Uczniowie nigdy nie są pełnoletni
Kolejna grupa uczniów skończyła 18 lat i domaga się, aby nauczyciele to zauważyli. Pełnoletni wychowankowie oczekują, że będą traktowani jak dorośli, a nie jak dzieci. Żądają, aby szkoła respektowała ich prawo do decydowania o sobie i przestała każdą sprawę załatwiać z rodzicami.
Oliwy do ognia dolała decyzja szkoły, aby rodzice podpisali oświadczenie, że biorą odpowiedzialność za zachowanie swojego dziecka, nieraz 19-letniego, na studniowce, a jeśli zechce wyjść wcześniej z imprezy, to tylko za pisemną zgodą mamy i taty. Uczniowie zbaranieli, że muszą uzgadniać z rodzicami, o której wyjdą ze studniówki. Przecież są dorośli, więc mogą, kiedy chcą.
To tylko czubek góry lodowej spraw, z którymi nie zgadzają się pełnoletni uczniowie. Dlaczego ich nieobecności muszą usprawiedliwiać rodzice? Dlaczego szkoła nie pyta, czy pełnoletni człowiek zgadza się, aby nauczyciel omawiał jego sprawy z rodzicem? Dlaczego dorośli uczniowie muszą przynosić pisemną zgodę rodzica, że mogą jechać na szkolną wycieczkę? Nauczyciele albo nie wiedzą, jakie prawa posiada 18-letnia osoba, albo świadomie je łamią.
Jako nauczyciel obserwowałem wiele takich buntów. Nie pamiętam, aby którykolwiek się udał. Uczniowie powiadamiali media, pisali do wszelkich możliwych instytucji, prosili prawników o interpretację praw szkolnych – wszystko na nic. Pamiętam prawnika, praktykującego adwokata i wykładowcę akademickiego, który po przeczytaniu statutu szkoły określił ten dokument jako „zbrodnię prawniczą”. Pamiętam dziennikarza, który napisał o pełnoletnim uczniu mojej szkoły, który szczególnie zażarcie walczył o swoje prawa (tekst tutaj). Wszystko na nic. Dla szkoły uczniowie zawsze są dziećmi, które trzeba otoczyć opieką, a pełnoletnie dzieci nawet jeszcze większą.
PS Jutro studniówka, pamiętajcie o kartkach od rodziców, inaczej będziecie czekać, aż was odbiorą.
Komentarze
Ale jaja!! Ale wolno takim 18-latkom w swietle prawa pojsc na wojne i zabijac albo dac sie zabic. A czy rodzice odpowiadaja takze przed sadem za wyczyny 18-latkow? A czy wolno takiej dziewczynie urodzic dziecko w takim wieku jako, ze biologia na to pozwala? Jak prawo nie pozwala to zmienic biologie czlowieka!!
>”Gazeta”: – Statut szkoły jest ważniejszy od konstytucji!?
Radziwiłł: – Tak. To umowa społeczna, która określa reguły gry w konkretnej szkole, zaakceptowane przez nauczycieli, uczniów i rodziców. <
Ten fragment o statucie szkoły jako "umowie społecznej" z przytoczonego tekstu w GW wyjątkowo mnie rozbawił – jeszcze nie mogę dojść do siebie … 😉
Jeżeli ma prawa, ma też obowiązki. Zgodne z jego statutem, to jest – pełnoletnością.
Jeżeli zabije, jest sądzony jako dorosły.
Ma prawo głosować, czyli współdecydować o losach kraju.
Obowiązkiem i prawem jest decydować o własnej przyszłości. Jeżeli przegapi tydzień zajęć, bo go „brzuch bolał”, to przegapi kawał materiału z wielu przedmiotów. Polski i historię doczyta, ale z matfizem polegnie. Nie chce się uczyć – jego rzecz. Ma do tego prawo. I ma też obowiązek przyjąć konsekwencje z tytułu korzystania z tego prawa.
Rodziców poinformować o decyzjach dziecka? Niech się wypowiadają prawnicy. Zawsze można zatelefonować i zapytać/poinformować opiekunów, w trosce, czy nic się młodemu nie stało?
Czy ten pełnoletni uczeń sam opłacił swoją studniówkę? Czy ten pełnoletni uczeń sam się utrzymuje i np. płaci rodzicom czynsz? Czy rodzice sprowadzani są do roli konta w banku i nie mają nic, tak jak konto, do powiedzenia w kwestii tego, za co płacą (kształcenia w szkole)?
