Żeński mat.-fiz

Klasa, do której najtrudniej było się dostać w moim liceum, składa się prawie z samych dziewczyn. Przez sito rekrutacji przecisnął się tylko jeden chłopak. Podobno zastanawiał się, czy zostać.

Chodzi o biol.-chem. Do tej klasy trafiają przyszli lekarze, a właściwie lekarki, gdyż chłopców prawie nie ma. Wcześniej mężczyznom najtrudniej było wejść do klasy humanistycznej, u nas nazywanej dziennikarską, ale odkąd dziewczyny zaczęły interesować się biol.-chemem i mat.-fizem, także do tych klas chłopcom coraz trudniej się dostać. Za to wśród humanistów nagle mamy mnóstwo facetów. Jeśli tendencja się utrzyma, niedługo mat.-fiz będzie żeńską klasą, natomiast human okaże się męski.

Dyskutowałem kilka dni temu z wybitnym absolwentem, mężczyzną, dlaczego chłopcy przegrywają w wyścigu o miejsce w najlepszych klasach renomowanych liceów. Mój rozmówca przyznał, że w gimnazjum i liceum też przegrywał z najzdolniejszymi dziewczynami, a intelektualnie przebudził się około dwudziestki, co – w porównaniu z kolegami – i tak było wyczynem. Dlatego do szkoły dziewczynki powinny iść rok lub nawet dwa lata wcześniej, a chłopcy o trzy lata później. Wtedy wszyscy mieliby równe szanse.