Samoocena nauczycieli
Po niedzieli dyrekcja przedstawi wyniki nadzoru oraz poprosi nauczycieli o samoocenę. Najlepiej w skali sześciostopniowej, czyli od niedostatecznej do celującej.
Ocena i samoocena to dwa różne światy. Minister oświaty uważa, że zasługuje na sześć, tymczasem ZNP wystawia jej jedynki od góry do dołu (świadectwo dla Anny Zalewskiej tutaj). Podobna rozbieżność występuje w ocenianiu nauczycieli.
Kilka dni temu w mojej szkole uczestniczyliśmy w szkoleniu, którego elementem było dokonanie oceny zespołu. Najwyższa – w skali dziesięciopunktowej – to 7, najniższa 3.
Zacząłem się zastanawiać, czy mam prawo oceniać się wyżej niż uzyskane maksimum, czyli 70 proc. (solidna trójka). Wcześniej myślałem o przyznaniu sobie czwórki, ale teraz widzę, że byłoby to przejawem megalomanii. Ciekawe, jak ocenia nauczycieli pani minister.
Komentarze
No właśnie jak ocenić nauczyciela gdy widzisz, że żadna z reform, której został poddany się nie udała? Gdy ministerstwo wprowadza kolejne obowiązki aby pomóc zagubionemu nauczycielowi. Gdy nad-ambitna Dyrektor placówki ochoczo wprowadza setki, dość wymagających programów, które przypisuje do wykonania nieostrożnym w ukrywaniu belfrom. Z przykrością muszę postawić im piątkę bo mierny poziom nauki w takich warunkach to nadludzkie wręcz osiągnięcie tych cierpliwych i skromnych bohaterów.
Szkoła bez ekshibicjonizmu – poradnik geeka.
–
Nic tak nie brzydzi i przeraża Publicznego Etatowca Polskiego, jak usiłowania oceny. Samoocena z kolei, to już dla niego szkoła samogwałtu, pomnożona o perwersję czynu zbiorowego na szkoleniu.
Największym wstydem jest przecież możliwość pomiaru róznicy wymiaru pomiędzy marzeniami a rzeczywistością.
To upokorzenie nie mniejsze a wręcz seryjne, w zestawieniu z pracą w dniach wolnych od etatu, o ile blog jest cokolwiek reprezentatywny w swej sekwencji martyrologii monotematycznej.
Powstaje problemat, czy szkoła może być wolną od ekshibicjonizmu ocen nauczycielskich, co byłoby pożyteczne, wyznaczając słuszne klasowo i ideowo granice szarż: ocenianie uczniów – tak, nauczycieli – nie.
W cywilizacji niepoloszkolonej, pomijając jej dogłębną zgniliznę permanentnych oceniań i ewluacyj wyników zaludniania etatu, poradzono sobie z widmem obnażenia.
Otóż, tak „ocena” jak i „samoocena” funkcjonują wyłącznie jako składniki wspólnego (pracownik-przełożony) wypracowywania sttusu efektywności pracy, wiodącego do wniosków co i jak rozwijac czy korygować.
W takim układzie, sens ewaluacji wzajemnej można porównać do ciepłej kufajki i dobrej miotły w rękach partnerów doskonalenia kadrowego, vs. syndrom obrażenia i obnażenia, z którym obnosi się polo-ofiara niecnych praktyk szkół polskich.
Ciekawe, czy wzmiankowane p/Gospodarza szkolenie poruszyło ten prominentny a wstydliwy aspekt różnicy pomiędzy oryginałem a karykaturą, czy po prostu w jego trakcie Gospodarz pisał tekst i nie miał okazji się zetknąć?
Tak czy siak, sama ciekawość „jak ocenia pani minister”, bez w/w kontekstu, prowadzi wprost do piekła muzeum karykatury.
Poradnik, jak się nie obnażać, szkołom potrzebny w trybie na ratunek.
Przez caluśki roczek autor lamentował na warunki szkolne, a samoocena na silidne trzy. Śmiało można dać sobie + 7 (w tej sytuacji).
Samoocena działa już od wielu lat. Jest to wymóg niejako obligatoryjny. Jednak nauczyciel nie ocenia się sam, ale odpowiada na pytania zawarte w kwestionariuszu. I teraz, od pytań w kwestionariuszu zależy jak wypadnie. A te układa dyrekcja.
Myślę, że to problem rozdmuchany. Dyrekcja i bez tego wie, jak ocenić. W sumie chodzi o to, czy „nadajemy na jednej fali z dyrektorem”. Jeśli nie, lepiej poszukać innej pracy. A to nie będzie trudne, bo coraz mniej chętnych ubiega się o stanowisko nauczyciela. Bardziej atrakcyjna jest praca na kasie w Lidlu.
