Edukator treści patriotycznych
Krew mnie zalała, gdy kolega pochwalił się, że niedługo awansuje w szkole na edukatora treści patriotycznych. Czeka tylko na odpowiednie papiery. Znowu spóźniłem ze zdobyciem niezbędnych kwalifikacji. Jako nauczyciel przedmiotu maturalnego w obecnym systemie oświaty jestem nikim. Liczy się bowiem Bóg, honor, ojczyzna.
Nie wiem nawet, do jakiej instytucji należało się zapisać na przeszkolenie. Może do IPN? A może to rządząca partia przygotowuje swoich i poleconych do nowych zadań? Nie słyszałem, aby na uczelniach powstał kierunek patriotyzm. Chociaż pewnie powinien.
Kolega, który zapowiedział swój awans, wyjaśnił, na czym będzie polegać jego praca. Zażartował – chociaż może to było na serio – że jako edukator treści patriotycznych będzie prostować ludziom kręgosłupy. Nauczycielom przede wszystkim. Podobno ciało pedagogiczne jest tak pokręcone, że w każdej szkole znajdzie się robota dla dziesięciu takich specjalistów.
Komentarze
” …będzie prostować ludziom kręgosłupy.”
Tym sposobem chce wam dostać się do d…
Gdybym został „edukatorem treści patriotycznych” to jako podstawową lekturę, niejako biblię patriotyzmu przedstawiłbym dzieciom i młodzieży „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. W życiu nie czytałem działa tak patriotycznego, pisanego z pasją, wiarą, przekonaniem i wigorem jak to dzieło wielkiego patrioty niemieckiego. Dzieło to zachwyciło miliony, ruszyło z posad ziemię, niemal wszystkie narody prowadząc ludzi do nadludzkich poświęceń, ofiar i czynów w obronie swoich ojczyzn.
To że był to patriotyzm niemiecki nie powinno stanowić problemu. Każdy patriota powinien uczyć się rzeczy najlepszych od najlepszych. A nie było chyba na ziemi większego patrioty od Adolfa Hitlera. Ten człowiek powiedział m. in. „jeśli mój naród nie potrafi wygrać wojny ze światem o przetrwanie, to nie zasługuje żeby istnieć i powinien zginąć”. Czy ten geniusz patriotyzmu można jeszcze przebić? Wydaje się, że nie jest to możliwe.
snake,
W punkt! Podejrzewam, że taki Bandera też pisał niezgorzej i mógłby z Adolfem być używany wymiennie, a równie kontekstowo.
Natomiast jeżeli praca edukatora ma koncentrować się na ciele pedagogicznym, to w języku polskim istnieje już piękne słowo na tę profesję – kapuś.
Jak silna była propaganda unijna w szkołach w poprzednich latach?
Co to jest patriotyzm ?
Czy walczyć i umierać dla Ojczyzny – z kim, o co i dla kogo ?
A może pracować dla Ojczyzny – po co, z kim, dla kogo i ( najważniejsze ) za co ?
A tak ogólnie – co to jest Ojczyzna?
Czy ją trzeba czy tylko można ja kochać ?
Za co i czy jest to miłość platoniczna czy ze wzajemnością ?
Bez konkretnej odpowiedzi na te i wiele innych jeszcze pytań jest to tylko stek bzdur.
To tak , jakby nawoływać wszystkich – ‚ Kochajmy TO !!!
Ale CO ???
No właśnie TO !!
Ale za co ???
Za to ze jest !!!
A ja twierdzę – na miłość trzeba zapracować !
Ponadto przeszłość mnie nie interesuje bo to fakt dokonany. A już patrząc na to, jakie wnioski z niej wyciągają rządzący po 1989 roku , wśród których była wyjątkowa nadreprezentacja „wykształconych historyków” to lepiej niech się za to nie biorą bo będzie tak, jak to śpiewał śp. Wojciech Młynarski a przypomniał niejaki Goryszewski.
Interesuje mnie teraźniejszość i przyszłość bo możemy je kształtować.