Wbrew indywidualistycznemu liberalizmowi wszyscy żyjemy w pewnych wspólnotach i mamy w związku z tym pewne obowiązki. Kto tego nie rozumie, to może i jest pełnoletni, ale na pewno niedojrzały i szkoda, że tacy nauczyciele, jak Autor tego bloga, w tym dojrzewaniu społecznym uczniom nie pomagają.
@Ryszard Kubaszko
Problem w tym, że akurat wśród 18-20 latków NIEKTÓRZY utrzymują się sami i to nawet nieźle, a NIEKTÓRZY 30-latkowie są na utrzymaniu innych. Tyle, że nasze PRAWO pełnię praw czy to obywatelskich czy np. wyborczych uzależnia nie od statusu materialnego tylko od WIEKU. Kropka!!! Jak zmienimy prawo/konstytucję to pogadamy … 😉
Problem będzie, jak ktoś pozwie szkołę do sądu. Np. za przekazanie rodzicom informacji bez zgody ucznia.
@Ryszard Kubaszko
Od kiedy to prawa zależą od możliwości utrzymania się? Prawa to prawa.
@mpn
Życie jest znacznie bogatsze od jakiegokolwiek stanowionego prawa. Wiedzieli o tym już starożytni Rzymianie mawiając „suprema lex – suprema iniuria”… Oprócz prawa jest jeszcze sprawiedliwość.
@belferxxx
Ucznia, dopóki jest uczniem, obowiązują przepisy szkoły, do której uczęszcza. Przepisy te nie ograniczają jego praw obywatelskich, bo zawsze, jako pełnoletni, może zmienić szkołę na taką, której przepisy będą mu odpowiadać, lub założyć własną. Ponadto stosowanie się do przepisów szkoły przygotowuje do dorosłego życia, gdzie też obowiązują pewne przepisy i np. pracownik nie może ujawniać tajemnicy służbowej powołując się na konstytucyjną wolność słowa.
@Ryszard Kubaszko
Są takie przepisy np. o ochronie danych osobowych, których statut szkoły nie znosi, szczególnie an bloc … 😉 A szkoła jest instytucją publiczną, w której polskie prawo państwowe obowiązuje jak najbardziej … 😉
I w ten sprytny sposób nasza szkoła uczy młodych ludzi, że prawo prawem a życie życiem, że są równi i równiejsi, itp itd
@belferxxx
I w taki oto sposób, przeregulowując życie społeczne nadmiarem przepisów, sami stwarzamy sobie problemy…
Czy nie byłoby rozwiązaniem podpisanie w dniu 18. urodzin zobowiązania do przestrzegania regulaminu szkoły? Uczeń, któremu regulamin by nie odpowiadał, automatycznie przestawałby być uczniem tej konkretnej placówki?
Zadne prawo, zadna umowa nie moze byc niezgodna z konstytucja ani prawami nadrzednymi – dotyczy to szczegolnie szkoly!!!
Ma 18 lat tzn ze jest pelnoletni i odpowiada za swoje czyny. Jake skutki sa takiego postepowania to widzimy na podstawie tego co sie dzieje w kraju. No ale jak szkola tak uczy to dlaczego nie zdrazac tego dla calego kraju.
Rysiu Kubaszko – prosciej by bylo, zeby szkola nie wstawiala w swoj regulamin takich idiotyzmow. Regulamin powinien zawierac jedno: kto chce chodzic do szkoly niech sie uczy!!
I dlatego pomysł posłania sześciolatków do szkół miał ten dobry aspekt, że uczniowie kończąc szkołę byliby o rok młodsi od obecnych. Zdając maturę kończyliby również lat 18 i nie byłoby problemu. No pomijając tych którzy urodzili się na początku roku.
I dlatego m.in. naukę powinno się rozpoczynać w wieku 6 lat. Wchodzenie w pelnoletność zbiegaloby się z maturą.
@Ryszard Kubaszko 254603 :
Proszę podejść kiedyś w miejsce, gdzie dają zapomogi, dopłacają do czynszu, płacą za wodę, gaz i prąd – taka pomoc dla niezaradnych życiowo. Oni maja jedynie prawa. Zero obowiązków. No, może przestrzeganie dat, kiedy wypłacane są pieniądze.
