Gdzie są rusycyści?
Oryginalne podejście do obcokrajowców mają urzędniczki Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego. Otóż w Wydziale do Spraw Cudzoziemców krzyczą na petentów, aby mówili po polsku, bo tu jest Polska.
Na ul. Piotrkowskiej w Łodzi, gdzie mieści się urząd, pełno jak w ulu. Zewsząd słychać język rosyjski, przy pomocy którego ludzie próbują się dogadać z urzędniczkami. Młody chłopak nie daje rady po polsku, więc stara się po rosyjsku. Pani krzyczy po polsku:
„Nie rozumiem, co pan mówi. Słyszy pan, tu jest Polska, proszę mówić po polsku”.
Niestety, chłopak nie spełnia prośby. Podobnie traktowani są inni cudzoziemcy. Urzędniczki każą im mówić po polsku. Proponuję, aby liczni rusycyści, którzy nie mogą znaleźć w Łodzi pracy, bo rosyjski nikomu jest do niczego niepotrzebny, przeszli się do tego urzędu i zobaczyli to na własne oczy. W moim liceum, które jest tuż obok, kilka lat temu zlikwidowano naukę języka rosyjskiego. Nie było chętnych. W sumie racja. Po co się uczyć tego języka? Zawsze można będzie powiedzieć klientowi, że tu jest Polska, więc ma gadać po naszemu albo nic nie załatwi.
Komentarze
@Gospodarz
To niech pan pójdzie do odpowiedniego biura w UK, USA, Niemczech czy Francji, nie mówiąc o Hiszpanii czy Portugalii i spróbuje coś po polsku załatwić… 😉
I bardzo dobrze, bo tu jest Polska i tu się mówi po polsku. W krajach zachodnich też mówi się w odpowiednich językach, a nie po polsku i nikt nie widzi problemu.
Otóż to…
Skoro Beata Publikuj-Szydło przeprosiła się w niedawnym orędziu z unijną szmatą, to może otwarcie na Piotrkowskiej okienka z napisem „інформація” nie byłoby już tak strasznym uchybieniem naszej narodowej godności? Wszystko zależy od tego, ile osób byłoby zainteresowane taką usługą. W końcu to są ludzie zainteresowani legalizacją swojego pobytu, a nie trwaniem w szarej strefie.
@Płynna nierzeczywistość, lewaku
Jawna niekonsekwencja – wszak najbardziej pożądasz imigrantów muzułmańskich(!!!), to w pierwszej kolejności powinna być stosowna tabliczka z personelem po arabsku … 😉
Tu jest Polska. Zrozumiano?
Czytam te komentarze i się dziwię, że nikt nie zauważył, że ta „pani urzędniczka” to po prostu zwykła chamówa, która nie powinna mieć faktycznie z obywartelami innych krajów do czynienia.
Myślę, że zostaliście jeszcze wytresowani przez komunistycznych urzędników i dlatego nic złego w zachowaniu tej baby na urzędzie nie widzicie.
@Witold
A rozmawiałeś kiedyś z urzędnikiem Immigration na lotnisku w Nowym Jorku??? 😉
Sorry „płynna rzeczywistość”. Ciebie nie miałem na myśli. Zakładam, że u Lidera4 to ironia.
belferxxx
Mam możliwość bardzic częstego obserwowania jak rozmawiają urzędnicy niemieccy z cudzoziemcami także z Polski. Nigdy takiego chamstwa nie widziałem. Jeszcze jedno. Przy dobrej woli Polaak może zrozumieć rosyjski niezależnie od tego czy tego języka uczył się w szkole.
A jeśli w UK i w USA będzie okienko, z którego ktoś pluje na każdego obcokrajowca,
to u nas w urzędach też trzeba takie zamontować ? Bo inni tak robią.
Typowy, niestety, syndrom wielbicieli PiSu, bo PO tak robiło. A gdbyby PO robiło na środek stołu przy obiedzie, to wam też wolno, czy po prostu też musicie ?
Obrzydliwy zanik Kultury w ogóle, a Kultury Osobistej w Szczegolności !
Dobrego samopoczucia przy stole życzę !
