Rodzice, zadajcie dzieciom pracę
Minister przypomina nauczycielom, aby nie zadawali dzieciom pracy domowej na święta. Niedługo przypomni dyrektorom szkół, aby sprawdzili, czy nauczyciele zrealizowali podstawę programową. Niestety, bez zadawania prac domowych się nie da.
Pamiętam, jak podczas świąt włączyłem radio i usłyszałem własną uczennicę, która narzekała, że nauczyciele (tu wymieniła parę nazwisk, m. in. moje) nie przestrzegają zaleceń MEN, tylko zadają, ile wlezie. Dzisiaj RODO nie pozwala na ujawnianie takich danych, dlatego uczniowie skarżą się nie w mediach, ale w odpowiednich urzędach.
Więc aby mnie nie ciągał kurator (gdy zadam uczniom pracę na święta) albo dyrektor (gdy nie zrealizuję podstawy programowej), proszę rodziców, żeby kazali dzieciom chociaż czytać lektury. Nie ma tłumaczenia, że nauczyciel nic nie zadał. Oficjalnie nie zadał, ale po cichu wysłał do rodziców prośbę, aby zadali w jego imieniu. I pani minister nic do tego.
Komentarze
RODOdzicu, świętuj niedasię i nic do tego!
–
Zadawanie lektur, jak bobu, może (nieoficjalnie) sprywatyzować każdą szkołę i gminę (prawu i ministrom od tego wara) , na święty obraz i podobieństwo wyobrażeń i horyzontów polonistycznych.
Gospodarz pod tą wizją ożył i skomponował wykładnię polonizmu słów kluczowych (patrz tytuł komentu) obowiązującą społeczeństwo na te święta.
Pozostaje w rewanżu, nie podając zgodnie z RODO autora, zacytować lekturę znaną do rozpuku i wdrażaną kolejnymi pokoleniami szkolnych szkolników:
Szabel nam nie zabraknie,
szlachta na koń wsiędzie,
ja z synowcem na czele,
i jakoś to będzie…
Przy czym, w roli konia aktualna wykładnia obsadza rodziców, a jako szable występują belferskie paski i etaty.
Ministerstwa i cywilizacje, z bożą pomocą, powinny odpowiednio do okazji truchleć, ile wlezie.
Hallelujah.
–
Wielce Szanowny Panie Gospodarzu,
Odczep się Acan łaskawie od rodziców i ich dzieci a zajmij lepiej dokształcaniem się, najlepiej na kursie dla kasjerów sklepów Biedronka. 😉
Jk, jeżeli są szczyty braku neoetykiety,to do nich należy Twój wpis. Ocieka niezrozumieniem ważnego problemu,który został poruszony przez Pana Dariusza. A szkoda. Anonimowość wpisów jednakże do czegoś zobowiązuje. Chociażby do wspomnianej kiltury wypowiedzi w necie. Chyba się zgadzamy?. Nadal czekam na przepis dotyczący dobrego drinka.
Ino 16 grudnia o godz. 17:36 259028
Gospodarz wykurzył mnie tym, że nie ma on programu pozytywnego, że potrafi on tylko narzekać i krytykować, że chce zepsuć święta i ferie dzieciom i ich rodzicom, na złość władzy, której on co prawda nie lubi, ale której przecież utorował on drogę do sprawowania władzy.
A co do przepisu na dobry drink, to polecam gin & tonic. Odrobina dżinu (może być nasza polska jałowcówka), ze dwa-trzy razy więcej tonic water (polecam tu Schweppes’a) oraz plasterek cytryny i trochę lodu według uznania. A na zimne wieczory może być dobra whisky, bez lodu, najlepiej single malt (np. Glenfiddich czy Glenlivet). I pamiętaj – alkohol pij umiarkowanie.
Dziękuję,wykorzystam, po szkolnej wigilii w belferskim gronie,panie będą też, robimy małą imprezę. A Gospodarza bronię nie tylko z racji wykonywania tej samej profesji. Będąc belfrem,również się martwię,że młodzież niezbyt skora jest do czytania,oczywiscie są wyjatki. Może wydłużony cykl nauczania da młodzieży więcej czasu na czytanie, niekoniecznie dotychczasowego kanonu lektur. Może… Przecież to pokolenie musi przewietrzyć obecną scenę polityczną. Żaden mesjasz nie przyjdzie ani nie przyjedzie.
@ Ino
–
Jestem ciekaw, z racji Twej wspólnoty w profesji z Gospodarzem, o czym jest jego wpis?
Zakładam, że uwazasz, że o czytaniu, ok.
Ja przedstawiłem swoją interpretację powyżej.
Byłoby wielce pouczające dowiedzieć się o co chodzi nauczycielom, choćby z punktu widzenia rodziców.
I dlaczego nauczyciele nie mogą być wymieniani z nazwiska i gdzie o tym pisze w RODO (taki test na sens czytania).
Zwracam się z tą propozycją, ponieważ aktualne informacje donoszą, że nauka zidentyfikowała czytanie jako stereotypowy mit poznawczy, z odnogą „urban”.
–
Skandynawskie szkoly obywają się bez zadań domowych, lub redukują je do minimum a jednak przodują we wszelkich możliwych rankingach. Ciekawe dlaczego. Czyżby skandynawscy rodzice byli lepsi od ich polskich odpowiedników?
Skandynawskie szkoly obywają się bez zadań domowych…
–
A Polskie Szkoły najlepiej obywają się i bez zadań, i bez domów, i bez ich mieszkańców, i bez obcych nauk.
Ponieważ Gospodarzami Polskich Szkół, dla których są one własnym domem, są etaty, wraz z ich nosicielami.
Obywanie się idzie szkołom bez zakłóceń, w duchu minimalizmu, o którym skandynawia nie ma pojęcia.
@Lubicz56
Też wolałbym niczego nie zadawać uczniom do domu, a lektury czytać tylko w szkole, najlepiej na lekcjach głośno. Dzięki temu wzięłoby się W pustyni i w puszczy albo Krzyżaków Sienkiewicza i wystarczyłoby na wszystkie lekcje przez jakieś dziesięć lat. A w najlepszych szkołach przez pięć.
Pozdrawiam
Gospodarz
Zadawanie „po cichu” zadań wbrew pani minister, to caly protest, na jaki stać środowisko nauczycielskie dziś; Ino pisze o konieczności „przewietrzenia systemu edukacji”, ale oczekuje, że zrobi to inne pokolenie; jej pokolenie idzie sobie na imprezę po szkolnej wigilii – cóż, byle dotrwać do emerytury bez turbulencji.
Mamy dramatycznie zły system edukacji; wszyscy sa wściekli , przepracowani i sfrustrowani. A ja się pytam, gdzie byli nauczyciele, kiedy PiS postanowił rozwalić polską szkołę? Rodzice protestowali na ulicach, ale nauczyciele byli tam w szczątkowych ilościach; reszta siedziała strachliwie, jak mysz pod miotłą.
Jestem dzieckiem nauczycielskim, nauczycielem, oraz rodzicem dziecka w zdeformowanej VIII klasie. Znam więc wszystkie strony szkolnego medalu. Nasze dzieci nie mają żadnych świąt, ani ferii; robią w kółko testy, są niewyspane, umęczone i nie mają czasu na nic, nawet na „imprezkę” po szkolnej wigilii, bo gnają na korepetycje. Tak, przed świętami też. Program jest przeładowany, w VII i VIII klasie skumulowano 3 lata materiału. Dlaczego do wspólnego protestu mogą się zerwać górnicy, policja, pielęgniarki, rolnicy, a nauczyciele tylko narzekają na roszczeniowych(!) rodziców, niskie płace i głupie, nieczytające dzieci? Gdzie jest zawodowa solidarność, minimalne poczucie odpowiedzialności za młodych Polaków, gdzie etos jakikolwiek? Każdy sobie rzepkę skrobie, i w sumie chyba najlepiej by było, żeby te dzieci okropne same się wszystkiego nauczyly, zdały te egzaminy i nie zawracały nauczycielom głowy.
Był czas, żeby zatrzymać deformę edukacji, ale środowisko nauczycielskie nie zrobiło absolutnie nic. I nadal nic nie robi, sparaliżowane strachem. teraz jest naprawdę tragicznie. Wielki strajk na czas matur? Wolne żarty. Tu mi katus na dłoni wyrośnie.
@Nokraj
” A ja się pytam, gdzie byli nauczyciele, kiedy PiS postanowił rozwalić polską szkołę? Rodzice protestowali na ulicach, ale nauczyciele byli tam w szczątkowych ilościach;”
A może zwyczajnie znaczna część rodziców popierała planowane zmiany? Wie Pan, kiedy odetchnęłam jako rodzic? Gdy moje dzieci przeszły „przez gimnazjum”. Pomijam, że p.Broniarz był, gdy gimnazja otwierano, wielkim protestującym przeciwko.
Nokraj 16 grudnia o godz. 19:01 259036
Tak, program nauczania w Polsce jest przeładowany, opiera się on bowiem na wtłaczaniu uczniom do głów faktów, które można dziś bez trudu znaleźć w Internecie, zamiast uczyć ich KRYTYCZNEGO korzystania ze źródeł, czyli także i z Internetu. Ale cóż, przecież celem polskich szkół, tak jak wszystkich innych w kapitalizmie i innych ustrojach klasowych (poza garstką bardzo drogich prywatnych szkół przeznaczonych dla potomstwa elit) jest wychowanie posłusznych, a nie kreatywnych, mądrych obywateli.
Dariusz Chętkowski 16 grudnia o godz. 18:56 259035
Dlaczego chce Pan zamęczać niewinne polskie dzieci tandetnie sensacyjnymi, rasistowsko-kolonialnymi („W Pustyni i puszczy”) czy też nudnymi bogoojczyźnianymi, pseudohistorycznymi („Krzyżacy”) powieścidłami grafomana Sienkiewicza?
Nokraj, jestem mężczyzną,lubię strzelić kielicha w dobrym towarzystwie. Pytasz,gdzie jest etos. Odpowiadam. Przejawia się w codziennej pracy. Pracy.belfrs,ktory nie tylko ględzeniem na chleb zarabia. Piszesz,że…..reszta siedziała strachliwie. Nie. Wiele rad.pedagogicznych było burzliwych,w pokojach.nauczycielskich ścierają się ostre poglądy. Cześć belfrow była na.manifestacjach. Zgoda-nie było przypadków samospalenia,ale było wiele rezygnacji z organizacji zwiazkowych. I nie wszyscy określają uczniów pejoratywnymi epitetami. Można walczyć z głupotą swoim przykładem,umiejętnie omawiac lektury,prowokować do dyskusji, analizowac np memy i traktować uczniów powaznie, cierpliwie chciazby mowili: na chuj mi to potrzebne! Ale taka postawa belfra nie oznacza jego pokory.
Ino 16 grudnia o godz. 18:09 259031
Edukacja w Polsce wymaga gruntownej naprawy, ale do tego, do trzeba mieć pozytywny program, a nie tylko narzekać.
Ino 16 grudnia o godz. 20:21 259040
Przecież nie ma dziś w Polsce przymusu pracy w zawodzie nauczycielskim, a podobno bezrobocie jest dziś w Polsce rekordowo niskie, a więc zamiast narzekać, szukajcie innej, lepszej pracy. Powodzenia!