W stosownym czasie idą do urn.
Młodzież już u progu dorosłości musi się nauczyć, że w Polsce jak coś pisze, to znaczy, że pisze, a nie że ma znaczenie i obowiązuje.
Dotyczy to pełnoletności, Konstytucji, prawa, patriotyzmu, demokracji, praw obywatelskich i ludzkich. Również wiedza nabyta w szkole jest tym objęta. Młodzież musi wiedzieć, że ta cała nauka to była nic nie warta, co im się w życiu wiele nie przyda.
@walkiria
Przecież każdy w swoim czasie musi do urny, czy trumny, bez względu na status majątkowy i społeczny.
„Polski i historię doczyta, ale z matfizem polegnie” – nie byłabym tego taka pewna. Jestem chorowitek, po prostu moje zdrowie pozostawia wiele do życzenia, w tej chwili mam w szkole frekwencje gdzieś 71,5% od początku roku. W klasie jestem najlepsza z matematyk rozszerzonej, fizyki nie mam, bo nie wybrałam go na rozszerzenie, ale z informatyki rozszerzonej też mam 5, na tle klasy też chyba jestem druga czy trzecia. Przywykłam do bycia chorowitkiem, zawsze tak było i musiałam sobie jakoś z tym radzić. Jak nie ma mnie tydzień w szkole, to dla świętego spokoju idę do lekarza pokazać kwit że byłam chora. Oczywiście już w stanie dobrym (w moim przypadku stan „dobry”, czyli pozwalający pójść do szkoły to dalej stan z widocznymi oznakami przebytej choroby), więc muszę zmarnować jeden dzień szkolny żeby pójść do tego lekarza po zwolnienie. Ale przynajmniej nikt do mnie nie będzie miał pretensji. Zresztą, od kiedy szkoła uczy. Ja tak naprawde dopiero w technikum czuję, że szkoła mnie czegokolwiek uczy. Wcześniej szkoła było tylko ośrodkiem dającym testy które muszę zaliczyć, a która w większości nie przysługuje się do tego żebym te testy zaliczyła.
Tak szczerze mówiąc, to coś się w szkołach chyba zmieniło na gorsze od „moich” czasów, a chodziłam do liceum w połowie lat 90. A może to liceum było wyjątkowe? W trzeciej klasie, kiedy większość z nas skończyła 18 lat, wychowawczyni poinformowała zarówno nas, jak i rodziców, że od daty urodzin możemy sami usprawiedliwiać nieobecności, jeździć na wycieczki bez podpisanej zgody i w ogóle wziąć odpowiedzialność za siebie. Jakoś nikomu palma nie odbiła. Jasne, że niektórzy rzadziej bywali w szkole, ale też przeważnie mieli po temu powody (grywali w profesjonalnym teatrze, wyjeżdżali na olimpiady albo się do nich przygotowywali, uprawiali wolontariat itp.). Wszyscy zdali maturę, nawet jeśli niektórzy olimpijczycy mieli więcej niż 50% nieobecności w szkole. Nikt się tego nie czepiał, ja dopiero na studiach zorientowałam się, że nie powinni dopuścić mnie do matury z taką frekwencją. Szkoda mi tych młodych, dorosłych ludzi, którzy tak długo są upupiani. Może właśnie dlatego potem nie umieją wziąć odpowiedzialności za własne życie?
