Pytania do Otylii Jędrzejczak
Dzisiaj w mojej szkole gościła Otylia Jędrzejczak. Spotkanie było zaplanowane na dwie godziny: najpierw monolog gościa, a potem dialog z uczniami.
Otylia opowiadała szczerze i niezwykle autentycznie o tym, co dawało jej siły. Dlaczego nie dała się złamać, jaką rolę odgrywa w życiu ambicja, wiara w siebie, przekonanie o własnych wartościach. Jak ważna jest przyjaźń, wsparcie życzliwych osób. Łezka się w oku kręciła, gdy słuchałem tej opowieści.
Potem młodzież miała zadawać pytania. Niestety, okazało się, że pytań nie ma. Nauczycieli zamurowało, Otylia zrobiła wielkie oczy. Dyrekcja mało nie dostała apopleksji. W końcu po licznych zachętach i przytykach znalazła się uczennica, która zadała pytanie. I dalej nic – zero pytań, koniec spotkania.
Nie chcę wyjść na mądralę, ale mówiłem i dalej będę powtarzał, że to nie jest wina uczniów, tylko nauczycieli. Kiedy ja byłem uczniem i chodziłem na spotkania z ważnymi osobami, np. z weteranami walk pod Lenino, to nasz historyk miał kieszenie wypchane karteczkami z pytaniami. W odpowiednim momencie wyciągał karteczkę i wciskał uczniom.
Pytania były tak idiotyczne (np. o przykłady przyjaźni polsko-radzieckiej), że każdy z nas wymyślał własne, byle tylko nie czytać tych głupot. Młodzież, jak widać, się nie zmieniła. Potrzebuje solidnego kopa w tyłek, aby pokazać się z najlepszej strony. Niestety, tej motywacji nie było, więc wyszliśmy – i nauczyciele, i młodzież – na bandę jołopów.
Komentarze
Nie lepiej było zamiast utytułowanej pływaczki z zeszłego tysiąclecia zaprosić jakąś wytatuowaną vlogerkę z silikonowymi bumperami?
Na marginesie, to nauczyciele zapłacą za nauczycielskie 500+, por. https://twitter.com/hashtag/deformaedukacji („Szacuje się, że nadwyżki związane z wydłużeniem awansu zawodowego z nadwyżką pokryją planowane wydatki związane z dodatkiem za wyróżniającą naukę”).
I jeszcze notabene: nota bene, że jak rezydenci kilka dni pogłodowali, to pokazała ich terlewizja, a to zrobiło takie wrażenie na premierze, że im ona obiecała ponad 5 tys. Noooo, obiecanki cacanki to premiery, która ma w listopadzie spaść z afisza, ale zawsze to lepsze niż gołąb na nauczycielskim dachu, gdy w portfelu zamiast dochodów…
„Dlaczego nie dała się złamać,”
To ktoś ją chciał złamać?
Łał, pewnie ci sami źli ludzie, którzy podłożyli termobarczyne bomby…
Łezka się w oku kręci gdy pomyśleć, że porządni, ogarnięci, przestrzegający przepisów obywatele ciągle narażeni są na perfidne machinacje złych ludzi.
„ambicja, wiara w siebie, przekonanie o własnych wartościach”
Kolejne łał.
Ja bym obecność tak przekonanej o własnej wartości pani wykorzystał do podszkolenia uczniów w przepisach ruchu drogowego. Może jakieś praktyczne zajęcia z jazdy na boisku szkolnym?
Może ja nie doceniam zamożności rodziców łódzkich elitarnych szkół, ale przejechanie się ośmiocylindrowym samochodem o prawie 6 litrowym silniku może być atrakcyjniejsze od gadania po próżnicy.
Też bym milczał jak grób nie wiedząc jakie pytanie zadać Mistrzyni Pływania. Więc dzieci są chyba normalne i mądre.
Jakby były głupie jak sprawozdawcy sportowi w telewizji, to pewnie byłby wysyp pytań typu:
„Czy woda w basenie jest mokra”.
„Czy jak pani wskakuje do wody, to się nie boi, że się utopi”.
„Ile kasy pani zarobiła podczas kariery, i czy fundnie nam pani basen, a jak nie to po co pani się tu pokazuje”.
„Jakie dopalacze są w sportach pływackich najskuteczniejsze”.
„Czy jak pani wygrywa, to się z tego cieszy, a jak tak to właściwie z czego”.