Anna 16 grudnia o godz. 20:09 259037
Otóż to – a może większość rodziców popiera zmiany wprowadzane przez PiS?
Ktoś odrabia prace domowe…
–
@ nokraj i jego (chyba jej…, bo women) trzeźwe wypracowanie (aż chce się czytać, bez względu na stopień akceptacji) z zupełnie szampańskim pytaniem, znalazło szczerą do bólu odpowiedź belferską w wykonaniu @ino.
Gdzie byli nauczyciele?
Ano, (ino…) wozili taczki, bo czasu na załadowanie brakuje.
Kompletuje prace domowe także Gospodarz, wyjaśniając mi (choć w promocji dla @nokraj) o co pytałem, czyli o co chodzi nauczycielom.
Jak wynika ze wpisu, w pracy chodziło o to, aby zadawać po cichu, w domu już, w niedzielę wieczorem – aby nie zadawać.
I wszystko pod moca nauczycielską staje się zrozumiałe.
Jest w tym prawda czasu, i niemniej prawda ekranu.
Jak wszyscy, nauczyciele są tam i tu, czyli gdzie trzeba, więc uprasza się rodzicielsko-uczniowsko-czytelniczą publikę o nieregulowanie odbiorników i adekwatną od… siębierność.
–
Gekko 16 grudnia o godz. 20:46 259044
Morfina czy kokaina jest narkotykiem twym? Czy bierzesz je samotnie, czy razem z nim? 😉
Inna wersja:
Marycha czy morfina jest narkotykiem twym? Czy bierzesz je samotnie, czy razem z nim? 😉
Lubicz56
Te super skandynawskie szkoły to mit. Miałem w swoim czasie rodzeństwo uczniów, którzy w Polsce byli tylko 3 przedmaturalne lata, a dzieciństwo spędzili w Szwecji. Ojcem był polski Żyd, który wyjechał w 1968 roku, a do Polski wrócił kilka lat po 1989 rok robić interesy. Zresztą udane – jego firmę widać we wszystkich praktycznie większych polskich miastach. Same dzieci były zszokowane umiejętnościami uczenia się (również, ale nie przede wszystkim, pamięciowego) ich polskich kolegów i swoimi brakami umiejętności(!) w takich przedmiotach jak matematyka. Właśnie z tego powodu ojciec wolał by, zamiast kończyć szkołę w Szwecji, ukończyli ją w Polsce … 😉
Belferxxx 16 grudnia o godz. 21:37 259047\
Można się spytać, dlaczego nie w Israel?
@JohnKowalsky
1.On interesy robił w Polsce i tu znał dobrze b.wiele osób z grupy, która właśnie zdobyła władzę, w tym Adama M…. 😉
2.Izrael to niebezpieczny kraj, a i służba wojskowa obowiązkowa.
3.Przez moją szkołę przewinęły się setki grup uczniów z Izraela (mają obowiązkowo w programie spotkanie z polskimi uczniami!), a u mnie uczniowie jeszcze dobrze znali angielski. Nie powiem, żeby ich publiczny system edukacyjny (jego wytwory)powalał na kolana … 😉
@ino
wiem, jak wyglądają rady pedagogiczne, od dziecka to było w moim domu (ojciec dyrektor, ale nie grzyb:), potem w życiu zawodowym;
stąd wiem też, że nauczyciele – także akademiccy – są chyba najbardziej podzielonym środowiskiem zawodowym, ale też zastraszonym i konformistycznym; piszę to bez satysfakcji, z wielką przykrością, myśląc o nauczycielach, którzy w czasie stanu wojennego nie bali się protestować, rozprowadzać bibułę, otwarcie działać w Solidarności; obecnie społeczność belferska jest zastraszona, mam wrażenie, że jest to typowy produkt ustroju totalitarnego, a przecież gołym okiem widać, że kiedy protestuje duża grupa zawodowa, to ten rząd się cofa! Czego się boicie? Tę potworną demolkę poskiej edukacji można było powstrzymać, tylko że w tym kraju edukację ma się za nic, bo jest za darmo; zanim zaczęto zamykać gimnazja był czas na protesty; na tych, na które chodziliśmy, byli rodzice niemal wyłącznie ówczesnych 6-klasistów, i garstka nauczycieli. Ani jednego dyrektora. Mam dodatkowo wrażenie, że ludzie wciąż mają kulejące przekonanie, że ten kto rządzi, rządzi dobrze i wie co robi, i jest mądrzejszy od nas, dlatego, że rządzi. Jak widać gołym okiem, to tak nie dziala.
Co do walki z głupotą własnym przykladem, to pełna zgoda, lepszej metody nie znam, oprócz może metody naturalnej konsekwencji :), która słabo się sprawdza w szkole:) Też marzę o szkole, w której jest czas na dyskusje, dobre lektury, nauczanie matematyki metodą chińską i singapurską (że po każdej lekcji wszyscy uczniowie mają być na tym samym poziomie rozumienia materiału:) Ale żeby była dobra szkoła, nie można pozwolić jej demolować w imię ideologii. Kto ma na to nie pozwolić? Najmądrzejsi, najbardziej zorientowani w temacie, najbardziej zainteresowani edukacją młodych ludzi – nauczyciele. Dzielni nauczyciele wychowają pokolenia, które przewietrzą sceną polityczną. Chowający się po kątach wychowają kunktatorską, zastraszoną smarkaterię, z której potem misieiwcze. I sama rodzina tu nie da rady, bo jesteśmy stadni i społeczni.
Szkoły skandynawskie są świetnym przykładem, że można zmienić zastane modele edukacji. I daję głowę, że ta partia, która będzie serio chciała naprawić edukację w Polsce, wygra wszystko.
Dobry drink na Xmas: Long Island Ice(d) Tea – mix rozmaitych alko, który smakuje jak cytrynowy Lipton, a kopie jak śliwowica. Zgon gwarantowany.
Dla pań – campari z sokiem pomarańczowym. Bez zgonu, miło sączyć pod choinką.
@Anna
a ja odetchnę, kiedy moje dziecko skończy 8 klasę i fizycznie, i psychicznie się nie rozsypie
3/4 dzieci w naszej klasie musi brać koreptycje z matematyki, także dzieci zdolne, bo nie dają rady
jednocześnie przedmioty takie jak fizyka, chemia, biologia, z których nie zdaje się w obecnym systemie egzaminów, zawierają materiał z 3 lat gimnazjum, i nauczyciele ten materiał egzekwują, no bo co im zostało , skoro „popierali zmiany”
kumulacja roczników – abslwenci gimnazjów i nowych 8 kas – stratuja do tych samych liceów; mamy ok 730 tys. dzieci i połowę miejsc z tej liczby w liceach/technikach
w Krakowie kurator nakazala dyrektorom liceów utworzenie 2 x wiecej pierwszych klas w tym roku; w jednym z liceów oznacza to liczbe 24 nowych klas – hazard epidemiologiczny sam w sobie, łazienki, stołówka, szatnie, etc. Nauka na 2 zmiany. Brak kadry nauczycielskiej, i brak podwyżek, bo trzeba będzie zapłacić nowym nauczycielom – o ile przyjdą do zawodu. Naprawdę o to nam chodzi w Polsce XXI wieku? To się Pani podoba? O naukę jak w obozie koncentracyjnym , w klasach 40-osobowych? To jest ten fajny standard?
To, co Pani pisze jest bardzo typowe – Pani już ma spokój, Pani dzieci już mają dobrze.
Belferxxx 16 grudnia o godz. 22:43 259049
Rozumem to doskonale. W państwie, które jest jednym wielkim posterunkiem policyjnym i obozem wojskowym, edukacja powszechna musi być przecież siłą rzeczy zmilitaryzowana i ukierunkowana na wychowanie karego, posłusznego, ale mało myślącego mięsa armatniego.
@nokraj
Mitologizujesz działalność nauczycieli w podziemnej „S” i w ogóle samej „S” – to były jednostki i to głownie w wielkich miastach. Żeby było śmieszniej – znaczna część tych „bohaterów” była kreowana przez SB – by mieć kontrolę. W 2 znanych mi elitarnych liceach stolicy szefami „S” zostali byli sekretarze POP – przypadek – nie sądzę. W trzecim z kolei liceum – szefem szkolnej „S” był … kadrowy oficer SB.Oczywiście był odważny, rozprowadzał i miał gębę pełną patriotycznowolnościowych frazesów … 😉
Nokraj 17 grudnia o godz. 8:15 259050 i 17 grudnia o godz. 8:43 259051
Środowisko naukowców z definicji nie jest jednomyślne, gdyż jednomyślność w nauce oznaczałaby jej koniec. I jakie masz dowody na to, że rząd PiS-u „demoluje” polską edukację, a nie że ją naprawia, po latach demolowania jej przez nierządy Platformersów, w tym przez idiotyczny wręcz pomysł powrotu do zbankrutowanego, przedwojennego systemu z gimnazjami, systemu rodem z feudalizmu?
Szkoły skandynawskie są świetnym przykładem, że można sprywatyzować edukację przez system bonów edukacyjnych (oświatowych).
Belferxxx 16 grudnia o godz. 22:43 259049
Rozumiem to doskonale. W państwie, które jest jednym wielkim posterunkiem policyjnym i obozem wojskowym, to edukacja powszechna musi być przecież siłą rzeczy zmilitaryzowana i ukierunkowana na wychowanie karego, posłusznego, ale mało myślącego mięsa armatniego.
Belferxxx 17 grudnia o godz. 8:53 259053
Pełna zgoda! Żeby było jeszcze śmieszniej – znaczna część, jeśli nie większość tych „bohaterów” tzw. opozycji tzw. demokratycznej z czasów PRL-u była przecież kreowana i kontrolowana nie tylko przez SB, ale też i przez CIA. Nie twierdzę bynajmniej, że PRL był tylko wspaniały i dobry, gdyż miał on, jak każde państwo, swoje wady, ale faktem jest, że Amerykanie musieli zniszczyć system społeczno-gospodarczy PRL-u, gdyż z powodu istnienia takich państw jak PRL, to na tzw. Zachodzie, a więc też i w USA, musiano walczyć z bezrobociem i biedą, dawać podwyżki ludziom pracy etc., co generowało dodatkowe koszty, a więc zmniejszało zyski kapitalistów. Stąd też tzw. Zachód z USA na czele łożył miliardy dolarów na walkę z tzw. realnym socjalizmem. Wiadomym przecież jest, że znany amerykański dziennikarz Bob Woodward (ten sam, który upublicznił z Carlem Bernsteinem aferę Watergate, a która doprowadziła do rezygnacji Nixona ze stanowiska prezydenta USA), opisując działalność CIA w Polsce, sprawiał początkowo na swoich czytelnikach wrażenie, że działania tej agencji w latach 1980-tych były „nieznaczne” (Bob Woodward, „Zasłona – Tajne Wojny CIA 1981-1987” strona 375): „Mały tajny kanał, który za pośrednictwem organizacji kościoła katolickiego w Polsce przekazał fundusze CIA w wysokości od 20 do 30 tysięcy dolarów USA do rąk NSZZ Solidarność, został zamknięty z powodu ryzyka politycznego.” Jednakże później ujawnił on, że skala operacji CIA w Polsce była znacznie większa, niż on to uprzednio sugerował. Z kolei jego kolega Carl Bernstein, w „ Świętym Przymierzu” („The Holy Alliance’”) w “Time” z 24 lutego 1992, na stronie 28, poinformował, że „tony sprzętu – faksy (pierwsze w Polsce), prasy drukarskie, nadajniki radiowe, telefony, krótkofalówki, kamery wideo, kserokopiarki, teleksy, komputery, procesory tekstu (word processors czyli inaczej mikrokomputery, rodzaj PC) były przemycane do Polski za pośrednictwem kanałów utworzonych przez księży katolickich, amerykańskich agentów i przedstawicieli amerykańskiej centrali związkowej AFL-CIO oraz prawicowych europejskich ruchów pracowniczych. Pieniądze dla zdelegalizowanego związku „Solidarność” (a więc de facto dla jej szefa, czyli dla Lecha Wałęsy czyli TW Bolka – Lejbę Kohne) pochodziły z funduszy CIA, Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji (the National Endowment for Democracy), tajnych kont watykańskich i zachodnich prawicowych związków zawodowych. Całkowity koszt tych działań nie jest do dziś dokładnie znany, ale istnieją w Polsce i USA źródła, które mogą być wykorzystane do oceny ich wielkości (np. archiwa „Solidarności” i CIA). Nie można też wykluczyć, że pomoc CIA dla Solidarności zbliżyła się wówczas do poziomu działalności tejże Agencji w Afganistanie.”
