Wojowanie podpisami

Podpisywałem się wczoraj pod różnego rodzaju protestami, skargami i petycjami. Inni nauczyciele też składali podpisy. Ludzie chcą czegoś większego niż machanie długopisem, jednak ZNP hamuje zapędy belfrów. Wciąż ograniczamy się do słów i papierów.

Doły nauczycielskie rwą się do walki, ale być może władze ZNP wiedzą, że to tylko puste gardłowanie. W gębie belfer mocny. Jednak jak przyjdzie do czynów, to ludzie zaczną się wycofywać. Na barykadę nie pójdzie nikt. Dlatego związek wciąż pisma pisze i zbiera podpisy.

Wnioskujemy m.in. o odwołanie Anny Zalewskiej (info tutaj). W długopisowej wojnie można wszystko. W walce wręcz nie możemy nic. Niejeden ma ochotę wbić sobie długopis w oko i wycofać się z tej dziwnej walki prosto na zwolnienie lekarskie lub urlop zdrowotny. Nauczycieli, których nie ma w pracy z różnych powodów, istne zatrzęsienie. Innymi słowy, maruder marudera maruderem pogania, a pani minister się śmieje.