@Lider4 17 stycznia o godz. 8:02 254572
„Jak silna była propaganda unijna w szkołach w poprzednich latach?”
Nie chodzi o samo natężenie propagandy ale przede wszystkim o jej sensowność. Mało intensywne a właściwie całkiem delikatne zachęcanie młodzieży do skakania z dachu na głowę też jest szkodliwe.
A kurczowe trzymanie się idei państw narodowych jest właśnie takim namawianiem do kolejnego w dziejach Polski, Europy i Świata samobójstwa. Czy Stany Zjednoczone Europy dadzą gwarancję pokoju? Oczywiscie, że nie. Stany Zjednoczone (te w Północnej Ameryce) doświadczyły wojny domowej.
Państwa narodowe, a w przypadku Polski katolicko-narodowo-socjalistyczne (jaki z tego wyjdzie skrót? kato-nazizm?) to gwarancja na skoczenie sobie do gardeł. Niech no tylko Niemcy wstaną z kolan. Wszyscy sąsiedzi Polski im pomogą, nie bój żaby. Tak bardzo tę Polskę sąsiedzi kochają. I tak bardzo nie moga się doczekać polskiego przywództwa w Międzymorzu.
Myślisz, że kochana Ameryka Polskę obroni? Nie tylko przed tymi Ruskimi ale jeszcze przed zazdrosnymi, złośliwymi bo małymi sąsiadami i przed powstałymi z kolan Niemcami, co to jak świat światem nie będą nam bratem?
Myślisz, że polski osioł trojański jest aż tak cenny?
Nie związana z tematem ciekawostka edukacyjna ze świata:
That’s pretty much the exact opposite of Flower’s approach. When Chinese interest in snow sports started skyrocketing, many ski schools adopted Western methods developed by groups like the Professional Ski Instructors of America. The result: only 2 percent of first-time Chinese skiers try the sport again, compared with 10 percent in the U.S. “Western people don’t mind taking a lesson for a few hours each time they go ski, for years,” March told me. “After two or three days of lessons, Chinese people want to know how to ski, no exceptions, and it’s your fault if they can’t.” Chinese students also tend to view their instructors as servants, there to fetch water, buckle boots, and order lunch. Instructors end up on a quest to make clients feel like they can ski, even if they can’t. “They become waiters looking for a tip,” he said.
Now, Flower’s $875 five-day boot camp, which includes lift tickets, meals, and lodging at one of several Chongli resorts, guarantees newbies that they’ll be making summit runs by the end. The course follows a daily six-hour regimen of classroom time, indoor training, and lessons on the slopes that follow a holistic approach to development—complemented by a heavy dose of shame tactics. “When I see them lying down or complaining, I shout at them, ‘Get up! No excuses!’ ” March says. “No Western people would ever take lessons like this, but Chinese have learned this way in school forever.”
Żródło:
**https://www.outsideonline.com/2273766/chinese-downhill
Panie Belfrze kochany!
Szukając drugiej specjalności należy zastanowić się która z nich daje pewność zatrudnienia. Myślę, że najlepszym wyborem,jako druga specjalność będzie nauka religii. No bo niech sam pan powie. Czy widział pan wędrującego katechetę? Bo ja nie. Mam znajomego który jeździ do pięciu szkół aby załapać etat. A taki katecheta, pięciu uczni na lekcji, chociaż na początku roku na religię mieli chodzić prawie wszyscy. Nikt nie łączy klas, godzin wystarcza na pełny etat, nikt nie wizytuje. Same plusy. Dyrektor może mu nadmuchać. Czyż to nie piękne? A pan zazdrości jakiemuś edukatorowi. A fe!
Jak by nie patrzeć, to marzeniem pisowszczyków i watykańczyków, jest wyhodowanie patrioty/idioty – wyznania rydzykowego.
Gospodarz,
Dopiero teraz zauważyłem wspaniały obrazek dołączony do wpisu – wściekły orzeł na jakiejś poduszce (?) i „jestem z tego dumny!”
zza kałuży „polski osioł trojański”.Super trafna nazwa pasująca do PISu i do chołubiacego go części narodu polskiego