImg1
Jak widać, ten bezsensowny i nielegalny „strajk” nauczycieli generuje tylko niepotrzebne obciążenia dla uczciwych polskich podatników. 🙁
Ontario 17 grudnia o godz. 21:28 25910
Wielce Szanowny P.T. Pan Autor jest ponad taką pisaninę na zasadzie – napisałbym cos lepszego niż Kochanowski/Mickiewicz/Słowacki/Krasiński/Norwid/Tuwim/Broniewski et. (niepotrzebne skreślić) ale mam ważniejsze sprawy na głowie, np. krytykę wszelakich posunięć obecnego rządu RP, ponieważ nie podoba mi się Kaczyński/Morawiecki/Szydło/Ziobro/Gliński/Gowin etc. (niepotrzebne skreślić) i mam taką naturę, że wolę narzekać niż tworzyć coś nowego. 😉
Jacyż-ach-jacyż owi Nauczyciele są sprytni!
Nic dziwnego, że mogą być tylko nauczycielami w szkołach, w których młodzież korzysta z bryków.
Turpin ,spryt belfra nie mierzy się brykami czytanymi przez jego uczniów,lecz,np.sposobem dyscyplinowania trudnej klasy. Poza tym gratuluje pomyslowego użycia artykuły wzmacniającej w iscie biblijnym stylu.
Oczywiscie, partykuły. I jeszcze jedno. Spryt belfra mierzymy strategią jego działań wobec klasowego błazna.
Ino 18 grudnia o godz. 6:32 259103
Spis lektur powinien być elastyczny, pozwalający nauczycielom i uczniom wybrać z niego pozycje, które ich interesują. Nie ma przecież i nigdy zresztą nie będzie, obiektywnego miernika jakości dzieła artystycznego, w tym więc także i literackiego, a więc poruszamy się tu na bardzo grząskim terenie. Błędem jest więc przyjęcie zasady, że każdy uczeń musi znać jakiś kanon utworów literackich, skoro przynależność poszczególnych dzieł literackich do owego kanonu jest wysoce arbitralna. Poza tym, to polska (i nie tylko polska) szkoła przykłada zbyt duży nacisk na literaturę, zaniedbując tym samym muzykę, malarstwo czy rzeźbę. Można więc mieć w Polsce maturę i nie znać dzieł Bacha, Beethovena czy nawet „naszego” Chopina czyli Szopena albo też np. Leonarda, Rembrandta, Rubensa czy z naszych malarzy choćby i nawet Matejki i to mimo tego, że choć tworzenie utworu muzycznego, obrazu czy szczególnie rzeźby trwa często dłużej niż tworzenie utworu literackiego, to zapoznanie się z obrazami czy rzeźbami trwa znacznie krócej i wymaga znacznie mniej wysiłku od odbiorcy, Na przykład aby poznać niektóre wybitne dzieła powiedzmy Chopina, wystarczy czasami niewiele więcej niż jedna minuta, jako iż wykonanie najkrótszego z jego walców czyli Walca w tonacji Des-dur op. 64, nr 1, „Valse du petit chien” („Walc małego psa”) trwa na ogół od 1½ do 2½ minut. Popularnie znany jest on więc jako „Walc minutowy”, co jest jednak niepoprawną kalką językową – ‘minute’ czyli walc drobny, mały a nie walc wykonywany w ciągu minuty. Znów kłania się nieznajomość języków obcych w naszym Narodzie.
Komentarze z „Wyborczej”:
Najpierw policjanci, pózniej nauczyciele i „sądówka” bierze masowo L4 . Ktoś im te zwolnienia daje . Pracuje na działalności prywatnej i gdybym tak lekce sobie ważył obowiazki jak ci wyżej, to nie zarobiłbym na sól i wodę . Oczywiście składki ZUS na budżetówkę musze płacić . Mamy podobno kapitalizm i wolny rynek. Skoro budżetowcy uważają, że są tacy pracowici, kreatywni etc. to niech założą prywatną firmę. Będą wtedy zarabiać 10 razy więcej, no bo przecież uważają, że są tyle warci.
Niech dadzą nauczycielom podwyżki ale niech wezmą się za szarą strefę korepetycji. Każdy nauczyciel struga pół pensji kolejnej na korepetycjach. Gdzie jest wtedy skarbówka? Przymyka oczy? Ogłoszenia są na serwisach z numerami telefonów – wystarczy podzwonić.
