Ile dostali nauczyciele?
Nauczyciele dostają pensję z góry, więc kwietniowa podwyżka powinna już być na koncie. Niestety, jak spojrzałem na wpływy, to zacząłem mieć wątpliwości. Taka afera o kilkadziesiąt złotych? (afera tutaj)
Mam nadzieję, że ta niewielka różnica to nie podwyżka, ale zawirowanie z powodu zwolnienia lekarskiego (osiem dni chorowałem). Chorobowe jakoś tak dziwnie się liczy, że czasem – gdy w poprzednich miesiącach były nadgodziny (w przypadku nauczycieli – zastępstwa) – za zwolnienie dostaje się więcej, niż gdyby człowiek nie chorował. Tak sobie kombinuję, bo przecież kilkadziesiąt złotych to nie podwyżka.
Mógłbym zapytać księgowej, ale walą do niej teraz takie tłumy z pretensjami, że nie chcę dokładać swojej cegiełki. Żaden nauczyciel nie wierzy, że już otrzymał podwyżkę. Nie może być. Nie te grosze. Obawiam się jednak, że to te. Na nic lepszego bym nie liczył. Oczywiście grosz do grosza i będzie na dziurawiec. Podobno świetnie działa na obniżone poczucie własnej wartości z powodu niskich zarobków. Dla nauczycieli dostępna jest wersja forte.
Komentarze
Ile = po co x za co.
Język pojęć, nawet w ujęciu polonistycznym, wiele mówi o głowie i kompetencji edukacyjnej nim władają.
Zwłaszcza o dysgnozji wobec normatywu arytmetycznego równania jw.
–
Jeśli wynagrodzenie za wykonaną pracę to wg. tzw. belfrów (-a?) „dostawa pensji”, to odpowiedź brzmi: ile by nie dostawać i tak za dużo, a darmowgo zawsze za mało.
–
Za co my pałcimy, o podatnicy i ich nieszczęsna dziatwo, przymusowy zakładniku wszelkich roszczeniowych leserów? Po co robić to dzieciom?
–
🙂
–
PS
Miało być „władającej” a nie „włada”, w drugiej linijce.
Przy okazji, moim zdaniem, bez ironii, najwyższej próby szczerość nieuświadomiona wpisów inicjalnych aż prosi się o dowartościowaniem jakąś fundacją dyskutantów na rzecz autora.
To nie są wpisy groszowe, a szacunek dla dzieła, jeśli mierzony wg wskazówek wpisu co do standardu samooceny, zasługuje na akcję crowfundingową w skali kPLN.
Czemu nie, skoro zbiera się nawet na kredę i zasłony?
Ja deklaruję kwotę moich podwyżek w ostatnich 40 latach pracy = 0, plus bonus za zachwyt z zaskórniaków (i to już będzie coś koło deka…).
Nie stój, nie czekaj, pomóż.
Struktura nauczycielskich wynagrodzeń, za TT ZNP: https://pbs.twimg.com/media/DZyJhutXcAEoIvE.png:large
każe solidaryzować się zarówno z racjami pani minister, jak i nauczycieli. Polska na edukację w stosunku do PKB wydaje nieco więcej niż średnia EU, dlatego nie ma co liczyć na jakieś duże podwyżki, co najwyżej na indeksację. Z drugiej strony pensje nauczycieli są obiektywnie marne, a nauczycieli na początkowych etapach kariery wręcz żenujące i bardzo zniechęcające do zawodu. Z tego wynika, że problem jest gdzieś ukryty w szkole. To z kolei implikuje, że akcja z gimnazjami była taką walką z wiatrakami, w tym sensie, że problem drugo- lub trzeciorzędny podniesiono do rangi pierwszorzędnej, kierując ludzką energię na obszar całkowicie jałowy.
Prawdopodobnie nauczycieli jest zwyczajnie za dużo. Zasoby ludzkie w oświacie, że się brzydko wyrażę, są rozlokowane nierównomiernie i nieadekwatnie do potrzeb. Praca zaś źle zorganizowana. Skoro nauczycieli wydaje się być – z perspektywy ministerstwa – za dużo, to nic dziwnego, że ministerstwo nie odczuwa potrzeby przyciągania młodych ludzi do zawodu hojnymi apanażami.
Lekarze zaprotestowali tak, że ich nawet pokazała telewizja neo-Szczepańskiego (jak wtranżalają krewetki na Majorce, jednak Prezes właściwie zrozumiał przekaz, bo wtranżalający mieli po 30 lat), więc dostali obietnicę i są pierwsi w kolejce. Ponadto ktoś musi zapłacić za 500+. Idzie rok wyborczy, albo i dwa, a może trzy, ale to marna pociecha, bo otwartych pyszczków zatrzęsienie. I tyle w temacie, skumbrie w tomacie, bęc.
Mam pytanie do Gospodarza – czy nie można zablokować trolla Gekko? Co prawda nie jest zbyt szkodliwy, bo ten bełkot jest zrozumiały chyba tylko dla niego samego, ale irytujący – jak każdy troll – i owszem.
