Bardzo krótkie wypracowania maturalne

Egzaminatorzy narzekają na coraz niższe stawki za sprawdzanie matur. CKE płaci mniej, ponieważ uczniowie piszą bardzo krótkie teksty. Żeby zdać, wystarczy napisać wypracowanie na 250 słów. Za co więc tu płacić?

Liczą się wyrazy jednoliterowe, np. „i”, „o”, „u”, „w”, „z”. Uczniom opłaca się pisać seriami jednosylabowych słów, także nieporadnie, byleby tylko osiągnąć wymagane minimum. Pół strony wystarczy, aby zmieścić się w normie. Nieraz egzaminatorzy liczą, gdyż nie mogą uwierzyć, że dziesięć linijek tekstu to 250 słów. Czemu nie? Przy takim stylu pisania, krótkimi wyrazami, wychodzi 25-30 wyrazów na wers.

Gdy mamy minimum, punkty nabijają się same. W dolnej strefie punktacji są one następujące. Za prawie tezę 3 p, za próbę argumentacji – 4 p, za brak błędów rzeczowych (opłaca się lać wodę i nie pisać konkretów) – 4 p, za próbę kompozycji – 3 p, za brak totalnego bełkotu – 1 p, za stosowny język (tzn. bez wulgaryzmów i pisania jak do kumpla na fejsie) – 4 p, za język z błędami, ale zrozumiały – 3 p, za liczne błędy ortograficzne, ale nie w każdym wyrazie – 2 p. Razem za pracę maturalną na pół strony otrzymuje się 24 punkty na 50, czyli prawie 50 procent. Żeby zdać, wystarczy 30 proc. Nawet jak się trafi na bardzo surowego egzaminatora, któremu szczęka opada na widok dziesięciu linijek tekstu, i tak ma się gwarantowane minimum. Lepiej nawet nie pisać więcej, gdyż ryzyko błędów rośnie.

Ten tekst jeszcze nie spełnia wymogów matury, gdyż ma dopiero 240 słów. Dorzucę więc standardowe zakończenie: „Jestem pewien, że powyższymi argumentami udowodniłem swoją tezę.