Rozprawa wychowawcza

Byłem z klasą w Sądzie Okręgowym w Łodzi na prawdziwej rozprawie. Okazało się, że do zadań sądu należy też wychowywanie. Młodzież musiała błyskawicznie nauczyć się odpowiednich manier. Drobny błąd można było popełnić tylko raz, większego – w ogóle.

Sąd reagował na wszelkie braki kultury. Wyglądało to mniej więcej tak: „Pan X, proszę wstać. Czy pan żuje gumę? Proszę natychmiast wyjąć i wyrzucić.”, „Pan Y, proszę wstać. Czy pan trzyma w ręku telefon? Proszę natychmiast schować.”, „Pan Z, ja mówię, a pan słucha. Czy pan rozumie, jakie tu obowiązują zasady?”. Największe zbiry w okamgnieniu nabierały ogłady. Młodzież patrzyła i truchlała.

Ostatnio Bogusław Śliwerski narzekał na brak kultury wśród studentów (szczegóły tutaj). Na pewno profesor doskonale radzi sobie z takimi zachowaniami, ale gdyby tracił cierpliwość, to proponuję zaprowadzić najtrudniejszą grupę do sądu. W razie czego służę nazwiskiem pani sędzi, która potrzebuje kilku sekund na zrobienie z chama dżentelmena. Moi uczniowie od czasu tej rozprawy chodzą jak w zegarku. Aż miło popatrzeć.