@Płynna nierzeczywistość
Nadmiarowe koszty polskiej szkoły to
1.Koszty nieprawdopodobnej biurokracji – 2 dublujące się(!) i walczące o wpływy aparaty urzędnicze (rządowy i samorządowy).
2.Koszty istnienia PSL – małe wiejskie szkółki z małymi klasami (po kilku-kilkunastu uczniów), w których nauczyciele zarabiają dokładnie tak samo jak w 32-35 osobowych często klasach miejskich szkół.
3.Niepotrzebne NIKOMU, a utrzymywane ze względów ideologicznych zbyt długie kształcenie tzw. ogólne znacznej części populacji. Ponad 80 % rocznika w szkołach maturalnych, po których dopiero ZACZYNAJĄ zdobywać jakikolwiek zawód to o wiele za dużo – nie każdy musi(!) mieć maturę bo i po co…;-)
4.Identyczne pensum i zarobki nauczycieli niezależnie od szczebla kształcenia ( klasy I-III, IV-VIII SP czy LO) i nauczanego przedmiotu – to spuścizna interesów aparatu związkowego i „festiwalu „S”” w latach 1980-1981 🙁
5. Koszty utrzymywania związkowych aparatczyków 🙁
https://read.oecd-ilibrary.org/education/education-at-a-glance-2017_eag-2017-en#page390
Strona 388 (wg numeracji oryginału),
Poland: 573, 486, 481
OECD average: 794, 712, 662
Te liczby to wymagana liczba godzin tablicowych w szkołach, odpowiednio, podstawowych, gimnazjach i w szkołach ponadgimnazjalnych. Jak widać, przeciętny polski nauczyciel spokojnie mógłby pracować przy tablicy nawet o 30% dłużej, co obrazuje głównie skalę przerostu zatrudnienia i złej organizacji pracy.
Gdyby Zalewska spróbowała zmierzyć się z tym problemem, zasłużyłaby szacunek. Ale to temat politycznie śliski i tak jakby smrodliwy.
@Płynna nierzeczywistość
W znanych mi szkołach (a znam sporo) na świecie nauczyciel przedmiotów ogólnokształcących w szkole wyższej średniej (odpowiednik naszego LO) ma mniej więcej takie pensum jak w Polsce – 18-20 jednostek lekcyjnych po 40-45 minut. Za to nauczyciele nauczania początkowego mają pensum na poziomie 25-26 jednostek (dokładnie tyle, ile godzin ma ich 20-25 osobowa klasa, z którą są cały czas!).
„Ja i mój pies mamy średnio(!) po 3 nogi. I co z tego???”
prof. Łukasz Turski
@Płynna nierzeczywistość
1.Do statystyk OECD każdy rząd podaje na temat SWOJEGO kraju co zechce. Polskie rządy preferują (na użytek wewnętrznej propagandy i cięć!) takie dane, które z polskich nauczycieli robią roszczeniowych nierobów.
2.OECD jest organizacją banksterów de facto i działa w interesie NAJBOGATSZYCH krajów. Takie też forsuje statystyki, „badania” i rozwiązania. Np. – mój ulubiony sztandarowy przykład – długo promowała i reklamowała (i jej ludzie w Polsce też) jakieś badanie, z którego rzekomo miało wynikać, że efektywność nauczania nie zależy od … liczby uczniów w klasie [czyli – czy jest ich 10 czy 40 – efekty będą identyczne! 😉 ] Oczywiście chodziło o to, że duże klasy są tańsze, a po co kraje podporządkowane mają wydawać kasę na jakieś luksusy dla tubylców, nieprzekładające się na efektywność sprzedawców w TESKO czy niewolników fabryk obuwia w Tajlandii … 😉
„z którego rzekomo miało wynikać, że efektywność nauczania nie zależy od …’liczby uczniów w klasie [czyli – czy jest ich 10 czy 40 – efekty będą identyczne.”
Z propaganda jest taj jak ze ślepcami opisującymi słonia – zależy czego się dotknie i jak. Z tym, że w tym wypadku propagandziści uważają ludzi za ślepców i podsuwają im do macania akurat te część zwierza, która im pasuje. Jest bowiem prawdą, iż jakość nie zależy od liczebności, co też jest nieprawdą. Oto różnica między klasą z nastoma uczniami, a tą z 30 jest kosmiczna. Natomiast powyżej granicy trzydziestu jest wszystko jedno – równie dobrze można by gromadzić 100 000 uczniów na Stadionie Narodowym, zanim się rozsypie.
@nikc
Tu dużo zależy też od dyscypliny i motywacji uczniów. W Azji/Afryce może być i 50 uczniów, ale oni wiedzą o co walczą, a i środki dyscyplinarne w przypadku np.zakłócania lekcji mogą być dość drastyczne i … nikt okiem nie mrugnie … 😉
Ale oczywiście liczebność klasy to również liczba prac domowych i klasowych do sprawdzenia, znajomość uczniów przez nauczyciela itp. itd.