Więcej np. tu: http://www.globalsecurity.org/intell/ops/solidarity.htm
Dużo było tekstów o skopiowaniu wspaniałego skandynawskiego modelu edukacji. W porządku, może tam się sprawdza, ale pamiętajmy, że system edukacji nie istnieje w oderwaniu od innych czynników. Jak chcemy go skopiować, to skopiujmy też wszystko inne, co z nim jest związane – mentalność ludzi, stopień zamożności, prawo i stopień jego przestrzegania, sposób wychowania dzieci i wiele innych. Inaczej „przesadzimy” roślinę bez korzeni i zdziwimy się, że uschła. A skopiowanie „z korzeniami”, to już nie jest taka prosta sprawa, a tylko wtedy zadziała!
Edukacja perypatetyczna…
–
„Nauczyciele w całej Polsce rozpoczynają dziś protest i wielu z nich zamierza pójść na zwolnienia lekarskie.”
–
Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby teraz wszystkie dzieci, zamiast chodzić do szkoły, poszły na szóstkiwypisywane przez wychodzonych od pracy nauczycieli.
Tym sposobem, wypracowany wspólnym chodzeniem wynik edukacyjny, ogarnie prawnie i sprawiedliwie cały Polski ród.
Na belferblogu będzie można, zamiast komentarzy, składać już tylko okolicznościowe czekoladki, jako hołd sukcesom takiej szkoły.
nokraj
17 grudnia o godz. 8:43
Twoje dziecko zapewne zaczęło naukę jako 6-latek a „reformatorzy” jakoś pojęcia nie mieli, ze to co np. jest oczywiste dla 10-latka to 9-latek tego „nie łapie”.
Nawet do części nauczycieli to nie dociera, że choć dzieciaki zasuwają na „1,5 etatu” to „biologii nie przeskoczą” tzn. że pewne możliwości pojawiają się w określonym wieku i nie da się tego przyspieszyć.
Logiczny strumień świadomości nauczycielskiej…
–
„Dzielni nauczyciele wychowają pokolenia, które przewietrzą sceną polityczną. Chowający się po kątach wychowają kunktatorską, zastraszoną smarkaterię, z której potem misieiwcze.”
Piszący te cytowane słowa pominął związki przyczynowo-skutkowe, po czym znać, że nauczyciel.
Tymczasem, o ile w tekście zdanie początkowe A wyklucza zaistnienie B, opisując marzenia, wieloletni trud belferski stworzyły realia, w których następstwem prawdziwego zdania B jest właśnie brak potrzeby (i zaistnienia) zdania A.
Dowodm empirycznym na powyższe, jest narastający zalew misiewiczów (patrz: listy płac) przy braku świeżego powietrza (patrz: czujniki).
W tej mało intelektualnej zagadce, pytanie na udzieloną cytatem odpowiedź brzmi: co i komu należało przewietrzyć, by oddychać świeży powietrzem.
Ale to już nie marzenia, lecz skwaśniałe żale za dawno rozlanym mlekiem.
A na wszelkie szkoły reedukacyjne dla tak pozyskanych i ukształtowanych nauczycieli już jest zbyt bezcelowo.
W mojej szkole dzisiaj i w następnych dniach będą lekcje. W piątek nikt nawet nie poruszył tematu zbliżającego się protestu. Nauczycielki są utrzymywane przez mężów i tyle na ten temat. Młode zastanawiają się nad inną pracą. Emeryci dorabiają do emerytury. Myślę, że prawdziwy dramat będzie od nowego roku szkolnego. Kto da radę prowadzić zajęcia w klasach, w których po kilkoro dzieci będzie z dysfunkcjami zachowania czy umysłowymi ? I wtedy żadne pieniądze nie wpłyną na jakość czy choćby dyscyplinę. Płace są dramatycznie niskie, ale organizacja nauczania w sposób proponowany od przyszłego roku przez ministerstwo – niewykonalna.
Kwant25 17 grudnia o godz. 11:03 259061
Współczesna polska szkoła przemocą wtłacza w uczniów wiedzę w ponad 50% bezużyteczną a nawet i szkodliwą (religia!), a więc bez uszczerbku dla uczniów da się obniżyć ilość godzin lekcyjnych o co najmniej połowę, a więc także i w odpowiednim stosunku zmniejszyć ilość zatrudnionych nauczycieli. Płace nauczycieli są zaś niskie, ale nie dramatycznie. Dramatycznie niskie i to nawet o cztery razy za niskie są zaś płace dla pracowników zatrudnionych w rolnictwie, przemyśle i transporcie oraz w magazynowaniu towarów, którzy to pracownicy rzeczywiście ciężko i wydajnie pracują i wytwarzają realny, a nie jak nauczyciele tylko nominalny dochód narodowy.
@nokraj. JohnnyKowalsky
Kontynuując wątek nauczycielskiej „S”. W znanym stołecznym liceum Batorego w szkolnej „S” były córki dwóch członków Biura Politycznego KC PZPR ( w tym osławionego Albina Siwaka!), jedna córka generała MO (wtedy wieloletniego szefa szkoły oficerskiej MO w Szczytnie) oraz córka generała LWP …. 😉
JohnKowalsky
17 grudnia o godz. 12:41
A co by było, gdyby nauczycieli nie było?
Nauczyciele mają realny, choć nie materialny wkład w tworzeniu dochodu narodowego.
Oni to przygotowują kadry, które wytwarzać będą owe materialne składniki dochodu narodowego.
@JohnKowalsky
„V jak victory”, oraz książki 2 SB-ków z XI wydziału I Departamentu MSW PRL(wywiad cywilny ) z (obecnie!) dwóch stron (właściwie krawędzi!) barykady płk Aleksandra Makowskiego i płk Piotra Wrońskiego polecam … 😉 Oni to w formie (z ostrożności!) beletrystycznej przedstawili …
@kaesjot
„Twoje dziecko zapewne zaczęło naukę jako 6-latek a „reformatorzy” jakoś pojęcia nie mieli, ze to co np. jest oczywiste dla 10-latka to 9-latek tego „nie łapie”.
Całkowicie się pod tym podpiszę, bo nie raz, nie dwa od koleżanek o tym problemie słyszałam, a one w realu przeżywają.
@nokraj
„Naprawdę o to nam chodzi w Polsce XXI wieku? To się Pani podoba? O naukę jak w obozie koncentracyjnym , w klasach 40-osobowych? To jest ten fajny standard?”
Co za wejście na górne C i demagogicznie użyty argument. Jeszcze tylko, że rozstrzelają te biedne dzieci.
Dla mnie wkurzający jest dobór lektur, za to plusem odejście w końcu (piszę o j.polskim) z odhaczania A,B,C,D czy Prawda/Fałsz na rzecz wypowiadania się: od dłuższej pracy na 200 słów (ale dziecko ma możliwość wyboru: albo pisze tekst argumentacyjny, albo opowiadanie twórcze- fakt, punktem odniesienia teksty, który ma znać, po szereg krótkich wypowiedzi. Nawet Pan nie wie, jak czasami żenujące jest sprawdzanie pisemnych matur i to kompletne niedoczytanie, słownictwo ubogie niesamowicie i nieznajomość tekstów różnych, jedyne, co taki 30%-maturzysta potrafi, to coś napisać w oparciu o podany fragment.
W mojej szkole na „zwolnienie” (i to nawet nie lekarskie, a dzień wolny na dziecko) wybrały 2 nauczycielki, reszta obecna.
I powtórzę za innymi: mitologizacja ma się dobrze, gdy czytam to, co pisał Pan o nauczycielskiej S.
Neokraj,postulaty poprawienia doli nauczycieli głosili już,np. Frycz Modrzewski i Orzeszkowa. Także współcześni politycy,dopóki nie dorwali się do władzy. Współczesną szkołę także i Ty możesz kształtować. Na swoim podwórku, oddziałując na uczniów swoim wypracowanym własną pracą autorytetem. A wiec nie możemy mówić o konformizmie. Ci,którzy rządzą, pewnie rozdają karty,co wyszło na jaw podczas likwidacji.gimnazjów, co odbyło się szybko i sprawnie, mimo ogromu strat, w tym wypracowanych metod nauczania. Do szkół wchodzi nowa fala belfrow, posiadaczy nowych matur,wyedukowanych na testach, co ogranicza czesto ich.inwencje. Są oni świadkami nie tylko ostrej walki polityków,lecz także podziałów wśród nas. To nie jest budujące. Rodzi frustracje potęgowana przez kwoty ich miernych pensji. Nie ma już wspolnego wroga, brak nam przywódców z charyzmą i,kolokwislnie pisząc, z jajmi. W jednym i drugim związku. Nawet
Pierwsza Dama zapomniała,skad jej ród. A spotkania w miłym,zawodowym gronie pozwalają nabrać dystansu do nurtujacych nas problemów, chociaż po którymś drinku dyskusja i tak zahacza o szkołę. Dziękuję za przepis na drinka. Spróbuję. Lepszy kop od niego niz od ministry.
Kaesjot 17 grudnia o godz. 14:00 259064
Pytasz się, co by było, gdyby nauczycieli nie było? Otóż znaleźlibyśmy wtedy by inne sposoby edukowania dzieci i młodzieży, bardziej praktyczne, mniej biurokratyczne a więc bardziej zbliżone do życia niż obecny system nauczania oparty o model klasowo-lekcyjny i szkoły jako instytucje z budynkami, administracją (jak wszędzie zbyt rozrośniętą), klasami, zawodowymi nauczycielami etc. Oczywiście, że oświata (ale nie mylmy ją ze szkołami i nauczycielami) jest niezbędna i że ma ona realny, choć nie bezpośrednio materialny wkład w tworzenie dochodu narodowego. Ale przypominam, że można innymi sposobami niż przy pomocy szkół, nauczycieli i lekcji przygotowywać kadry, które wytwarzać będą owe materialne składniki dochodu narodowego. Trzeba tylko włączyć wyobraźnię i nie bać się zmian, szczególnie zaś tych, które są niezbędne, w warunkach ciągle zmieniającej się rzeczywistości, a przede wszystkim szybkiego postępu technicznego, który już obecnie redefiniuje nie tylko ludzką pracę, ale nawet i inteligencję. A tymczasem szkoły, zresztą nie tylko w Polsce, tkwią wciąż w XIX wieku.
