Bardzo lekkie plecaki
Anna Zalewska jeździ po szkołach, waży uczniowskie plecaki i udowadnia, że są lekkie. Wprawdzie niektórzy rodzice lamentują, iż to wszystko fikcja, gdyż nauczyciele wiedzieli o akcji ważenia i nakazali dzieciom zabrać tylko zeszyty, ale czy można wierzyć takim rodzicom?
W łódzkich szkołach trwają właśnie próby przeciwpożarowe. Przyjeżdża straż, dzwoni dzwonek, nauczyciele z dziećmi wychodzą na boisko, strażak mierzy czas ewakuacji, dyrekcja przyjmuje gratulacje. Niestety, jacyś rodzice trąbią, że alarm był ustawiony, nauczyciele znali dzień i godzinę, dzieci zostały uprzedzone i już czekały ubrane na sygnał. No i co z tego? Najważniejsze, że był sukces.
Próbna matura wypadła w wielu liceach bardzo dobrze, zresztą jak zwykle. Dyrekcja już się szykowała, aby pochwalić dzieci, pogratulować nauczycielom oraz samej sobie, gdy jacyś rodzice, ewidentnie frustraci, zarzucili belfrom, że wszystko było ustawione. Otóż rzekomo nauczyciele nie pilnowali uczniów, pozwalali im wychodzić do toalet bez nadzoru, uzgadniać odpowiedzi z sąsiadami, a nawet sprawdzać w telefonach.
Przepraszam, ale chyba minister wie lepiej, nauczyciele też mają przygotowanie pedagogiczne i znają się na pracy z dziećmi. Więc jeśli uznali za słuszne uprzedzić o akcji ważenia plecaków albo o próbnej ewakuacji z powodu pożaru czy też dla podniesienia poziomu pozwalali ściągać, to widocznie z pedagogicznego punktu widzenia było to najlepsze wyjście. A jak się jednemu czy drugiemu rodzicowi to nie podobało, to niech uczy swoje dzieci, aby nauczycieli nie słuchały, tylko postępowały uczciwie, szlachetnie i nie oglądały się na innych, co źle robią.
Info o ważeniu plecaków tutaj.
Komentarze
@Gospodarz
Taki sam PR jak donosicielskie liściki do rodziców byłej gwiazdy PiS(nieudanej Szydło 2010!) wielopartyjnej Kluzik-Drożdżówki(o nich Pan nie pisał!) tylko mniej szkodliwy dla szkół i nauczycieli … 😉
Na miarę naszych czasów – Edward Gierek z gospodarską wizytą. Trawa pomalowana, niech belfry i nadzorujący ich kurator prężą piersi na ordery!
No, to Sowa i Przyjaciele wypuściły kolejną porcję dystyngowanej polszczyzny. Uwaga: tako rzecze premier:
Mam absolutnie pozytywne zdanie o Merkelowej, Sarkozym czy jak się ten nowy nazywa… Hollande i tak dalej. Że oni w takim świecie, jak dzisiaj są, gdzie przez pięćdziesiąt lat ludziom się wydawało, że zawsze będzie lepiej, emerytury będą dość wysokie, żyć będziemy coraz dłużej, służba zdrowia będzie za darmo ku*** i edukacja za darmo, oni tą krzywą, która wiesz tak szła co do oczekiwań, oni muszą ją odkręcić, nie. I takie rzeczy się dzieją. […] To co robi Merkelowa… Ona działa na najważniejszych rzeczach społeczeństwa czyli oczekiwaniach. Management of expectations. Jak ludzie ci zapier*** za miskę ryżu, jak było w czasach po drugiej wojnie światowej i w trakcie, to wtedy gospodarka cała się odbudowała.
(…) My nie wiemy, ale być może zakończy się to dobrze, jeżeli my ludzie, we the people, prawda, a już zwłaszcza we the people w Niemczech czy w Hiszpanii, we Francji, musimy obniżyć nasze oczekiwania. Bo jak obniżymy, to w ślad za tym wszystko pójdzie dobrze, się da zreperować. Będziemy zapier*** i rowy, ku*** kopać, a drudzy będą zakopywać, będziemy zadowoleni. Będziemy (…) wtedy my jako ludzie mniejsze firmy mieć emerytury. Mniejsze oczekiwania.
Prawda, że to ciekawy materiał na lekcję języka polskiego, a zaraz potem etyki, a zaraz potem logiki? Czy to bowiem „we, the bankster” będzie kopać te rowy czy raczej nauczyciel lub inna budżetowa zakała za miskę ryżu?