@rabnietawariatka
Oczywiście są WYJĄTKI, które po prostu łatwiej się uczą same, w tym i takie jak Ty, którym nawet matematyka w ten sposób przychodzi łatwiej. Co nie zmienia faktu, że GENERALNIE łatwiej się w domu nauczyć historii, geografii, biologii czy, szczególnie, polskiego (bo to tylko umiejętności czytania ze zrozumieniem wymaga i odrobiny pamięci!), niż matematyki, fizyki, chemii czy, szczególnie dziś – tyle jest w Internecie – informatyki … 😉
@Nastka
Za poniżej 50% frekwencji szkoła/nauczyciel MOŻE (ale nie MUSI!) nieklasyfikować ucznia … 😉
@belferxxx
Akurat matematyka nigdy nie była dla mnie problemem, więc to nie jest „nawet”. Po prostu musiałam się nauczyć sobie radzić. I tak nauka nigdy nie była największym problemem. Największym problemem było wzięcie od kogoś lekcji. A szkoła najchętniej takiego ucznia jak ja najchętniej by zniszczyła. Już masz po powrocie do szkoły NATYCHMIAST wszystko napisać (2 tygodnie), z czego najlepiej po lekcjach. Szkoda tylko że nawet grafik się w takiej sytuacji często „nie dopina” i na to nie pozwala. Dopiero w technikum jest w dużej mierze normalna sytuacja – zaległe sprawdziany pisane na lekcji. I tak powinno być. Jestem typowym ścisłowcem, geografia zawsze była moim koszmarem (na 4 semestry w nowej SP miałam z przyrody chyba 2 zagrożenia, potem w gimnazjum z geografii, ale ogólnie w SP mi leciały zagrożenia, z przyrody, z muzyki nawet…), biologia mniejszym, ale dalej. Tyle, że uczęszczanie na lekcje mi nie pomogło jeśli chodzi o biologie. Dopiero jak stara nauczycielka poszła ze szkoły i zatrudniono nową, wtedy się okazało że wcale nie jest ze mną źle, a nawet jest dobrze. Ale to, że nie jestem analfabetą historycznym zawdzięczam już głównie lekcjom w gimnazjum. Nie byłabym w stanie sama się przygotować do egzaminu bez tego, jestem o tym przekonana. A polski… tak naprawde jaka jest rola lekcji polskiego, skoro – tak naprawde – uczeń lwią część roboty wykonuje sam, czytając albo zapoznając się z lekturami? Chyba tylko dowiadywanie się, jak napisać rozprawke maturalną…
Z tego co wiem na podstawie anime i innych mang. W Japonii ten problem przemyślano jakiś czas temu i pełnoletność uzyskuje się w 20 roku życia. Małżeństwo za zgodą rodziców można zawrzeć od 16 roku życia, a bez ich zgody od 18. Transakcje zawarte przez małoletnich powyżej pewnej kwoty zależnej od wieku także wymagają zgody rodziców. Innymi słowy stopień wolności wzrasta stopniowo.
Pytanie: Czy 18-letni uczeń na wycieczce ma prawo pić alkkohol i paić papierosy. Czy ma prawo oddalić się oraz na przykład zażyczyć sobie wspólnego pokoju ze swoją dziewczyną? Jest pełnoletni. Czy ma prawo do wszystkiego? Przecież wdg prawa ma do teo prrawo. Kto w takim razie bierze odpwiedzialność za ucznia, który oddaliwszy się zrobi sobie krzywdę lub zrobi krzywdę innym. Czy nauczyciel ma prawo „wypiąć się na dyrekcję, która zażąda wyjaśnień, jeśli taki uczeń na przykad zniszczy mienie w pokoju hotelowym? W końcuu jest dorosły i bierze odpowiedzialność za siebie. Coś mi się wydaje, że nauczyciele niechętnie będą na wyjazdy zabierać pełnoletnich.
Aha, czy nauczyciel może „wypiąć się” na pretensje rodziców, że czegoś nie dopilnowali? Idąc tropem wczśniejszych wypowiedzi- jak najbardziej.
@belferxxx
U mnie w szkole chyba nikt nie wiedział nawet, że może 😉 Kiedyś, po kilku latach, spytałam o to swoją dawną polonistkę i ona była bardzo zdziwiona, że w ogóle istnieje taka możliwość nieklasyfikowania 😀
@belfrzyca
A może wystarczy ustalić reguły i konsekwencje za ich złamanie?
Jeśli jedziemy na wycieczkę, to ustalamy, jakie mamy możliwości lokalowo-finansowe i kto przed kim odpowiada. Pewnie nie powinnam tego pisać, ale moja wychowawczyni pojechała z nami w IV klasie na wycieczkę SAMA. Tak, sama z trzydziestką pełnoletnich licealistów na 5 dni do Wrocławia. No pewnie, że piliśmy piwo i ona na pewno zdawała sobie sprawę, że tak będzie, zanim wyjechaliśmy. Ale reguły były ustalone, odpowiedzialność też (za ludzi i mienie) i wszyscy wiedzieli, że w razie awantury, wypadku itp. odpowiadają za siebie. Także prawnie i finansowo. I wierz mi, wszyscy się pilnowali.