Belferxxx 17 grudnia o godz. 14:02 259065 i 17 grudnia o godz. 13:21 259063
Dzięki za te informacje. A w znanym stołecznym liceum Batorego pobierał przecież nauki obecny prezes NBP. Pewnie stamtąd wyniósł on swe nawyki kombinowania i zwalania winy na tych, którzy bronić się nie potrafią albo nie mogą. 😉
Belferxxx 17 grudnia o godz. 14:02 259065
Masz pewnie na myśli to: Peter Schweizer „Victory”, The Atlantic Monthly Press, 1994; wydanie polskie pod tytułem „Victory czyli zwycięstwo” Polska Oficyna Wydawnicza „BGW”, Warszawa 1994, Tłumaczenie: Igor Apiński (http://abelikain.blogspot.com/2014/01/victory-czyli-zwyciestwo.html)
Cytuję fragmenty książki Peter Schweizera „Victory”, The Atlantic Monthly Press, 1994; wydanie polskie pod tytułem „Victory czyli zwycięstwo” Polska Oficyna Wydawnicza „BGW”, Warszawa 1994, Tłumaczenie: Igor Apiński (całość tu: http://abelikain.blogspot.com/2014/01/victory-czyli-zwyciestwo.html):
Dyrektor CIA, Casey trzymał w ręku kilka głównych spraw związanych ze strategią Reagana, włącznie z tajnymi operacjami w Polsce, Czechosłowacji i w Afganistanie. Zrobiłby wszystko, aby przysporzyć kłopotów Związkowi Radzieckiemu – wspomina Donald Regan, jego bliski znajomy, który był sekretarzem skarbu w rządzie Reagana oraz szefem personelu Białego Domu.- Nigdy nie przestawał o tym myśleć. Miał na tym punkcie obsesję. Strategię walki z tzw. Obozem Radzieckim (Soviet Bloc) stworzono i wprowadzono w początkowym okresie prezydentury Reagana, a jej koniec nastąpił w 1987 roku, na skutek trudnej sytuacji powstałej w wyniku wydarzeń w Iranie, odejścia kluczowych urzędników państwowych oraz podziału w łonie administracji. Strategia polegała na atakowaniu samego jądra systemu radzieckiego i obejmowała:
- tajną pomoc finansową, wywiadowczą i wsparcie logistyczne dla ruchu „Solidarności” w Polsce, co zapewniało przetrwanie opozycji w środku radzieckiego imperium;
- znaczną pomoc finansową i militarną dla ruchu oporu w Afganistanie, jak również dostawy dla mudżahedinów, służące przeniesieniu wojny na teren samego Związku Radzieckiego;
- kampanię mającą na celu drastyczną obniżkę napływu twardej waluty do Związku Radzieckiego w wyniku obniżek cen ropy naftowej, uzyskanych we współpracy z Arabią Saudyjską, oraz ograniczenie radzieckiego eksportu gazu ziemnego na Zachód;
- wyrafinowaną, szczegółowo opracowaną wojnę psychologiczną, mającą podsycić niepewność i strach w kierownictwie radzieckim;
- kompleksową akcję na skalę światową z użyciem tajnej dyplomacji włącznie – w celu drastycznego ograniczenia dostępu Związku Radzieckiego do zachodniej najnowszej technologii;
- szeroko zakrojoną kampanię dezinformacji technologicznej w celu zniszczenia gospodarki radzieckiej;
- wzrost zbrojeń utrzymanych na wysokim poziomie technicznym, w celu doprowadzenia gospodarki Związku Radzieckiego do ruiny i zaostrzenia kryzysu zasobów. (…)
Za prezydentury Jimmy’ego Cartera Stany Zjednoczone prowadziły na małą skalę program pomocy dla „Solidarności”, w zakresie dostarczania literatury oraz takich materiałów, jak – na przykład – maszyny drukarskie. Doradca do spraw bezpieczeństwa, Zbigniew Brzeziński, Polak z pochodzenia, pełnił rolę sprężyny napędowej tego programu. Zakres tej pomocy był jednak niewielki. Fundusze szły na drukowanie podkoszulków z napisami pro-solidarnościowymi, na opłacanie drukarzy oraz na dystrybucje materiałów pro-solidarnościowych. Cała ta działalność odbywała się poza Polską. W kraju wydawało się to zbyt ryzykowne. ”Solidarność” była bowiem początkowo ruchem w stu procentach ukształtowanym i organizowanym w Polsce. Jakikolwiek wykryty ślad świadczący o pomocy z zewnątrz mógłby rzucić na ten ruch cień, że jest narzędziem CIA. Poza tym Agencja nie posiadała żadnych tajnych kontaktów w łonie ruchu.
Casey przeglądał wszystkie aktualne opracowania na temat Polski, przygotowane przez dyrekcję wywiadu. Wydarzenia następowały szybko. W pojęciu Caseya niebawem miało dojść do użycia siły. Często rozmawiał na ten temat ze swoimi współpracownikami. Rząd Polski zaczął się uginać pod żądaniami „Solidarności”, a Moskwa robiła rozpaczliwe wysiłki, by zażegnać niebezpieczeństwo upadku komunizmu w Polsce. Na początku marca wyżsi przedstawiciele państwowi Polski zostali wezwani na Kreml, gdzie Politbiuro udzieliło im porad. 5 marca ówczesny sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Stanisław Kania, premier Wojciech Jaruzelski i dwóch członków Komitetu Centralnego odbyło prywatne spotkanie z Leonidem Breżniewem, szefem KGB Jurijem Andropowem, ministrem obrony, Dymitrem Ustinowem, ministrem spraw zagranicznych Andriejem Gromyko i pięcioma innymi wysokimi funkcjonariuszami partii. Spotkanie zakończyło się komunikatem dla Polskiej Agencji Prasowej. Obie strony ustaliły, że istnieje potrzeba „bezzwłocznego podjęcia akcji” celem przeciwdziałania zagrożeniu socjalizmu we Polsce. W sumie komunikat wyrażał niepokój Moskwy o to, czy jej imperium nie zostanie naruszone – wypadki w Polsce powinny być przedmiotem zainteresowania i troski „całej wspólnoty socjalistycznej”. Oświadczenie w dalszej części brzmiało następująco: Siły imperialistyczne i wewnętrzne siły reakcyjne miały nadzieję, że kryzys ekonomiczny i polityczny w Polsce doprowadzi do zmiany w układzie sił na świecie, osłabienia wspólnoty socjalistycznej i internacjonalistycznego ruchu komunistycznego. Z tych względów szczególnie pilna staje się potrzeba dania zdecydowanego, stanowczego odporu wszelkim niebezpiecznym próbom. W zakończeniu autorzy oświadczenia stwierdzili: Wspólnota socjalistyczna jest nierozerwalna. Jej obrona nie polega tylko na obronie interesów poszczególnych państw, lecz także całej wspólnoty (…) Naród radziecki wierzy, że Polska nie zawiedzie, jako ogniwo we wspólnocie socjalistycznej. Z Moskwy rozlegał się ponadto nieprzerwany jazgot propagandy, który mógł wskazywać na to, że sankcje lub inwazja nie dadzą na siebie długo czekać. W radzieckiej prasie ukazywały się codziennie sensacyjne artykuły. „Krasnaja Zwiezda, organ Ministerstwa Obrony, oskarżała NATO o próby „namawiania Polski, by dołączyła do sojuszu zachodniego. Gazeta oskarżała „Solidarność” o ”eskalację antysocjalistyczną”. Pisała: Sytuacja nie rozwija się w zadawalającym kierunku. Nie widać oznak, żeby rząd odzyskiwał kontrolę. Tygodnik stwierdził, że „Głos Ameryki” i „Wolna Europa” są ośrodkami przekazywania aktywistom „Solidarności” „rozkazów” dotyczących tego, kiedy, gdzie i jak wzniecać ogniska strajków pod hasłami „Solidarności”. Był to znany, stary sposób propagandy, ale miał on głębsze znaczenie. Wskazując bowiem na „zagrożenie” z zagranicy, Moskwa miała zamiar usprawiedliwić swoją interwencje wojskową.
Caspar Weinberger pochłonięty szczegółami budżetu Pentagonu, jednocześnie z uwagą obserwował sytuację w Polsce. Nadal odbywały się tajemnicze wypady amerykańskich samolotów, a także loty samolotów AWACS, które śledziły ruchy wojsk. Prezydent wysłał do Moskwy ostrzeżenie, że akcja militarna spotka się z reakcją Amerykanów. Nie precyzował, jaka to miałaby być reakcja.
Temat Polski sprowadził Caseya do Rzymu, bo właśnie tam mieszkała jedna z głównych postaci mających wpływ na rozwój sytuacji w Polsce. Pomysł zwrócenia się do polskiego papieża o współpracę w tym rejonie pochodził od Ronalda Reagana. Oto jak Richard Allen wspomina chwile, gdy razem z Reaganem oglądali wiadomości o wizycie papieża Jana Pawła II w jego kraju ojczystym w 1979 roku. Reagan co pewien czas powtarzał, że papież jest kluczową postacią decydującą o losie Polski. Kolosalne wrażenie wywarł na nim widok przejętych milionów Polaków, którzy wyszli na spotkanie papieża. Reaganowi stanęły łzy w oczach.
Papież był zagorzałym krytykiem marksizmu. W marcu 1980 roku wygłosił on przemówienie w Meksyku, ostrzegając przed niebezpieczeństwem teologii wyzwolenia, odgałęzienia radykalnej myśli katolickiej, które łączyło myśl chrześcijańską z marksizmem-leninizmem. Przemówienie papieża wskazywało, że Watykan będzie zdecydowanie przeciwny księżom o prokomunistycznych poglądach w takich krajach, jak Nikaragua i Salwador, a właściwie w całej Ameryce Łacińskiej. Poglądy Jana Pawła II wpłynęły na to, że stal się on bardzo niepopularny na Kremlu. Prasa radziecka pisała o papieżu jak o zagrożeniu, z którym należy się uporać albo je odeprzeć. Poglądy i wiara Jana Pawła II były jak „choroba zakaźna”. Dla obecnego kierownictwa w Watykanie obiektem szczególnej troski jest Ukraina. Watykan stara się wykorzystać nadal istniejące tam spore i aktywne jądro Kościoła katolickiego jako podstawę rozszerzania wpływów na całą ludność republiki.
