Chory tydzień przed świętami
W ostatnim tygodniu przed świętami mogą być w szkole pustki. W piątek prawie każdy nauczyciel źle się czuł. Koleżanki i koledzy podkreślali, kaszląc i nosy wycierając, że rozwija się u nich jakieś paskudztwo. W weekend spróbują się podleczyć, ale jak to nic nie da, trzeba będzie wziąć zwolnienie.
Trudno było odróżnić człowieka naprawdę chorego od tego, który idzie na zwolnienie z powodu strajku. Nauczyciele nie ufają nauczycielom, więc nikt się nie przyznawał, jakie ma plany. Na wszelki wypadek ja też chrząkałem i pokasływałem. Niestety, nawet flegma mi się w gardle nie zbierała. W piątek nie miałem żadnych oznak choroby, jedynie zły byłem na siebie.
Cały tydzień próbowałem się przeziębić. W tym celu brałem gorący prysznic, natychmiast wychodziłem w bokserkach i T-shircie na balkon na papierosa – i nic. Podejrzewam nawet, że mimo woli się zahartowałem i teraz długo nie zachoruję. Gdybym miał tłumaczyć lekarzowi, co mi dolega, to w miarę przekonująca jest depresja. Po 25 latach pracy w szkole mam minę, jakby mnie z krzyża zdjęli, więc śmiało mogę twierdzić, iż żyć mi się nie chce, nic mnie nie cieszy, boję się, że sobie lub komuś zrobię krzywdę. Za samą twarz należy mi się pół roku chorobowego.
Komentarze
Jak by to powiedzieć….
–
Szanowny Gospodarzu.
Marna pociecha, ale każdy uprzednio zdrowy czytelnik komentarzy pod Pana blogiem zapewne ma więcej powodów do depresji wskutek tych wykwitów wyniku edukacyjnego, niż Pan, w wyniku konsumpcji onego wyniku w realu Polski urządzonej belferską edukacją.
Innymi słowy, jedziemy na jednym wózku, nie będącym żadną receptą na ugaszenie pożaru w b..delu edukacją nie wiedzieć skąd zwanym.
Niemniej, choć belferbloga wynik edukacji depresyjny, Pana wpisy na tym tle (a kiedyś i bez niego), są naprawdę oazą oświecenia i pouczenia.
I to napawa optymizmem, oraz pochrząkiwanie i pokasływanie, jako surogat wspólnoty zawodowej wmiast zbiorowych marszy milczenia po (na?) zwolnienie.
Tak jakby w edukacji zwolnień było za mało.
Jest więc się czym cieszyć, przynajmniej komentatorsko, dopóki widać sam wpis.
Czuję się, jakby mi kto naciągnął ciepłe kalesony na bokserki, a balkon był na karaibach.
Życzę więc dużo zdrowia i satysfakcji, w tempie bez zwolnień, a wzlotów (jak wyżej) bez depresji.
–
Proszę się postarać Panie Darku. Dzieci od tygodnia liczą na Waszą solidarną chorobę. Wizja wcześniejszych Świąt nie może się rozwiać bo Panu po prostu się nie chce. Przecież uczniowie mogą podsunąć Panu dużo pomysłów jak „przyaktorzyć”, jak „lewe” zwolnienie od rodziców napisać. Do lekarzy także można iść – To są ludzie. Zrozumieją. Też mają dzieci. Także niedawno epidemia ich położyła. Proszę się nie poddawać, ćwiczyć przed lustrem i jeszcze raz – Nie zapominać o dzieciach!
Wyjątkowo niefortunny czas na protest. To czas, gdy wielu nauczycieli z zasady idzie na zwolnienie. Wygląda to tak jakby ZNP chciał się podłączyć pod niepisaną nauczycielską tradycję. Czyżby obawiano się, że w innym terminie nauczyciele mogliby zignorować jakieś ewentualne wezwanie do strajku?
Uczniowie się z tego tylko cieszą, a władze dojdą zapewne do wniosku, że nauczyciele nie są w szkołach niezbędni, skoro nikt poza ZUS-em tak naprawdę nie zauważył ich nieobecności w miejscu pracy ;-)
Drogi Gospodarzu!
Jeżeli żadna zaraza nie zechce Pana zaatakować to polecam ten link. Nadciśnienie też wymaga leczenia,więc L4 pewne. https://youtu.be/dR4nSfI_EfQ
Gekko
15 grudnia o godz. 20:14 259002
Nie podoba mi się, że tak nisko, za nisko oceniasz swoje wypowiedzi na tym forum. Mnie one zadziwiają głębinami mądrości.
Jedno pewne: Broniarz nie pójdzie na L-4, za dużo by stracił z nauczycielskich składek.
Ontario 15 grudnia o godz. 21:55 259013
Szef zawsze pilnuje swojego stołka, nawet wtedy, jeśli jest obłożnie chory.
A czy nie lepiej zamiast na balkonie wywołać przeziebienie grą w strojach gimnastycznych z młodzieżą w piłkę pod olnem dyrekcji. I choroba pewna i pochwała za pracę z młodzieżą w czasie wolnym. Pózniej można iść na piwo. Tylko zimne.
JohnKowalsky
16 grudnia o godz. 9:32 259017
A, tam szef. Ma tysiące halabardników składających się na jego pensyjkę.
Ontario 16 grudnia o godz. 10:59 259022
A oni wszyscy czyhają na jego potknięcie, tak jak Gierek czekał na potknięcie Gomułki a Jaruzelski na potknięcie Gierka… 😉
Ino 16 grudnia o godz. 10:15 259021
Wszystkim belfrom, chcącym uniknąć uczciwej pracy szczerze i posłusznie polecam połączenie przyjemnego z pożytecznym, czyli wizytę w taniej agencji towarzyskiej albo u tzw. TIR-ówki czy też TIR-ówka a później zwolnienie od specjalisty chorób skórnych i wenerycznych.
Jk,poetyka bloga zakłada stosowanie różnych środków językowych, również ironii. I ona jest podszyta humorem we wpisie Gospodarza,mam nadzieję,że i w Twoim. Jak wiadomo, tirowki szkodzą. Ale wódka pita z umiarem w dobrym towarzystwie – nie. Może wyzwalac inne pomysły,które nie mają tak drastycznego finału, jak ten, sugerowany przez Ciebie. A właśnie, idą święta, podaj przepis na dobrego drinka.
Ino 16 grudnia o godz. 15:47 259025
TIR-ówki „jako takie” nikomu nie szkodzą, jako iż one świadczą potrzebne na rynku usługi, głównie dla pracowników dalekodystansowego towarowego transportu samochodowego. To są pracujące dziewczyny (working girls) i należy się im za to co robią szacunek, za wykonywaną przez nich ciężka, mało przyjemną pracę w różnych warunkach pogodowych, szacunek znacznie większy niż dla ogromnej większości zawodowych polityków czy dziennikarzy.
Owszem, dobry drink ma wiele zalet, ale mnie chodziło przecież o podanie sposobu na uzyskanie zwolnienia lekarskiego, a nie o doznanie przyjemności estetycznej.
A co do przepisu na dobry drink, to polecam gin & tonic. Odrobina dżinu (może być nasza polska jałowcówka), ze dwa-trzy razy więcej tonic water (polecam tu Schweppes’a) oraz plasterek cytryny i trochę lodu według uznania. A na zimne wieczory może być dobra whisky, bez lodu, najlepiej single malt (np. Glenfiddich czy Glenlivet). I pamiętaj – alkohol pij umiarkowanie.