Super, że wszyscy się pilnowali. Ja pytam jednak jakie konkretnie konsekwencje poniósłby (bądź nie) wychowawca, gdyby ów gentelmens’ agreement został złamany celowo bądź przypadkiem. Tłumaczenie, że „umówiliśmy się” by nie zadziałało, obawiam się. A wasza wychowawczyni miałaby poważne probemy prawne, bo zgodnie z przepisami 15 osób na opiekuna i koniec. I obawiam się, że niektórzy rodzice nagle sttraciliby pamięć lub tłumaczyi się niewiedzą i zaczęli oskarżac o zaniedbania nie swą, dorosłą już progeniturę, a szkołę, belfra i Pana Boga. Mylę się? Na podstawie 30-letniego doświadczenia zawodowego sądzę, że jednak nie.
@Nastka
Moja koleżanka w szkole, gdzie zaczynałem pracę, zawarła taką umowę z klasą maturalną. Nawet, to było dawno, a ona była młoda, wypiła z nimi po pożegnalnej (ostatnia wycieczka!) lampce szampana. A potem 2 panów się wyłamało i schlało tudzież narozrabiało. No i ona wtedy usiłowała wyciągnąć konsekwencje, a oni oświadczyli, że to ten szampan im tak zaszkodził. No i musiała zmienić pracę – została korektorką w redakcji. Potem awansowała no i nawet była zadowolona z obrotu wydarzeń …. 😉 Generalnie dżentelmeńskie umowy są dla dżentelmenów, a nie każdy maturzysta do nich należy … 😉
@belfrzyca
A od kiedy pełnoletność oznacza, że wszystko wolno. Palić i pić nie wolno w pracy, w wielu miejscach publicznych, to i pewnie w szkole i na imprezie szkolnej nie wolno. Nie jestem pewien jak stanowi prawo, ale obowiązek szkolny chyba i po osiągnięciu pełnoletności nie znika. Tyle że odpowiedzialność przechodzi z rodziców na ucznia.
Dżentelmeńskie umowy z licealistami dało się zawierać jakies 15-20 lat temu. Teraz już nie, młodzi ludzie nie rozumieją, co to umowa, i nie mają problemu z jej złamaniem.
@walkiria
„Zawsze można zatelefonować i zapytać/poinformować opiekunów, w trosce, czy nic się młodemu nie stało?”
Zrób tak w szpitalu i możesz szukać pieniędzy na zadośćuczynienie.
@Ryszard Kubaszko
Sprawiedliwość od dawna jest świetną wymówką do łamania prawa. Spróbuj jednak takj argumentacji przed sądem.
@anglista
>Dżentelmeńskie umowy z licealistami dało się zawierać jakies 15-20 lat temu. Teraz już nie, młodzi ludzie nie rozumieją, co to umowa, i nie mają problemu z jej złamaniem.<
To nie do końca tak jest – opowiedziana przeze mnie historyjka pochodziła z pierwszej połowy lat 80-tych. Z drugiej strony w obecnej szkole byłem i jestem wychowawcą klas, do których można mieć zaufanie, przynajmniej w klasie maturalnej. Ale raczej bez formalizowania w postaci jakichś umów etc. Oni się po prostu zachowują racjonalnie …
Czy licealiści są przeładowani? Były rektor UW o nauczaniu biologii:
Wspólną cechą podręczników biologii jest ich ogromne przeładowanie szczegółowymi informacjami. Np. w podręczniku „Biologia 2” dla szkół ponadgimnazjalnych (zakres rozszerzony) w rozdziale poświęconym ruchom roślin wymienione są trzy rodzaje taksji i pięć rodzajów nastii. Podręcznik dla liceum ogólnokształcącego i technikum „Biologia na czasie 1” zawiera przegląd systematyczny wszystkich grup roślin i zwierząt, np. szczegółowy opis ryniofitów, sprzężniowców i parzydełkowców. O tych ostatnich uczeń dowiaduje się, że dzielą się one na stułbiopławy, krążkopławy, kostkomeduzy oraz koralowce, i zapoznaje się z ich charakterystycznymi cechami. Można odnieść wrażenie, że ich autorzy pisali je nie dla uczniów, lecz dla swoich kolegów naukowców, i obawiali się, że ktoś im zarzuci niewiedzę, jeśli nie uwzględnią w opisie skorupiaków podraczków, rakowców czy staroraków.