Personel CIA w Rzymie złożył Caseyowi sprawozdanie na temat terroryzmu i przekazał także informacje, które mogły się okazać istotne, zwłaszcza dla oceny sytuacji w Polsce. Casey prosił, aby rezydentura załatwiła mu spotkanie z kardynałem Agostino Casaroli, sekretarzem stanu w Watykanie. Casaroli był doradcą czterech papieży. Jako zwolennik normalizacji stosunków z komunistycznymi rządami w Europie Wschodniej uprawiał następującą politykę: stopniowe, powolne i rozważne wykuwanie stosunków pomiędzy Watykanem a blokiem komunistycznym na płaszczyźnie państwowej. Casaroli twierdził, że na spotkanie z dyrektorem nie pozwoli mu już ustalony rozkład zajęć. Casey domyślał się, że odmowa jest odzwierciedleniem polityki zagranicznej prowadzonej przez sekretarza. Poprzednio Casaroli spotkał się z lewicowymi rebeliantami z Salwadoru i marksistowskimi przywódcami z Palestyny. Z prośbą o spotkanie nie zwrócił się do niego bezpośrednio prezydent. Casaroli więc mógł grzecznie odmówić Caseyowi. Zaproponował, że może się z nim spotkać jego współpracownik, ale konieczne będzie zachowanie absolutnej dyskrecji. Publiczne ogłoszenie, że takie spotkanie się odbyło, skończy się tym, że Związek Radziecki będzie spekulował, czy Kościół i CIA nie organizują spisku, który doprowadzi do przewrotu w Polsce. Casey, nigdy specjalnie nie przejmujący się protokołem, przystał na propozycję kardynała Casaroliego. Spotkanie miało odbyć się w Rzymie, w kancelarii przykatedralnej. Dyrektor miał wejść tylnym wejściem, współpracownik kardynała – frontowym. Mieli się spotkać w zakrystii. Wszystko odbyło się bez komplikacji. Współpracownik kardynała był ubrany w zwykły strój osoby duchownej. Miał twarz cherubina i bystre spojrzenie. Przywitał się serdecznie z Caseyem i przeprosił, że Casaroli nie mógł przybyć. Wyglądał na skrępowanego. W końcu nieczęsto widywało się przedstawicieli Watykanu w towarzystwie dyrektora CIA. Casey usiłował rozluźnić atmosferę, mówiąc od razu o tym, że jest zainteresowany wyłącznie sytuacją w Polsce. Współpracownik kardynała westchnął z wyraźną ulgą, po czym przez godzinę i trzy kwadranse przedstawiał Caseyowi swój punkt widzenia na sprawę. Kardynał Stefan Wyszyński umierał na raka. Ta główna postać polskiego kościoła, dzięki zdolnościom i charyzmie, doprowadziła do tego, że „Solidarność” mogła się rozwijać. Kardynał Wyszyński trzymał polski rząd w szachu, grożąc (chyba „przestrzegając przed…” przyp. Anonimus) zamieszkami na szeroką skalę, w razie gdyby zdecydowano się na represje wobec „Solidarności”. Jednocześnie prosił o pohamowanie najbardziej radykalnych elementów w „Solidarności”, ponieważ sprowokowany rząd mógłby się zdecydować na użycie siły. Adam Michnik, dysydent pochodzenia żydowskiego, oświadczył, że dzięki kardynałowi Wyszyńskiemu Kościół stał się najpotężniejszym przeciwnikiem systemu totalitarnego. Odejście kardynała będzie niepowetowaną stratą, powiedział przedstawiciel Watykanu do Caseya. Kościół jednak zamierza nadal wspierać „Solidarność” i przeciwdziałać represjom. Papież był przekonany, że prędzej czy później represje nastąpią. Ważne tylko było to, jaką przybiorą formę i jak na to będą przygotowani Kościół i opozycja. Pogłębiał się bowiem kryzys żywnościowy, a strajki stawały się coraz częstsze. Kościół miał nadzieję ułatwić wprowadzenie procesu reform bez zachęcania do przykręcania śruby, lecz bez Wyszyńskiego nie będzie to łatwe. Kiedy minęły blisko dwie godziny, Casey podziękował przedstawicielowi Watykanu i spytał, czy przy następnej wizycie szefa CIA w Rzymie Casaroli będzie dysponował czasem. Współpracownik kardynała odrzekł krótko – „nie”. Kardynał uważa, dodał, że lepiej jest w tej sytuacji nie współpracować, bo to tylko zaogniłoby sytuację. Casey nie czuł się dotknięty zdecydowaną odmową, ponieważ uzyskane informacje i tak były mu bardzo pomocne. Z jednej rozmowy dowiedział się więcej o wewnętrznej sytuacji w Polsce, niż ze wszystkich raportów w Langley. To, czego się dowiedział, już wcześniej się domyślał. W to był gotów się zaangażować prezydent Reagan. Wprawdzie nie podpisano żadnych umów dotyczących działań wywiadowczych i udostępniania sobie ich wyników, ale Watykan był bardzo pomocny – wspomina John Poindexter.10 Wydarzenia miały niebawem doprowadzić do zacieśnienia stosunków Watykanu ze Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza w sprawach dotyczących Polski. Kilka tygodni po wizycie Caseya w Rzymie doszło do próby zamachu na papieża. Prezydent, Caspar Weinberger i Bill Casey widzieli za tym zamaskowaną sowiecką dłoń.
(…) Na początku sierpnia 1981 roku zaczęły nadchodzić niepokojące wieści z Polski, najbardziej rzucającego się w oczy rejonu radzieckiego imperium. Pułkownik Kukliński, członek polskiego Sztabu Generalnego, okrężną drogą przekazał informacje, że Polsce grozi wprowadzenie stanu wojennego. Między innymi przesłał egzemplarze drukowanych w Moskwie po polsku ulotek wzywających obywateli do zachowania spokoju oraz podporządkowania się zarządzeniom stanu wojennego (Plakaty z rozporządzeniem o wprowadzeniu stanu wojennego były wydrukowane w Polsce z początkiem lat 70. na zlecenie Komitetu Obrony Kraju i przechowywane przez kilkanaście lat w utajnionych magazynach wojskowych. Oryginalne plakaty nie zawierają odniesień do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Nazwa ta pojawia się dopiero w plakatach II nakładu z grudnia 1981 r.). Przekazał również informacje dotyczące sposobu wprowadzenia stanu wojennego. Dotychczas dostarczane przez Kuklińskiego informacje zawsze okazywały się wiarygodne. Teraz jednak wśród członków administracji amerykańskiej pojawiły się wątpliwości. Wszystko to zdawało się zbyt łatwe, a zwłaszcza wejście w posiadanie egzemplarza ulotki. Administracja podejrzewała, że w Polsce zorientowano się, iż są przecieki, i usiłowano dezinformować Kuklińskiego. Ponieważ sytuacja nie była jasna, a Rada Bezpieczeństwa Narodowego trwała w zawieszeniu, nie podjęto konkretnych działań. Biały Dom nie przestawał się interesować sprawą „Solidarności”. Prezydent zachęcał współpracowników do wysuwania pomysłów, w jaki sposób można by pomóc ruchowi. Richard Pipes naciskał, by dyplomacja Stanów Zjednoczonych zajęła zdecydowane stanowisko w sprawie Polski, mające na celu powstrzymanie radzieckiej inwazji.
Źródła wywiadu izraelskiego nie przekazały jeszcze żadnych istotnych informacji z Polski. Caseyowi ogromnie zależało na uzyskaniu kontaktu z „Solidarnością”. Próba zamachu na papieża oraz fakt, że bliskie otoczenie Lecha Wałęsy inwilgowane było przez agenta bułgarskiego, budziły na Zachodzie obawy, że może dojść do próby zamachu na przywódcę związkowego. W Warszawie urzędników ambasady amerykańskiej obserwowano na każdym kroku. Dokonywali nieroztropnych prób dotarcia do „Solidarności” zwykłymi kanałami. „Solidarność” obstawiona była szpiegami rządowymi. Gdyby CIA próbowała posłużyć się informacjami otrzymanymi od Kuklińskiego i ostrzec związek, pułkownik mógłby zostać zdekonspirowany. Casey przypomniał sobie, że w czasie II wojny światowej Winston Churchill stanął przed podobnym dylematem. W końcu jednak zdecydował się nie chronić katedry w Coventry przed niemieckim bombardowaniem, bo gdyby tak postąpił, Niemcy by się zorientowali, że alianci złamali niemiecki szyfr, co było najściślejszą tajemnicą.
Prezydent już wcześniej przyrzekł nie dopuścić do radzieckiej inwazji Polski. I przyrzeczenia tego dotrzymywał. Stany Zjednoczone nadal wysyłały swoje samoloty nad terytorium powietrzne Związku Radzieckiego. Pod koniec sierpnia i na początku września amerykańskie lotnictwo odbyło jedenaście takich wypraw. Brały w nich udział między innymi bombowce SAC startujące z baz na Środkowym Zachodzie oraz myśliwce z baz w Niemczech Zachodnich. Zwłaszcza te ostatnie budziły w Moskwie niepokój i uwiarygodniały możliwość przeprowadzenia przez Amerykanów akcji wojskowej. Eskadra startowała z bazy i leciała na wysokości kilku tysięcy metrów wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku. Namierzały ją radzieckie jednostki obrony i przesyłały raporty do Sztabu Generalnego. W ostatniej chwili, tuż przed naruszeniem radzieckiej strefy powietrznej, eskadra zawracała i leciała z powrotem do bazy. Moskwa ze swej strony nie sygnalizowała, że jest gotowa do ustępstw w sprawie Polski.
Najwyższe kręgi Układu Warszawskiego już w 1980 roku skłaniały się ku interwencji wojskowej. Kreml pragnął zagnać Polskę z powrotem do owczarni, natomiast administracja Reagana chciała wykorzystać fakt, że w bloku radzieckim zarysowała się szczelina. Stawka była ogromnie wysoka, ale ani jedno supermocarstwo, ani drugie nie chciało przez zbyt agresywne dążenie do celu ryzykować wojną globalną. Musiała więc to być walka cieni, toczona pomiędzy liniami wojny i pokoju. Wieczorem 9 grudnia 1981 roku na terenie tajnej bazy wojskowej pod Warszawą wylądował radziecki samolot transportowy, eskortowany przez myśliwce. Na jego pokładzie znajdował się marszałek Wiktor Kulikow, dowódca wojsk Układu Warszawskiego. W trzy dni po jego przybyciu wprowadzono stan wojenny. W środku nocy polskie siły bezpieczeństwa wspierane przez oddziały wojskowe występujące w zastępstwie radzieckich dokonały inwazji własnego kraju. (Określenie Wojska Polskiego jako „wykonawcy” poleceń radzieckich pada po raz pierwszy. Ani Reagan, ani nawet Weinberger nie posunęli się tak daleko.)
Na ulice Warszawy wytoczyły się czołgi, rogatki miast w całym kraju zostały zamknięte. Wyłączono jednocześnie trzy miliony czterysta tysięcy prywatnych telefonów. W tę jedną noc zorganizowano obławę na pięć tysięcy aktywistów „Solidarności”, zamknięto granice Polski. Polski aparat bezpieczeństwa zmobilizował swe siły w liczbie 250 000 osób, włączając w to zmotoryzowane oddziały milicji (ZOMO) oraz oddziały paramilitarne pod dowództwem szefa kontrwywiadu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (WSW).* Ruch oporu przestał istnieć bez walki. Przynajmniej tak uważały władze. 13 grudnia o szóstej rano generał Jaruzelski oświadczył przez radio i telewizję, że został ogłoszony „stan wojenny” i że władza spoczywa w rękach Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.**
* Wojskowa Służba Wewnętrzna jako część Sił Zbrojnych podlegała ministrowi obrony narodowej, nie ministrowi spraw wewnętrznych. ZOMO, a także ROMO (o których autor nie wspomina) nie były społecznymi organizacjami paramilitarnymi, lecz pozostawały w gestii MSW. Wojska Ochrony Pogranicza, ZOMO i brygady wojsk wewnętrznych nigdy nie osiągnęły poziomu 200 tys. – wszystkie rodzaje wojsk WP liczyły wówczas nieco ponad 300 tys. żołnierzy. Uzbrojone jednostki paramilitarne (Straż Ochrony Kolei, Straż Przemysłowa, Straż Więzienna) podlegały różnym resortom.
** Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego nie składała oświadczenia, że przejmuje władzę w państwie. Przez cały okres stanu wojennego wszystkie konstytucyjne organy władzy funkcjonowały na takich samych jak poprzednio zasadach. Autor dla poparcia swej apologii CIA opiera się zapewne na wybranych dokumentach wywiadowczych. Warszawska rezydentura CIA była wystarczająco poinformowana o miejscu WRON w polskim systemie ustrojowym.
Administracja Reagana, pomimo informacji przekazanych wcześniej przez Kuklińskiego, była zaskoczona. Amerykańskie satelity szpiegowskie nad Polską nie odnotowały ruchów wojsk w dni i nawet godziny poprzedzające noc z 12 na 13 grudnia. Warstwa chmur była bardzo gruba, nic więc nie mogły zarejestrować. Zaskoczeniem nie było wprowadzenie stanu wojennego, lecz fakt, że stało się to tak szybko i przy użyciu tak wielkiej siły. Kiedy pierwsze informacje dotarły do Waszyngtonu, personel Białego Domu oniemiał. Dezorientacja jednak szybko przerodziła się w gniewne reakcje. Richard Pipes wspomina: Prezydent był wściekły.Ogłoszenie stanu wojennego w Polsce stało się dla administracji USA punktem zwrotnym. Rozwinęła pomoc udzielaną w ramach obrony strategicznej, mając na celu podkopanie potęgi radzieckiej. W ciągu kilku miesięcy zostały podpisane tajne dyrektywy, z których jasno wynikały założenia polityki Stanów Zjednoczonych – osłabienie potęgi Związku Radzieckiego oraz wezwanie do prowadzenia zakrojonej na szeroką skalę wojny ekonomicznej. Mowa również była o szukaniu sposobności do wspierania opozycji w Europie Wschodniej.
Wkrótce po ogłoszeniu stanu wojennego prezydent rozmawiał ze swoimi najbliższymi doradcami o sytuacji w Polsce i ewentualnych działaniach Stanów Zjednoczonych. (…) Panowała absolutna jednomyślność, że Stany Zjednoczone muszą wobec Moskwy i Warszawy ostro zaakcentować swoje stanowisko. Zgodzono się, że jednym ze sposobów zademonstrowania oburzenia Ameryki będzie wprowadzenie sankcji ekonomicznych. Następnie Pipes zaproponował podjecie działań na rzecz opozycji. Może tajnie finansować „Solidarność”… Na moment w sali powiało mrozem. Po kilku chwilach ciszę przerwał Al Haig. To szaleństwo. To się nie uda –powiedział. – Sowicie nie będą tego tolerować. „Solidarność” przepadła. Bush zgodził się z nim.
Pipes… głównym zmartwieniem Sowietów jest to, że „Solidarność” mogłaby przetrwać… Boją się zarazy, boją się, że ruch rozprzestrzeni się na cały blok… Panie sekretarzu, nie zna pan Polaków. ”Solidarność” przetrwa.4 Weinberger, Casey i Bill Clarc wyrazili entuzjazm dla przeprowadzenia operacji… prezydent nie potrzebował zachęty.5 Natychmiast polecił Caseyowi przygotować plan tajnej operacji. Chciał nie tylko uwolnić Polaków, lecz także rozwiać mit, że Związek Radziecki jest nie do pokonania. (…) Ustalenia były objęte najgłębszą tajemnicą. W efekcie operacja została sfinansowana i przeprowadzona poza zwykłymi kanałami rządowymi. Nie podjęto żadnej oficjalnej akcji wywiadowczej… – Obawiano się przecieków.
(…) W którymś momencie Casey zadzwonił przez zabezpieczoną linię do generała Hoffi, dyrektora wywiadu izraelskiego. Casey zaczął mu grozić – wspomina jeden z urzędników. Przed ponad pół rokiem Mossad obiecał udostępnienie dojścia do własnej siatki i kanałów przerzutowych w Polsce, a tymczasem CIA nie otrzymała nic. Casey wykrzykiwał pogróżki i żądał natychmiastowego spełnienia obietnic. Krzyczał, że nie obchodzi go to, że stan wojenny komplikuje sprawę. Przypomniał Hoffiemu, że przekazał mu zdjęcia satelitarne i inne materiały wywiadowcze.
(…) Od samego początku Kościół z naciskiem podkreślał, że nie będzie prowadził tajnej działalności związanej z CIA ani nie będzie służył jako „przykrywka” dla jej tajnych operacji. Bardzo jednak istotna była jego pomoc w udostępnianiu informacji i kontaktów w Polsce. Jak wspomina John Poindexter, jeden z niewielu członków personelu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, który wiedział o operacji: Watykan był bardzo pomocny, jeśli chodzi o gromadzenie informacji o wydarzeniach oraz prowadzenie rozmów z „Solidarnością” i innym sojusznikami Zachodu w Polsce. Kościół jednak nie brał udziału jako „partner” w operacji CIA. Po prostu mieliśmy w Polsce pewne wspólne cele. I wykorzystywaliśmy ten fakt, przy sprzyjających warunkach, zarówno zbierając informacje, jak i je rozpowszechniając. Casey przygotował plany tajnej operacji, a tymczasem Weinberger zebrał w Pentagonie grupę ekspertów ekonomicznych. Stworzenie strategii wykończenia gospodarki polskiej, która i tak była już w bardzo marnym stanie, było popisem krasomówstwa wykonanym pod auspicjami Rand Corporation. Polska już się chwiała, starając się spłacać pożyczki zachodnim bankom. Całodniowa konferencja poświęcona była korzyściom i kosztom związanym z ewentualnym doprowadzeniem kraju do całkowitej niewypłacalności. Kładziono nacisk, na ten konkretny ruch, który mógłby doprowadzić cały blok radziecki do kryzysu walutowego. (…)
Jeśli naprawdę chcecie dołożyć Moskwie… to przesuńcie celownik o kilka stopni dalej i bezpośrednio uderzcie w Związek Radziecki. Należy opóźnić budowę pierwszego odcinka gazociągu i nie dopuścić do drugiego etapu, wstrzymać subwencje na oficjalne kredyty i transfery nowoczesnej technologii wojskowej do Moskwy. Taki byłby nasz pierwszy ruch. Opinia Robinsona spotkała się z aprobatą większości. Weinberger przekazał ją prezydentowi.
(…) Do połowy lutego Bill Casey miał już gotowy plan tajnego finansowania „Solidarności”. Plan ten obejmował cztery główne punkty:
1. Przekazywanie „Solidarności” podstawowych funduszy…
2. Dostarczenie nowoczesnych środków łączności w celu stworzenia skutecznej sieci C31* dla podziemia „Solidarności”. Miało to umożliwić ruchowi komunikowanie się nawet w warunkach stanu wojennego;
3. Przeszkolenie kilku wybranych osób, zaangażowanych w ruchu, w zakresie posługiwania się nowoczesnymi środkami łączności;
4.•Korzystanie ze źródeł CIA, które miały służyć jako oko i ucho „Solidarności” oraz udostępniać, w razie potrzeby, najistotniejsze materiały wywiadowcze.
* C31 (od słów command, control, communication oraz intelligence) – komputerowy system łącznościowo-rozkazodawczy, posiadający wersję wojskową oraz wywiadowczą. Podziemie w Polsce otrzymało od CIA tę drugą wersję .Do używania tego systemu potrzebny jest odpowiedni, dość skomplikowany system elektroniczny. Autor nie podaje, ile i jakich jednostek przekazano.
W celu przedyskutowania tego planu Casey spotkał się prywatnie z prezydentem i Billem Clarkiem pod koniec lutego. Reagan uznał, że plan jest ryzykowny, ale warto go zrealizować. Był zaintrygowany pomysłem wspierania robotników w celu podkopania podstaw państwa robotniczego. Podpisał się pod planem, ale nie wydał na piśmie niczego, co by dotyczyło tajnej operacji przekazywania funduszy. Uznano, że to zbyt ryzykowne. (…) Do kasy „Solidarności” przekazywano w okresie szczytowym 8 milionów dolarów rocznie. Aby móc przeprowadzać tę operację, przy zachowaniu ścisłej tajemnicy, Casey stworzył złożoną sieć międzynarodowych instytucji finansowych. Poza tym szlak przepływu pieniędzy ciągle musiał być zmieniany, aby go nie wykryto. Gdyby został wykryty przez polskie władze, które dotarłyby do jego źródła, oznaczałoby to koniec „Solidarności” oraz mogłoby wywołać kryzys na skalę międzynarodową. W związku z podjętą decyzją takiego wspierania „Solidarności”, prezydent polecił Radzie Bezpieczeństwa Narodowego sporządzenie dokumentu nakreślającego amerykańskie cele w Europie Wschodniej. Kilka tygodni później powstał dokument napisany przez Richarda Pipesa i poprawiony przez Clarka. Miał radykalną wymowę – celem Stanów Zjednoczonych było ”zneutralizowanie wysiłków Związku Radzieckiego”, podejmowanych w celu utrzymania władzy w Europie Wschodniej. W rezultacie uznaliśmy konferencję jałtańską za niebyłą – wspomina Edwin Meese, ówczesny członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego.18 Dokument ten został podpisany przez prezydenta jako specjalna dyrektywa (NSDD), skierowana do starszych doradców i departamentów. NSDD-32 zalecała bardziej aktywną postawę i zrywała z przeszłością – wspomina Clark. – Ronald Reagan jasno wyłożył stanowisko Stanów Zjednoczonych, które nie godziły się na utrzymanie sowieckiej dominacji w Europie Wschodniej. Usiłowaliśmy stworzyć zakrojoną na szeroką skalę strategię, mającą na celu osłabienie wpływów sowieckich oraz wzmocnienie sił wewnętrznych walczących o wolność w tym rejonie. W porównaniu z takimi państwami, jak Bułgaria, Rumunia i Czechosłowacja, Polska stwarzała wyjątkową okazję. Nie oznacza to, że w tych innych krajach nie szukaliśmy możliwości – zarówno w działaniach otwartych, jak i tajnych – osłabienia władzy Moskwy.