Prosta sprawa. Ugięli się przed policjantami to teraz będą kolejne strajki poprzez L4. I tak mamy pracowników sądów, nauczycieli – zaraz będą kolejne grupy zawodowe. Podwyżki są okej ale rozdawanie po 1000 zł podwyżek w dwa lata to lekkie przegięcie. Niech idą do prywatnego sektora i zgarną taka podwyżkę. W dodatku MASOWO. Nie za wyniki tylko powszechnie…..
Nauczyciele już obecnie zarabiają za dużo bo pracują mało godzin. Jest wiele pracowników ciężko pracujących za minimalną krajową którzy powinni więcej zarabiać za swą pracę.
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,24288338,strajk-nauczycieli-zamkniete-szkoly-zus-przypomina-rodzicom.html#a=88&c=145&s=BoxBizImg1
@Ino. Masz racje. Wpisy gospodarza są pełne autoironii, humoru, zmuszają do myślenia. Wpisy komentatorów powyżej są prymitywne, bezpośrednie i pełne osobistych frustracji. Upewniam się w przekonaniu, że komentarzy pod wpisem autora nie warto czytać.
JohnKowalsky
18 grudnia o godz. 10:19
Zaczyna mi się przypominać festiwal strajków i wystrajkowanych podwyżek w latach 1980-81. Od porozumień sierpniowych do stanu wojennego moja ( i zapewne większości ) podwoiła się, lecz czy w tym czasie tak samo wzrósł nasz Dochód Narodowy ?
Nauczyciele narzekają, że dostają mniej niż kasjerzy w dyskontach i że żyje się im w związku z tym biednie, ale przecież nikt im nie zabrania zmiany pracy na posadę owego kasjera w dyskoncie. Poza tym, to mamy przecież w Polsce od roku 1989 znów realny kapitalizm, a w nim to efekty ludzkiej pracy wycenia przecież rynek, a nie jak dawniej towarzysze Bierut, Gomułka czy Gierek albo Jaruzelski. Niech więc nauczyciele się zdecydują, czy chcą oni dalej żyć w realnym kapitalizmie, czy też chcą oni powrotu do czasów PRLu- kiedy to „Rząd nasz i Partia nasza” decydowała, ile ma zarabiać nauczyciel, ile górnik, ile hutnik, ile kolejarz, ile kierowca autobusu czy ciężarówki a ile sprzedawca w sklepie. Nie może bowiem być tak, że dla jednych Polaków, zatrudnionych w budżetówce, będziemy mieć socjalizm, czyli płace nie związane z wynikami pracy, a tylko z formalnymi kwalifikacjami, stażem pracy i posiadanymi „plecami”, a ogromna większość polskich ludzi pracy, pracująca w sprywatyzowanym i skomercjalizowanym sektorze produkcyjnym, utrzymująca ów sektor budżetowy z nauczycielami włącznie, będzie miała płace dyktowane przez rynek.
Antybolszewik 18 grudnia o godz. 11:25 259113
Masz racje – twoich komentarzy nie warto czytać.
Kaesjot 18 grudnia o godz. 11:28 259114
Tak, mnie też to zaczyna przypominać ten „solidarnościowy” festiwal strajków i wystrajkowanych nominalnych podwyżek w latach 1980-81. Tyle, że obecnie mamy realny kapitalizm, a więc rząd może sobie łatwo poradzić z tymi strajkami i to nie przez wprowadzenie, jak w roku 1981, stanu wojennego, a tylko, zgodnie z duchem czasu i ustroju, czyli realnego kapitalizmu, wywalczonego przez Polaków m. in. przez te strajki z lat 1980-ych, czyli prywatyzując na początek szkolnictwo, a później także i administrację, w tym sądową a nawet wzorem np. USA czy Australii, więzienia, wojsko czy policję. Co zaś do Dochodu Narodowego, to niestety, ale od roku 1989 nie liczymy już tego wskaźnika a tylko PKB, który jest jednak tylko miarą aktywności rynku, a nie wartości wytworzonych dóbr i usług, czyli inaczej owym Dochodem Narodowym. Niemniej oficjalne statystyki podają, że (podaję dane przybliżone, odczytane z mało dokładnego wykresu):
Rok/PKB PPP w mld USD (ceny stałe z roku 2011)
1970 250
1978 440
1982 330
1988 440
1992 340
1996 440
2000 550
2010 770
2017 990
(www.worldeconomics.com/GrossDomesticProduct/Poland.gdp)
Wynika z tego, że PKB PPP czyli w porównywalnych jednostkach (ale NIE Dochód Narodowy) mniej więcej potroił się w Polsce realnie (ceny stałe) od roku 1982, ale ponieważ znacznie wzrosły od tego czasu nierówności dochodowe, to nie ma dziś sensu mówić w Polsce o średnich dochodach, gdyż one dziś już praktycznie nic nam nie mówią o poziomie życia większości Polaków, którzy zarabiają przecież znacznie mniej niż podawana przez GUS średnia krajowa, mocno zawyżona przez garstkę oligarchów, kontrolujących znów, jak za zaborów i przed wojną, czyli w imieniu zachodniego kapitału, gospodarkę Polski i to począwszy od roku 1989.
