Niepolityczni uczniowie

Wczoraj w szkole nie było z kim pogadać o wyborach, gdyż uczniowie woleli o literaturze. Na szczęście w pokoju nauczycielskim trafiłem na zajadłych dyskutantów, więc sobie ulżyłem. A potem była lekcja z kolejną klasą.

Znowu próbowałem pogadać, ale nie miałem z kim. Przepraszam, rzekłem, czy musimy wciąż o takich duperelach jak poezja Horacego? Czy to kogoś obchodzi? Co nam po carpe diem albo non omnis moriar, gdy w naszych rękach są losy Polski? Pomnik trwalszy niż ze spiżu może sobie poczekać, a my porozmawiajmy o rzeczach naprawdę ważnych.

Jeden dał się namówić, więc poprosiłem go, aby odsunął się od koleżanek i kolegów i przybliżył do mnie. Mam parę pytań, więc nie traćmy czasu na to, co nie ma znaczenia. Reszcie klasy zadałem pracę nad podręcznikiem. Nie chcą gadać o wyborach, niech wkuwają Horacego. Tylko żeby mi potem nikt nie narzekał, że szkoła jest oderwana od życia.