Podwyżki opóźnione

Okazało się, że nauczyciele jeszcze nie dostali podwyżek. Wprawdzie miały być od 1 kwietnia, ale minister spóźniła się z podpisaniem rozporządzenia (wina Zalewskiej tutaj).

Im później dostaniemy te pieniądze na konto, tym dłużej będziemy żyć złudzeniami, że to jednak będzie jakaś sensowna suma. Niby wiadomo, ile wynosi podwyżka, ale jakoś nie chce się wierzyć, że to tak mało. Może po drodze zgubiono jedno zero?

Mnie cieszy nawet złotówka. Bowiem już złotówka więcej powoduje, że ludzie mają nam to za złe. W ostatnich dniach usłyszałem wiele zawistnych komentarzy od osób, po których bym się nigdy tego nie spodziewał. Paru znajomych usunąłem z listy kontaktów, a do niektórych wysłałem SMS z prośbą o usuniecie mnie z ich listy. Koniec znajomości.

Przypomniała mi się od razu definicja polskiej zawiści: jest wtedy, gdy ksiądz zazdrości swojej gospodyni udanego porodu. To niezwykłe, że w tarabany biją ludzie, którzy pogardzają pracą nauczycieli, bo to ani pieniądze, ani prestiż, natomiast nam tych nędznych podwyżek zazdroszczą. A jednak na przekór zawiści rodaków, rodzenie podwyżek zapowiada się bez większych komplikacji. Spóźniony podpis minister to przecież drobnostka.