Ale dzieci mają trochę rozumku i kultury, szanują prawdziwe autorytety i im głupich, prywatnych, czy niekompetentnych pytań nie stawiają. Z uczniów pańska szkoła może być dumna.
Poza tym Otylia Jędrzejczak mogła też przejąc inicjatywę i zacząć zadawać pytania dzieciom. Dyskusja powinna być obustronna i jest czymś innym niż jednostronne zadawania pytań. To drugie to przesłuchanie, jak na jakieś SB-ckiej czy pisowskiej komisji sejmowej.
@Gospodarz
A o co mieli ją pytać? Gdy Otylia była sławna (2004)oni byli w przedszkolu. Dla nich jest jakąś dużą kobitą, która nie jest dla nich żadnym autorytetem toteż nie byli zbyt ciekawi jej przemyśleń … 😉
To jest pochodna internetu i mediów społecznościowych. Na własnej stronie FB są tylko odsyłacze i w zasadzie nic ciekawego poza banałami, z których można się wycofać i oczekiwanie na lajki. Ale już anonimowo z nickiem czy innym pseudonimem hamulce znikają.
Dobrze, a pewnie raczej niedobrze byłoby trafić na forum internetowe, gdzie młodzież biorąca udział w tym spotkaniu wypowiada się anonimowo.
Z drugiej strony sztuka rozmowy wśród młodzieży (wynika to z moich obserwacji) jes często w zaniku chociaż często zagaduję i zachęcam do wypowiadania własnego zdania. OK, może im się nie chcieć ze mną gadać.
Najłatwiej jest zwalić wszystko na Internet. Ja pamiętam identyczne scenki z czasów, w których o internecie nikt nawet nie marzył, a na przydział telefonu stacjonarnego czekało się 10-15 lat. Większość ludzi ma naturalne opory do występów publicznych a zadawanie pytań w wypełnionej sali jest wystąpieniem publicznym. Więc albo ma się silne motywy zadawania pytań (żywe zainteresowanie albo wcześniejsze przygotowanie), albo się siedzi cicho i się z głupimi pytaniami nie wychyla.
Jestem ciekaw, czy w szkole Autora przygotowywano dzieci jakoś do spotkania z Mistrzynią. Przedstawienie sylwetki wcześniej w klasach, dyskusje o sporcie i pływaniu w ramach klas, czy wręcz zbiorowe przygotowywanie ewentualnych pytań z delegowaniem rzeczników klasy do zadania pytań, byłoby formą takich przygotowań i być może rozwiązałoby uczniom języki.
Pytań nie było, bo polska szkoła skutecznie odstrasza od zadawania pytań i zgłaszania wątpliwości.
Pamiętam to ze swoich szkolnych lat- pytania były tylko wtedy, kiedy dzięki nim była szansa, że spotkanie się przeciągnie na następną lekcję. A na takich spotkaniach siadało się z tyłu, czytało książki i grało w okręty.
Niezle. Jak u nas byl Partyka (poczatek XXI w.,, jakies 5 lat po ostatnich sukcesach) to pytan bylo pare, ale kolejka po autograf? W zyciu czegos takiego nie widzialem:)
@snakeinweb
Nie mam pewności, ale chyba nauczyciele wf przygotowali uczniów do spotkania z Otylią J. Natomiast nieprzygotowani byli nauczyciele. Niektórych zamurowało, gdy zobaczyli ją, jak idzie szkolnym korytarzem (była bez ochrony).
Pozdrawiam
Gospodarz
Trudno żeby w systemie nauczania, w którym od dekad to nauczyciel pyta, a uczeń ma na pytania odpowiadać i to najlepiej z klucza, było wiele pytań. Kultura zadawania pytań wymaga dbałości – szacunku dla wąpliwości i niepewności, przyznania się do niewiedzy – także przez nauczyciela. Mnie przez całą szkołę podstawową i liceum nie zdażyło się aby nauczyciel zrobił np. na koniec lekcji 5 min. czasu czas na zadawanie pytań o temacie lekcji. Za to na odpytanie uczniów przeznaczano czasem pół lekcji. Zagaduję więc córkę – czy ktoś daje wam teraz na lekcji zadawać pytania – tak, odpowiedziała, można podejść do pana na technice i zapytać jak przykleić drewno do plastiku. Córka lubi technikę.