Samotność podstawówek

Gimnazja miały złą opinię, ponieważ zostawiono je same z problemami. Zero wsparcia z zewnątrz, za to mnóstwo kontroli. Problemy zamiatano więc pod dywan. Podobnie może być z podstawówkami. Dostały masę nowych zadań i zapowiedź licznych wizyt urzędników. A co z pomocą?

Zamiatanie pod dywan i udawanie, że u nas problemów nie ma, nigdy nie wychodzi na dobre. Mieliśmy więc w gimnazjach tragedie, o jakich wcześniej nikomu się nie śniło. A wszystko przez brak pomocy psychologicznej, pedagogicznej czy zwykłej ludzkiej ręki, którą urzędnicy odpowiedzialni za oświatę powinni wyciągnąć do tych szkół. Zamiast tego straszono je skutkami kontroli.

Dzisiejsze podstawówki to nie są wczorajsze podstawówki. Dodanie klas siódmych zaburzyło system i stworzyło nowe problemy, których jeszcze nie widzimy, bo są w zarodku. Znowu jednak szkoły żyją w strachu przed urzędnikami, którzy w każdej chwili mogą wpaść i sprawdzić, czy reformowanie przebiega zgodnie z wytycznymi. A co z pomocą?

Jestem pewien, że tragedie się powtórzą. Podstawówki okażą się gorsze od gimnazjów. Dla opozycji będzie to dowód, że reforma PiS-u jest zła. Dla rządu – że lewicowi dyrektorzy i nauczyciele są nieudolni, więc trzeba dekomunizować bardziej i głębiej. Że tak będzie, widać choćby po tym, jak zareagowano na brak podręczników dla siódmoklasistów. Kto winny? Nie my, tylko oni. Słuchałem, jak kurator obwiniał dyrektorów szkół, a dyrektorzy MEN, bo podstawy programowe nie nadeszły na czas. Zapowiada się piękny spektakl w przerzucaniu piłeczki i całkiem brzydkie kłopoty.