Akcja ważenia plecaków była prowadzona jednocześnie w wielu szkołach (być może wszystkich w Polsce, tego nie doczytałam). Ale w klasie mojej córki (4 podstawówki) tylko jedna osoba miała tornister dostosowany do masy ciała. Co więcej, ta akurat osoba jest dość pulchna, więc waży z pewnością więcej niż inne dzieci podobnego wzrostu. Niektóre plecaki ważyły i po 6 kg, a dzieci je noszące mniej więcej 25-26 kg. Moja córka miała plecak ważący 4 kg, mimo że obsesyjnie dbam o to, by nie nosiła nic zbędnego. Nawet piórnik zostawia w szafce, nie mówiąc już o stroju na WF czy butach na zmianę. Nie nosi też dwóch najcięższych podręczników, ponieważ polonistka i matematyczka zorganizowały zajęcia tak, że podręcznik dzieci mają w szkole, a wirtualny podręcznik w domu. Ale potrzebne były zarówno książka, jak i ćwiczenia oraz zeszyt z angielskiego, książka, ćwiczenia i zeszyt z przyrody, ćwiczenia i zeszyt z polskiego, ćwiczenia i zeszyt z matematyki, farby i blok na plastykę… Mogę wymieniać dalej. Pielęgniarka szkolna poinformowała dzieci, że noszą za dużo, i poszła zadowolona. No ale może ja się wreszcie dowiem, kto za to odpowiada? I kto, do jasnej Anielki, może to zmienić? I kto może choćby nakazać wydawcom, żeby darowali sobie ten kredowy papier oraz zaczęli dzielić podręcznik na części?
@Nastka
1.Doliczyłem się 5 przedmiotów – z tekstu by wynikało, że zeszyt + ćwiczenia + (czasem!)książka do jednego przedmiotu ważą ponad kilo skoro cały plecak ponad 6 kg … jakoś sobie TAKICH podręczników nie przypominam.
2. Czy w końcu chodzi o to żeby za dużo nie nosić czy żeby to noszenie nie było szkodliwe dla zdrowia – to dwie RÓŻNE sprawy.
3.Minister oczywiście, przynajmniej w tak biurokratycznym i scentralizowanym kraju, zarządzić nawet obowiązujący krój czcionki tytułów książek oraz kolor okładek, a jego urzędasy to kontrolować – one nawet lubią TAKIE zadania bo nie wymagają ani MYŚLENIA ani KOMPETENCJI. Czy od tego oświata będzie lepsza a dzieci zdrowsze śmiem wątpić … 😉
Waga piórkowa
–
Czego szkoła uczy, to waży tyle, ile że uczy, szkoła myśli.
Czyli mniej niż zero, unosząc się kędy gołębice.
Gdyby nie rodzice, szkoła uczyłaby więcej, czyli nic.
Czy ze względu na tę indukowaną domowo nieważkość szkoły nie powinno się zakazać rodziców, najpierw w niedzielę?
Szkoła lewitująca swymi belframi w oparach absurdu, jak każdy szanujący się ponad wszelkie realia zakład klasowy, byłaby z pewnością zakładem wygranym, jak los na loterii.
Jaka szkoda, że świat otaczający osadzonych po szkołach – własną niemocą i pokracznością – belfrów odziera ich bezlitośnie z tych infantylnych złudzeń…
Oto, do jakich skutków prowadzi postulowane przez Gospodarza słuchanie nauczycieli, co wypisują na blogach (jeśli nie jest się bezwolnym na ich łasce dzieckiem).
A już w poprzednim wpisie terapia zdawała się co nieco stykać Autora z dziełem.
Widocznie dawka wk…wu okazała się zbyt homeopatyczna… jak na tę wagę piórkową, hihi.
Płynna Rzeczywistość
2 października o godz. 15:57
–
O tak, ta dywersja ważenia tornistrów to istotnie zabiegi o wagę orderów.
Może się jednak okazać, że z orderów nadgorliwym, jak zwykle władza przyzna co najwyżej wstęgę i to w formie powroza, by nie fikali.
Wart Pac pałaca, a i tak lepianka na gumnie.
@belferxxx
1. Jeśli doliczysz jeszcze farby plakatowe i blok techniczny, strój na WF razem z butami, piórnik z kompletem kredek i mazaków, obowiązkowe różnokolorowe żelopisy, atlas przyrodniczy, lekturę na polski, śniadaniówkę i coś do picia, to całkiem sporo Ci wyjdzie. Myślę, że 6 kg miały dzieci, których rodzice nie zaglądają do tornistra regularnie, żeby usunąć z niego wszystko, co absolutnie niezbędne, ale chodziło mi o to, że nawet to niezbędne przekracza normy.