Zupełnym kuriozum są wydane w 1997 r. „Testy z biologii dla kandydatów na wyższe uczelnie i uczniów szkół średnich” Marii Sobolewskiej. Można tam znaleźć pytania w rodzaju: „Blaszkowaty splątek jest charakterystyczny dla: a. porostnicy wielokształtnej; b. torfowca; c. prątnika srebrzystego; d. dzióbkowca” lub „Mechanoreceptory pobudzane zmianami ciśnienia tętniczego to: a. chemoreceptory; b. nocyreceptory; c. baroreceptory; d. prioprioreceptory”. Niemal wszystkie pytania dotyczą spraw marginalnych, a odpowiedź wymagałaby wykucia zupełnie bezwartościowych informacji.
Płynna Rzeczywistość
27 stycznia o godz. 12:11
Tu się z Tobą zgadzam.
Kolega był członkiem rady programowej czy czy czegoś podobnego. W całym kilkunastoosobowym zespole było ich, nauczycieli – praktyków tylko dwoje. Resztę stanowili naukowcy z uczelni i instytutów, którzy styczności z tymi, dla których podręczniki powstawały nie mieli żadnej.
Nie widzę sensu ł pakowania do głów takich wiadomości wszystkim.
@belfrzyca
@belferxxx
Tak, ja wiem, że moja nauczycielka ryzykowała. Ale czy szkoła ponosi odpowiedzialność za pełnoletnich uczniów na wycieczce? Jeśli podpisali oświadczenie, że jadą na własną odpowiedzialność?
Jeśli tak jest, to bardzo nieracjonalne rozwiązanie. Przecież to tak, jakby jechali na wycieczkę z biurem podróży. Biuro podróży też nie bierze odpowiedzialności za to, czy ktoś się upije. No i tak poza wszystkim, ciekawe, jak opiekunowie (1 na 15 osób, tak?) mają upilnować, powiedzmy, 30 osiemnastolatków. Szczerze wątpię, by było to możliwe. Upilnować to może dzieci w wieku lat 8, ale nie 18…
@Nastka
My (nauczyciele!) to świetnie rozumiemy. Ale, jeśli się zdarzy jakiś wypadek (zawsze może – to kwestia prawdopodobieństwa!), to wytłumacz to prokuratorowi czy kuratoryjnemu urzędasowi albo roszczeniowym rodzicom;-) Co więcej – traktowanie 18-latków(czy 17-latków) jak ludzi dorosłych uważam za zdecydowanie bardziej wychowawcze niż ich (wybiórcze!)upupianie, ale …. wróć do pierwszego zdania 🙁
@Płynna nierzeczywistość
Ale prof. Węgleński nie napisał KTO takie(!) podstawy, programy, podręczniki i egzaminy tworzy oraz KTO je formalnie akceptuje. Akurat biologia ma tu „najwybitniejszy” dorobek i są to akurat koledzy, wychowankowie i podwładni byli i aktualni prof. Węgleńskiego, a nie krasnoludki … 😉
@belferxxx
Poniekąd rozumiem szkoły i właśnie dlatego żal mi tych maturzystów. Bo oni się kiedyś muszą nauczyć brać odpowiedzialność za siebie, a współczesne społeczeństwo robi wszystko, żeby im to utrudnić.
Zresztą, tak też ludzie dzisiaj wychowują dzieci: próbują jak najdłużej je kontrolować. Ze szkodą dla tych dzieci. To trochę obok tematu, ale jak w szkole mojej córki pojawił się temat „zielonej szkoły”, to rodzice storpedowali go natychmiast, „bo mój Wiktor nie zaśnie bez mamy”, „bo moja Ola nie zgadza się bez nas jeździć”, „bo kto zawiąże szalik mojemu Bartkowi”. No a potem z tych dzieci wyrosną młodzi dorośli, którzy nie będą mieć świadomości, że odpowiadają za cokolwiek, a zwłaszcza za siebie…
@Nstka
10/10… 🙂
Co znaczy dokładnie tyle, że szkoła nie jest poważną instytucją.
Z wyjątkiem tych nielicznych, w których formalna pełnoletniość osiemnastolatka jest oczywistością. Są takie szkoły.