Różnica pomiędzy PKB a Dochodem Narodowym (DN) polega w zasadzie na tym, że DN czyli Produkt Narodowy Netto (PNN) w cenach czynników wytwórczych jest miara produkcji wytworzonej w danym czasie za pomocą czynników produkcji należących do obywateli danego kraju (niezależnie od miejsca ich użycia), wyrażoną w cenach tych czynników, uwzględniającą inwestycje netto. DN (PNN) liczony jest zaś jako różnica PNB czyli Produktu Narodowego Brutto i amortyzacji (przyjmijmy tu chwilowo, że PKB=PNB). PNN lepiej niż PNB odzwierciedla dochód, który powstaje w gospodarce, ale z powodu trudności z dokładnym oszacowaniem amortyzacji w skali makroekonomicznej jest on rzadziej stosowany niż PNB. Kategoria DN odnosi się do całej gospodarki – wskazuje on na wielkość produkcji wytworzonej w danej gospodarce. DN określa bowiem ilość środków, jakie dana gospodarka może przeznaczyć na wydatki i inwestycje po odłożeniu odpowiedniej ilości środków na sfinansowanie amortyzacji i utrzymanie istniejącego zasobu kapitału na dotychczasowym poziomie.
Produkt krajowy brutto (PKB) jest zaś w wielkim skrócie miarą produkcji wytworzonej przez czynniki wytwórcze zlokalizowane na terytorium danego kraju, niezależnie od tego, kto jest ich właścicielem. Natomiast Produkt narodowy brutto (PNB) jest miernikiem całkowitych dochodów osiąganych przez obywateli danego kraju powiększonych o dochody netto z tytułu własności za granicą. Dochody netto są tu różnicą między dochodami otrzymanymi z tytułu własności za granicą a dochodami wypłacanymi z tytułu własności cudzoziemcom. Jeżeli odpływ dochodów otrzymywanych z tytułu usług czynników produkcji będących własnością kapitału zagranicznego jest większy niż przypływ dochodów z tytułu posiadanych czynników produkcji za granicą, wówczas PKB > PNB i odwrotnie. W przypadku Polski mamy oczywiście ogromny odpływ dochodów otrzymywanych z tytułu usług czynników produkcji będących własnością kapitału zagranicznego, a więc w przypadku Polski to PKB ≫PNB, a co za tym idzie PKB ≫ DN. PKB jest więc w przypadku obecnej Polski bardzo mylącym wskaźnikiem wielkości naszej gospodarki, jako iż nasz Dochód Narodowy jest o wiele (miliardy USD) mniejszy niż nasz PKB. Stąd też GUS nie podaje od wielu lat wysokości naszego DN.
Z dyskusji na „Wyborczej”:
- Dla wszystkich co im się protest nie podoba sugeruje zróbcie wszytko aby oświata została sprywatyzowana. Wtedy nie będzie problemu. Zapłacicie odpowiednio wysokie czesne – nauczyciele zarobią i będą pracować po 8h ale szkoła im zapewni narzędzia do pracy a wy będziecie szczęśliwi bo nie będą strajkować.
- Ale oni by chcieli, żeby za oświatę płacili jak za Malucha, ale dostawali za to Maybacha. A najlepiej żeby płacili inni, a oni tylko dostawali 500+ w nagrodę za robienie dzieci. Ale za naukę dla tych dzieci to już płacić nie musieli.
- Super lekcja dla dzieci …Oszukuj , kłam , idź na lewe zwolnienie lekarskie a dostaniesz podwyżkę. Szkoda że to tylko „działa” w budżetówce.
- Broniarz to wrzód na d.pie polskiej edukacji. Wyciąć natychmiast!
- O jakie zastraszani tow. Broniarzowi chodzi? Dlaczego ZUS ma prawo sprawdzać innych a nauczycieli czy policjantów nie? To jakieś święte krowy? Czasy równych i równiejszych się skończyły. Im szybciej PZPR-owski beton to zrozumie tym lepiej dla niego
- Lewe zwolnienia , olbrzymie koszty ZUS czyli PODATNIKÓW i to jeszcze medialnie nagłośnione.
