Kto zapłaci za przywileje nauczycieli?

Artur Radwan z „Dziennika Gazety Prawnej” ma talent do wymyślania chwytliwych tytułów. Dalej bełkocze jak potłuczony, ale kto tam czyta dalej. W tytule jest wszystko. Jak ktoś nie wierzy, niech zagłębia się w tekst – tutaj. Zapewniam jednak, że nie ma tam niczego, czego nie byłoby w tytule.

„Kto będzie finansował przywileje nauczycieli” to majstersztyk. Ledwo przeczytałem, a natychmiast nóż mi się otworzył w kieszeni. I byłbym pewnie rzucił się na tych wstrętnych nauczycieli, których muszę utrzymywać ze swoich podatków, ale wtem uświadomiłem sobie, że sam jestem nauczycielem. Przykre, prawda?

Potem przyszła żona, przeczytała i z wściekłości zrobiła się cała czerwona. „Pierwszego nauczyciela, którego spotkam, zatłukę, jak mi Bóg miły” – ryknęła. Już chciała dzwonić do koleżanek po pomoc, ale nagle dotarło do niej, że nauczycielem jest jej ślubny.

Wyrzuciłem gazetę do kosza. Babcia wzięła do obierania ziemniaków. Pech chciał, że otworzyła akurat na stronie z mistrzowskim tytułem redaktora Radwana. „Ci przebrzydli nauczyciele, wciąż trzeba na nich łożyć.” I ze złości przebiła kilka ziemniaków na wylot. „A masz, ty pasożycie spod tablicy”. Przestała jednak siekać, ponieważ przypomniała sobie, że sama jest emerytowaną nauczycielką.

Za chwilę przyjdzie córka, przeczyta i pewnie zechce zabić własnego ojca za to, że musi go utrzymywać ze swojego kieszonkowego. Wziąłem więc gazetę i poszedłem wyrzucić ją na śmietnik. Oby nie wpadła w ręce bezdomnym. Przeczytają i zaczną pluć na mnie – uprzywilejowanego nieroba.