@Witold
1. Ja zadałem konkretne pytanie o urzędnika od kontaktów z cudzoziemcami w centrum „wzorcowej” demokracji … 😉
2. Tyle, że ci ludzie mówią raczej mieszanką rosyjsko-ukraińską( a nie po rosyjsku!) i to taką w wykonaniu prostego ludu – te języki się jednak różnią, szczególnie teraz … 😉 Dlatego płynna nierzeczywistość chciał postawienia tabliczki z napisem „informacja” po ukraińsku, a nie rosyjsku … 😉
@Witold
>Przy dobrej woli Polak może zrozumieć rosyjski<
Owszem, ale w sklepie bądź w kwestiach relacji erotycznych- przy załatwianiu spraw urzędowych to nie jest takie proste – tam jest ważna precyzja. Poza tym, jak już wspomniałem, to ludowa mieszanka rosyjsko-ukraińska, a nie rosyjski … 😉
W Polsce językiem urzędowym jest język polski. Tak stanowi prawo. Więc w urzędach z natury gada się po polsku. Tutaj afery bym nie robił. Na całym świecie tak jest.
Natomiast w urzędach imigracyjnych trzeba mieć odpowiednie kadry tłumaczy. Jak nie ma tłumaczy, to musi być stres i katastrofa.
To nie rasizm, ale małpy z brzytwą biorące się za organizację. Warto to przypominać również zwolennikom imigracji. Kolosalne pieniądze są potrzebne by przygotować państwo, szkoły, urzędy, mieszkalnictwo na przyjmowanie gości, jeśli się już Polska na to zdecyduje.
W Polsce ani przeciwnicy, ani zwolennicy imigracji o takich sprawach nie myślą. Obu stronom migranci służą tylko temu, by na ich głowach i ich kosztem toczyć swoje prywatne kibolskie bijatyki.
W kraju w którym mieszkam jest ,podobnie jak wiekszosci przypadkow tu wspomnianych przez blogowiczow , inaczej niz w przypadku opisanym przez autora bloga. Jezeli zaloze, ze wiekszosc wpisow jest ironia to moje dalsze pisanie nie ma sensu. Mysle jednak, ze czesc autorow wpisow jest autentycznie przekonana o wlasnej racji.
Polacy za granica , czy tez dowolni inni obcokrajowcy moga poprosic o bezplatna pomoc tlumacza .Z czego wielu czesto korzysta. W przypadku kilku jezykow ( tych ktorych przedstawicieli jest w danym kraju wielu ) informacje sa przedstawiane w kilku wersjach jezykowych
Drugim aspektem , dla mnie istotniejszym jest agresja ktora autor opisuje. Agresja ze strony osob ktore otrzymuja wynagrodzenie za obsluge klienta. Wynagrodzenie za to , ze obsluga ta jest na wysokim poziomie, za to , ze konflikty sa lagodzone i im sie zapobiega. Za to , ze klienci maja wyjsc z urzedu z poczuciem usatysfakcjonowania.
Z przykroscia stwierdzam, ze opisana przez autora historia moze sie odbyc wszedzie gdzie pracuja polscy urzednicy . Ja po wielu latach bylem zmuszony odwiedzic niedawno polski konsulat. Pani w okienku dokladnie takim jak 30 lat wczesniej poddala mnie przesluchaniu pokrzykujac , pohukujac i pouczajac mnie z wyzyn swojego stanowiska. Sytuacji przysluchiwala sie cala kolejka. A chodzilo jedynia o wydanie nowego paszportu .Taka osoba nie mialaby zadnych szans na oferowanie podobnych upokorzen w innym miejscu poza polskim konsulatem. Inna sprawa , ze polscy petenci tez nie grzesza uprzejmoscia i tak ta spirala niechceci sie napedza .
@belferxxx
Mnie chodzi tylko o to jak ta urzędniczka zareagowała. Nie było to grzeczne. Nie musisz podawać Stanów jako przykładu. Powiem więcej. Prawdopodobnie ten obywatel przyjechał z postsowieckiego kraju gdzie petent w urzędzie jest traktowany jeszcze gorzej i dla niego nie jest to żadna nowość, a zachowanie „Pani” urzędniczki przyjął z pełnym zrozumieniem, ale to chyba nie o to chodzi. On przyjechał tu, żeby pracować m.in. na tę urzędniczkę i jest w interesie Polski, żeby czuł się tu dobrze.
Chcę myśleć, że wrzaski urzędniczki były tylko skutkiem przepracowania, inaczej stresu.
Zresztą nawet gdyby tak było, to świadczy to tylko albo o głupocie jej szefostwa (brak zdolności organizacyjnych) albo o braku pieniędzy na obiektywnie wystarczającą ilość personelu.