Czy Pan po raz pierwszy musi w pracy zrobić samoocenę? W szkole, w której pracuję, to od ponad 12 lat rzecz, którą robimy 2 razy w roku: po I semestrze i na koniec roku.
Za to wystawienie przez ZNP tylko ocen niedostatecznych to iście gimbazowe zagranie: walimy na całego za wszystko, bez wdawania się w szczegóły. Czy pani ministra od drożdżówki też otrzymała takie „świadectwo”?
Edukacja to taka dziwna dziedzina, bo efekty widoczne są co najmniej po roku, a czasami po dwóch. Ważna więc jest kontynuacja. Kto przerywa kontynuację – na edukacji się po prostu nie zna. Polską szkołę trapi brak kontynuacji. Co roku wszystko nowe. I po co ? A efekty ? Na efekty nie jesteśmy się w stanie doczekać.
Zestresowany nauczyciel, to również zestresowany uczeń. Zestresowany minister, to również zestresowany dyrektor. I po co nam to wszystko ?
kwant25
25 czerwca o godz. 13:42 255600
„I po co nam to wszystko ?”
–
Bardzo trafne pytanie, niemniej odpowiedż, bo jest dość oczywista, choć nieretoryczna.
Niekompetentnymi i stąd zastraszonymi, można zrobić wszystko.
Na przykład każdą ‚reformę’, zawłaszczającą dobro publiczne, jakim jest edukacja i nakłady z kieszeni podatników na nią, na rzecz klientelizmu kumoterskich „niedasi”.
I to właśnie się dzieje, w kolejnej odsłonie.
Przy chórze oburzeń zużytych niedasi, nad tymi nowszej generacji, z jeszcze krótszą gwarancją użytkowania.
Małe pocieszenie, że to norma w każdej polo-przestrzeni wyjętej spod cywilizacji, a upaństwowionej gumnem na amen i wieki wieków, nie tylko w nauce i oświacie.
–
Polska szkoła jest chora.Te wszystkie ewaluacje/czy nie ma na to polskiego słowa?/, samooceny, testoszaleństwo, wwpełnianie góry dokumentów, tragedia.Dodatek motywacyjny, ewentualne nagrody są zarezerwowane dla wąskiej grupy klakierów dyrekcji.Dochodzi do tego folwarczna atmosfera , coraz bardziej roszczeniowa młodzież, wiecznie niezadowoleni rodzice…Dobry nauczyciel to taki który ma dokumentację ok. Co robi na lekcjach to mniej istotne. Nuczyciel z 30 letnim stażem
arkadia
25 czerwca o godz. 18:20 255602
„Dobry nauczyciel to taki który ma dokumentację ok.” i to jest clou. Papier jest cierpliwy, wszystko zniesie, ale trzeba napisać. Nie napiszesz, to tego nie było.
Kwintesencja.
–
To skandal, aby nauczyciel miał pisać, i to nie na papieże.
A już obraza boska, żeby chciał.
–
Tak cywilizacja śmiertelnej, obcej nam gadziny – ewolu(a)cji, niszczy niepoczęte talenta pedagogiczne w zarodku, a nawet aż do emerytury.
–
We wszystkich szkolach w ktorych uczylem (Kanada, Szwajcaria, Korea Pld i innych) zawsze byl kwestionariusz oceny wlasnej pracy do wypelnienia przez nauczyciela, ktory byl pozniej omawiany z dyrektorem szkoly. Dawal jakis wglad na ocene dzialalnosci nauczyciela przez administracje. Generalnie to bylo pozytywne wydarzenie; tylko raz dyrekcja wyrazila niepokoj, ze za bardzo polegam na niezaleznosci, inicjatywie i przedsiebiorczosci uczniow – powinienem bardziej prowadzic ich za reke. 😮
PS@Gekko „To skandal, aby nauczyciel miał pisać, i to nie na papieże/u” Zgadzam sie, ze pisanie na Franciszku, nawet jesli nie jest popularny wsrod naszego episkopatu, jest skandalem! 😉
schwarzerpeter
26 czerwca o godz. 17:08 255607
–
Oj, nie pisz takich rzeczy, o cywilizacji, bo tu na blogu nie takie tuzy edukacyjne uczyły Olimp jeść widelcem.
I wiedzą lepiej, że na blogu pisze się łatwo, a na papieże się nie donosi.
Do papierów, to piśmiennego zagonić może tylko ekonom, a przecież nasza szkoła wraz ze swymi etatowcami do ekonomii czy innych kapitalistycznych nauk się nie zniżają.
Więc i żaden ekonom do papieru zapisywania nie zmusi, bo nauka empirii podaje pedagogom magisterium vitae, gdzie na gwoździu jest miejsce papierów.
A poza tym – szkoda tu czasu, chyba że dla niskiego ubawu.
Pozdrawiam.