Kacowe po wycieczce

Prawie nikt nie przyszedł w piątek do szkoły po czterodniowej wycieczce. Też miałem ochotę wziąć dzień urlopu, ale zostałem zaproszony, aby zdać sprawozdanie. O czym tu gadać? Przecież było jak zawsze.

Jak wycieczka była zła, wtedy jest dużo do opowiadania. A jak dobra, to właściwie nie ma się nic do powiedzenia. Człowiek ledwo żyje, na rzęsach przyszedł do pracy. Gdybym był uczniem, nie przyszedłbym wcale.

Wycieczka jest dobra, jeśli wszystkie problemy uda się rozwiązać przed powrotem do domu. Oczywiście, wszystko w rękach wychowawców. Nie znoszę koleżanek i kolegów, którzy po powrocie zwołują radę pedagogiczną i żądają pomocy przy praniu własnych brudów. A nie mogli wyprać wszystkiego przed zakończeniem imprezy?

A zatem wycieczka się skończyła. Była idealna. Kto się pobrudził, został wyprany na miejscu, aby plamy się nie utrwaliły. Wróciliśmy więc czyści, pachnący i piękni. Dyrekcję trochę zaniepokoiła niska frekwencja następnego dnia. No cóż, młodzież teraz strasznie słabowita. Do korzystania z atrakcji pierwsza, ale kompletnie nieświadoma, jakie mogą być tego skutki. Mam nadzieję, że do poniedziałku każdy odzyska formę.