Złodziejstwo i oszustwo „zalecane” i „akceptowane” , a ZUS oczywiście ŚLEPY !!!
- Spoko. Za podwyżki budżetówki i tak zapłacimy MY podatnicy w wyższych podatkach . W normalnych firmach jest tak że jak nie odpowiadają CI warunki to rezygnujesz i szukasz nowej pracy. Ale widać w budżetówce SIĘ NALEŻY …
- Za kilka dni nauczyciele zaczynają przerwę świąteczną , czyli będą mieli 2 tygodnie wolnego , oczywiście płatnego 100% …
- Ten Broniarz to komuszy prymityw. Żeby zaistnieć to robi tylko i wyłącznie strajki i akcje protestacyjne które tak po prawdzie zohydzają nauczycieli w oczach społeczeństwa
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,24289967,prezes-znp-zaczynamy-ogolnopolski-protest-jest-powtorka-nagonki.html
Oficjalnie szacuje się, że z Polski ucieka co roku legalnie około 100 miliardów złotych z samego tylko tytułu transferu zysków. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w latach 2005-2015 z Polski wypłynęło prawie 540 mld złotych, czyli ok. 50 mld rocznie. Oznacza to, że jeżeli PKB Polski wynosi około 1000 mld USD, to nasz PNB jest niższy o co najmniej 30 mld USD czyli o co najmniej 3%.
https://polskatimes.pl/polska-wsrod-krajow-najbardziej-wyzyskiwanych-przez-korporacje-tracimy-rocznie-ok-100-mld-zl/ar/9237507
JohnKowalsky
18 grudnia o godz. 12:49
Z przytoczonych danych wynika, iż gdyby cały czas otrzymywano takie tempo wzrostu PKB jak w latach 1970-78 to dzisiaj były on ok. 7,6 razy wyższy niż mamy obecnie a per capita bylibyśmy jak Szurkowski przed peletonem – prawie 90% przed Luksemburgiem !
Jednak wskutek „festiwalu strajków” w latach 1980-81, restrykcji gospodarczych Zachodu oraz „reform Balcerowicza” w 1992 cofnęliśmy się się gdzieś do 1974 roku.
Gdyby od 1989 roku, ( pomijając straty w latach 1979-88 ) mielibyśmy połowę tego wskaźnika wzrostu co za Gierka to mielibyśmy PKB o 30 % wyższy niż mamy dzisiaj.
A twierdzili, ze będą rządzić lepiej niż „komuchy” !
Kaesjot 18 grudnia o godz. 19:36 259125
Tak wysokiego tempa wzrostu jak za początkowego Gierka i generalnie w latach 1945-1978 nie dałoby się oczywiście utrzymać w dłuższym okresie czasu, ale na pewno gdyby nie ten solidarnościowy festiwal strajków z lat 1980-81 i spowodowany nim kryzys gospodarczo-społeczny, to mielibyśmy dziś poziom życia ze dwa razy lepszy niż mamy obecnie. Niestety, ale cofnęły nas też „reformy” Balcerowicza, co widać jest wyraźnie z przytoczonych przeze mnie danych (PKB podaję w mld USD):
Rok 1970 PKB 250, rok 1978 PKB 440, czyli średni roczny wzrost PKB o ok. 10%;
Festiwal strajków w latach 1980-81 i wywołany nim spadek PKB o ok. 6%;
Rok 1982 PKB 330, rok 1988 PKB 1988 440, czyli średni roczny wzrost PKB o ok. 6%;
„Reformy” Balcerowicza w latach 1989-1992 i wywołany nim spadek PKB o ok. 6%;
Rok 1996 PKB 440, rok 2017 PKB 990, czyli średni roczny wzrost PKB o ok. 6%
Gdyby przyjąć tylko 5% średni wzrost polskiego PKB w latach 1970-2017, to mielibyśmy dziś PKB nie ok. 1000 mld USD, a aż prawie 2500 mld USD, czyli PKB porównywalny z Włochami, a że mamy znacznie mniejszą ludność niż Włochy, to mielibyśmy dziś znacznie wyższą stopę życiową niż Włosi czyli około 60 tys. USD per capita, a więc dwa razy więcej niż dziś i porównywalny dobrobyt jak w Szwajcarii (podaję tu PKB PPP czyli w porównywalnych jednostkach miary).
Pozdrawiam.