Ponieważ ten drugi przypadek jest łatwo redukowalny do pierwszego (wystarczy obciążyć zagranicznych petentów opłatami w takiej wysokości aby dany urząd był w stanie się samofinansować i zatrudnić tylu urzędników ile należy), mamy tu do czynienia tylko z urzędniczą głupotą.
A zatem poza zawinionym przez głupotę stresem mamy samą sprawę tłumaczenia na obce języki.
W USA wyraźnie rozróżnia się problem tłumaczeń w sytuacjach bardzo poważnych (zeznania, przesłuchania, śledztwa, rozprawy przed sądami imigracyjnymi, zatrzymania, deportacje, itp.) oraz tłumaczeń w sytuacji „załatwiania spraw przy okienku”.
Ponieważ opisana sytuacja z Łodzi dotyczy tej drugiego przypadku, ciekawi mnie czy pracujący w takim jak ten w Łodzi urzędzie (mam na myśli ich szefów) orientowali się jak to tez jest zorganizowane gdzie indziej.
„Załatwianie spraw przy okienku” składa się z kilku etapów. Pierwszym jest uzyskanie informacji o stanie prawnym, o wymaganych dokumentach, stosowanych procedurach, itp. Czyli generalnie może być zredukowany do informacji w postaci:
1/ automatycznej linii telefonicznej w kilku językach (a już z pewnością po ukraińsku)
2/ specjalnej strony internetowej – informatora – umawiacza na wizyty w urzędzie. Coś jak amerykański Infopass. (aktualnie dostęny w 13 językach)
3/ dostępności przetłumaczonych na ukraiński ( i nne jezyki) broszur i formularzy informacyjnych
4/ informacji / zaleceniu o konieczności przychodzenia z własnym tłumaczem
5/ zatrudnienie w okienku „Informacja” urzędnika mówiącego płynnie w obcym języku, w polskim wypadku po ukraińsku – skoro za niego i tak i tak płacą petenci. Np. mógłby on sprzedawa swój czas na minuty.
**https://my.uscis.gov/appointment
**https://www.uscis.gov/sites/default/files/USCIS/Outreach/LanguageAccessPlan06042016.pdf
Ciekawy (oraz przykry) opis polskich formalności:
**http://polonization.pl/the-terror-of-getting-a-polish-residence-card-karta-pobytu/
@zza kałuży
Oczywiście w USA imponującą ilość rzeczy można załatwić w wielu językach, a informacja też bywa znakomita. Tym niemniej rozmowa z urzędnikiem Immigration na lotnisku JFK w NY (mimo dobrego angielskiego i sponsorowanej przez USIA wizy J1!) do uprzejmych ani przyjemnych nie należy … 🙁
@mfw59
Pani w urzędzie pracowała pewnie również za czasów PO(a może i AWS-UW czy SLD) i się podobnie zachowywała – akurat w Polsce urzędnicze stołki są chronione zdecydowanie lepiej od nauczycielskich. I tu też leży klucz do problemu. Ale również w poczuciu wyższości i bezkarności jakie ma w stosunku do cudzoziemców zarówno polski jak i amerykański urzędnik – zjawisko nie jest wyłącznie polskie i jak widać również we „wzorcowej” demokracji USA występuje … 😉
Dwa razy przedłużałem pobyt zagraniczny powyżej limitu turystycznego nie znając języka tubylców. Bez żadnych problemów. Dogadywałem się po angielsku. Nie wiemy, czego ci Ukraińcy chcieli w Urzędzie Wojewódzkim, ale prawdopodobnie dopełnienia jakichś formalności, dzięki którym mogliby tu zostać legalnie. Nie ma żadnego powodu, by im w tym nie pomóc. Wyobrażam sobie nawet druczki dwujęzyczne, o ile skala zjawiska uzasadniałaby taką decyzję.
„o ile skala zjawiska uzasadniałaby taką decyzję.”
Przecież „skalą tego zjawiska” Broszydle zwykły poseł polecił w Brukseli posłużyć się jako ilustracją polskiej akceptacji dla uchodźców.
„Polska przyjęła sto milionów Ukraińców” wyło w Brukseli Broszydło.
A tu okazuje się że jakaś biurwa wydziera się na petentów zapominając, że wielkość jej empatii dla ukraińskich uchodźców ma w planach zwykłego posła uratować katolicką Polskę przed muzułmańskimi nachodźcami.