Kiedy w górach i dolinach Afganistanu szalała krwawa wojna, tysiące kilometrów dalej, w Polsce, toczyła się wojna nerwów. W październiku 1982 roku generał Jaruzelski dołożył nowych starań, by osłabić podziemie, które jeszcze istniało. Polski Sejm uchwalił ustawę o związkach zawodowych*. Artykuł 52 tej ustawy brzmiał następująco: Wszystkie związki zarejestrowane przed wejściem ustawy w życie zostają rozwiązane. Tymczasem reakcja Waszyngtonu była niemal natychmiastowa. 9 października prezydent Reagan cofnął klauzulę najwyższego uprzywilejowania w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Jej cofnięcie oznaczało, że taryfy na polskie produkty eksportowane do Ameryki wzrosną o 300-400%, co praktycznie wykluczało je z rynku amerykańskiego. Pomoc finansowa Stanów Zjednoczonych była niezwykle istotna dla trwania „Solidarności” – mówi Robert McFarlane. Już wczesną jesienią 1982 roku dysponowała ona nowoczesnym systemem łączności C31. Posługiwanie się nim pomagało organizować protesty i inne akcje masowe. Zgodnie z NSDD-32 oficjalnym celem Stanów Zjednoczonych było obalenie radzieckich wpływów w tym rejonie. Prezydent Reagan rozmawiał z doradcami nie tylko o przetrwaniu „Solidarności” w formie nienaruszonej, lecz także o obaleniu ustaleń konferencji jałtańskiej, która po II wojnie światowej podzieliła Europę. CIA była w stałym kontakcie z działaczami „Solidarności”. Przekazywała założenia polityki Stanów Zjednoczonych podziemiu, spotykając się z jej przedstawicielami we Frankfurcie nad Menem, a następnie używając fal eteru.*
—–
Chodzi o specjalne, przenośne radiostacje nadawcze, przeznaczone dla potrzeb wywiadowczych. Były one wyposażone w magnetofon o maksymalnie przyspieszonym działaniu, umożliwiający przekazanie nawet obszernego meldunku w postaci jednego, krótkiego gwizdu, trwającego mniej niż jedną sekundę. Utrudniało to goniometryczną lokalizację nadajnika. Radiostacje tego rodzaju są niedostępne na rynku cywilnym.
(…) ale ludzie w Polsce wydawali się wyczerpani, malała chęć do masowych wystąpień… Organizatorzy strajków i działacze siedzieli w więzieniach. Żywność była coraz mniej dostępna. Niemal wszystko było na kartki… Do wybuchu powstania, oczekiwanego przez niektórych – a wśród nich przez Billa Caseya – nigdy nie miało dojść.
Dramatyczna sytuacja, w której Polak zwracał się przeciwko Polakowi, sprzyjała działalności wywiadowczej. (…) Operacje w Polsce i w Afganistanie przybierały na sile, ale wysiłki Stanów Zjednoczonych, by opóźnić budowę pierwszej nitki syberyjskiego gazociągu i uniemożliwić budowę drugiej, nie przynosiły pożądanych rezultatów. Administracja stanęła wobec absolutnie niezgodnego z jej oczekiwaniami stanowiska sojuszników. Prezydent życzył sobie wstrzymania budowy gazociągu, lecz nie kosztem zniszczenia sojuszu NATO. Za radą nowego sekretarza stanu na początku lipca Grupa Robocza do spraw Bezpieczeństwa Narodowego opracowała nową strategię… Publicznie administracja zajmie twarde stanowisko wobec Europy, prywatnie jednak Reagan będzie skłonny do kompromisu, ale tylko po to, by pomóc Europie wyjść z twarzą z całego konfliktu.
(…) Kraje europejskie, korzystające z technologii opartych na amerykańskich licencjach oraz zależne od Stanów Zjednoczonych, jeżeli będą naruszać sankcje, zamkną sobie dostęp do rynku amerykańskiego, a import do nich będzie kontrolowany. Innymi słowy, oznaczało to surowe kary za łamanie sankcji. Większość europejskich firm, których to dotyczyło, nie mogłoby przetrwać bez dostępu do rynku amerykańskiego. Jednocześnie Reagan planował wynegocjować z sojusznikami porozumienie, ale – jak powiedział Shultzowi – nie chciał, by wyglądało że „nadmiernie się pali” do negocjacji z Europą.
(…) Program tajnych operacji w Polsce rozwijał się gwałtownie… Szwecja okazała się dobrym punktem tranzytowym przy szmuglowaniu za granicę działaczy i przerzucaniu do Polski urządzeń łączności. A co ważniejsze, była krajem oficjalnie neutralnym, do którego polskie władze miały większe zaufanie. Casey poinstruował placówkę sztokholmską, by poczyniła wstępne przygotowania do spotkania ze szwedzkimi władzami podczas jego planowanej wizyty w październiku. Zamierzał przekonać Szwedów, by pomogli w naszych wysiłkach wspierania „Solidarności” – wspomina jeden ze współpracowników. – Nikt nie przypuszczał, że mu się to uda.
Przerzut materiałów do Polski zorganizowany był dość prosto. Wyposażenie i zapasy kupowane za pieniądze CIA przekazywano do Brukseli, gdzie mieściło się jedno z największych i najbardziej efektywnych biur „Solidarności”. Zasoby strategiczne sprowadzano do Brukseli rozparcelowywano po rozmaitych magazynach. Tam przepakowywali je działacze „Solidarności” i wysyłali przez Sztokholm. Kiedy kontenery znalazły się w Szwecji, zmieniano ich oznakowania i pakowano na statek w skrzyniach jako „części do traktorów”, „narzędzia” i „produkty rybne” adresowane do polskiego portu.
(…) W istocie administracja Reagana stawiała generała Jaruzelskiego w sytuacji, w której nie miał praktycznie wyboru. Stany Zjednoczone utrzymywały, że warunkiem złagodzenia sankcji jest zwolnienie więźniów politycznych. Spełnienie tego warunku zagrażało istnieniu reżimu, przyczyniało się bowiem do wzmocnienia opozycji. Niespełnienie zaś oznaczało utrzymanie amerykańskich sankcji, a więc dalszy upadek gospodarczy i coraz większe uzależnienie się od Moskwy. Mimo swych solidnych komunistycznych papierów Jaruzelski nie ufał Kremlowi i nienawistna była mu myśl o tym, że Polska coraz głębiej wpada w objęcia sowieckie. Ojciec Jaruzelskiego siedział w rosyjskim łagrze*, a sam generał przez całe życie żywił antyrosyjskie tendencje. W znacznym stopniu z powodu sankcji amerykańskich Moskwa musiała wspierać rząd Jaruzelskiego sumami 3 do 4 miliardów dolarów rocznie**. Jak zwykle tego rodzaju „pomoc” nie była bezinteresowna.
* Władysław Jaruzelski, ojciec Wojciecha, po ponadrocznym pobycie w 7 łagpunkcie w Krasnojarskim Kraju i zwolnieniu go z łagru w rezultacie umowy Sikorski-Majski, zmarł 4 czerwca 1942 r. w Bijsku w Ałtajskim Kraju i tam jest pochowany. Wojciech Jaruzelski jako spiecpieriesieleniec przebywał tam wraz z matką i siostrą w osadzie Turaczak, a następnie w Bijsku (Kraj Ałtajski). Pracował jako drwal, robotnik i tragarz.
** Autor dowolnie żongluje liczbami. Na str. 221 ocenia radziecką pomoc finansową na 1 do 2 mld dolarów. Radzieckie wsparcie dewizowe dla PRL nawet z przyczyn płatniczych nie mogło osiągnąć sum rzędu „3 do 4 miliardów dolarów”, gdyż z początkiem lat 80, cały deficyt płatniczy ZSRR w stosunkach z Zachodem obracał się w podobnych granicach.
Następnie Poggi mówił na temat sytuacji w Polsce. Nawet kościół podzielił się na radykałów, którzy chcieli udzielić pełnego poparcia opozycji, i tych, którzy opowiadali się za bardziej ugodowym podejściem do władz. Było to niezwykłe w ustach arcybiskupa wyznanie na temat wewnętrznych problemów kościoła, być może jednak odpowiadał na szczerość Caseya dotyczącą ograniczeń i słabości amerykańskich. Podział wewnątrz kościoła ujawnił się na niewielkim przemysłowym przedmieściu Warszawy, w Ursusie, kiedy to w małym kościółku zebrało się ponad 2000 Polaków, którzy rzucili wyzwanie polskiemu prymasowi kardynałowi Józefowi Glempowi. Prymas przeniósł księdza Mieczysława Nowaka, wielkiego sympatyka „Solidarności”, z Ursusa do innej parafii. Spór ten znajdował odbicie w całej Polsce.
Nie tylko kościół miał problemy, również polska gospodarka znalazła się w opałach. Poggi chciał uświadomić administracji Reagana, że sankcje są bardzo kosztowne (12 miliardów dolarów według jednej z ocen polskiego rządu)*, a Jaruzelski nie wątpił, że pogorszenie sytuacji ekonomicznej przynosi wyraźną korzyść jego oponentom po obu stronach: w „Solidarności” i wśród zwolenników twardego kursu w partii, którzy uważali, że nie okazał się dość brutalny wobec przeciwników wewnętrznych. Poggi radził Caseyowi, by administracja nie wycofywała się z sankcji, ponieważ Jaruzelski będzie musiał w końcu uciec się do jakiegoś kompromisu.
Sytuacja w podziemiu była niejednorodna. Rząd więził w sumie około tysiąca działaczy, grupę najważniejszych przywódców trzymał w więzieniu mokotowskim na Rakowieckiej w Warszawie. W grupie tej znajdowali się Jacek Kuroń, Adam Michnik, Zbigniew Romaszewski, założyciel podziemnej radiostacji „Solidarność”, i Henryk Wujec, intelektualista katolicki.
Jednak więzienne mury i kraty nie mogły ograniczyć wyzywającej odwagi zatrzymanych przywódców. Michnik napisał właśnie list, który przemycono z więzienia. Dochowując wiary swoim przekonaniom, musiał toczyć walkę z komunistycznym rządem. List dowodził wewnętrznej pasji niepokornego działacza, pełnego werwy i energii. Jaruzelski zaproponował Michnikowi i innym więzionym przywódcom „Solidarności” azyl we Francji w nadziei wyeksportowania swoich głównych przeciwników. List Michnika był otwartą odpowiedzią na tę propozycję: Bo was niepokoi sam fakt istnienia ludzi, których myśl o Polsce nie kojarzy się z ministerialnym stołkiem, a z więzienną celą; ludzi którzy przedkładają święta w areszcie śledczym nad ferie na Lazurowym Wybrzeżu, pisał do polskiego generała Czesława Kiszczaka. Tych, którzy trzymali go w więzieniu, nazywał „łotrami”. List krążył w odbitkach wśród paru tysięcy działaczy, a potem wpadł w ręce pracowników „Głosu Ameryki” i „Radia Wolna Europa”. Tekst listu nadano natychmiast na całą wschodnią Europę.
Casey podtrzymał w rozmowie z Poggim stanowisko prezydenta wobec sankcji: nie zostaną złagodzone, dopóki w Polsce nie nastąpią reformy wewnętrzne i dopóki więźniowie polityczni nie znajdą się na wolności. W ostatnich tygodniach Lech Wałęsa powiedział, że sankcje powinny się natychmiast zakończyć, ale administracja nie zmieniła zdania. Ukryta pomoc USA dla „Solidarności” w sensie dosłownym pomogła podziemiu przetrwać długą, ostrą zimę stanu wojennego. Szlak biegł z Brukseli przez Sztokholm do Gdańska. 23 lutego radio ”Solidarność” po raz pierwszy po półrocznej przerwie odezwało się w eterze. Wykorzystując nowy sprzęt radiowy i elektroniczny Zbigniew Bujak zachęcał do oporu wobec reżimu i wzywał do bojkotu czerwcowych wyborów do władz lokalnych.