2. Owszem, to dwie różne sprawy, ale niezmiernie blisko związane – noszenie zbyt ciężkich w stosunku do masy ciała rzeczy ZAWSZE jest szkodliwe dla zdrowia. Dlatego właśnie najlepiej byłoby nie nosić.
3. Wydawnictwa przyciągają tym cholernym papierem kredowym głównie nauczycieli i dyrektorów szkół. Na własne uszy podczas pracy w wydawnictwie słyszałam sto razy, że jak nie będzie na kredowym, to szkoła nie chce takiego podręcznika, bo on przecież ma służyć kilka lat. No to wszyscy drukują na kredowym. Oświata nie będzie oczywiście lepsza od drukowania podręczników na cienkim i lekkim papierze, ale dzieci z pewnością byłyby zdrowsze.
4. Jak zawsze, wszystko muszą rozwiązać rodzice, więc u nas w szkole podręczniki nie będą darmowe, bo trzeba kupić dodatkowe zestawy, żeby dzieci miały je i w domu, i w szkole. Nie wiem, dlaczego, ale kody do wirtualnych dostaliśmy tylko do polskiego i matematyki. A gdyby biurokraci z ministerstwa mieli przepis dotyczący grubości papieru i ciężaru podręcznika, to raz w życiu do czegokolwiek by się przydali.
@Nastka
Z tego co piszesz, to większość wagi plecaka nijak się nie wiąże z podręcznikami, ćwiczeniami czy zeszytami tylko z żarciem i piciem, strojem na WF, materiałami do plastyki, lekturą (po co?) na polski itp. itd. To, że szkoła chce mieć podręczniki TRWAŁE wynika ze sposobu rozliczania i … nawyków dzieci. Gdyby to rodzice płacili za zniszczone …
Moim zdaniem jest PR-owskie to robienie z g… problemu przez MEN, by go potem „bohatersko” rozwiązywać, wskazując na nauczycieli jako winnych. BTW – w swoim czasie jeździłem często do góralskiej wsi, gdzie zupełnie małe dzieci chodziły z taaaakimi siatami i plecakami. Nie do szkoły bynajmniej tylko do sklepu. Jakoś nie zauważyłem złego wpływu tego faktu na starszych górali … 😉
@Nastka
1.Tyle, że wtedy przeciętny 15-latek skakał z miejsca o 20 cm wyżej niż dziś, a 15-16 latkowie raczej przeganiali na podejściu 100-200 m podejśiu 60-latków, walczących z trudem o oddech. Dziś jest odwrotnie 🙁
2. Jak komu szkolny plecak/torba ciąży za bardzo, to są takie na kółkach …. i po problemie … 😉
@belferxxx
No wiesz, te wszystkie rzeczy typu strój na WF też są wymagane przez szkołę. I też są awantury, żeby te zakichane farby i bloki, i inne jeszcze materiały trzymać na zapleczu sali do plastyki. I lektura szkolna też musi być przynoszona, bo jak ją inaczej przerabiać?
Ale to, że inne rzeczy ważą, nie znaczy, że podręczniki nie ważą. A co do podręczników zniszczonych, to u nas od początku jest tak, że jeśli uczeń zniszczy, to rodzice płacą, więc nie do końca jest tak, jak piszesz.
A co do dzieci z siatami i plecakami, to w moim pokoleniu co drugie miało skrzywiony kręgosłup, ale może wśród górali było inaczej. To prawda, że dziś dzieci są słabsze, ale nie zrobią się silniejsze od tego, że przeniosą parę ton w ciągu roku. Chciałoby Ci się chodzić z taką ciężką torbą do pracy? Mnie na pewno nie.
A przed plecakami na kółkach przestrzegają ortopedzi – są idealne, żeby rozwinęła się skolioza, bo każde dziecko ciągnie taki plecak zawsze z jednej strony…
@Nastka
Ja tam od 12 roku życia po górach z plecakiem z rodzicami chodziłem i w Polsce i w Czechosłowacji i na Bałkanach. Chodzę do dziś!!! Na pewno mój plecak miał więcej niż 6 kg i nawet mnie to cieszyło. To po górach, a uczeń z aż(!) samochodu czy od przystanku do szkoły go musi nieść – całe 100 m, a jak z domu to i 500 – po płaskim … 😉