Dyrektor odpowiada głową za reformę

W trudnej sytuacji znaleźli się dyrektorzy szkół. MEN uczyniło ich odpowiedzialnymi za zarządzanie zmianą. Jeśli coś pójdzie z reformą nie tak, dyrektor straci stołek. Cała wina spadnie na kierownictwo szkoły, bo PiS się nie myli.

To dobra wiadomość dla słabych szkół. Nie wyniki nauczania się liczą w ocenie pracy placówki, ale skala wdrożenia reformy. Porażki uczniów – to da się wybaczyć, ale błędów we wprowadzaniu zmian – nie, tego władza dyrektorowi nie wybaczy.

Gorzej mają te szkoły, które stawiają na sukcesy uczniów. Dyrektorzy muszą szybko ustalić priorytety. Co po sukcesach dzieci, gdy wprowadzanie reformy kuleje? Nauczyciele muszą zrozumieć – rola w tym dyrektora, aby pojęli – że teraz stawiamy na inne cele.

W mojej szkole na razie pracujemy po dawnemu, czyli dwoimy się i troimy, aby młodzież błyszczała na maturze i nie miała problemów z dostaniem się na wymarzone studia. Dyrektor powinien mieć jednak świadomość, że za takie sukcesy już nie będzie nagrody, raczej kara. Cały wysiłek załogi musi pójść w kierunku reformy, inne sprawy nie mają znaczenia. Dawniej wezwano by dyrektora na dywanik i wytłumaczono, a teraz sam musi się domyślić.