W 1989 roku „Solidarność” odniosła znaczące zwycięstwo w wyborach powszechnych. Według Siergieja Tarasenki, głównego doradcy politycznego ministra spraw zagranicznych Eduarda Szewardnadze w latach 1985-1991, to doniosłe wydarzenie przekonało Michaiła Gorbaczowa, że Związek Radziecki się rozpadnie. (2 Siergiej Tarasenko, uwagi na konferencji w Princeton University, „Retrospektywne spojrzenie na koniec zimnej wojny”, 3 maja 1993).
Jest jednak wysoce nieprawdopodobne, by „Solidarność” zdołała choćby przetrwać to dziesięciolecie bez otwartej i tajnej polityki administracji Reagana. Gdyby administracja podzieliła postawę Europy Zachodniej wobec Polski i nie domagała się zachodnich sankcji, gdyby uchyliła się od dostarczania tajnej finansowej, logistycznej i wywiadowczej pomocy podziemiu, gdyby nie negocjowała o przeżycie opozycji wykorzystując sankcje – akcja stłamszenia Polski mogłaby się powieść.
Żadne pojedyncze wydarzenie ani oderwana koncepcja polityczna nie doprowadziły do upadku Kremla. Siła ogólnej strategii administracji Reagana mierzy się skumulowanym efektem tej polityki. Polityka ta spadła niby grad ciosów na osłabiony system sowiecki. Śmierć sowieckiego komunizmu zakończyła zimną wojnę. Ironia oczywiście polega na tym, że współczesna historiografia przypisała Michaiłowi Gorbaczowowi lwią część zasług za powstanie ery post-zimnowojennej. Jest to zaiste kuriozalne podejście, żeby większe zasługi przypisywać zwyciężonemu niż zwycięzcy.
—-
—
—
–
Zagadka egzystencjalno-edukacyjna na koniec rolki.
Czy komentarze odwijane z rolki mają tę sama funkcję co oryginał, jeśli treść i owszem?
-O-
Gekko 17 grudnia o godz. 17:23 259085
A jakie jest tu twoje zdanie?
JohnKowalsky
17 grudnia o godz. 15:16
Jak wyobrażasz sobie funkcjonowanie systemu edukacji w którym, ” każdy sobie rzepkę skrobie” ( to taki grzeczny synonim innego, „męsko – wojskowego” określenia ). Jak ludzie będą mogli się porozumieć, gdy każdy używać będzie innych nazw tego samego, różnych jednostek i miar wyrażających wielkości fizyczne.
Natomiast co do wad obecnego systemu to już wielokrotnie się wypowiadaliśmy więc nie ma sensu się powtarzać.
Nasz system stara się wszystkich zmieścić w dość wąskim przedziale =100+/-10 a przez to marnujemy potencjał tych co mają >110 i nie stwarza możliwości tym, którzy mają <90.
W innych państwach , nawet przy niższym poziomie średnim potrafią jednak lepiej wykorzystać tych "wybitnych" i "genialnych" a i nie marnują tych "poniżej przeciętnej"
P.S.
Ja jednak uważam, że to Gorbaczow rozwalił ZSRR a przy okazji też i PRL przy pomocy swojej, tragicznie zresztą nieudanej głastnosti (otwarcia) i pierestrojki (przebudowy). Czy zrobił to od początku do końca „sam z siebie”, czy też przy pomocy zachodniego (i pewnego bliskowschodniego) wywiadu, to trudno jest stwierdzić nie mając dostępu do archiwów CIA, MI i Mossadu, podobnie jak też trudno jest bez takiego dostępu stwierdzić, czy KSS KOR i NSZZ Solidarność powstały spontanicznie, czy też przy pomocy agencji typu CIA, MI czy Mossad.
Kaesjot 17 grudnia o godz. 18:12 259087
Ja wyobrażam sobie system niezależnych szkół finansowanych głównie przez lokalne samorządy oraz firmy (tu przede wszystkim szkolnictwo zawodowe i wyższe), przy czym absolwenci szkół średnich i wyższych poddawani by byli obowiązkowym państwowym egzaminom, które wymuszałyby na szkołach odpowiedni poziom i program nauczania. Natomiast poziom szkol podstawowych kontrolowany byłby przez selekcję do szkół średnich.
Tak więc uczono by wszystkich szkołach tej samej np. fizyki, opartej na układzie SI etc. Odnosi się to oczywiście do fizyki elementarnej, gdyż fizyka współczesna jest niemalże jak filozofia i dzieli się na zwolenników różnych szkół a właściwie hipotez, ale to jest temat na inny blog, bardziej naukowy.
W proponowanym przeze mnie systemie byłby popyt na uczniów wybitnie zdolnych, a więc powstały by szkoły i klasy dla nich przeznaczone, a finansowane przez biznes. Oczywiście, taki model może prawidłowo działać tylko w państwie posiadającym swój własny przemysł a szczególnie swój własny sektor wysokich technologii (high tech). Inaczej, to kształcenie osób o wysokich uzdolnieniach nie ma przecież sensu, skoro nie ma dla nich miejsc pracy.
Natomiast edukacja ponadpodstawowa osób z IQ niższej niż 90 nie ma dziś sensu, jako że dla nich niedługo pracy po prostu nie będzie. Wiem, że to brzmi okrutnie i nieludzko, ale przecież system w którym żyjemy, czyli realny kapitalizm jest przecież z definicji systemem okrutnym i nieludzkim.
@JohnKowalsky
V jak victory się zgadza. Akurat Glapiński, jako młody i rządny kariery asystent SGPiS w latach 70-tych, próbował sobie mościć karierę via córka Tejchmy Józefa (członka BP KC PZPR wtedy), która też kończyła Batorego … 😉
Belferxxx 17 grudnia o godz. 19:42 259090
A ten akurat epizod z życia Glapy nie był mi znany, ale zaskoczony nie jestem. 😉
Pozdrawiam,
LK
JohnKowalsky
17 grudnia o godz. 18:42
I tu jesteśmy zgodni.
Ból jest tylko w tym, ze jak trafi nam się jakiś genialny wynalazca z rewolucyjnym wynalazkiem to potrafimy to tylko wzorcowo spieprzyć !
A może nie chcemy albo nam „nie pozwolą” ?
Kaesjot 17 grudnia o godz. 20:47 259094
Może po prostu ludzkość broni się w ten sposób przed nowymi, jeszcze skuteczniejszymi sposobami zabijania i kaleczenia ludzi oraz niszczenia ich dorobku materialnego? Nie oszukujmy się – nie ma i raczej nigdy nie będzie takiego wynalazku, który by nie znalazł swojego (i to szybkiego) zastosowania w wojsku: od koła i łodzi po maszynę parową, samochód czy samolot. Postępy w matematyce i technice obliczeniowej (komputery!) umożliwiają konstruowanie i masową produkcję coraz to celniejszej, coraz bardziej niezawodnej i ekonomiczniejszej broni. Nowe nowe lekarstwa czy techniki leczenia służą leczeniu żołnierzy, aby można było ich szybciej posłać znów do walki. Nawet nowe czy ulepszone instrumenty muzyczne służą do zagrzewania żołnierzy do boju. Wynalazek druku umożliwił masową produkcję np. regulaminów wojskowych i podręczników dla wojska – od podręcznika szeregowca po dzieła z zakresu taktyki, strategii, artylerii etc. Może więc nie powinniśmy nikogo kształcić, a szczególnie zaś ludzi ponadprzeciętnie zdolnych i geniuszy, i płacić wynalazcom za nierobienie wynalazków a nauczycielom za nieuczenie? Nie żylibyśmy wtedy w strachu przed III wojną światową, po której w najlepszym wypadku pozostaną na naszej planecie karaluchy, a w najgorszym, to rozpadanie się ona kawałki. A pamiętaj, że lepsza edukacja oznacza także lepszą edukację wojskową, która przecież służy tylko i wyłącznie zabijaniu i kaleczeniu ludzi oraz niszczeniu ich dorobku materialnego.
Kaesjot 17 grudnia o godz. 20:47 259094
Może po prostu ludzkość broni się w ten sposób przed nowymi, jeszcze skuteczniejszymi sposobami zabijania i kaleczenia ludzi oraz niszczenia ich dorobku materialnego? Nie oszukujmy się – nie ma i raczej nigdy nie będzie takiego wynalazku, który by nie znalazł swojego (i to szybkiego) zastosowania w wojsku: od koła i łodzi po maszynę parową, samochód czy samolot. Postępy w matematyce i technice obliczeniowej (komputery!) umożliwiają konstruowanie i masową produkcję coraz to celniejszej, coraz bardziej niezawodnej i ekonomiczniejszej broni. Nowe lekarstwa czy techniki leczenia służą leczeniu żołnierzy, aby można było ich szybciej posłać znów do walki. Nawet nowe czy ulepszone instrumenty muzyczne służą do zagrzewania żołnierzy do boju. Wynalazek druku umożliwił masową produkcję np. regulaminów wojskowych i podręczników dla wojska – od podręcznika szeregowca po dzieła z zakresu taktyki, strategii, artylerii etc. Może więc nie powinniśmy nikogo kształcić, a szczególnie zaś ludzi ponadprzeciętnie zdolnych i geniuszy, i płacić wynalazcom za nierobienie wynalazków a nauczycielom za nieuczenie? Nie żylibyśmy wtedy w strachu przed III wojną światową, po której w najlepszym wypadku pozostaną na naszej planecie karaluchy, a w najgorszym, to rozpadnie się ona kawałki. A pamiętaj, że lepsza edukacja oznacza także lepszą edukację wojskową, która przecież służy tylko i wyłącznie zabijaniu i kaleczeniu ludzi oraz niszczeniu ich dorobku materialnego.
Kaesjot 17 grudnia o godz. 20:47 259094
Żeby nie było wątpliwości – ja tu tylko powtarzam pomysły Lema (Stanisława).
@JohnKowalsky
17 grudnia o godz. 18:17 259088
P.S.
„Ja jednak uważam, że to Gorbaczow rozwalił ZSRR a przy okazji też i PRL…”
I nie mylisz się. Czytałem kiedyś gdzieś, już nie wiem gdzie ,że w 1976 lub 77 roku w USA odbyło się kolejne posiedzenie /zjazd /spotkanie, tajemniczej grupy Bilderberg i w tym spotkaniu uczestniczył, nikomu wtedy nieznany ale specjalnie wysłany na nie tajny wysłannik z ZSRR, niejaki Michaił Gorbaczow. Nie wiem czy to wieść prawdziwa , ale zgadzałoby się.
……………………………………….
JohnKowalsky
17 grudnia o godz. 18:42 259089
„… realny kapitalizm jest przecież z definicji systemem okrutnym i nieludzkim.”
Na pewno kapitalizm jest systemem okrutnym, ale czy tak aby nie calkowiecie nieludzkim? On jest jak najbardziej systemem wygenerowanym przez ludzi i na ludziach przejawia swoje okrucienstwo. Wszystko, co tworza ludzie jest bez wzgledu na to jakie to dla nich jest , jest LUDZKIE.
„Ludzkie arcyludzkie” jak napisal F. Nietzsche
Optymatyk 17 grudnia o godz. 21:53 259102
A wiec zgadzamy się co do roli Gorbaczowa, że to głównie on rozwalił ZSRR a przy okazji też i PRL i że realny kapitalizm jest systemem okrutnym i nieludzkim w sensie „nieprzyjaznym ludziom”.