Uczniowie robią to lepiej

Grupa uczniów zaproponowała, że poprowadzi lekcje za nauczycieli. Gdy przyszli do mnie, zgodziłem się. Skoro jest aż tak źle, weźcie sprawy w swoje ręce.

Dyrekcja nie zgodziła się, aby wyręczani nauczyciele opuścili sale lekcyjne i poszli gdzieś się wypłakać. Mieli zostać i patrzeć, jak robią to nieopierzone młodziki.

Zostałem więc i obserwowałem. Muszę przyznać, że lekcje były prowadzone sensownie, z werwą, ciekawie, zgodnie z podstawą programową i solidnie. Klasa porządnie notowała, niektórzy włączali się do dyskusji albo odpowiadali na pytania. Młodzi prowadzący zasłużyli na pochwałę.

Jest tylko jedno ale. Otóż uczniowie prowadzili lekcję w parach. Gdy jeden mówił, to drugi czuwał nad klasą. A gdy pierwszy pokazywał coś na monitorze, to drugi objaśniał jakiś szczegół. No i jeden był mężczyzną, a drugi kobietą, więc czasem się ze sobą wadzili, czasem uzupełniali, co było urocze.

I tu leży pies pogrzebany. Nauczyciel na lekcji jest sam jak palec, dwoi się i troi, ale swojej jedyności nie przekroczy. No i jest jednopłciowy. Więc na zajęciach wieje nudą. Gdyby zaś belfrów było dwoje, do tego jeden ogień, a drugi woda, wtedy uczniowie nie musieliby za nas prowadzić lekcji.